Strider, to zręcznościowa gra akcji, w której kierujemy losami zamaskowanego ninja Hiryu. Bohater zostaje wysłany do Kazachskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej w celu obalenia okrutnego tyrana. Słusznie się domyślacie, że po drodze trzeba będzie posprzątać cały ten bałagan i rozwalić przy okazji setki mniejszych, lub większych cyber-wojowników.
Rozgrywka w Strider nie odbiega zbytnio od utartych standardów, jakich doświadczyć mogliśmy choćby w takiej Castlevani. Hiryu porusza się po platformach, niszcząc wszystkich napotkanych przeciwników. Od czasu do czasu, trzeba poskakać po platformach, powspinać się po rusztowaniach, czy zanurkować w odmętach szybów wentylacyjnych w celu odnalezienia ukrytego przejścia. Początkowo do dyspozycji oddano nam bardzo wąski wachlarz ruchów. Ninja potrafi jedynie skakać i siekać mieczem w dwóch różnych kierunkach. Z czasem poznajmy coraz więcej nowych sposobów na eliminację wrogów, które odkrywamy po drodze, lub zdobywamy tuż przed walką ze znaczącym bossem.
Futurystyczny Kazachstan robi początkowo bardzo fajnie wrażenie. Sterylność etapów ma swój niepowtarzalny urok i w pewnym sensie jest nawet klimatyczne. Hiryu zwiedzi nie tylko ogromną metropolię, ale i ogrody, apartamenty, muzea, czy tajne laboratoria. Niestety z czasem przychodzi małe znudzenie, bowiem to, co początkowo było sporą zaletą, staje się po pewnym czasie dość istotną wadą. Grze nie pomaga też częsty backtracking, obecny szczególnie w dalszych etapach.
Przeciwnicy, których napotkamy na drodze prezentują się naprawdę fajnie, zaś ich design przypomina trochę szturmowców imperium. Szkoda, że w grze pojawia się zaledwie kilka modeli postaci, które różnią się od siebie jedynie dodatkowymi kolorkami, naszywkami na pancerzach, czy drobnymi, nic nie znaczącymi tak naprawdę poligonami. Całe szczęście, że każdy z dostępnych bossów prezentuje wizualnie inny poziom.
Oprawa graficzna nowego Strieda stoi na bardzo przyzwoitym poziomie. Wszystkie animacje głównego bohatera wyglądają bardzo naturalnie - na pochwałę zasługuje symboliczny dymek, który pojawia się przy każdym skoku/wyskoku Hiryu. Fajnie prezentują się też wszelakie wybuchy i błyski, a co najważniejsze gra ani na moment nie zwalnia tempa. O sporej monotonii terenu, po którym hasamy wspomniałem już wyżej, więc raczej nie ma sensu do tego powracać. Muzyki słucha się przyjemnie - typowe "dudnienie po uszach" sprawdza się w tej grze doskonale.
Jednym z największych atutów nowej inkarnacji Stridera jest poziom trudności. Ekipa z Double Helix Games spisała się na tym polu doskonale, bowiem dostaliśmy tytuł o bardzo wygórowanym poziomie trudności, co jest w pewnym sensie hołdem dla starszych odsłon serii. Nie zdziwcie się, że na najniższym poziomie będziecie ginąć na prawo i lewo, a bardzo rzadko rozmieszczone checkpointy ani trochę nie ułatwiają zadania.
Podsumowując, Strider to szybka i bardzo efektowna produkcja, która zaliczyła właśnie udany powrót na growy rynek. Za niecałe 60 złotych zostajemy tytuł, który starczy na przynajmniej osiem godzin ekscytującej zabawy, a dla graczy łaknących wrażeń czekają wyższe poziomy trudności i dwa dodatkowe tryby rozgrywki, które znacząco wydłużają czas rozgrywki.
Komentarze
Bardzo fajnie i zgrabnie napisania recenzja. Ocena też wydaje się w porządku. Mój chłop zakupił własnie gr i chwali sobie. Nie omieszkam sprawdzić:)
odpowiedzDodaj nowy komentarz: