Ja wiem, ja wiem – gaming mobilny to nie gaming i jak w ogóle śmiem insynuować tak odrażające rzeczy już w tytule. No śmiem, ponieważ czy się nam to podoba, czy nie, rynek gier mobilnych rok do roku zyskuje na znaczeniu. To, czego my, pecetowcy i konsolowcy, tak bardzo nienawidzimy (mikrotransakcje), w grach free-to-play na Androida czy iOS jest standardem i nabija to kabzę studiów specjalizujących się w tego typu produkcjach.
Wracając jednak do rzeczy bieżącej, jaką jest ten tekst na temat tabletu Samsunga, a nie sytuacji rynkowej oraz opłacalności gier mobilnych. Żeby sprawdzić pełne możliwości sprzętu, ustaliłem sobie jeden, prosty cel: zaorać to urządzenie wszelkimi benchmarkami, wymagającymi grami oraz materiałami wideo w wysokiej rozdzielczości. Rzecz jasna z wiecznie włączonym modułem Wi-Fi oraz Bluetooth, dla zewnętrznego kontrolera (bardzo podobnego do BigBig Won Blitz 2 ). Jak wyszło?
Specyfikacja techniczna
Czyli jakie dostępne opcje może wybrać potencjalny klient, jeżeli zdecyduje się na zakup akurat tego modelu od tego producenta. Wariacji mamy kilka, tak samo zresztą, jak i cen, które ostatecznie trzeba będzie wydać na wymarzony tablet, więc pozwoliłem sobie to rozpisać poniżej. Co ważne, dotyczą one jedynie Samsunga Galaxy Tab S11 – model z dopiskiem Ultra ZNACZĄCO różni się parametrami (i ceną).
- Producent: Samsung
- Model: Galaxy Tab S11
- Wyświetlacz: 11-calowy Dynamic AMOLED 2X
- Rozdzielczość: 2560 x 1600 (WQXGA)
- Odświeżanie: 120 Hz
- CPU: ARM ARMv8 (MediaTek Dimensity 9400+)
- GPU: Mali-G925-Immortalis MC12
- RAM: 12 GB
- Pamięć wewnętrzna: 128 GB / 256 GB / 512 GB
- Obsługa microSD: Tak, do 2 TB
- Wyjście słuchawkowe: USB-C (brak gniazda Jack)
- Dostępne wersje: 5G / Wi-Fi
- System: Android 16 (One UI 8.0)
- Aparat tylny: 13 MP
- Aparat przedni: 12 MP UW
- Moduły: Wi-Fi 6E, Akcelerometr, Czytnik linii papilarnych, Czujnik żyroskopowy, Czujnik geomagnetyczny, Czujnik Halla, Czujnik światła
- Akumulator: 8400 mAh
- Maksymalna moc ładowania: 45 W
- Gniazdo ładowania: USB-C
- Głośniki: stereo
- Wymiary: 165,3 x 253,8 x 5,5 mm
- Waga: 469 g (Wi-Fi) / 471 g (5G)
- Wersja kolorystyczna: Srebrny / Szary
- Wytrzymałość: IP68
- Cena: od 3549 złotych
Pudełeczko, powiedz prze… a nie, chwila.
Choć chciałbym osobiście poinformować o tym, jakież to skarby na mnie nie czekały w pudełku sprzedażowym oraz napisać co nieco na temat samego opakowania, to niestety nie mam takiej możliwości. Sztuka testowa przyszła bowiem do nas zapakowana jedynie w kopertę bąbelkową, umieszczoną w tekturowym kartonie. Swoją drogą to cud, że sprzęt doszedł nieuszkodzony, ale też pokazuje jedną, dość istotną rzecz.
Mianowicie fakt, że tablet ten został bardzo dobrze wykonany i faktycznie, biorąc go do ręki po raz pierwszy, ma się świadomość obcowania ze sprzętem klasy premium. Aluminiowa ramka, idealne spasowanie ekranu z obudową, minimalistyczne, nienachalne logo Samsung w tylnej części obudowy oraz brak jakiegokolwiek grzechotania wewnątrz. Niby można się było tego spodziewać po sprzęcie akurat tej firmy, kosztującej akurat tyle pieniędzy, ale w sumie fakt dobrej konstrukcji zawsze warto zaznaczyć.
Ważny jest też fakt, że obudowa praktycznie w ogóle się nie palcuje, natomiast ekran... no, po pewnym czasie niewątpliwie trzeba będzie go przetrzeć, aczkolwiek też nie jest to poziom, jaki prezentuje sobą wykończenie piano black, którego tutaj na szczęście nie ma. Kto miał cokolwiek z tego koszmarnego w utrzymaniu czystości materiału, ten się w cyrku nie śmieje. No dobrze, ale ja tu sobie napisałem to i owo na temat wykonania, a miałem pisać o czymś innym.
Posiłkując się stroną producenta, w sekcji często zadawanych pytań możemy znaleźć informację o zawartości opakowania i tym samym poznać odpowiedź na nurtujące nas wątpliwości. Po otwarciu pudełka użytkownik ma znaleźć wewnątrz rysik S Pen, instrukcję obsługi, igłę do tacki SIM/microSD oraz kabel USB-C w kolorze białym, do ładowania i przenoszenia danych. Zabrakło więc ładowarki sieciowej, ale fakt ten raczej nikogo nie powinien dziwić.
Sam rysik możemy przyczepić do ramki tabletu, obok przycisków sterowania głośnością oraz włącznika. Połączenie odbywa się przy pomocy magnesów, które trzymają S Pen pewnie i solidnie, więc o przypadkowe zgubienie tego cuda podczas przenoszenia sprzętu raczej nie trzeba się martwić, o ile nie mamy w planach ruszania tym cudem. Jeśli jednak wrzucimy tablet luzem do plecaka z przypiętym rysikiem, prawdopodobnie będziemy musieli go szukać po całej torbie przy wyjmowaniu.
System z nakładką
Najnowszy tablet Samsunga napędzany jest przez system Android 16, z nakładką producenta One UI w wersji 8.0. Aktualizacje zabezpieczeń systemu datowane są na 1 września 2025 roku i na dzień pisania tego tekstu nie ma możliwości pobrania nowszych. Wszystko jest również przetłumaczone na język polski i nie natknąłem się na żadne błędy czy językowe flopy. Innymi słowy, wszystko jest aktualne, co w sprzęcie kosztującym ponad 3,5 klocka zdecydowanie powinno być standardem.
No dobrze, ale jak się sprawuje nakładka producenta? Szczerze pisząc, nie za bardzo mogę się tutaj do czegokolwiek przyczepić. System podczas konfiguracji nie wymusza na nas instalacji śmieciowych aplikacji, wszelkie wykonywane gesty są płynnie i natychmiastowo odzwierciedlane na ekranie tabletu, a i nie doszło do wstrzymania lub resetu urządzenia.
Pod kątem możliwości systemowych, najbardziej ucieszą się prawdopodobnie maniacy funkcji AI, których w Galaxy Tab S11 absolutnie nie brakuje. Moim ulubionym pozostanie jednak asystent w galerii zdjęć Samsung, ponieważ to, co pozwala zrobić, przechodzi wszelkie oczekiwania. Bez wiedzy graficznej czy artystycznej oraz umiejętności programowania, nawet minimalnej, można zmienić stockowe zdjęcie kompletnie nie do poznania.
Przykładem niechaj będzie tutaj powyższy obrazek z pieseczkiem, który został przeze mnie edytowany przy pomocy Samsungowej sztucznej inteligencji. Grafika przypomina zdjęcie z efektem rybiego oka, podczas gdy to całkowity wytwór AI, której bazą była tapeta z mopsem w okularach (poniższy zrzut ekranu). Nijak nie przypomina oryginału, a ich jedynym punktem wspólnym jest fakt, że na pierwszym planie wybija się sympatyczny czworonóg.
Potem jeszcze przerobiłem kilka innych grafik i muszę przyznać, że naprawdę mi zaimponowały możliwości urządzenia pod tym kątem. Na zdjęciach można w prosty sposób usunąć niechciane obiekty (np. śmietnik) z kadru, bez konieczności odpalania Photoshopa, a grafiki przerobić wedle własnego widzimisię – ogranicza nas jedynie wyobraźnia. Zdecydowanie tego typu wykorzystanie sztucznej inteligencji mogę zaaprobować!
Na uwagę zasługują jeszcze Now Brief oraz charakterystyczny dla sprzętów Samsunga tryb DeX, chociaż na jego temat napiszę więcej w osobnym akapicie. Skupmy się więc na tej pierwszej funkcji, którą zasadniczo można porównać do swego rodzaju wirtualnego coacha, który monitoruje, co robimy i wyrzuca nam personalizowane podsumowania dnia oraz sugestie maści wszelakiej.
Interesujący bajerek, aczkolwiek nie wiem, czy w tablecie ma sens – to wygląda bardziej na funkcję dla smartfonów, której pełny potencjał pomoże rozwinąć smartwatch lub smart ring. Ostatecznie to właśnie nasze telefony mamy przy sobie niemalże non stop i wszystkie inteligentne zegarki również z nimi są połączone. Pewnie dlatego Now Brief na tablecie Samsung Galaxy Tab S11 nie pokazał mi niczego ciekawego, choć dostrzegam jego potencjalną użyteczność na sprzęcie innego typu.
No dobrze, a jak z wydajnością?
Jak wspomniałem we wstępie, aby przetestować jak najlepiej ten sprzęt, pobrałem ze Sklepu Google Play dość wymagające produkcje. Tytuły pokroju Obcy: Izolacja , Hitman: Krwawa Forsa czy GRID Autosport doczekały się portu na sprzęty z Androidem i nieodpłatnie można zagrać we fragment – jest to swego rodzaju wersja demonstracyjna. Ponadto już dostępne na sprzęty mobilne Teamfight Tactics potrafi wycisnąć siódme poty ze słabszych urządzeń, więc również trafiło do pamięci tabletu.
Szczerze pisząc, pomimo kilku godzin spędzonych ciągiem przed ekranem Samsunga Galaxy Tab S11, nie odczułem żadnych spowolnień. Gry działały cały czas płynnie, a samo urządzenie pozostawało chłodne – dopiero po dłuższej chwili w Teamfight Tactics, odpalonym tuż po ponad godzinie spędzonej w Alien: Isolation, procesor faktycznie zrobił się ciepły. Tyle tylko, że nic więcej się nie wydarzyło.
Nie doszło do rozpalenia sprzętu, obudowa mnie nie parzyła (a pamiętam urządzenia, które nawet Temple Run po kilkunastu minutach był w stanie zagotować telefon), po prostu zrobiła się trochę cieplejsza przy procesorze. Natomiast po drugiej stronie metalowa obudowa pozostawała w pełni chłodna, co zdecydowanie jest sporym plusem. Trzeba to napisać wprost: Samsungowe chłodzenie urządzeń mobilnych stoi na naprawdę wysokim poziomie, w czym pewnie duża zasługa gorących Exynosów.
Najcieplejszy tablet się zrobił podczas pierwszej konfiguracji, co nie jest niczym niezwykłym, ponieważ wówczas urządzenia wykonują kilkanaście zadań naraz i po prostu się grzeją. Wciąż jednak nie był to poziom, który mógłby zaniepokoić, albo wręcz skrzywdzić użytkownika, w przeciwieństwie do niektórych telefonów pewnej chińskiej marki i nie, nie chodzi mi o Xiaomi.
Drugim najcieplejszym okresem w spędzonym ze mną fragmencie życia tego sprzętu, była seria benchmarków Stress Test. Wciąż jednak mówimy tutaj o temperaturze wynoszącej maksymalnie 29 stopni Celsjusza, więc ponownie nie jest to wartość, która powinna wzbudzać w nas jakiekolwiek wątpliwości czy podejrzenia. Skoro już przy benchmarkach jesteśmy…
Najmniej ciekawa, choć bardzo ważna część testów - benchmarki
To będzie prawdopodobnie najdłuższa sekcja tego tekstu, ponieważ z racji tego, że jest to pierwsza recenzja tabletu na łamach GameOnly, muszę napisać co nieco odnośnie do benchmarków, a potem przedstawić ich wyniki dla tego sprzętu. Zacznijmy może od tego, czym benchmarki w ogóle są, bo ze względu na podejmowaną przez nas na co dzień tematykę, to może nie być takie oczywiste dla wszystkich czytelników.
W dużym skrócie i uproszczeniu są to tak zwane testy syntetyczne, mające na celu sprawdzenie, na co stać podzespoły, w które wyposażono urządzenie i jak radzą sobie pod dużym obciążeniem. Monitorowane są między innymi takie parametry jak wydajność (oraz jej spadek w miarę upływu czasu), zmiana stanu baterii czy temperatura procesora.
Na temat ich (nie)miarodajności można by popełnić osobną serię tekstów, niemniej przyjęło się, że dobra recenzja nie może być pozbawiona wyników testów syntetycznych. Dlatego też sam skorzystałem z trzech benchmarków do sprawdzenia tego tabletu – Geekbench 6, 3DMark oraz CPDT, który testuje wartości odczytu i zapisu dla pamięci wewnętrznej. Przejdźmy więc przez każdy z nich po kolei i dowiedzmy się wspólnie, co sprawdzają oraz jak wypadł w nich tablet.
CPDT
Cross Platform Disk Test ma na celu sprawdzenie wydajności szybkości wejścia i wyjścia pamięci stałej oraz pamięci systemowej. Innymi słowy sprawdza RAM, ROM oraz szybkość odczytu i zapisu dla pamięci zewnętrznej, w postaci karty microSD. Samsungowy tablet spisał się tutaj wzorowo.
Geekbench 6 – testy CPU
Szósta wersja prawdopodobnie najbardziej popularnego (no, może po AnTuTu) benchmarka sprawdzającego wydajność CPU oraz GPU urządzeń wszelakich. Program mierzy wydajność procesora w trybie jednordzeniowym i wielordzeniowym, we wszelkich możliwych scenariuszach działań, włącznie z kilkoma naraz (np. przeglądanie zdjęć i jednoczesne odtwarzanie Spotify). Sprawdza on również możliwości urządzenia w zakresie obsługi rzeczywistości rozszerzonej i uczenia maszynowego.
Geekbench 6 – testy GPU
Teraz pewnie niektórzy doznają szoku, ale tak, tablety oraz smartfony mają swoje układy graficzne, które odpowiadają za (niespodzianka) wyświetlanie obrazu na ekranie. Geekbench sprawdza także jego możliwości w zakresie gamingu, przetwarzania obrazu lub edycji wideo w standardzie OpenCL, Metal oraz Vulkan. Poniżej wyniki dla benchmarku odpalonego w OpenCL.
Natomiast tutaj wyniki dla standardu Vulkan.
3DMark – potężny benchmark do mierzenia WSZYSTKIEGO
No, a przynajmniej jeśli chodzi o kwestie graficzne i wydajnościowe, ponieważ testów wszelakich mamy tutaj od groma. Tak, odpaliłem niemal wszystkie, nie, nie miało to najmniejszego sensu, ale jeżeli chociaż jedną osobę zainteresuje którykolwiek z tych wyników, to uznam, że było warto. Zacznijmy może od Wild Life, który wprost poinformował mnie, że Samsung Galaxy Tab S11 jest zbyt potężnym sprzętem, żeby z niego korzystać. Tak samo, jak Sling Shot, którego nawet nie odpalałem.
3DMark – Wild Life Extreme
Stwierdziłem, w porządku i przeszedłem od razu do wersji Extreme, która różni się tym, że jest nieporównywalnie bardziej zasobożerna. Sam benchmark ma na celu sprawdzenie czy dany sprzęt jest w stanie działać w wysokiej wydajności przez krótki czas (w tym przypadku = 1 minuta). Wersja Extreme korzysta z obrazu renderowanego w rozdzielczości 4K UHD i sami twórcy zaznaczają, że jest zbyt ciężki dla wielu współczesnych urządzeń.
3DMark – Wild Life Extreme Stress Test
Niemal każdy benchmark w 3DMarku ma również wersję „Stress Test”, która nie różni się niczym od bazowego… poza faktem, że jest powtarzana 20 razy z rzędu. Dlatego idealnie sprawdza się w charakterze dusiciela sprzętów, który faktycznie katuje urządzenia ogromnym nawałem ciężkiej pracy przez dłuższy czas. Po wynikach widać, że Samsung z każdym kolejnym cyklem coraz bardziej się pocił, ale ogólnie muszę przyznać, że i tak poradził sobie w ogólnym rozrachunku naprawdę dobrze.
3DMark – Solar Bay Extreme
Ten benchmark ma na celu sprawdzenie, jak urządzenia poradzą sobie z technologią śledzenia promieni. Wersja Extreme ma bardziej szczegółową scenerię, więcej odbić oraz przezroczystych powierzchni i znacznie zwiększone natężenie efektów promieni świetlnych. Tym samym jest o wiele bardziej wymagająca, co nie zmienia faktu, że Tab S11 znowu spisał się tutaj naprawdę dobrze.
3DMark – Solar Bay Extreme Stress Test
To samo co wyżej, tylko 20 razy z rzędu, co oznacza bardzo wymagające dla sprzętu warunki i tutaj faktycznie Samsung Galaxy Tab S11 się nieco ugiął. Każda kolejna pętla otrzymywała gorszy wynik od poprzedniej, a temperatura procesora podczas tego procesu zwiększyła się aż o 7 stopni. Poziom naładowania baterii natomiast spadł o 9%.
3DMark – Steel Nomad Light
Kolejny, prawie przedostatni benchmark na tej liście, którego celem jest sprawdzenie możliwości sprzętu pod kątem renderowania oświetlenia, ale nie wykorzystując technologii ray tracingu. Odpala się w rozdzielczości 1440p, która skalowana jest do rozdzielczości testowanego urządzenia i korzysta z technologii pokroju ambient occlusion, screen-space shadows czy TAA. Tutaj w zasadzie Samsungowy tablet wypada wybitnie dobrze, osiągając wynik wyższy niż 83% sprawdzanych sprzętów.
3DMark – Steel Nomad Light Stress Test
Tak, ten benchmark również ma wersję „stresującą” dla urządzeń i ponownie, jak w przypadku poprzednich stress testów, z każdym kolejnym cyklem wydajność Samsunga nieco spadała. W ogólnym rozrachunku jednak uważam, że tablet ten wypadł naprawdę dobrze.
3DMark – Opacity Micromaps Feature Test
Przysięgam, że to ostatni test syntetyczny, jaki zrobiłem podczas sprawdzania Galaxy Tab S11 i wraz z poniższą grafiką już się na ten temat nawet nie zająknę do końca tekstu. Formalnie nie jest to benchmark, a demonstracja tego, jak technologia Opacity Micromaps może wpłynąć na gry mobilne wykorzystujące technologię ray tracingu. Rzecz jasna ta demonstracja powstała we współpracy z MediaTekiem (i była przez nich zasponsorowana), bo i sama technologia do nich należy.
Kilka słów na temat akumulatora
Czas pracy na baterii możemy liczyć dwojako – w sposób prosty, czyli czas, w jakim urządzenie pozostaje włączone od naładowania, do naładowania oraz w prawidłowy, czyli uwzględniając jedynie SoT. Dla niewtajemniczonych, SoT oznacza Screen-on-Time, czyli łączny czas podświetlania ekranu i to właśnie ta wartość jest dla potencjalnych nabywców najbardziej istotna.
Standardowo tablet mi służy do oglądania filmów i okazjonalnego grania w mniej wymagające gry. Jednakże przy okazji tego sprzętu korzystałem jeszcze z wymagających programów do sprawdzania możliwości urządzenia (niech to, jednak się zająknąłem) oraz zainstalowałem produkcje, które niegdyś potrzebowały mocniejszego PC do odpalenia.
Wszystkie zostały ustawione w taki sposób, by preferować najlepszą grafikę ponad wydajność czy oszczędzanie baterii. Słowem, najcięższe możliwe ustawienia, które mają na celu wyciśnięcie siódmych potów z testowanego sprzętu. Muszę przyznać, że osoby, które zdecydują się na zakup Samsunga Galaxy Tab S11, raczej nie będą miały powodów do narzekania.
Oglądając filmy na YouTube oraz na Netflix w najwyższej dostępnej jakości i rozdzielczości, oraz grając w te produkcje jedna za drugą, SoT wyniósł od 6 godzin i 44 minut, do ponad 9 godzin na jednym ładowaniu. Rzecz jasna w międzyczasie włączony był mocno bateriożerny moduł Bluetooth, aktywne połączenie Wi-Fi oraz jasność adaptacyjna. Przy mniej intesnywnym użytkowaniu oznacza to, że bateria powinna wystarczyć przeciętnemu użytkownikowi na kilka dni.
Jeśli natomiast chodzi o czas ładowania, to wyniósł on niecałe 1,5 godziny od 0 do 100%, przy użyciu oryginalnej ładowarki Samsunga o mocy 45 W. To najmocniejsza, jaką mam w swoim posiadaniu i akurat odpowiada maksymalnej mocy ładowania tego sprzętu, więc idealnie nadaje się do sprawdzenia, najkrótszego czasu „kablowego”. Mówiąc wprost, nie jestem zachwycony tym wynikiem – w tych pieniądzach liczyłbym na wyższą maksymalną moc ładowania (ergo: krótszy jego czas), szczególnie przy tak pojemnym akumulatorze.
Bardzo ładny ekran czy bardzo drogie lusterko? Tak.
Czyli punkt poświęcony zastosowanemu w tablecie ekranowi Dynamic AMOLED 2X, który wyświetla obraz naprawdę wzorowo. Idealne czernie, żywe, ostre kolory i praktycznie niewidoczne przejścia między różnymi poszczególnymi barwami, to wszystko sprawia, że tablet ten jest idealnym towarzyszem na piątkowy wieczór. Nic tylko rozłożyć się z nim wygodnie w łóżku lub na sofie i zatracić się w ulubionym filmie czy serialu.
Ważne jednak, żeby faktycznie był to wieczór lub noc, ponieważ za dnia… cóż, ekran błyszczy się jak psu przyrodzenie. Patrząc w ten kwadratowy wyświetlacz, można bez najmniejszego problemu dostrzec siebie, nawet na maksymalnym ustawieniu jasności. Natomiast na najciemniejszym mamy zwyczajnie do czynienia z cholernie drogim lusterkiem, na którym ciężko będzie zauważyć cokolwiek, co nie jest naszą facjatą i otoczeniem za naszymi plecami.
No i rzecz jasna nie ma opcji, żeby wyjść z tym na zewnątrz, jeżeli chcemy komfortowo korzystać ze sprzętu. Inna kwestia, że gdyby Samsung zdecydował się na matowy ekran, to nie byłoby możliwości skorzystania z OLEDowego panelu, więc i kontrast by na tym ucierpiał. Tutaj tak naprawdę dylemat rozbija się o to, co jest bardziej istotne dla końcowego użytkownika. Wspaniałe doznania wizualne, ale tylko w ciemności czy brak fajerwerków, ale w każdym miejscu i o każdej porze?
Zapomniałeś głośnika na imprezę? Żaden problem, masz tablet!
Jeśli chodzi o wbudowane głośniki, to ta para stereo radzi sobie zatrważająco dobrze, jak na fakt, że mamy do czynienia z… cóż, wbudowanymi głośnikami. Sprzęt oferuje nam doznanie dźwięku stereo, który dobiega z czterech miejsc, po dwa na stronę tabletu. Na maksymalnej głośności jest naprawdę mocarnie, stąd wzmianka w tytule o imprezie.
Samsung bardzo dobrze oddaje dźwięki w praktycznie każdym paśmie i chyba jest to najlepiej grający tablet, jakiego w życiu miałem w rękach. Muzyka puszczana ze Spotify? Brak problemów, czysty dźwięk. Oglądanie filmów na YouTube czy Netflix? Brak problemów, za to wybitnie przyjemne wrażenia słuchowe i dźwięk reprodukowany lepiej, niż przez niektóre znane mi słuchawki.
Nie wiem, w jaki sposób południowokoreańskiemu producentowi udało się osiągnąć ten poziom, ale chapeau bas, czy bardziej swojsko, czapki z głów i ukłon aż do pasa. To, co prezentuje sobą system nagłośnienia w tym tablecie, praktycznie deklasuje „wystarczający” poziom, właściwie w każdym możliwym zastosowaniu. To trzeba po prostu odpowiednio zaznaczyć i docenić.
Czym połączymy się ze światem?
Wersja, którą przyszło mi testować, była wyposażona w moduł Wi-Fi 6E, ale w sprzedaży dostępna jest również wersja wspierająca łączność 5G. Poza tym do dyspozycji użytkownika oddano również moduł lokalizacji, działający w standardzie GPS, Glonass, Beidou, Galileo oraz QZSS. Niestety jednak nie jestem w stanie napisać, jak on działa, ponieważ zwyczajnie nie korciło mnie, aby wychodzić z tym urządzeniem poza obszar mego domostwa.
Jest oczywiście Bluetooth, który zresztą działa idealnie i nie przerywa połączenia w losowych momentach, a także innego typu moduły. Znajdziemy tutaj akcelerometr, żyroskop, czujnik geomagnetyczny, Halla, światła oraz czytnik linii papilarnych. Ten ostatni jest jedną z dostępnych opcji odblokowania ekranu, wśród których znajduje się jeszcze – poza standardowymi hasłami – skaner twarzy.
Na temat skanera twarzy nie mogę się za bardzo wypowiedzieć, bo raz działał idealnie, za innym razem już niekoniecznie. Raz wykrywał moją twarz, innym razem uznawał, że jej nie rozpoznaje i nie odblokowywał urządzenia. Pomimo włączonego automatycznego rozjaśniania ekranu w ciemnych sceneriach i tak czasami nie był w stanie pojąć, czy twarz przed kamerą należy do mnie, czy nie.
Co innego czujnik odcisków palca – ten każdorazowo działał idealnie, a jedną z najlepszych rzeczy jest fakt, że Samsung zdecydował się na wykorzystanie takiego wbudowanego w ekran. Użytkownicy nie muszą już szorować palcami po specjalnym wyżłobieniu czy przycisku służącym do wybudzania i wygaszania ekranu. Dotykają bezpośrednio ekran, co jest skrajnie wygodnym rozwiązaniem, szczególnie przy okazji tak dużego urządzenia.
Samsung DeX – tryb do pracy na wielkim ekranie
Obecnie chyba urządzenia tylko dwóch producentów mają rozpoznawalne i dopracowane tryby dedykowane korzystaniu z zewnętrznego ekranu. Motorola ze swoim Ready For oraz Samsung DeX, którego nie mogło zabraknąć również i w Galaxy Tab S11. Po podłączeniu za pomocą USB-C do innego wyświetlacza (w moim przypadku do monitora), opcja DeX załącza się automatycznie.
Możemy wówczas wybrać czy chcemy korzystać z tabletu w charakterze touchpada i skupiać się wyłącznie na obrazie wyświetlanym na monitorze, czy też wolimy traktować oba urządzenia, jako osobne obszary robocze. Możemy też powielić ekran z tabletu na monitor, co pozwala na jednoczesne wyświetlanie tego samego na obu sprzętach (co jest bezsensowne, ale tego chyba mówić nie muszę).
Tablet ten ma również dedykowaną sobie oficjalną klawiaturę, która zdecydowanie rozszerza jego funkcjonalność i sprawia, że tryb DeX ma jeszcze więcej sensu. Możliwość wygodnego pisania na dużym ekranie, podczas sprawdzania materiału źródłowego na mniejszym, jest czymś, co bardzo się przydaje podczas ogarniania świeżutkich newsów. Niestety jednak nie mogłem tego sprawdzić w praktyce, ponieważ wówczas czas oczekiwania na ten tablet znacząco by wzrósł, co z kolei kolidowało nieco z moimi planami.
Mogłoby się okazać, że taki zestaw jest lepszym wyborem, niż lekki i mocny notebook dla studentów lub redaktorów, którzy muszą dysponować sprzętem z baterią zdolną wytrzymać cały dzień z dala od zasilania – szczególnie że sprzętem można sterować przy pomocy rysika S Pen. Niestety jednak bez przeprowadzenia nieco dokładniejszych testów jest to jedynie hipoteza robocza. Widzę jednak ogromny potencjał w tego typu wykorzystaniu urządzenia, o ile dedykowana dla tego sprzętu klawiatura jest równie dobra, co sam tablet.
Na temat aparatu…
…nie napiszę za wiele, bo kłóci się to z moimi przekonaniami. Tablety nie są wyposażone w najlepsze obiektywy i nie oferują w żaden sposób olśniewających możliwości fotograficznych. Nie wspominając o tym, że i samo GameOnly nie jest portalem, który pisze o doznaniach związanych z robieniem zdjęć. No, chyba że mowa o trybie foto w grach, ale w tym tekście zdecydowanie nie o to chodzi.
Ogólnie więc stwierdzam, że możliwość robienia zdjęć oraz nagrywania wideo jest i nawet więcej, wychodzą one całkiem nieźle. Inna kwestia, że smartfony ze średniej półki, które kosztują nie więcej, niż połowę ceny tego tabletu, mogą zrobić je na takim samym (jeśli nie wyższym) poziomie. Nawet pomimo faktu, że fotografie wykonane tym sprzętem są odpowiednio korygowane przez AI, żeby zmaksymalizować ich „ładność”.
Podsumowanie
Wydaje mi się, że najbardziej odpowiednim podsumowaniem tego sprzętu byłoby stwierdzenie, że jest on po prostu kompletny. Dźwięk na zatrważająco dobrym jak na tablet poziomie, bardzo dobry wyświetlacz i świetnie zoptymalizowana nakładka systemowa. Do tego dochodzi rysik S Pen będący częścią zestawu sprzedażowego oraz pojemna i wytrzymała bateria, co pewnie dla wielu będzie największym atutem Samsunga Galaxy Tab S11.
Ponadto korzysta się z tego sprzętu po prostu przyjemnie, dzięki dobrej optymalizacji systemu oraz mocnemu procesorowi, choć mam wrażenie, że część osób będzie miała problem z MediaTekiem na pokładzie. Faktycznie, dawniej był to producent, który mógł na Qualcomm i ich Snapdragony co najwyżej patrzeć z zazdrością, ale obecnie produkuje chipy, które nie mają się czego wstydzić. Jeśli jednak ktoś dalej ma z tym problem, przypominam – mogliśmy tu dostać gorące Exynosy (czytaj: mogło być gorzej).
Wracając jednak do podsumowania – wszystko, co tutaj wymieniłem, sprawia, że na pewne niedociągnięcia, w postaci długiego czasu ładowania, czy lusterko zamiast ekranu w jasnych miejscach, można przymknąć oko. Nie jestem co prawda pewien, czy chciałbym zapłacić za ten tablet 3549 złotych, których życzy sobie producent, ale gdybym dorwał go w promocji za 3000 złotych, to bym się nad nim zastanowił. Poniżej tej kwoty brałbym go w ciemno.
Za udostępnienie sprzętu do testów dziękujemy firmie Samsung!



































Komentarze
Dodaj nowy komentarz: