Recenzja

Recenzja: Skydance's BEHEMOTH

Takich gier rynek VR potrzebuje!

Skydance's Behemoth to najnowsza produkcja od utalentowanego zespołu deweloperskiego Skydance Games, studia z siedzibą w Stanach Zjednoczonych, które już zdążyło wyrobić sobie solidną markę w świecie wirtualnej rzeczywistości.

Szerokim echem odbiła się ich wcześniejsza gra — The Walking Dead: Saints & Sinners, która nie tylko zdobyła uznanie recenzentów, ale także skradła serca graczy. Po takim sukcesie oczekiwania wobec Skydance były ogromne. Fani śledzili zapowiedzi Behemotha, licząc na równie wciągającą i dopracowaną przygodę. Czy nowy tytuł zdoła dorównać poprzednikowi, a może nawet przeskoczyć poprzeczkę, którą studio samo zawiesiło bardzo wysoko? Sprawdźmy!

Świat, który zachwyca

Na pierwszy rzut oka, Skydance's Behemot przypomina... Skyrima. Graficznie tytuł prezentuje się bardzo dobrze, widoki potrafią zachwycić, a przeciwnicy są dopracowani. Elementy otoczenia, roślinność oraz detale świata stoją na dobrym poziomie, aczkolwiek musimy pamiętać, że mamy do czynienia z grą natywnie odpalaną na Meta Quest 3, a nie na mocnym PC. Mimo pewnych kompromisów jestem zachwycony, ile twórcy wycisnęli z tego urządzenia.

Fizyka w grze radzi sobie dobrze, choć nie ma jej za wiele. Kilka przedmiotów możemy podnieść i rzucić, coś przesunąć, a także przyciągać obiekty liną i nic więcej. Lina służy głównie do wspinania, walki czy choćby chwytania oddalonych przedmiotów i kilka razy zdarzyło mi się, że lina dziwnie się poruszała lub nie reagowała na moje ruchy, ale nie były to częste przypadki.

Lokacje, które odwiedzamy podczas rozgrywki, cechują się sporą różnorodnością, ale finalnie ich struktura pozostaje dość mocno ograniczona. Szybko okaże się dlaczego — gra nie jest open worldem, a zamiast tego twórcy postawili na dużo bardziej tradycyjne i korytarzowe liniowe mapy.

Co ciekawe mimo tej liniowości, twórcom udało się na tyle mapy urozmaicić, że nie ma się wrażenia wędrówki "po sznurku". W poszczególnych obszarach znajdziemy ukryte przejścia, sekrety oraz znajdźki, które zachęcają do dokładniejszego przeszukiwania każdego zakamarka. Mogę potwierdzić, że bardzo skutecznie, bo dosłownie lizałem mapy, by odkryć je wszystkie i daje to sporą przyjemność.

Choć dla niektórych brak otwartych map może wydawać się ograniczeniem, osobiście nie traktuję tego jako minusu. Mając na uwadze aktualne możliwości sprzętów VR i konieczność zachowania płynności oraz immersji, myślę, że twórcy trafnie postawili na pewnego rodzaju kompromis między otwartością map a możliwościami technicznymi Meta Quest. Rezultatem jest gra całkiem ładna i bardzo przyjemna, czyli taka, jakiej pragniemy wszyscy jako gracze.

Walka jest mocnym elementem gry

Studio Skydance Games musiało włożyć ogrom pracy w dopracowanie modelu walki, ponieważ to właśnie on wyrasta na bezapelacyjnie najmocniejszy punkt Behemotha. Na pierwszy plan wysuwa się system walki bronią białą — czuć w nim mięsko!. Do tego każdą bronią gra się totalnie inaczej, co znacznie poprawia wrażenia z ciachania przeciwników oraz zachęca do eksperymentów.

Walcząc bronią lekką jak sztylety dosłownie czuć jej niską wagę i szybkość, z kolei przy wielkim mieczu wskazane stają się mocarne zamachy pozwalające obalić nawet silnego oponenta. Trzeba jednak uważać, bo korzystając z ciężkiej broni możemy łatwo dać się pokonać szybkim asasynom wyposażonym w broń lekką właśnie. Sztuką w tytule jest umiejętne dobranie oręża do konkretnego przeciwnika, a to daje sporo frajdy.

Co ciekawe walka nie sprowadza się do typowego dla gier VR machania mieczykiem — wbrew pozorom potrzeba tutaj sporo precyzji, a nierzadko precyzyjnych ciosów w odsłonięte miejsca na pancerzach przeciwników. To jeden z tych nielicznych przypadków, gdzie system walki nie tylko nie męczy, ale wręcz wciąga z każdą kolejną potyczką coraz bardziej, co mnie pozytywnie zaskoczyło.

Równie przyjemnie walczy się też na odległość, głównie używając łuku, okazyjnie dzieła dopełniając rzucanymi sztyletami, które okazują się wyjątkowo skuteczne, pomimo niskiej wagi. Trzeba natomiast przyznać, że wycelowanie nimi jest jednak o wiele trudniejsze niż w przypadku łuku, choć nie da się ukryć, że sprawia sporo frajdy. Na deser pozostaje możliwość upgrade'u zarówno broni, jak i będącej podstawowym gadżetem linki, co pozwala ulepszyć nasz arsenał jeszcze bardziej.

Udźwiękowienie w grach VR odgrywa ogromną rolę w budowaniu immersji, jednak w przypadku Behemotha nieco schodzi na dalszy plan. Nie jest to element, który psuje odbiór całości, ale z pewnością nie należy też do tych, które szczególnie zapadają w pamięć.

Dźwięk i muzyka brzmią po prostu poprawnie... i tyle. O ile dźwięk uderzania mieczem o elementy pancerza, czy strzelania z łuku jest OK, to muzycznie nie znalazłem tutaj zbyt wiele dla siebie. Do tego przyznam, że twórcom udało się zaimplementować jeden wyjątkowo irytujący efekt — wyjątkowo głośny szum wiatru podczas biegu, który jest elementem wybitnie z immersji wybijającym.

Fabuła jest, ale nie jest najważniejsza

Skydance's Behemoth to produkcja, która przenosi gracza do mrocznego, zniszczonego świata, spustoszonego przez tajemniczą, wyniszczającą plagę. Wcielamy się w postać Wrena, niby z pozoru zwykłego wieśniaka, którego życie nagle zostaje wywrócone do góry nogami, a to wszystko za sprawą klątwy, która nie obdarza go nadludzkimi zdolnościami, ale... nadaje też piętno, które będzie się za nami ciągnęło przez cały tytuł.

Niby brzmi to dość doniośle, ale finalnie po ograniu produkcji przyznaję, że fabularnie tytuł okazał się znacznie płytszy, niż to się początkowo wydawało. Cała fabuła pełni bardziej rolę pomocniczą, a jej jedynym zadaniem jest uwiarygodnienie wspomnianej już wędrówki Wrena, a niekoniecznie zaciekawienie gracza.

Nie oznacza to jednak, że jest to jakiś wybitny minus produkcji. Nie każda gra musi mieć bowiem majstersztykową fabułę skłaniającą do przemyśleń. W tym przypadku ważne jest, że przedstawiona historia nie jest irytująca, ani też twórcy nie próbują jej sprzedać jako rozbudowanej. Jest prosta i całkiem przyjemna — to się liczy.

Walka z bossem robi wrażenie!

No, ale skoro w tytule gry znajdziemy słowo Behemot... to i wielkich bestii w grze zabraknąć nie mogło! W trakcie rozgrywki zmierzymy się z kilkoma ogromnymi Behemotami, którzy co ciekawe, są od siebie dość odmienni, nie tylko pod względem samych walk, ale nawet i usposobienia, czy fabularnego tła. Przyznam, że pozytywnie zaskoczył mnie fakt, że nie tłuczemy tu tylko bezimiennej góry mięcha, ale mamy do czynienia z prawdziwymi postaciami, których niekoniecznie zawsze chcemy zabić.

Przyznam również, że grając w Skydance's Behemoth miałem flashbacki... z God of War 3. Pojedynki z Behemotami są w dużej mierze bowiem hołdem dla soczystych batalii z epickiej przygody naszego łysola Kratosa. Bestie, z którymi walczymy są gigantyczne, walki epickie i dynamiczne. Czego chcieć więcej? Chyba tylko lepszej oprawy audio, o której już wspominałem i która stanowiłaby wisienkę na torcie starć z bossami.

Błędy? Drobne i nie jest ich dużo

Z własnego doświadczenia mogę Wam powiedzieć, że gry VR bardzo często zmagają się z problemami technicznymi. Od glitchy graficznych, przez szwankujące systemy kolizji, aż po niedopracowaną walkę czy problemy ze śledzeniem ruchów. Tutaj Skydance's Behemoth pozytywnie mnie zaskoczył pod tym względem, bo widać, że twórcy naprawdę przyłożyli się do dopracowania technicznej strony produkcji.

Oczywiście bez drobnych błędów się nie obyło. Raz zdarzył się zabawny ragdoll, innym razem fizyka spłatała figle, a linka, której używamy w grze nagle wystrzeliła w kosmos. Ważny jest natomiast fakt, że były to incydenty na tyle rzadkie, że nie wpływały w żaden sposób na komfort rozgrywki. W gąszczu zabugowanych na potęgę gier VR niewątpliwie warto to docenić, co też czynię.

Kolejny świetny tytuł na VR

Podsumowując — jestem pozytywnie zaskoczony. Z grami na VR mam do czynienia już od dawna, ale dawno też nie bawiłem się przy żadnej tak dobrze jak przy Skydance's Behemoth właśnie. Jest to tytuł wciągający, dynamiczny i całkiem dopracowany, w którym bawić się można po prostu znakomicie. Jeśli macie gogle Meta Quest, to gorąco polecam zainteresować się tym właśnie tytułem — Nie zawiedziecie się!

Dziękujemy firmie Zebra Partners za udostępnienie gry do recenzji.

Podsumowanie

Gra
  • Jedna z najładniejszych gier na Meta Quest 3
  • Fabuła nie porywa, ale nie irytuje
  • Genialny system walki
  • Walki z bossami są dynamiczne i angażujące
  • Odczuwalny ciężar oręża
  • Liniowe, acz przyjemne lokacje
Nie gra
  • Irytujący szum wiatru
  • Parę drobnych błędów pozostało
Artyzm
Dźwięk
Gameplay
Fabuła
Werdykt: 4/5
"Solidny szpil"
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star

Skydance's Behemot to tytuł, który powinien się znaleźć na liście obowiązkowych tytułów dla posiadaczy gogli VR!

Czas czytania: 8 minut, 38 sekund
Komentarze
...
46.205.***.*** • #1
Libra
3 dni temu

Takie trochę dark messiah VRowe

odpowiedz
...
146.70.***.*** • #2
GoDlike
3 dni temu

Narobiłeś mi apetytu jak w tej legendarnej reklamie Millenium 😂

odpowiedz
...
46.45.***.*** • #3
m4teks
3 dni temu

Powiem szczerze, że DM to już pamiętam jak przez mgłę ;/

odpowiedz
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: