Pamiętam, że jedną z pierwszych gier, z jakimi miałem styczność, jeszcze jako małolat, był właśnie pierwszy „Resident” na PSX. Gra była niezwykle urokliwa. Na znakomity efekt końcowy składały się nieziemski klimat, zagadki logiczne oraz… Naprawdę wysoki poziom adrenaliny, którą potrafiła wpompować do żył (doskonale zrozumieją mnie Ci z Was, którzy pamiętają moment z psem wskakującym przez okno korytarza). „Jedynka” doczekała się wspaniałych spadkobierców. Każda następna część miała w sobie coś specjalnego, coś na tyle osobliwego, że zapadała w pamięci graczy na długi czas. Wraz z rozwojem serii, bioterroryzm z konfliktu lokalnego, stał się konfliktem globalnym. Saga wygenerowała garść kilku wyrazistych bohaterów, którzy na naszych oczach dojrzali i zyskali niezbędne doświadczenie do walki z terrorystami.
Resident Evil 6 zdecydowanie czerpie ze swoich poprzedników i stara się być grą idealną, która zawiera siedmiu bohaterów, cztery kampanie i cztery historie do opowiedzenia. Różne perspektywy, ukazywania głównego wątku, pozwalają nam dobrze zrozumieć istotę fabuły gry. Świat znów staje w obliczu zagrożenia. Pomimo śmierci Alberta Weskera, bioterroryzm rozwinął się i uderzył ze zdwojoną siłą, czyli nową wersją wirusa – C. Powstała organizacja Neo-Umbrella, której założenia idealnie pokrywają się z założeniami poprzedniczki. Do akcji wkraczają najwięksi wyjadacze, obrońcy ludzkości i prawdziwi specjaliści od walki z zombiakami. Chris Redfield w parze z młodym snajperem Piersem Nivansem oraz Leon Kennedy z byłą agentką CIA, Heleną Harper. Trzecia para to agentka Sherry Birkin oraz syn Alberta Weskera – Jake Muller, który wydaje się kluczem do ocalenia świata z uwagi na przeciwciała, zawarte w jego krwi. Są one w stanie uodpornić organizm na działanie wspomnianego wirusa, a przez to, ochronić miliony ludzi przed śmiercionośną zarazą. Po przejściu trzech kampanii, odblokowuje się czwarta, a mianowicie… historia Ady Wong, dawnej znajomej wszystkich fanów serii.
Autorzy gry, polecają rozpocząć ją od wątku Leona, który wydaje się być, tym głównym. Kawałek kodu, w którym kierujemy byłym policjantem to zdecydowanie najbardziej esencjonalna i klimatyczna część nowego RE. To także kampania, która na myśl przywodzi starsze części sagi. Niezwykle osobliwe miejscówki, w których zdani jesteśmy tylko na siebie oraz różne zagrywki, wpływające na wywołanie strachu to właśnie to, czego brakowało w części piątej. Amunicja bardzo często kończy się a najmniej odpowiednim momencie, a zombiaki, choć powolne i nieuzbrojone, bywają uciążliwe, bo wypływają z najgłębszych zakamarków w niewyobrażalnych ilościach. Rozgrywka obfituje również w rozmaitych „pół-bossów”, którzy potrafią napsuć sporo krwi… Muszę przyznać, że ta część gry zrobiła na mnie niewyobrażalne wrażenie, ponieważ udowodniła, że możliwy jest powrót do korzeni. I to nie byle jaki powrót, lecz prawdziwy, z tak zwanym Pier… Przytupem. Historia Chrisa i Piersa, to strzelanie, strzelanie i jeszcze raz strzelanie. Gameplay nastawiony typowo na akcję, lecz obfitujący w większych, bardziej wymagających bossów. Żeby nie było za łatwo, tutaj drogę zagrodzą nam uzbrojone zombiaki, a w gruncie rzeczy J’avo – pełnoprawni ludzie, którzy zarażeni są wspominanym wyżej wirusem. Jake i Sherry to natomiast nawiązanie do części trzeciej, czyli do prześladującego bohaterów monstrum – nemezis. Bez wątpienia każda z nich jest warta uwagi. Nie doświadczycie sytuacji, w której po przejściu jednej z kampanii, nie będziecie chcieli przejść innej, ponieważ tak naprawdę po przejściu wszystkich (włącznie z bonusową), możemy w pełni zrozumieć opowiedzianą historię. To, co niemiłosiernie denerwuje to system chekpointów i savepointów. Bohaterowie potrafią już chodzić i strzelać jednocześnie, ale niestety bywa tak, że po skończeniu gry, będziemy musieli przechodzić pół rozdziału od początku. Nie wiem czy jest to część zamysłu autorów, aby gra była bardziej „old school”, czy po prostu niedopatrzenie, które powinno zostać jak najszybciej naprawione. Uciążliwa potrafi być także odporność niektórych przeciwników, którzy nieraz po prostu nie chcą się położyć…
Oprawa wizualna to strasznie nierówna i sporna kwestia. Bardzo zdziwiło mnie to, że wątek Chrisa pod względem grafiki, wygląda dużo lepiej, niż wątek Leona… Jake plasuje się pośrodku. Oczywistym jest, że cztery osobne kampanie, to cztery razy więcej miejscówek, co musiało się nieco odbić na jakości tekstur. Postacie są jednak wymodelowane bardzo porządnie, a zombiaki to prawdziwe mistrzostwo. Również pod względem dźwięku nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń. Autorzy zaserwowali nam liczne kawałki budujące atmosferę i potęgujące momenty „podskakiwania na fotelu”. Nowy Resident nie jest grą o wykonaniu technicznym pokroju Uncharted 3, ale solidnym tytułem, który braki w wizualiach, nadrabia niesamowitym klimatem.
Resident Evil 6 jest bardzo dobrą grą. Najlepszą, w jaką miałem okazję zagrać w tym roku (a solidnie ograłem m.in. Max Payne 3, Borderlands 2 czy Dishonored). Capcom pokazał, że nadal potrafi stworzyć świetny produkt i nadać mu swój osobisty, niepowtarzalny sznyt, dzięki czemu wylewa się z niego klimat, który znamy od tak wielu lat. Nie ma lepszej gry o zombie. Dodatkową zaletą jest oczywiście możliwość gry w kooperacji. Przyznam szczerze, że w tym roku widzę tylko trzy tytuły, które mogą powalczyć z Residentem o miano gry roku, a są to: Hitman Rozgrzeszenie, Far Cry 3 i Assassin’s Creed III. Jeśli zastanawiacie się nad kupnem, a zachwycaliście się poprzednimi odsłonami, to nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zachęcić do zakupu. W sklepach znów można kupić starego, dobrego residenta, wzbogaconego o elementy gry akcji.
Komentarze
Jestem graczem od wielu lat i za zwyczaj wasze oceny gier kreowały się podobnie jak moje osobiste odczucia. Ale w tym wypadku (zaznaczę że resident evil 1/2 to gry dla mnie znamienite i grałem w nie w czasie ich bezwzględnego panowania) Ostatni resident który może poszczycić się mianem znakomitości to resident4. Zeby nie płodzić zbyt wiele przytoczę podsumowanie jednego z konkurencyjnych serwisów z którym zgadzam się jak najbardziej. Tym wiecej że jestem po kampani Leona i jestem mocno zniesmaczony!!!!
"Pierwsza i ostatnia kampania są znośne, ale i tak nie oferują niczego ponadprzeciętnie wciągającego. Druga i trzecia kampania to porażka, a dodatkowe tryby w żaden sposób nie są w stanie zredukować nudy i schematyczności rozgrywki.
Pomysłów było aż zbyt dużo, większość nietrafionych.
Wieczne scenki przerywnikowe i QTE psują zabawę i odrywają gracza od wirtualnego świata, przez to ciężko poczuć klimat produkcji.
5.5 Finalna ocena:
Resident Evil 6 to tytuł cierpiący na rozdwojenie, a może nawet roztrojenie jaźni. Produkcja sama nie wie czy ma być horrorem, strzelanką, czy może przygodówką, a w rezultacie jest niczym wyjątkowym. Jeśli koniecznie chcecie kupić, poczekajcie na obniżkę, przy obecnej cenie "
I z tą oceną zgadzam się jak najbardziej!!! Re6 to fail roku!!!!
odpowiedzO gustach się nie dyskutuje :).
Osobiście uważam nowe Zło Zasiedlone za chyba najbardziej pozytywną niespodziankę sezonu (failem roku jest Me2 przypominam!)Długość, różnorodność i wciągające tryby. Jak się ma z kim grać to jest naprawdę miodnie.
Gra wie czy ma być: grą akcji która dostarcza różnych doświadczeń. Zgadzam się z Raf'em: to tak jakbyśmy mieli 3,5 gry.
@bobas: Za dużo strzelania? No cóż, przecież to gra akcji (sami twórcy tak twierdzą). Mam nadzieje że w Gran Turismo nie ma dla Ciebie za dużo wyścigów :)
odpowiedzW tej kwestii się zgodzę
[quote]YuiElliot:No cóż, przecież to gra akcji (sami twórcy tak twierdzą).[/quote]
Z tym że RE to nie action tylko survival horror a przynajmniej taki gatunek reprezentował do czwartej odsłony. Przynajmniej wszyscy kochający tą serię tak myśleli. No tak jak już wcześniej kiedyś wspomniałem narybek ją pokocha a dojrzali gracze zwymiotują i to się w tej kwestii sprawdza wyśmienicie. Gra jest beznadziejna i nie oddaje w żadnym stopniu klimatu pierwowzoru. Jakbym chciał action to nabyłbym inny tytuł i nie czekałbym na re6 bo tego typu popelin na rynku jest na pęczki a re niech zostanie survival horrorem Amen!
Re6 to fail roku!!!!
Ps:
YuiElliot z gt to chyba wiążą cię jakieś krępujące eksperiencje? (...)
No cóż przykro mi stary :(
odpowiedzwielokrotnie to powtarzałem, więc powiem jeszcze raz: RE6 to nie survival horror, niestety. Klimat ze starych residentów został zabity przez przepakowanie gry holiłódzką akcją. Mało brakowało aby gra została filmem, lekko interaktywnym, gdzie tylko w niektórych momentach musimy wcisnąć jakiś przycisk.
odpowiedzAutorze, idź se otręby przesiewać, a nie recki pisać, serio.
odpowiedzJedni piszą recenzje, drudzy muszą ich poprawiać- tak to już jest na tym świecie :).
(troll?)
@ Bobas:
Całkowicie Cie rozumiem, klimatu z "jedynki" już prawie nigdzie nie uświadczymy. I przyznam, Re6 bardziej przypomina CoD'a niż klaustrofobiczne błąkanie się po, rzekomo, opuszczonym dworku (latanie odrzutowcem? what da fuq?!). Moje ulubiony gry to między innymi Shadow of Memories czy Symphony of the Night i uważam się za gracza choć trochę dojrzałego (wiem że 15 lat grania może być mało imponującą liczbą) to naprawdę dobrze bawię się prze Re6. Czy mnie ona zachwyca? To już sprawa drugorzędna.
Jest to ściśle związane z trendami i swoistą ewolucją jaką przeszedł gatunek. Horrory się zwyczajnie zmieniły.
Moja teoria jest dokładniej opisana tutaj:
http://gameonly.pl/artykul/to-miasteczko-milczy-jeszcze-bardziej-czyli-przemyslenia-o-silent-hill-i-survival-horrorach
Szczerze, gra ktoś z was w co-op'ie? Ja zawsze, kiedy są takie produkcje w zasięgu ręki. Mam też wieloletniego "partnera" do takich gier. I nikt chyba nie zaprzeczy że ogrywanie kampanii szósteczki z kumplem przy piwie nie jest miodne. Stare i dobre gry kontra nowe i kiepskie. Ok, no ale czym była Contra? Na pewno nie miała klimatu gry thatgamecompany i nie porażała ambicją. Re6 to nie survival horror! I wcale nie próbuje nim być.(w takich grach zbierało się przedmioty, był backtracking i zagadki).
Wracając jednak, owszem, CAŁKOWICIE nie ma klimatu pierwowzoru- ale to dobrze: to nie ma być Resident Evil 1HD, tylko Resident Evil 6. Rozumiem Twój zawód, bo sam się spodziewałem czegoś ZUPEŁNIE innego. Trzeb jednak przyznać żółto-niebieskim: pod względem jakości produkcyjnej (no może poza grafiką) długością singla i różnorodnością. 4h potrzebne na Black Ops to długość dwóch misji kampanii byłego policjanta z przydługawą grzywką.
odpowiedz) trzeb przyznać że zrobili dobrą grę.
odpowiedzTak, tym bardziej, że recenzja nie rozpatruje gry na płaszczyźnie podobieństw z częścią pierwszą (czy którąkolwiek z poprzednich), ale jako grę, wydaną w dzisiejszych realiach, a te nieco się zmieniły w stosunku do lat ubiegłych...
Zauważ, że Max Payne też się zmienił, tez nie do poznania, i ja też nie tego od niego oczekiwałem i czułem rozczarowanie. Jednak mimo wszystko jest on świetną grą, która idealnie wpasowuje się w dzisiejsze (To prawda, może zbyt komercyjne) realia.
odpowiedzTen syf dostał 9-?
odpowiedzDodaj nowy komentarz: