Przyznaję, że się myliłem. Kiedy zapowiedziano Pentiment, gra wywoływała u mnie bardzo negatywne skojarzenia. Kiepska sytuacja w katalogu gier ekskluzywnych Microsoftu oraz wybrany styl artystyczny, który przypominał gry mobilne, sprawiły, że z góry oceniłem ten produkt jako niewarty uwagi. Prawie półtora roku później, w końcu było mi dane sprawdzić ten niewielki, aczkolwiek bardzo wyjątkowy tytuł. Faktycznie, nie należy oceniać dzieła po samej okładce.
Morderstwo w opactwie Kiersau
Pentiment to historyczna gra narracyjna skupiona na prowadzeniu śledztwa oraz podejmowaniu trudnych moralnie wyborów, których konsekwencje mogą być zaskakujące. Prowadzone dochodzenie to opowieść o konflikcie chłopów i mieszczan z opactwem. Rozgrywające się wydarzenia zostały umieszczone w XVI-wiecznej Europie, w wiosce Tassing i podwójnym klasztorze benedyktynów Kiersau. Trudne czasy doprowadziły do zwiększania podatków i ograniczeń wobec mieszkańców. Narastające niezadowolenie wzmacnia więc śmierć bogatego, skonfliktowanego z obywatelami barona. Celem gry jest zbadanie wszystkich możliwych tropów, aby odkryć, kto stoi za morderstwem.
Głównym bohaterem gry zostaje Andreas – młody artysta, który odwiedził Bawarię w celu pracy nad swoim Arcydziełem. Z przypadku staje się on zaangażowany w prowadzenie dochodzenia i ustalenie tego, kto mógłby stać za zabójstwem barona Rothvogela. W ciągu zaledwie kilku dni będzie musiał on znaleźć poszlaki oraz dowody mające wyłonić winnego. Licząca zaledwie kilkadziesiąt osób populacja Tassing pozwala na całkiem swobodne rozmawianie z każdym, kogo się napotka bez nadmiernego poczucia znużenia. W zależności od dnia będą oni mieli coś do powiedzenia lub wyłącznie miło się przywitają.
Zegar gry został podzielony na kilka segmentów, które wskazują aktualnie dostępne aktywności. W czasie pracy istnieje możliwość skupienia się na poszlakach kluczowych dla sprawy, Takie interakcje jednak konsumują szczególnie dużo czasu, co sprawia, że nie ma możliwości odkrycia wszystkich wskazówek w ramach jednego przejścia gry. W trakcie jednego śledztwa bada się od trzech do czterech tropów jednocześnie, więc warto zastanowić się, gdzie poświęcić uciekające godziny. Drugim, równie ważnym etapem dnia jest przerwa na posiłek. Gromadząca się w budynkach społeczność chętnie zaprasza Andreasa na obiad, przy okazji głośno dyskutując na temat okolicznych plotek i wydarzeń. To idealna sytuacja, by wyłapać kilka najważniejszych zdań, które potem można wykorzystać na swój prywatny sposób.
Bóg, honor i… podatki?
Pentiment nie mogłoby się udać, gdyby nie dopracowany scenariusz. Przedstawiona historia jest angażująca, a system dialogów pozwala obrać taką ścieżkę, jaką faktycznie uważamy za słuszną według własnych przekonań. Śledztwo sprawnie rzuca podejrzenia na różne osoby, więc nie ma tutaj sytuacji, w której momentalnie można trafnie wskazać mordercę. Twórcom udało się stworzyć bohaterów wielowymiarowych, trudzących się swoimi własnymi problemami. Historia wydaje się autentyczna, a przedstawione postacie są zwyczajnie realne. Podczas przechodzenia tej wcale nie krótkiej przygody, niejednokrotnie odnajduje się poszlaki sugerujące rozwiązanie, więc czujności nigdy zbyt wiele…
Okres historyczny, w jakim umiejscowiona została fabuła, jasno daje do zrozumienia, jak ważnym elementem świata tych ludzi jest Bóg. Podchodząc do gry, warto więc pamiętać, że wątki świętych oraz modlitwy pojawiają się tutaj właściwie bez przerwy. Jeżeli więc od nadmiaru religii zaczyna boleć was głowa, warto przemyśleć ogrywanie tego tytułu. Oczywiście istnieje możliwość całkowitego skłócenia się z opactwem, jednak czasem opłaca się grać na swoją korzyść, a popieranie luteranizmu i wątpienie w Boga na pewno w tym nie pomoże.
Trwająca 15-20 godzin historia to opowieść wielopokoleniowa, więc na przestrzeni kolejnych rozdziałów zmieniać będzie się społeczność, jak i sam Andreas. Odkrywanie tych zmian oraz poznawanie tego jak przez lata potoczyły się losy różnych postaci, jest jeszcze bardziej angażujące i muszę przyznać, że to naprawdę świetne uczucie, gdy bez pomocy rozpoznajesz wszystkie „nowe” twarze, które można spotkać w mieście. Ot takie „Ja wiem, od kogo wyście są”. Decyzje podjęte na przestrzeni rozgrywki faktycznie mają znaczenie. W zależności od tego jak pokierujemy wydarzenia, inne osoby mogą wciąż zamieszkiwać Tassing, wpływa to również m.in. na zachowania, zainteresowania postaci niezależnych oraz tego jak odnoszą się oni do gracza.
Najwięcej problemów wydaje się mieć Akt III, który oferuje bardzo zauważalne zmiany względem poprzednich rozdziałów, stawiając przed graczem inną liniową historię. Jest to najdłuższy fragment gry, którego ukończenie zajmuje mniej więcej 6 godzin, więc istnieje możliwość wybicia się z rytmu. Myślę, że dałoby się go inaczej poprowadzić i trochę szkoda, że gracz nie ma większego wpływu na finał historii. Całość jednak zamyka się całkiem sprawną klamrą, a zakończenie zdecydowanie potrafi zaskoczyć.
Andreas Maler – artysta, lekarz i rozbójnik?
Dzieło trzynastoosobowego zespołu pod przewodnictwem Josha Sawyera to gra narracyjna, oznacza to tyle, że nie znajdzie się tutaj absolutnie żadnych grywalnych pojedynków, a jedyna walka, na jaką można liczyć, to krótka scena przerywnikowa. Ale to dobrze, wprowadzenie dodatkowych mechanik całkowicie mija się z pomysłem na grę. Co nie znaczy, że nie ma tutaj innych atrakcji, w których można wziąć udział w przerwach od rozmowy. Pełno tutaj różnego rodzaju minigier takich jak: wycinanie ciastek, łamanie patyków oraz całkiem zaawansowana gra karciana. Wszystko jednak skupia się na współpracy ze scenariuszem, więc biorąc udział w dodatkowych aktywnościach poznajemy kolejne sekrety Tassing.
Niektóre wybory dialogowe są na tyle ważne, że zostaną zapamiętane. W pewnym momencie dochodzi do szczególnego momentu rozmowy, kiedy to podsumowane zostają wszystkie wcześniejsze interakcje z rozmówcą. Jeżeli zdobyto jego zaufanie, to udzieli on istotnych dla śledztwa informacji, jeżeli nie to trzeba szukać innego sposobu. Na początku każdego aktu pojawia się wybór, dzięki któremu można lepiej określić cechy oraz przeszłość Andreasa. Przykładowo, idąc w logikę, dostępne są nowe wybory dialogowe skupione na bardziej analitycznym podejściu. Pozwala to trochę bardziej przystosować rozgrywkę do swojego stylu, jednak przy użyciu standardowych opcji można ugrać równie wiele.
Nie ma sensu próbować zadowolić każdego. Wymogi dotyczące stopnia zaufania rozmówcy potrafią być na tyle wysokie, że sprostanie im wydaje się niemożliwe. Kiedy nie da się dojść do porozumienia, lepiej po prostu szukać odpowiedzi w inny sposób. System ten w przedstawionej formie jak najbardziej się sprawdza i oddaje to, do czego został stworzony. Czasem po prostu nie ma szans, aby kogoś przekonać, a decyzja podjęta siedem lat wcześniej była na tyle istotna, że wszystkie mosty zostały spalone.
Czcionka jako status społeczny
Tym, co bez wątpienia przykuwa uwagę, jest wyjątkowy styl artystyczny, który – jak wspomniałem we wstępie – błędnie oceniłem jako mobilny. Wybrana stylistyka została zainspirowana ilustrowanymi manuskryptami oraz najwcześniejszymi drukowanymi książkami i idealnie wpasowuje się do świata gry. Warto zwrócić uwagę jak wykonany został w grze sam tekst. Czcionki, w jakich pojawiają się dialogi są dopasowane do tego jak Andreas ocenia umiejętność pisania, status społeczny i poziom edukacji rozmówcy. Słowa święte takie jak Bóg czy Chrystus zawsze pojawiają się na samym końcu, w innym kolorze co nawiązuje do tradycji odróżnienia ich od reszty tekstu. Pełno jest również zamierzonych błędów ortograficznych, które poprawiane są automatycznie w trakcie czytania. Ilość detali włożonych do tak prostej czynności jak wyświetlanie tekstu jest absolutnie niezwykła.
Jestem również szczerze oczarowany ścieżką dźwiękową autorstwa Alkemie. Zespół, przy użyciu instrumentów pochodzących z Europy XIV-XVI wieku stworzył muzykę, która świetnie pasuje do świata gry i wzmacnia klimat, jaki wylewa się z pozycji. Na szczególne wyróżnienie zasługują m.in. oba utwory wykonywane przez jednego z obecnych w grze benedyktynów, czyli Rudeger's Comfort i Rudeger's Rehersal. Utwory takie jak te stworzone do Pentiment słyszy się w grach szczególnie rzadko, więc zdecydowanie zachęcam do przesłuchania całego albumu.
Tytuł otrzymał polską lokalizację, co przy takiej ilości tekstu było szczególnie ważne, aby dobrze zrozumieć opowiedzianą historię. Mam jednak spory problem z tym tłumaczeniem. Zawiera ono wyjątkowo dużą ilość błędów, co sugeruje, że osoba odpowiadająca za przełożenie tekstu na język polski nie do końca orientowała się w kontekście użytych słów. Jednorazowo zamiast Boże, pojawiło się angielskie God, co można uznać za zwykłe przeoczenie. Problem zaczyna się, gdy kilkukrotnie pomylona jest płeć odbiorcy albo bohaterowie na pożegnanie rzucają tekst „Dzień Dobry, Claro” co prawdopodobnie jest błędnym zrozumieniem zwrotu „Good day”. Gra jest dostępna na rynku wystarczająco długo, że takie problemy powinny zostać zauważone i poprawione.
Podsumowanie
Pentiment to gra wyjątkowa. Obsidian Entertainment nie zawiodło i kolejny raz dostarczyło historię angażującą. Tytuł intryguje i zachęca do spędzenia kolejnych godzin przy rozwiązaniu zagadki tajemniczego morderstwa. Prosta rozgrywka nadrabia świetnym scenariuszem, który śledzi się jak najlepszy serial. Co prawda finał mógł zostać poprowadzony trochę lepiej, ale to, co dostarczono, jest warte waszej uwagi. I co tu można więcej powiedzieć? Niech da Bóg, aby ich kolejna gra była co najmniej tak samo dobra!
Dziękujemy firmie Microsoft za udostępnienie gry do recenzji.
Podsumowanie
Pentiment to gra absolutnie wyjątkowa. Produkcja narracyjna ze świetnie przeprowadzonym scenariuszem i śledztwem, które angażuje. Nie czekajcie, kupujcie bo naprawdę warto!
Komentarze
Dodaj nowy komentarz: