Nieco po terminie (konsola miała do nas trafić pod koniec grudnia), ale w końcu jesteśmy gotowi zaprezentować Wam nasz test konsoli nowej generacji od Microsoftu — Xbox Series X, którą producent określa mianem "najpotężniejszej" konsoli kiedykolwiek. Tego rodzaju odważne stwierdzenie oczywiście musiało zostać przez nas poddane testowi, a przy okazji sprawdziliśmy także zestaw startowych gier i prędkość działania systemu samej konsoli. Czy korporacja sprostała wyzwaniu i stworzyła godnego konkurenta PlayStation 5? Tego dowiecie się z poniższego tekstu.
W przypadku tej recenzji, jako że mają w nie wkład dwie osoby, zdecydowaliśmy się na dość nietypową formułę wpisu. Na początku każdej sekcji znajdziecie suche informacje o konsoli, a dopiero pod spodem indywidualną opinię każdego z nas na temat konsoli. Zapraszamy!
Nowy rozdział w historii konsol
Będący bohaterem niniejszego artykułu Xbox Series X to jedna z dwóch dostępnych w ofercie konsol amerykańskiego giganta. Oprócz testowanego przez nas sprzętu Amerykanie oferują także dużo słabszy wariant Xbox pod nazwą Xbox Series S, który jednak jak się szybko okazało, nie jest przez klientów przesadnie rozchwytywany, toteż wypożyczając sprzęt do naszej recenzji, zdecydowaliśmy się jedynie na mocniejszą maszynę. Okres wypożyczenia był na tyle długi, iż nie tylko sam miałem szansę poznać możliwości konsoli, ale na drugi tydzień trafił on również do właściciela GameOnly — Piotra Gnysa, który wraz ze mną podzielił się swoją opinią odnośnie do sprzętu.
Urządzenie pod względem specyfikacji prezentuje się imponująco teoretycznie oferując moc spotykaną jedynie w high-endowych zestawach PC za niemal dwukrotnie wyższą kwotę od kosztującej jedynie 2249 zł konsoli.
- Konsola z tworzywa sztucznego w kształcie prostopadłościanu, kolor czarny (brak innych kolorów)
- Wymiary: 152 x 152 x 302 mm, masa: 4,5 kg.
- Procesor: 8x 3,8 GHz (3,6 GHz z technologią SMT) dedykowany chip AMD Zen 2.
- GPU: 12 TFLOPS, 52 CUs taktowany 1,82 GHz dedykowany chip AMD RDNA 2.
- 16 GB pamięci GDDR6 z 320 bitową magistralą umieszczonej w dwóch segmentach o przepustowości 560 GB/s (10 GB) i 336 GB/s (6 GB).
- Dysk SSD NVME 1 TB o przepustowości 2,4 GB/s (nieskompresowane dane) i 4,8 GB/s (sprzętowa kompresja).
- Obsługa dodatkowej karty rozszerzeń przestrzeni dyskowej; obsługa zewnętrznych dysków przez USB 3.1 (tylko gry ze wstecznej kompatybilności).
- Obsługa wideo do 8K, docelowa wydajność w grach do 4K w 60 klatkach na sekundę.
- Obsługa HDMI FreeSync oraz VRR (zmiennego odświeżania ekranu).
- Napęd 4K UHD Blu-Ray.
- Dźwięk Dolby Atmos na słuchawkach (dodatkowo płatne) oraz głośnikach.
- Porty: 1x HDMI wersja 2.1, 3 x USB 3.1 Gen 1 (brak USB typu C), Wi-Fi 802.11ac, Ethernet 10/100/1000 Mb/s.
- Gniazdo kensington Lock.
- Cena: 2249 zł.
Na uwagę zasługuje tu przede wszystkim potężny układ CPU. Dotychczas w najpotężniejszej konsoli firmy był to nisko taktowany ośmiordzeniowy Jaguar z niewysokim parametrem wykonywania instrukcji na zegar, a teraz do dyspozycji graczy oddano wysokowydajną jednostkę na nowoczesnej architekturze z obsługą nawet 16 wątków przewyższającą leciwego Jaguara o rząd wielkości.
Również GPU doczekało się znaczących usprawnień i oferuje pełną zgodność z najnowszą architekturą RDNA 2 przy akompaniamencie prawdziwie monstrualnej ilości jednostek CU. Układ powinien zapewnić deweloperom co najmniej kilkukrotnie więcej możliwości niż pamiętające jeszcze czasy Radeona 7000 GPU z Xbox One, dzięki czemu tworzenie nowoczesnych i napakowanych do granic możliwości detalami swiatów powinno być łatwiejsze niż kiedykolwiek.
Naturalnie rozbudowano także pamięć urządzenia, której pojemność wynosi aż 16 GB. Zdecydowano się ją jednak podzielić na dwa osobne segmenty oferujące różną przepustowość, co może stanowić dla deweloperów znaczący problem. Studia tworzące gry z pewnością docenią obecność szybkiego dysku SSD w standardzie pozwalającego załadować dane z co najmniej kilkunastokrotnie większą prędkością niż dotychczas. Co ważne ilość dostępnego miejsca możemy zwiększyć dokupując specjalny dysk twardy. Na razie dostępny jest jedynie jeden jego model produkowany przez firmę Seagate o pojemności 1 TB przy bardzo wysokiej cenie wynoszącej 999 zł, ale wraz z biegiem czasu powinno pojawić się więcej kart rozszerzeń wycenionych znacznie bardziej przystępnie. Nie zmienia to faktu, że obecnie opcja ta jest kompletnie nieopłacalna.
Do konsoli można także podłączyć starsze twarde dyski zewnętrzne, ale mogą być one wykorzystywane do uruchamiania jedynie gier we wstecznej kompatybilności z racji znacznie mniejszej ich prędkości.
Zestaw startowy
Konsola dotarła do nas w czarno-zielonym opakowaniu ukazującym zbliżenie na stylizowany zielonych kolorem marki wylot powietrza. Z drugiej strony opakowania mamy wizerunek Master Chiefa znanego z marki Halo, co oczywiście nawiązywać ma do ostatecznie przełożonego Halo Infinite, jaki przygotowywany był na premierę sprzętu, ale ostatecznie na nią nie dotarł.
W zestawie naturalnie znajdował się także kontroler nowej generacji zasilany popularnymi paluszkami AA lub przewodowo za pośrednictwem portu USB typu C (brak kabla w zestawie), przewód zasilający oraz kabel HDMI.
Testy przeprowadzaliśmy na następujących sprzętach:
Daniel Kucner:
- Telewizor Samsung PS50B530 (plazmowy, 1920x1080)
- Matryca używana jako monitor przez HDMI In z laptopa Alienware M18xR1 (LED, 1920x1080)
- Telewizor Panasonic Viera TX-P42G30E (plazmowy, 1920x1080)
Piotr Gnys:
- Samsung UE55MU6172 (LED, 4K, HDR)
Wygląd i złącza
W przeciwieństwie do futurystycznej stylistyki konkurencyjnego PlayStation 5 korporacja postawiła na sprawdzony, minimalistyczny schemat oferując bardzo prostą bryłę w kształcie czarnego prostopadłościanu. Z niemal każdej strony jest ona niezmiennie prosta i pozbawiona wcięć czy zakrzywień, takowe posiadając jedynie na wierzchu urządzenia, gdzie zaobserwować możemy wklęsły wylot powietrza pomalowany nawiązującą do koloru marki zieloną farbą.
Z przodu konsoli znajduje wspominany napęd 4K Blu-ray, jeden port USB 3.1 typu A, przycisk do parowania pada oraz stylizowany na logo Xbox przycisk do uruchamiania konsoli.
Tył urządzenia to oczywiście gros portów: wejście zasilania, port Ethernet do podłączenia internetu przewodowo, dwa porty USB 3.1 typu A, wyjście HDMI oraz dedykowany konsoli slot Storage Expansion umożliwiający wykorzystanie dodatkowej przestrzeni dyskowej.
Konsolę możemy postawić w formie pionowej lub poziomej. Zamocowana na spodzie stopka jest niezdejmowalna.
Zdaniem Gnyska:
Trzeba przyznać, że Microsoft skupił się na tym jak gracze odbiorą konsolę już od pierwszej chwili gdy otworzy się pudełko. To jest taki poziom jak u Apple, gdzie otwierając towar nas wita i patrzy na nas, zamiast jedynie być zapakowanym w karton i styropian. Konsola w kartonie leży poziomo i tak też można ją ustawić (ma nawet gumowe nóżki), ale zdecydowanie lepiej wygląda w pionie. Monolit zdecydowanie nie przypomina lodówki, jak śmiano się na początku, jeśli już z czymś ma się kojarzyć, to z głośnikiem starych wież hi-fi, albo z... nawilżaczem powietrza. Jest skromnie, ale powinno pasować do większości wnętrz i sprzętów na stoliczkach TV. No i ta subtelna zieleń w otworach, którą widać dopiero gdy się zerka głębiej - bardzo fajnie. Plus za złącze Kensington, bo za taką cenę może niektórzy będą chcieli przypiąć konsolę, żeby złodzieje jej nie zajumali, poza tym świadczy to też o wytrzymałości obudowy. Trochę szkoda, że nie ma złącza optycznego - niby nowa generacja, 4K i inne cuda, a dźwięku osobno puścić się nie da.
Zdaniem GoDlike'a:
Amerykanie w nowej generacji grają zbyt bezpiecznie. Konsola jest oczywiście projektem skierowanym do mas i powinna prezentować się umiarkowanie agresywnie pod względem designu, po to, by dobrze wkomponować się w każdy rodzaj wnętrza, ale projekt prostokątnej bryły niemal bez żadnych ciekawych kształtów i żłobień to po prostu zbyt wiele. Można powiedzieć, że to minimalizm, ale minimalizm od przesadnej prostoty oddziela jedynie cienka linia, która tutaj została jakby przekroczona. A szkoda, bo wcześniejsze projekty giganta z Redmond w postaci estetycznego Xbox One S potrafiły na tej granicy balansować bardzo umiejętnie, co docenili klienci, zgodnie sprzęty te ogłaszając najładniejszymi konsolami ostatnich lat.
Nie zmienia to faktu, że Xbox Series X abstrahując od samego niezbyt ciekawego designu, jest urządzeniem o wysokiej jakości wykonania. Podczas gdy PlayStation 4 potrafi trzeszczeć nawet bez nagrzania (PS5 też), sprzęt giganta z Redmond pozostaje niewzruszony, swoim projektem zawstydzając konkurencję. Nic nie chrupie, nic nie strzela, a niedoróbek czy niewykończonych krawędzi próżno w nowym urządzeniu Amerykanów szukać. Sony — weź sobie, to proszę do serca przy kolejnym modelu PS5 i postaraj się, żeby nie powodował u mnie zawału serca po wyłączeniu konsoli regularnymi pokazami strzelania zawodowego w moim pokoju po kilku godzinach rozgrywki.
Pewnym minusem jest obecność wbudowanej na stałe podstawki przez co, jeśli konsolę położymy poziomo, to niezbyt estetyczny placek u spodu będziemy musieli oglądać regularnie. Tym, z kolei, co może początkowo zaskakiwać, jest absencja optycznego złącza audio, które to jednak nie jest u większości graczy zbyt popularne. Podobny krok podjęło między innymi Sony z omawianego portu kastrując najpierw PS4 Slim, a później nawet PlayStation 5, toteż nie zamierzam korporacji zza oceanu za brak tego złącza na siłę krytykować.
Dziwi mnie za to brak obecności USB typu C, w szczególności, że takowy posiada nowy kontroler. Jeśli więc chcemy go podłączyć kablem jesteśmy skazani na stare (i niedobre) żonglowanie wtyczką starszego typu, która to w dziwny sposób za pierwszym razem zawsze jest ustawiona niepoprawnie.
Kultura pracy
Za chłodzenie podzespołów odpowiada ogromny 130 milimetrowy wentylator umieszczony w górnej części urządzenia. Sprzęt został tak zaprojektowany by odległość pomiędzy głównymi podzespołami generującymi najwięcej ciepła i samym wentylatorem była jak najmniejsza stąd najważniejsze układy oraz ich masywne radiatory znajdują się bezpośrednio pod górną kratką konsoli.
Producent jeszcze przed premierą chwalił się zastosowaniem wymyślnego układu chłodzenia, jeszcze lepszego od tego stosowanego w Xbox One X, jaki był ceniony za ciszę (szczególnie w porównaniu do konkurencji) oraz wysoką wydajność.
Zdaniem Gnyska:
To, co mnie kompletnie zaskoczyło, to fakt, że nowy Xbox jest bezgłośny. Wielki wentylator, który da się zauważyć świecąc latarką przez górne otwory kręci się jak szalony, jak przyłożymy rękę czuć nawet podwyższoną temperaturę, ale wrażenia dotykowe i wizualne to jedyne co da się zaobserwować. Jeśli jesteście miłośnikami ciszy, no to Series X wygrywa.
Niektórzy śmieją się z wyglądu Series X, ale mi się ta "kominowa" konstrukcja skojarzyła z przeciętnym domowym grawitacyjnym systemem wentylacji, gdzie wymiana powietrza następuje kominem. XSX też jest takim kominem, którym ciepło ucieka naprawdę szerokim otworem i może właśnie dlatego jest równie cichy, jak "naturalna" wentylacja.
Zdaniem GoDlike'a:
Nowy Xbox jest po prostu bezgłośny. Nie, nie przesadzam. Naprawdę w ogóle go nie słychać. Już PlayStation 5 jest niemal niesłyszalne, ale Xbox Series X ciszę wynosi na jeszcze większy poziom. W ciągu wielu godzin moich testów zarówno starszych produkcji, jak i tych w pełni next genowych nie udało mi się nawet rozkręcić wentylatora ponad standardowe obroty. Efekt oczywiście może być nieco gorszy, jeśli konsolę umiejscowimy w ograniczonej przestrzeni (u mnie stała na biurku obok laptopa), ale i tak inżynierom firmy zarówno za wykonanie, jak i wyciszenie należy się złoty medal.
Co ważne konsola pracowała równie cicho również w ustawieniu poziomym, które to nie przełożyło się również na zwiększone wibracje biurka dzięki zastosowanym przez producenta wytłumiającym nóżkom również na boku urządzenia. Naturalnie takowe odczujemy oczywiście w przypadku włożenia płyty do napędu, gdyż fizyki i obrotów zastosowanego Blu-raya nie da się przeskoczyć, ale przez większość czasu efekt będzie godny podziwu.
Nowy (stary) kontroler
Amerykanie nie silili się na innowacje, tworząc kontroler do nowej konsoli i postawili na bezpieczną ewolucję, aniżeli rewolucję, jaką zaserwowała konkurencja wraz z DualSense. Nowy pad od Xboksa wygląda bardzo podobnie do poprzednika różniąc się jedynie dodatkowym przyciskiem Share, którego brak gracze krytykowali. Reszta zmian to jedynie delikatny lifting i zmiana faktury najważniejszych elementów konstrukcji w celu poprawy chwytu.
Urządzenie ponownie jest zasilanie przez baterie AA, co niektórych ucieszy, ale innych, przyzwyczajonych do ładowania pada kablem, konieczność żonglerki bateriami może zirytować. Naturalnie zamiast baterii do zasilenia pada, możemy również użyć akumulatorów, lecz, tak jak w przypadku pada od Xbox One do ich naładowania będziemy musieli użyć zewnętrznej ładowarki, gdyż automatyczne ładowanie akumulatora poprzez kabel USB C można uzyskać jedynie wykorzystując oficjalny zestaw Battery Pack do nabycia osobno.
Zdaniem Gnyska:
O ile Sony dokonało wręcz rewolucji, o tyle siadając do Xboxa ma się wrażenie, że nad padem nie przysiadł nikt. Mamy co prawda bardziej chropowatą powierzchnię na spodzie pada, trafiła ona też na triggery, żeby się tak nie ślizgały, zmieniono d-pada na fajniejszy, ośmiokątny i dodano przycisk udostępniania, ale - to wszystko.
Wibracje to wciąż jakiś żart i są niewiele lepsze niż w Xboxie One, ale są one tak biedne, że nawet PSX miał lepsze - po tym jak poczujemy wibracje haptyczne na PlayStation 5, to pad od Xboxa sprawia wręcz wrażenie zepsutego… gdzieś tam w głębi coś drży, ale jakby silnik wypadł. To jednak nie wina egzemplarza, bo Xbox One ma ten sam problem, a wibracjami każdy kontroler PS bije na głowę Xboxa. Kolejny raz brak akumulatora w padzie, tylko przygotowanie go pod baterie paluszki to już w ogóle jakiś żart. Generalnie więc skończyłem z ponad dwumetrowym kablem USB, żeby mi baterie-paluszki nie padły. Dodanie przycisku do robienia screenów to raptem gonienie konkurencji, ale tej z 2013 roku.
Zdaniem Godlike'a:
Ponownie jak w przypadku samego projektu konsoli mamy tu do czynienia z jak najbardziej bezpiecznym wariantem ewolucji. Kontroler doczekał się tak niewielkich zmian, że patrząc na niego od frontu, niejednokrotnie można się pomylić, czy nie jest to, aby stary, wysłużony pad od Xbox One. Dopiero po jego obróceniu widać chropowatą powierzchnię tworzywa, która obok przycisku Share (dodajmy, że zerżniętego z DualShocka 4) jest praktycznie jedyną nowością. Pad od Xbox Series X wygląda jakby był jedynie ulepszoną rewizją tego od Xbox One i nie mogę wybaczyć Microsoftowi tego, że na start nowej generacji nie przygotował czegoś więcej. Szczególnie że konkurencja zaserwowała prawdziwą rewolucję w postaci DualSense oferującego całą masę nowości na czele z haptycznymi wibracjami.
Do tego te baterie w 2021 roku wyglądają naprawdę komicznie. Owszem może i kontroler korzystający z baterii zamiast wbudowanego akumulatora działa dłużej, ale żeby nie wydać fortuny na ich wymianę, trzeba kupić akumulatory, a doń jeszcze ładowarkę. Mętlik tu się nie kończy, bo teraz po każdorazowym naładowaniu naszych akumulatorków musimy pamiętać, żeby dwa zapasowe włożyć do ładowarki, bo inaczej po rozładowaniu obecnych czeka nas kabelek. A co w przypadku gdy mamy dwa pady? Zgadliście, kolejny zestaw akumulatorów... albo zestaw Play & Charge od producenta zawierający upragniony akumulatorek z możliwością ładowania przez kabel, oczywiście dodatkowo płatny. Kontroler jest oczywiście tak samo wygodny i funkcjonalny jak ten z Xbox One, ale od nowej generacji oczekuję jednak efektu wow, a tu, jeśli można mówić o progresie, to jest on doprawdy minimalny.
System konsoli
Podobnie jak w przypadku kontrolera także tym razem włodarze firmy nie zamierzali serwować daleko sięgających zmian i nowy Xbox Series X ma ten sam system co starszy Xbox One, no prawie. Należy przy tym jednak od razu zaznaczyć, że nie jest to ten sam system operacyjny, jaki zadebiutował wiele lat temu wraz ze startem poprzedniej generacji konsol. Microsoft na przestrzeni lat zmieniał go już bowiem kilkukrotnie, a ostatni lifting przeszedł on kilka miesięcy przed premierą nowych konsol, tak więc przynajmniej w niektórych aspektach można poczuć powiew świeżości.
Jednak lifting ma to do siebie, że nie powinniśmy oczekiwać żadnych gruntownych zmian. Tak w zasadzie jest, bo posiadacze Xbox One od razu poczują się tu jak w domu. Praktycznie jedynymi większymi nowościami zarezerwowanymi dla nowej generacji konsol są animowane tapety na ekranie głównym, funkcja Auto HDR (do której wrócimy później) oraz obecność Quick Resume. Cóż to takiego? Pamiętacie funkcję wstrzymania obecną w Xbox One i PS4, która pauzuje grę i pozwala nam zająć się czymś innym, aż do czasu naszego powrotu, kiedy to powita nas załadowany już tytuł dokładnie w tym samym miejscu, w którym go wstrzymaliśmy? Quick Resume pozwala na to samo, ale z możliwością wstrzymywania wielu gier jednocześnie i to nawet po wyłączeniu konsoli!
Co więcej, całość działa całkowicie automatycznie. Wystarczy więc uruchomić kilka gier jedna po sobie, a później nacisnąć na ikonę jednej z nich, by już po kilku sekundach wrócić do rozgrywki bez konieczności przebrnięcia przez długie logosy i ekrany ładowania. Jeśli gramy w kilka tytułów naraz i to jeszcze takich, które potrafią się ładować parę minut to przy każdym użyciu Quick Resume oszczędzamy kilkadziesiąt sekund czasu każdego dnia.
Ciekawym dodatkiem jest też możliwość wstępnej konfiguracji konsoli z poziomu telefonu i choć takową przeprowadzamy jedynie na samym początku, to i tak możliwość zaoszczędzenia kilkunastu minut na dostosowywaniu systemu jest jak najbardziej pożądana. Oprogramowanie pozwala także na skorzystanie z całkiem rozbudowanej przeglądarki internetowej, tymczasem konkurencja w postaci Sony pozbawiła swoją konsolę tej dość podstawowej funkcji, co dla wielu klientów może okazać się istotne.
Dziwić za to może fakt, że firma nie zdecydowała się na zaoferowanie interfejsu systemu w 4K jak w produkcie konkurencji i jest on renderowany jedynie w 1080p, czyli poczciwym i popularnym FullHD. Ta kontrowersyjna decyzja posiadaczy nowoczesnych telewizorów może nieco zirytować, ale warto pamiętać, że dzięki temu więcej pamięci otrzymują same gry, które to na konsoli są przecież najważniejsze.
Zdaniem Gnyska:
Kto posiada poprzedniego Xboxa poczuje się tutaj jak w domu. Na minus zasługuje głównie brak wyróżnienia, w jaką grę aktualnie gramy (teoretycznie to pierwszy największy kafel, ale nie jest oznaczone czy gra jest uruchomiona czy nie), oraz brak oznaczenia Quick Resume, a to jedna z najfajniejszych funkcji. Niestety, mimo, że część gier ma znaczek oznaczający ulepszenie do Xboxa Series X|S, to większość funkcji QR nie obsługuje, więc oznaczenie które gry ją mają, a które nie, oraz w których już mamy zapisany jakiś zrzut pamięci z gry - byłoby pomocne. Do tego problematyczne są ciągłe naleciałości z Windowsa 8 i ekrany tytułowe interfejsu metro. Czekać prawie 5 sekund na otworzenie ustawień pada, bo jest to osobna aplikacja i trzeba popatrzeć na ikonkę "grzybka" ? Takie rzeczy powinny być wbudowane w normalne opcje i nie kazać na siebie czekać.
Zdaniem Godlike'a:
Nowa generacja — nowy, skrojony pod nowy sprzęt system? Nie w tym przypadku. Amerykanie postanowili na nową konsolę wrzucić swój sprawdzony projekt systemu z Xbox One. Efekt jest taki, że system działa bardzo szybko i porównywalnie z równie błyskawicznym systemem PlayStation 5, ale szybko można zdać sobie sprawę z jego ograniczeń wynikających z obecności na starszych konsolach właśnie. Chcę nagrać filmik? Maksymalna długość to dwie minuty (!), podczas gdy konkurencja oferuje nawet godzinę i to do tyłu! I nawet jeśli z tym ograniczeniem już się pogodzę i chciałbym ten flmik zgrać na pendrive, to takiej możliwości nie ma, bo włodarze firmy doszli do wniosku, że jednak nie jest potrzebna.
Nagrywając więc wideo na potrzeby niniejszego artykułu, musiałem uruchamiać nagrywanie co dwie minuty, a gotowe wideo przesyłać z konsoli na OneDrive, a później z OneDrive na komputer, zamiast po prostu skopiować je na pendrive. Niemożliwe jest także wykonie zrzutu ekranu samego systemu i to nawet świeżo dodanym do pada przyciskiem share. Żeby takowe zrobić na potrzeby tej recenzji musiałem skorzystać z funkcji zdalnego grania na telefonie i stamtąd zrobić zrzut całego ekranu (przez co widoczny jest pasek stanu na telefonie), albo wykonać je aparatem i przyciąć zdjęcie.
W dodatku w samym systemie wciąż jest sporo bugów i błędów. Wróćmy jeszcze na chwilę do tematu wideo. Kiedy filmik udało mi się w końcu skopiować z dysku OneDrive, to ku mojemu zdziwieniu okazało się, że w połowie z nagranych klipów nie ma dźwięku. Dlaczego? Szybka lektura wujka Google daje wskazówkę odnośnie do samego NBA, gdzie dźwięk wyciszono z powodów licencyjnych, ale pozostałe tytuły powinny nagrywać się poprawnie, a tak nie było. Koniec końców do łączonego z dwóch minutowych filmików skrawka gameplayu musiałem dodać własny podkład, bo na wybijającą z rytmu ciszę przez połowę wideo pozwolić sobie nie mogłem.
Microsoft nadal nie dodał także obsługi kart dźwiękowych na USB, z czym konkurencja nie ma problemu od dawna. System osiągnięć dalej jest lata świetlne za znanymi z PlayStation trofeami, nie oferując rozdziału na poszczególne DLC, przez co po wyjściu każdego dodatku nasz progres w osiągnięciach się cofnie. Nawet przedstawiany jako kluczowy aspekt nowej konsoli Quick Resume często działał jak chciał, raz uruchamiając grę z zapisanego stanu, a raz od samego początku. Również świeżo dodanego ficzeru w postaci konfiguracji konsoli przez telefon nie udało mi się przetestować. Po wielokrotnych próbach aplikacja za każdym razem wyświetlała komunikat "Instalator dla urządzeń przenośnych nie działa z jakiejś przyczyny" i nawet po 30 minutach żonglowania ustawieniami nie udało się mi się z nowego sposobu konfiguracji skorzystać.
To naturalne, że błędy się zdarzają, jednak ponad miesiąc po premierze konsoli należałoby się spodziewać, że tak podstawowe zostaną już wyeliminowane, a tak niestety nie jest. Czy na PlayStation 5 wszystko działa jak trzeba? Oczywiście, że nie, ale na styczeń 2020 od miesiąca nie natrafiłem na żaden błąd pomimo wielu godzin rozgrywki, a w przypadku Xbox Series X na wiele takowych natknąłem już się w pierwszych dniach testów. Liczę na to, że sytuacja poprawi się w przeciągu najbliższych miesięcy, co nie zmienia faktu, że systemem konsoli jestem rozczarowany. Uruchamianie gier i ich instalacja, czy przeglądanie osiągnięć, czyli najbardziej podstawowe funkcje działają sprawnie, ale czy w starciu z Sony proponującym oprogramowanie wyposażone w sporo nowych bajerów to wystarczy? Śmiem wątpić.
Gry
Nowy Xbox na start nie posiada zbyt imponującej listy gier startowych. Jest to w pewnym sensie norma, bo każda konsola na start dostawała kilka, maksymalnie kilkanaście gier, z czego sporo było przeciętnej jakości. Microsoft jednak mimo kupienia wcześniej paru studiów i problemami z Halo, nie zaoferował w sumie nic. To nie znaczy, że gier na start nie ma, bo sporo dostało aktualizacje do nowej generacji, a parę wyszło praktycznie na równo z premierą konsoli. Nam, z własnych źródeł czy też dzięki polskiemu oddziałowi Microsoftu dane było spróbować chociażby Assassins's Creed: Valhalla, Watch Dogs Legion, Gears 5, Forza Horizon 4, Yakuza Like a Dragon, czy starszych Port Royale 4 bądź niemal tak zapomnianych, jak Dragon Age 2. Na naszej liście zabrakło jedynie Observer Redux, który wydaje się jedynym prawdziwie next-genowym tytułem na konsoli Microsoftu na dzień premiery konsoli - jako jedyna gra w portfolio wyszedł jedynie na nową konsolę.
Zdaniem Gnyska:
Z next-genami jest trochę jak z Cyberpunkiem 2077. Wszystko wyszło na rynek chyba nieco szybciej niż powinno i o ile każda generacja konsol zazwyczaj w pierwszych tygodniach nie oferowała za dużo nowych gier, o tyle na Xboxie Series X praktycznie 99% pozycji to te które wyszły też na Xboxa One i dostały ewentualnie patch. Ciężko więc zachwycić się czymś konkretnym, zwłaszcza gdy już Xbox One X był ponad resztę konsol.
Powiedzmy więc, że jakąś tam różnicę widać, Forza czy Assassin's Creed w 60FPS to niezła zabawa, ale porządnego Ray Tracingu nie uświadczyłem praktycznie w żadnej z gier do której mieliśmy dostęp. To znaczy był on w Watch Dogs Legion i trzeba powiedzieć, że różnicę widać gołym okiem - z drugiej strony Ubisoft dał tego efektu tak dużo, że nocą w grze wszystkie podłoża wydają się mokre i lustrzane, tak jakby nie udało się efektu dociąć jedynie do kształtów kałuż, tylko trzeba było zostawić po całości. Czekam więc na jakiś porządniejszy pokaz spoza gier stojących w rozkroku generacji, ale potencjał jest.
To co faktycznie było czuć, to krótsze czasy wczytywania, a Quick Resume to jest po prostu jakiś szał. Konsola przejechała do mnie pół Polski, a gdy ją podłączyłem, mogłem kontynuować zabawę w AC:Valhalla dokładnie w tym miejscu, w którym Daniel ją przerwał. Wznowienie gry to może 4-5 sekund ekranu z logo gry i kolejne 4-5 czarnego ekranu. Tutaj jednak za każdym razem otrzymywałem inne czasy (ale lepsze, niż gorsze). Co ciekawe, Quick Resume działa też… z grami z Xboxa 360. Niestety, jeśli gra jest oznaczona jako "ulepszona pod Xbox Series X|S" nie oznacza to, że obsługuje Quick Resume, a przez wspomniany brak odpowiedniego oznaczenia, czy nawet filtra, które gry mają taką opcję, trzeba zgadywać kiedy można z tego skorzystać.
Zdaniem Godlike'a:
Gry, a w szczególności gry ekskluzywne to pięta achillesowa urządzeń Microsoftu już od ostatniej generacji konsol. Na jej początku mogliśmy jeszcze zaobserwować starania firmy o stworzenie ekskluzywnych produkcji, które przyciągnęłyby tłumy, ale nie dość, że się one nie powiodły, to Amerykanie szybko zdecydowali pójść na łatwiznę i od tamtego czasu produkcje giganta z Redmond są wydawane zarówno na Xbox, jak i pecety (a część nawet wyłącznie na pecety).
Czy w przypadku Xbox Series X jest inaczej? Nie. Czy to ogromny problem? Nie. Wszak przeciętny zjadacz chleba zagrywa się raczej w popularne produkcje multiplatformowe jak FIFA czy Call of Duty, a tych oczywiście na Xbox Series X nie zabraknie. Zawiedzeni mogą być jednak po raz kolejny miłośnicy gier ekskluzywnych, którzy od sprzętu oczekują czegoś więcej. Praktycznie jedyną nadzieją firmy był zapowiedziany już dawno Halo Infinite, który na premierę konsoli nie dotarł po miażdżącej krytyce jego trailera. Na start od firmy nie dostajemy więc... nic.
Sytuację ratuje popularny w ekosystemie Microsoftu Game Pass oraz rozwinięta wsteczna kompatybilność. Ten pierwszy to atrakcyjny abonament oferuje setki gier w jednej, niewygórowanej cenie co doceniają klienci na całym świecie niejednokrotnie sprzęt Amerykanów wybierając właśnie ze względu na obecność Game Passa, szczególnie że konkurencja porządnej odpowiedzi na tą usługę w ogóle nie posiada. Rozbudowana wsteczna kompatybilność z kolei zapewnia dostęp do produkcji nie tylko z poprzedniej generacji konsol (co potrafi konkurencyjne PS5), ale także z Xbox 360, a nawet oryginalnej konsoli Xbox z 2001 roku. To wszystko często z dedykowanymi aktualizacjami podbijającymi rozdzielczość, a nawet gdy takowej nie ma, to możemy liczyć na wspomnianą już wcześniej funkcję Auto HDR, która jak sama nazwa wskazuje, pozwala w starszych tytułach cieszyć się obsługą standardu HDR. Xbox Series X może exami więc nie stoi, ale pozwala zagrać w wiele popularnych produkcji za grosze i co najważniejsze w najwyższej jakości obrazu.
A skoro już o jakości wspomniałem — ta jest naprawdę wysoka. Amerykanie na podzespoły konsoli nie żałowali, co czuć nie tylko w dostarczonych nam grach z dedykowanym pod Xbox Series X patchem, ale nawet w tytułach uruchamianych we wspomnianej już wstecznej kompatybilności. Partyjka w najnowszym Assassin's Creed Valhalla w trybie 60 fps to czysta przyjemność dotąd zarezerwowana jedynie dla posiadających potężne pecety bogaczy. W Watch Dogs Legion otrzymujemy będącą dopiero raczkującą ciekawostką na drogich pecetach obsługę Ray Tracingu w czasie rzeczywistym, który wygląda wprost oszałamiająco, nawet pomimo niskiej rozdzielczości samych odbić i nieco przesadzonej częstości występowania.
Wiedźmin 3 prosto z Xbox One zapewnia 60 klatek na sekundę bez patchy. NBA 2K21 wygląda tak dobrze, że łatwo rozgrywkę podczas powtórek pomylić z transmisją meczu koszykówki na żywo, a to przecież dopiero początek generacji! Z biegiem lat zobaczymy jeszcze piękniejsze i wyciskające ostatnie soki ze sprzętu tytuły, na których widok zapewne opadnie nam szczęka, a to wszystko za cenę teraz już niskiej wydajności zestawu komputerowego. Wybór konsola kontra pecet w dobie tak galopujących cen kart graficznych jest więc w zasadzie bajecznie prosty.
To nie wszystko. Oprócz grafiki na wysokim poziomie do dyspozycji otrzymujemy również bardzo szybki dysk SSD, przez który już po kilku loadingach na starszego Xbox One nie będziemy chcieli nawet spojrzeć. Różnica w czasie ładowania jest w zależności od tytułu nawet dziesięciokrotna (z 40 do 4 sekund)! Co ważne z jego prędkości korzystają także starsze tytuły jak leciwy Dragon Age 2, w którym to ładowanie zapisu gry udało się przyspieszyć niemal trzykrotnie. Odmienne wrażenia będziemy więc mieli przy każdej uruchamianej produkcji, a nie tylko garstce najnowszych tytułów. Poniżej znajduje się porównanie czasów ładowania wybranych tytułów pomiędzy Xbox One X a Xbox Series X.
Co ciekawe, zauważyłem, że choć sam dysk SSD nie jest tak szybki, jak w PlayStation 5, to w grach przygotowanych jeszcze na starszego Xbox One uzyskamy lepsze wyniki niż na PlayStation 5 z identyczną wersją gry na PS4. Ma to zapewne związek z implementacją wstecznej kompatybilności i może mieć również znaczenie przy sporej ilości tytułów, jakie nie otrzymają już dedykowanej wersji pod next-geny. Tu produkt Amerykanów może ponownie zaplusować i choć sukcesywnie ilość takich produkcji będzie spadać wraz z premierami nowych gier czy ich remasterów, to i tak przez wiele lat będą ich dalej dziesiątki.
Podsumowanie
Zdaniem Gnyska:
XSX na papierze jest najmocniejszym sprzętem, na razie jednak nie widać tego po grach i głównie Quick Resume jest czymś zupełnie nowym i robiącym wrażenie (do czasu aż PlayStation wprowadzi tę samą opcję - na razie jednak się na to nie zapowiada).
Trzeba więc poczekać nieco na gry które Microsoft pokaże - wydaje mi się, że mają solidną podstawę do zarządzenia w tej generacji, pytanie, czy z tej okazji skorzystają. Na razie jednak Xbox Series X wydaje się sprzętem dla posiadaczy poprzednich konsol, lub osób które niekoniecznie ogrywają każdą najnowszą grę i w niskiej cenie chciałyby się dobrze bawić. GamePass wraz z EA Play, które da się czasem naprawdę tanio przedłużyć (przez sumowanie z Goldem czy pakietami z PC) sprawiają, że da się pograć za 20-50 złotych miesięcznie. Do tego cicha praca i myślę, że dla wielu osób Xbox może okazać się lepszym wyborem. Dodajmy do tego Xbox All Access, gdzie w ramach rat dostajemy Xboxa Series X i GamePass za raptem 145zł miesięcznie i przez dwa lata na pewno nudzić się nie będziemy. Zwłaszcza, że Sony nie wygląda na takie, które zbroiłoby się aby dać odpowiedź najlepszym funkcjom Xboxa Series X.
Ocena gnyska:
Ocena gnyska
Nowy Xbox zapowiada się na dobrą konsolę, ale wszystko zależy od tego jakie gry trafią na niego w kolejnych miesiącach. Największą zaletą jest obecnie jego 'abonamentowość' gier, w której jest bezkonkurencyjny i Quick Resume do wznawiania gier w kilka sekund.
Zdaniem Godlike'a:
Xbox Series X to kawał dobrego sprzętu, ale czy dobry sprzęt wystarczy, by skutecznie powalczyć z konkurencją, która tak mocno dopiekła firmie w ostatniej generacji? Microsoft podążając ścieżką bezpiecznej ewolucji, zaprezentował całkiem solidną konsolę, jednak bez efektu WOW, który zdobi produkt Sony. Rozchwytywanej konsoli konkurencji rozpędzonej znakomitą generacją pod znakiem PlayStation 4 niemal nie da się zatrzymać, a konsola schodzi na pniu w kilka minut gdziekolwiek się pojawi. Z drugiej strony paradoksalnie ogromna popularność PlayStation 5 może produktowi Microsoftu pomóc. Klienci sfrustrowani brakiem konsoli Sony w sklepach z braku laku sięgną po urządzenie MS, a po kilku tygodniach może się okazać, że upragnionego PlayStation już nie potrzebują, bo ich wymagania produkt Microsoftu spełnia w całości, do tego zapewniając dostęp do setek gier za jedyne kilkadziesiąt złotych miesięcznie.
Ocena GoDlike'a:
Podsumowanie
Xbox Series X to porządna konsola do gier, która swą mocą i dostępnym asortymentem tytułów powinna zadowolić każdego niedzielnego gracza. Osoby od sprzętu wymagające czegoś więcej będą jednak bardziej zadowolone wybierając produkt konkurencji.
Za wypożyczenie konsoli do testów wraz z zestawem gier dziękujemy firmie Microsoft.
Komentarze
Troche za późno
odpowiedzO konsolę wnioskowaliśmy już przy premierze ale z racji obecności jedynie dwóch egzemplarzy niestety taki otrzymaliśmy termin. Pozdrawiam.
odpowiedzLepiej późno niż wcale. Świetna ręka. Pozdawiam
odpowiedzDzięki :)
odpowiedz"Chcę nagrać filmik? Maksymalna długość to dwie minuty (!), podczas gdy konkurencja oferuje nawet godzinę i to do tyłu! I nawet jeśli z tym ograniczeniem już się pogodzę i chciałbym ten flmik zgrać na pendrive, to takiej możliwości nie ma, bo włodarze firmy doszli do wniosku, że jednak nie jest potrzebna."
Może przed recenzowaniem czego kolwiek warto choć odrobinę poczytać, chociażby informacje zawarte w samym systemie.
Po ustawieniu magazynu przechwytywania na nośnik USB, zdejmowane jest ograniczenie rejestrowania materiałów video i jak łatwo jest już się domyśleć, materiał zapisywany jest od razu na zewnętrznym dysku.
Ten "kwiatek" w recenzji, plus kilka mniejszych świadczy tylko o amatorszczyźnie, fakt że głównie występuje po stronie Daniela, ale przy pisaniu tekstów do szerszego, powinno się jednak odrobinę przygotować.
odpowiedzChętnie odpowiem na krytykę. W tym fragmencie wszystko się zgadza. Opisałem dość upośledzony jak na nowoczesne systemy mechanizm nagrywania filmików i ich późniejszego zgrywania. Nie ma możliwości zgrania zarejestrowanego już materiału na pendrive, kiedyś taka była, ale została usunięta. W recenzji sprawdzamy typowe działanie systemu i jego ograniczenia, a przyznasz, chyba że kiszenie specjalnie przygotowanego pendrive 24/7 w konsoli, żeby dało się nagrać nań dłuższy fragment rozgrywki, bo system jest upośledzony, raczej do takich nie należy. Szczególnie że jak napisałem, w konsoli konkurencji takiego problemu nie ma już od poprzedniej generacji, co powinno dać czytelnikowi punkt odniesienia, czego powinien oczekiwać.
Jeśli znalazłeś jakieś błędy, to daj proszę znać. Myślę, że mój tekst daleki jest od ideału i zawsze znajdzie się coś, co można by zrobić lepiej, jednak nie uważam, żeby był on amatorszczyzną, jak napisałeś. Pozdrawiam
odpowiedzDodaj nowy komentarz: