Recenzję zacznę może trochę nietypowo, bo od wypunktowania najważniejszych zmian w oprawie wizualnej, które poniekąd posłużyły jako główny konik pociągowy Tomb Raider: Definitive Edition. Najnowsza odsłona serii wyglądała świetnie już na poprzedniej generacji, utrzymując się w czołówce najładniejszych i najbardziej dopracowanych produkcji na PlayStation 3 i Xbox 360. Jednak dopiero na nowym sprzęcie gra nabrała prawdziwych rumieńców. Ekipa z Crystal Dynamics zabrała się porządnie do pracy, czego efektem jest zupełnie nowy model głównej bohaterki. Poprawiono jakość jej skóry, fakturę materiałów, twarz, oraz animację włosów, dzięki zastosowaniu technologii Tress FX. Niestety w grze można natknąć się na jeden dość istotny moment, który obnaża srogie lenistwo dewelopera. Otóż w retrospekcjach Lary, które to mają miejsce na statku, tuż przed przed tym, jak ląduje on na mieliźnie, obserwujemy sceny, gdzie można dostrzec identyczne naleciałości z błota i deszczu na twarzy bohaterki, jakie ma ona tuż po wylądowaniu na wyspie. Dlaczego wrzucono na siłę model wyciągnięty prosto z przygody na wyspie i nie postarano się nawet o usunięcie tych śladów?
Główny teren działań Lary Croft również przeszedł solidną metamorfozę. Przede wszystkim, za sprawą podbitej rozdzielczości (1080p) i większej ilości klatek, które w wersji na PlayStation 4 rzadko spadają poniżej 60, jakość obrazu wysoce wzrosła. Zadbano nie tylko o naturalnie odwzorowany deszcz, czy burzę śnieżną, które w akcji prezentują się genialnie - serio to trzeba zobaczyć na własne oczy. Dopakowano również wszelkie efekty świetlne, takie jak promienie słoneczne, wybuchy, rozbłyski, wystrzały z pistoletów, a nawet płomień pochodni. Także ogień wygląda niesamowicie - tego nie dało się osiągnąć na PlayStation 3 i Xbox 360. Osoby, które grały w poprzednią wersję Tomb Raidera, zauważą też masę dodatkowych smaczków podczas eksploracji, począwszy od powiewających na wietrze flag i źdźbeł trawy, czy zupełnie nowych rodzajów roślinności, której jest teraz na pęczki. Nawet zwierzaki dostały bardziej puszyste futerko, chociaż daleko mu jeszcze do doskonałości.
Definitive Edition otrzymało również zestaw wszystkich dotychczasowo wydanych rozszerzeń do gry, których niestety spora część przypada na multiplayer. Miłośnicy single player ucieszą się z kilku dodatkowych strojów dla Lary Croft. W menu mamy możliwość zapoznania się z elektroniczną wersją komiksu, który jest swoistym prequelem całej historii. Możemy też rzucić okiem na artbook z grafikami, oraz dokument wideo zatytułowany making of. Wersja na PlayStation 4 otrzymała wsparcie panelu dotykowego Dual Shocka 4. Touchpad pozwala na poruszanie się po menusach. Z jego pomocą damy radę przewijać również cut-scenki, lub badać znalezione relikty. Światełko ledowe kontrolera sygnalizuje zapaloną pochodnie. Deweloper zdecydował się również na wykorzystanie głośniczka, z którego wydobywają się czytane przez autorów listy, czy dzienniki znalezione po drodze.
Ostateczna Edycja, oprócz grafiki, w niczym nie przewyższa oryginalnej wersji Tomb Raider. Gra się przyjemnie, elementy wspinaczkowe są całkiem dobrze zbalansowane, na pracę kamery też nie można narzekać. Gra jest płynna, rzadko natykamy się na błędy, a rozgrywka jest dość urozmaicona. W kwestii fabularnej nic się nie zmieniło, ani nie zostało dodane, dalej wcielamy się w postać niedoświadczonej bohaterki, która zmaga się z licznym niebezpieczeństwem na tajemniczej wyspie, na którą trafiamy jako rozbitek. Po lokacjach przemieszczamy się ściśle wytyczonym szlakiem, co jakiś czas napotykając obozowiska, które pełnią rolę zarówno teleportu pomiędzy odkrytymi miejscami, a także swego rodzaju punktu dowodzenia, gdzie możemy zastosowywać ulepszenia Lary, lub zmienić strój. Każdy kawałek wyspy obfituje w poukrywane znaleziska archeologiczne oraz skrzynie z materiałami potrzebne do modyfikacji przedmiotów. Aby jednak odkryć wszystkie z możliwych sekretów, będzie należało powrócić do wcześniejszych miejsc z dalszych etapów gry, kiedy już zdobędziemy cały potrzebny ekwipunek. W grze możemy dostrzec dwie bolączki. Pierwszą z nich, są irytujące quick-time eventy. Nie sposób zareagować dość szybko, chyba że po kilku nieudanych próbach zapamiętamy daną sekwencję. Druga sprawa to multiplayer, który został tu doczepiony na siłę i nie wnosi nic produktywnego do tego tytułu.
Tomb Raider: Definitive Edition zabiera nas na tę samą przygodę, na tych samych zasadach. Dla nowicjuszy ostatniego Tomb Raidera, będzie to z pewnością nie lada kąsek, napompowany śmiałymi efektami i nieskazitelnym, do bólu ostrym, a zarazem płynnym obrazem. Mroczny klimat, niestrudzona bohaterka, samotnie walcząca o przetrwanie w nieznanym i świetna oprawa wizualna to kombo, na jakie zdecydowanie warto zwrócić uwagę. Niemniej jednak, oprócz podrasowanych tekstur nie znajdziemy tu nic, czego nie było już na poprzedniej generacji sprzętu. Dlatego też, osoby, które mają za sobą tę przygodę, powinny sobie dać na wstrzymanie, przynajmniej do momentu, aż oficjalna ceny gry znacznie się obniży.
Komentarze
Skończyłem Tomb Raidera na PC i praktycznie większość z opisanych zmian była dostępna w tej edycji łącznie z fajnie animowanymi włosami. Nie dziwie się więc, że SE nie wydało tej wersji na komputery. A gierka zacna, tylko bez startu do poprzednich TR, niestety.
odpowiedzDałbym oczko wyżej tej części, ale to subiektywne jest :)
odpowiedzDodaj nowy komentarz: