Piękne kobiety... to w dzisiejszych grach niestety rzadkość, a bardzo szkoda. Dlaczego? Ano z powodu żenujących kompleksów niektórych jednostek, do których przedstawienia szkoda nawet używać klawiszy na klawiaturze. Na szczęście takie tytuły dalej się pojawiają, choć są mniej liczne. Takim był właśnie bardzo doceniony przez naszego redakcyjnego Mateusza — Stellar Blade, który w naszej recenzji otrzymał bardzo wysokie noty — Recenzja: Stellar Blade .
Do tak ciekawego tytułu warto oczywiście co jakiś czas wrócić i tutaj wskazówkę, kiedy to zrobić dali sami twórcy z Shift Up, wypuszczając ogromny update oraz także... specjalne DLC wprowadzające do świata gry Stellar Blade elementy z NieR: Automata. Projekt wydaje się arcyciekawy, pytanie jak z wykonaniem i co w DLC otrzymujemy?
Fajny jest ten Pimpek, moge se go dotknąć?
Parafrazując tytuł sekcji, czym jest ten Pimpek? Tak twórczo przezwany przeze mnie Pimpek, to nic innego jak podróżujący po mapach Wasteland oraz Great Desert specjalny wóz kupiecki imieniem Emil oferujący nam zawartość owego DLC właśnie. Po zakupie dodatku pojawi się on w losowym miejscu i będzie pędził przed siebie wydając całkiem głośne dźwięki, właśnie po to, żebyśmy go dostrzegli.
Dorwać go wcale nie jest tak łatwo, bo ma całkiem niezłego kopa. Gdy już uda nam się go dorwać i otworzy przed nami swe zakupowe wrota, można przystąpić do konsumowania NieR-owych treści. Do naszej dyspozycji w sklepiku oddano cztery stroje wzięte rodem z NieR: Automaty, które robią wrażenia i potrafią zamienić naszą piękna Eve w równie ponętnego androida znanego z tej japońskiej produkcji. Do tego mamy także fryzury, kolczyki i po jednej skórce dla każdego towarzysza.
Co ważne — tu nie liczy się ilość, ale jakość. Niby akcesoriów nie jest znowu tak wiele, ale wykonano z dużą pieczołowitością. Twórcy dodatku dobrze wkomponowali je w realia Stellar Blade i nie wyglądają jak taki tani mod po prostu żywcem przenoszący tekstury z innego tytułu. Od fryzur, po kolczyki i stroje, wszystko daje specjalny vibe i do siebie pasuje.
O pracy włożonej w tą zawartość może świadczyć, chociażby jeden ze szczegółów. Gdy naszej bohaterce założymy pełen pakiet z NieR: Automaty, to zauważymy, że... zmieniła się nawet muzyka w grze. Od teraz będą nam przygrywać kawałki inspirowane właśnie tym tytułem, a to fajny smaczek dla fanów.
Płać i płacz do terminala
I ta zawartość jest rzeczywiście naprawdę fajna. Na początku obawiałem się, że przedmioty będa kosztować na tyle śmieszną kwotę, że pod koniec gry wykupię wszystko za jednym zamachem i nie poczuję tej magii płynącej z ich zdobywania. Okazało się, że deweloperzy i to przewidzieli serwując nam nieco inny system.
Za zakupy płacimy tam tzw. łzami, a są to unikalne dla tego właśnie dodatku przedmioty, jakie znajdziemy na tych samych mapach, gdzie porusza się i "pimpek", czyli Wasteland oraz Great Desert. Żeby nie było zbyt łatwo, to same łezki na mapie oznaczone nie są, a otrzymujemy jedynie wskazówki wizualne gdzie ich szukać, czyli zdjęcia danego obszaru.
Poziom trudności tychże został całkiem dobrze zbalansowany i chyba w żadnym miejscu nie poczułem, żebym szukał igły w stogu siana. Z drugiej strony jednak pretensje mam co do samych "cen" itemków w sklepie. Znakomita większość kosztuje jedną łezkę, no maks dwie. W praktyce po jednej szybkiej wycieczce na mapie będziemy mieli wystarczającą ilość nowej waluty do zakupu praktycznie wszystkich interesujących nas bajerów. Trochę szkoda, że nie trzeba się bardziej postarać i przez to też zakupione przedmioty mniej się docenia.
Ballada o utraconym potencjale (i zyskach)
Okej, mamy tutaj sporo fajnych przedmiotów kosmetycznych, o których wspomniałem, są dobrze wykonane i cieszą oko. Co natomiast z resztą? No właśnie.... jaką resztą?
Ano niestety w tym DLC nie znajdziemy oprócz wyżej wymienionej kosmetyki w zasadzie nic. Liczyliście na jakieś fajne zadania znaną 2B? Nie ma ich. Jakieś ewenty? Też ich nie ma. Zmiany fabularne w podstawce? Zapomnijcie...
Dodatek skupia się tylko I WYŁĄCZNIE na tych lekko ponad dziesięciu elementach kosmetycznych dostępnych "u pimpka", a to trochę mało. Ciężko mi uznać to DLC za coś innego niż prawdziwy przykład niewykorzystanego potencjału, powiem więcej, całą kopalnię potencjału. Widzicie, integrując światy tych dwóch produkcji, można było pokusić się o kilka fajnych zadań, gdzie może nawet spotkalibyśmy bohaterkę NieR, albo chociaż obejrzeli jej zapiski.
Można było zmodyfikować fabułę podstawki tu i ówdzie zostawiając smaczki dla fanów NieR, które tylko oni odnajdą. Można było wprowadzić bronie, czy skille prosto z NieR, które w świetnej przecież w Stellar Blade walce dodałyby jeszcze coś unikalnego. No można było, ale tego nie zrobiono.
Dobre ci wyszło to DLC kochanie, ale nie rób więcej
Finalnie efekt współpracy Shift Up z deweloperami NieR: Automaty ciężko więc określić innym słowem jak rozczarowanie. Pomysł był naprawdę fajny, ale wykonanie już niekoniecznie, a rozmiar pokładów niewykorzystanego potencjału połączenia tych dwóch produkcji woła o pomstę do nieba.
To fakt, cena DLC niby nie jest specjalnie wygórowana i wynosi około 45 zł, ale, tak czy siak, nawet po samym tytule dodatku można spodziewać się więcej. Za tą kwotę otrzymujemy bowiem fajnie przygotowane, ale jednak tylko kosmetyczne itemki, a to zwyczajnie za mało. Znacznie lepiej byłoby DLC nazwać Stellar Blade x NieR: Automata Cosmetic Pack i wtedy wszystko byłoby jasne jak na tacy, a tak fani NieR: Automaty po początkowym zachwycie, błyskawicznie poczują się dodatkiem lekko zawiedzeni, a pozostali gracze, rozczarowani.
Za udostęnienie dodatku do recenzji dziękujemy firmie Sony.
Podsumowanie
Znacznie lepiej byłoby DLC nazwać Stellar Blade x NieR: Automata Cosmetic Pack i wtedy wszystko byłoby jasne jak na tacy, a tak fani NieR: Automaty po początkowym zachwycie, błyskawicznie poczują się dodatkiem lekko zawiedzeni, a pozostali gracze, rozczarowani.
Komentarze
Dodaj nowy komentarz: