Recenzja

Recenzja: The Last of Us™ Part II Remastered

Portowania największych hitów Sony ciąg dalszy.

Po blisko pięciu latach ekskluzywności na konsolach PlayStation The Last of Us™ Part II trafiło pod strzechy pecetowych graczy. Cierpliwi użytkownicy komputerów osobistych otrzymują grę od razu w wersji Remastered, pod wieloma względami ulepszonej względem pierwowzoru oraz oferującej nowe tryby rozgrywki. Czy warto było czekać tyle lat, aby poznać dalsze losy Joela i Ellie?

Moim zdaniem to nie ma tak, że warto albo że nie warto

The Last of Us™ Part II Remastered stoi historią i odkrywaniem jej na własną rękę, dlatego postaram się uniknąć jakichkolwiek o niej informacji, które powinniście poznać sami w trakcie gry. Fabuła kręci się wokół motywu zemsty. Bohaterowie zdają się uwięzieni w jej nieskończonym cyklu i co chwilę stajemy się świadkami sytuacji, w których przemoc rodzi przemoc. Produkcja nie kryje się ze swoim przekazem i świeci nam nim prosto w oczy przy każdej okazji.

Co krok, jesteśmy świadkami bądź sami dopuszczamy się makabrycznych rzeczy. Skaczemy między rolami ciemiężyciela i ciemiężonego, tylko po to, żeby bohaterowie zdali sobie sprawę, że brak w tym sprawiedliwości. Fizyczny ból, jaki przeżywają i sprawiają sobie nawzajem kolejne postacie, jest pokazywany tak dosadnie, iż miałem wrażenie, że twórcy chcieli w ten sposób zamaskować nudny scenariusz i dialogi niczym z taniej produkcji dla nastolatków. Nic mnie w tej historii nie porwało i nawet przez chwilę nie poczułem, że koniecznie muszę dowiedzieć się, co będzie dalej.

Ulubiony schemat Naughty Dog

Struktura rozgrywki w The Last of Us™ Part II Remastered to w dużym skrócie przerywniki filmowe, które pooddzielane są od siebie dwoma rodzajami aren. Jedne jedynie eksplorujemy, rozwiązując czasem prostą zagadkę środowiskową, aby odblokować przejście dalej, a na drugich dodatkowo mierzymy się z oponentami.

Fragmenty eksploracyjne nie należą do szczególnie wciągających. Nasi protagoniści nie lubią się przemęczać, więc przez większość czasu powolne truchtanie to najwięcej, na co ich stać. Czas, który marnują na poruszanie się, mógłby zostać wykorzystany na jakieś budowanie relacji czy cokolwiek interesującego w kwestii dialogów, gdy akurat ktoś nam towarzyszy. Niestety, najlepsze, na co możemy liczyć to jakiś drętwy tekst, na który w odpowiedzi słyszymy „Taaaa”. O wiele lepiej grało mi się, gdy byłem sam. Dalej wszystko ciągnęło się niemiłosiernie, ale przynajmniej nie musiałem słuchać tych nic niewnoszących rozmów.

Przemierzane lokacje często są półotwarte. Mamy główną ścieżkę, którą powinniśmy się kierować do kolejnej areny, zaś wszędzie dookoła poukrywane są rzeczy do zebrania. Znajdziemy tu zarówno materiały do wytwarzania apteczek czy uzbrojenia, jak i całą masę notatek. Na jednych zapisane są historie ludzi, których dotknęła grzybowa apokalipsa, a na innych znajdziemy przydatne informacje, takie jak kody do bram czy sejfów, pochowanych w zakamarkach zwiedzanych miejsc. Miło, że zbaczanie z kursu jest tutaj często wynagradzane.

Całkiem niezły jest system rozwoju naszej postaci. Na start dostajemy trzy ścieżki umiejętności, które rozwijamy zebranymi w świecie tabletkami. Do odblokowania kolejnych ścieżek musimy znaleźć związane z nimi pisma. To ciekawe rozwiązanie, które zachęca do eksploracji. Szkoda, że niemrawe ruchy naszej postaci nas równie skutecznie do tego zniechęcają.

Znacznie ciekawiej robi się, gdy trafiamy do obszaru wypełnionego przeciwnikami - przynajmniej na początku. Wtedy zazwyczaj mamy do wyboru możliwość rozegrania wszystkiego po cichu albo rzucenia się w wir walki. Jeżeli postawimy na skradanie, gra daje nam dosyć duże możliwości w tym zakresie. Możemy kucać lub się czołgać, kryć się za przeszkodami albo nurkować w gęstej trawie czy pod wodą. Mamy też opcję odwracania uwagi agresorów, rzucając gdzieś obok cegłą. Przemykanie w cieniu i systematyczna eliminacja oponentów potrafi sprawić początkowo sporo frajdy, ale gdy po raz setny oglądamy tę samą, przydługą animację zabójstwa, to jedyne czego chcemy, to przyśpieszyć jakoś cały ten proces, żeby móc ruszyć dalej.

Decydując się na otwarty konflikt, odczuwamy niewielki skok poziomu trudności. Raczej nie spocicie się grając, ale nasza bohaterka nie jest przesadnie odporna na wraże ataki. Samo strzelanie jest dosyć przyjemne. Odczuwalny jest odrzut, a każda broń wyraźnie różni się od siebie w tym względzie. Do tego każda z nich bardzo dobrze brzmi. System walki dystansowej jest niezwykle podobny do tego, co prezentuje seria Uncharted, ale tutaj nasz ostrzał sprawia ofiarom o wiele więcej cierpienia. Krwawią, krzyczą, a czasem wręcz rozpadają się na drobne kawałki.

Jeżeli starcia przypadną wam do gustu, to gra oferuje też tryb przetrwania w stylu roguelike nazwany Bez Powrotu. Wcielamy się w nim w różne postacie ze świata The Last of Us™ i pacyfikujemy kolejne fale wrogów. Przy okazji zbieramy punkty, które możemy wykorzystać do ulepszania broni. Śmierć oznacza rozpoczęcie wszystkiego od początku, ale istnieje też meta progresja, dzięki której odblokowujemy kolejnych grywalnych bohaterów i inne bonusy. To niezły sposób na spędzenie dłuższego czasu na tym, co tytuł ten robi najlepiej.

Jak to działa?

The Last of Us™ Part II Remastered to kolejny port z PlayStation, za który odpowiedzialne jest studio Nixxes Software. To doświadczeni deweloperzy, dzięki którym na PC pojawiły się bardzo dobre wersje Ghost of Tsushima DIRECTOR'S CUT czy Horizon Zero Dawn™ Remastered. Nie uniknęli oni jednak też wpadek takich jak Marvel's Spider-Man 2, który dalej, mówiąc krótko, nie zachwyca. Jak poszło im tym razem?

Na szczęście jest bardzo dobrze. Słyszałem o problemach takich jak stuttering w gęściej zabudowanych obszarach czy okazjonalny pop in tekstur, którym załadowanie się zajmuje nieco za dużo czasu. Spotkało mnie tylko to drugie, ale miało to miejsce może raz czy dwa, w tak mało istotnych sytuacjach, że wspominam o tym jedynie z recenzenckiego obowiązku. Wydajność jest zadowalająca, a liczba wyświetlanych klatek animacji przez cały czas utrzymywała się na podobnym poziomie, niezależnie od tego, co działo się na ekranie.

The Last of Us™ Part II Remastered pod względem graficznym jest niewątpliwie szczytowym osiągnięciem ery PlayStation 4. Jest naprawdę bardzo ładnie, ale nie niesamowicie. Grając przemierzymy wiele terenów, które budzą uznanie poziomem dopracowania, ale ani razu nie zdarzyło mi się pomyśleć „wow, niesamowity widok!”. Bardzo przypadły mi do gustu zarówno miejskie zabudowania, które zaczęła przekształcać niekontrolowana przez człowieka natura, zalewając wszystko gęstą zielenią oraz lasy, które możemy podziwiać zarówno zimą, jak i w nieco cieplejszej aurze.

Modele postaci i mimika to gra kontrastów. Z jednej strony mamy głównych bohaterów, dopracowanych pod każdym względem. Z drugiej zaś zastępy kiepskiej jakości przeciwników, podobnych do siebie tak bardzo, jakby wyszli z jednej probówki w laboratorium na Kamino. Widać, że twórcy potrafią dać z siebie naprawdę wiele pod tym względem, ale gdy na jednym planie pojawia się model główny i poboczny, różnica w ich jakości jest nieprzyjemnie uderzająca.

Muzycznie jest po prostu dobrze. Utwory przygrywające nam w tle właściwie zawsze pasują do aktualnych wydarzeń, chociaż nie uważam, żeby szczególnie przykładały się do budowania nastroju. Na pewno na plus muszę zaliczyć to, że ani przez chwilę nie miałem ochoty muzyki całkiem wyciszyć, ani nie czułem się przez nią zirytowany.

Sony przyzwyczaiło nas do świetnego polskiego dubbingu i nie inaczej jest tym razem. Wszystkie postaci mają odpowiednio dobrane głosy, a wcielający się w nie aktorzy wykonali kawał dobrej roboty przy odgrywaniu swoich ról. W wypowiadanych kwestiach czuć autentyczne emocje. Tym bardziej szkoda, że dialogi są tutaj tak marnie napisane. Przez większość czasu słuchamy jakiegoś stękania. Nasze uszy wypełniają monosylaby typu “taa”, czy “ehe”, potem ktoś wplecie jakieś zdanie, przez chwilę nie dzieje się nic, po czym pada odpowiedź w stylu “no, jasne”. Nie stawiałbym na autorów dialogów w wyścigu o Literacką Nagrodę Nobla.

W kwestiach typowo pecetowych, dostajemy pełen zakres udogodnień. Obraz możemy zarówno skalować z wykorzystaniem DLSS, FSR czy Intel XeSS, jak i generować dodatkowe klatki z wykorzystaniem AI. Obsługa szerokich jak i ultraszerokich formatów obrazu jest bezproblemowa. Zabawa z wykorzystaniem klawiatury i myszki jest wygodna, ale jeśli chcecie, to możecie podpiąć kontroler i bawić się jak na konsoli. Tym bardziej że grając, zdobywamy trofea zarówno na Steam, jak i na koncie PlayStation®, o ile oczywiście się do niego wpiszemy.

Podsumowanie

The Last of Us™ Part II Remastered mnie kompletnie znudziło. To tytuł bardzo ładny, dopracowany pod wieloma względami, z dopieszczonymi animacjami postaci oraz świetną mimiką. Szkoda, że historia i rozgrywka sprawiają wrażenie być na siłę rozciągnięte.

Nie miałem tu choćby jednego momentu, który spowodowałby jakiekolwiek emocje, inne niż irytacja dialogami, których nie mogłem przewinąć czy fragmentami, kiedy postać ruszała się jak mucha w smole. Wciągnięcia się w fabułę nie ułatwia też ciągłe zaburzanie rytmu opowieści zbyt długimi seriami schematycznych aren albo retrospekcjami, które przypomniały mi beznadziejne, ostatnie sezony serialu Lost.

Na pewno muszę docenić to, jak zagrane są wszystkie sceny. Pod tym względem to topka, ale nawet najlepsze aktorstwo nie zamaskuje tego, że postacie nie mają zbyt wiele interesujących rzeczy do powiedzenia. Produkcja nie jest ani odkrywacza w swoim przekazie, ani nie prezentuje swoich oklepanych motywów w jakiś nowatorski sposób. Dostajemy bardzo prosty wątek zemsty, kilka decyzji, których nie powstydziłby się narwany nastolatek i niekończące się bombardowanie nas tym, że spirala przemocy nie jest żadnym rozwiązaniem. Nadmierna brutalność wielu scen w żaden sposób nie maskuje miałkości tego scenariusza.

Trudno mi ten tytuł polecić, bo chociaż dostrzegam ogrom pracy jaki został w jego stworzenie włożony, to znużenie jakie u mnie wywołał było zbyt wielkie. Jak widać po wynikach sprzedaży, taki styl zabawy podoba się wielu graczom i cieszy mnie, że dobrze się przy The Last of Us™ bawią.

Podsumowanie

Gra
  • Dopracowane animacje
  • Nadal świetna oprawa graficzna
  • Przyjemne strzelanie
  • Solidna oprawa dźwiękowa
Nie gra
  • Ślamazarność fabuły i gameplay’u
  • Długie, powtarzalne animacje
  • Dialogi z serialu dla nastolatek
Artyzm
Dźwięk
Gameplay
Fabuła
Werdykt: 3.25/5
"Zwykły przeciętniak"
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star

The Last of Us™ Part II Remastered na PC to solidny port i nadal technicznie piękna, ale też niebywale nudna gra. Nawet jeżeli robi coś dobrze, to rzuca tym w gracza tak często, że przestaje być to przyjemne.

Platformy:
Czas czytania: 10 minut, 12 sekund
Komentarze
...
79.185.***.*** • #1
Kyokushinman
6 godzin temu

Aby czerpać z gry fun w to się gra na najwyższym poziomie. Zupełnie inna gra. Najgorzej co mnie nudziło to ten pseudo otwarty świat day 1 Ellie. Szukanie paliwa, karnistra i szlag wie tam czego jeszcze przez 3h.

Druckmann w podobny sposób mnie zanudził jak w Uncharted 4, chapter chyba 12.

Poza tym, proponuję zmienić ten system ocenia na liczbowy bo jest tragiczny do ogarnięcia, nieciekawy, nudy jak ten wspomniany etap Ellie.

Mnie przynajmniej odrzuca od recenzji i zostawia nie smak.

odpowiedz
...
79.185.***.*** • #2
Kyokushinman
6 godzin temu

Niesmak ;)

odpowiedz
...
149.102.***.*** • #3
GoDlike
3 godziny temu

Siemka. Taki inside info — planujemy niebawem ogromną modernizację strony i oceniajkę też planujemy zmienić na liczbową. 😉

odpowiedz
...
79.185.***.*** • #4
Kyokushinman
2 godziny temu

Cześć.

Oo dobre info.

odpowiedz
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: