Recenzja

Recenzja Resistance 3

W tym roku, koniec „sezonu ogórkowego” przypadł na siódmy dzień września, kiedy to swoją premierę miała trzecia część Resistance. Przedmiot poniższej recenzji to jedna z flagowych, ekskluzywnych marek dostępnych wyłącznie na konsolę Sony. Czy jakością dorównuje ona grom z serii Uncharted, Killzone lub InFamous? Czy warto wydać na nią aż dwie stówki?

Czy mamy godnego konkurenta dla Battlefield 3 i Modern Warfare 3? Przekonacie się czytając poniższą recenzję.

Saga Resistance traktuje o walce Ziemian z atakującym naszą planetę wirusem Chimery. Pierwsza i druga część przedstawiały konflikt zbrojny na wielką skalę, w którym areną walk była sporych rozmiarów kula, po której kroczymy każdego dnia. W „trójce” sytuacja ulega znacznej komplikacji, ponieważ ludzkość jest już na wykończeniu. Została jedynie marna garstka żołnierzy reprezentujących nasz gatunek. Chimery powoli przejmują całą powierzchnię Ziemi, wraz z jej sercem – Nowym Jorkiem. Całą tą sytuację można by określić cytatem z filmowego Egona: „Klawo jak cholera…”. Poprzedni bohater (Nathan Hale) zostaje zabity. Tym razem wcielimy się w mężczyznę, członka Ruchu Oporu, na którego wołają Joseph Capelli. Joe, razem z grupą przyjaciół, osiedlił się w małej, podziemnej osadzie w Haven, w Oklahomie. Małe grono ludzi, mimo inwazji, próbowało wieść spokojny żywot. Jednak najeźdźca nie pozwala na to, aby na naszej planecie ostał się choć jeden przedstawiciel rasy ludzkiej. Już na początku wątku fabularnego nasz bohater spotyka rosyjskiego naukowca – Malikova, z którym udaje się w podróż do miasta zwanego dziś „Wielkim Jabłkiem”. Zmuszony jest, więc opuścić żonę i chorującego synka, aby walczyć o lepsze jutro.

Resistance 3 jest klasycznym FPSem z dość rozbudowanym wachlarzem dostępnych broni. Mamy tu co prawda po jednym przedstawicielu z klasycznych gatunków (shotgun, snajperka, karabin maszynowy), ale są również ciekawe wariacje jak np. Atomizer rozszczepiający atomy, z których składają się nasi przeciwnicy. Dodatkowo każda z pukawek posiada specjalną umiejętność, swoisty bonus. Przykładowo Shotgun może wystrzelić granatem, a Aguer przy użyciu celownika… strzelać przez ściany. Trzeba przyznać, że udostępnione narzędzia zniszczenia zdają egzamin. Każde z nich urozmaica rozgrywkę. Mamy tu do czynienia z czymś innym w porównaniu do klasycznych shooter’ów. Naszą artylerię powoli rozwijamy, wraz z przechodzeniem wątku fabularnego. Model strzelania zrobiony jest dobrze, każda z pukawek ma swoje własne atrybuty i inne zastosowanie, dzięki czemu możemy dopasować odpowiedni typ broni do rodzaju i ilości naszych przeciwników. Warto też wspomnieć o tym, że w grze zawarto nieco staroświecki system „paska życia”. Mnie osobiście średnio spodobał się pomysł powrotu do tego rozwiązania. Przyzwyczailiśmy się już do systemu „znajdź schronienie, kiedy jesteś ranny”. Chociaż od bardzo dawna w żadnej grze nie szukałem apteczki i miło czasami poczuć klimat wcześniejszych produkcji, to ja jednak w dzisiejszych realiach tego nie kupuję.

Bardzo dawno nie widziałem tak sporej rozbieżności pomiędzy techniczną a designerską warstwą oprawy wizualnej. Miejscówki zaprojektowane są bardzo dobrze, co buduje swoisty klimat opuszczonego kraju, który kiedyś tętnił życiem. Pozostały reklamy, plakaty czy obiekty infrastruktury takie jak: bary, sklepy, poczta czy budynki mieszkalne. Fabuła jest rozgrywana w latach 50. ubiegłego stulecia, co daje się odczuć. Postacie ubrane są odpowiednio do czasów w jakich przyszło im żyć, a budownictwo pasuje do okresu powojennego. Nie ma jednak róży bez kolców. Spore zdziwienie spowodowała u mnie techniczna część oprawy. Powiedzmy sobie szczerze, nie jest to ta sama półka co Killzone 3, Uncharted 2, czy nawet InFamous 2. Oczywiście nie jest to też Duke Nukem Forever, ale przecież Resistance to tytuł projektowany tylko i wyłącznie na konsolę Sony. Nie zrozumcie mnie źle, grafika absolutnie nie odstrasza, ani też nie przeszkadza w grze. Jednak gry ekskluzywne, przyzwyczaiły nas do wykorzystania granic możliwości sprzętu, pod który są pisane, w tym przypadku PS3. Bronie wyglądają fajnie, są bogate w szczegóły. Wnętrza budynków również stoją na bardzo wysokim poziomie, ale niestety otwarte przestrzenie pozostawiają wiele do życzenia. Teoretycznie wokół znajdziemy wiele obiektów, które wzbogacają świat gry, ale wszystko „powleczone” jest teksturami średniej jakości. Oczywiście, tak jak wspominałem wcześniej, nie przeszkadza to w cieszeniu się grą, ale od tytułu ekskluzywnego, zwykle oczekuje się w tej kwestii nieco więcej. Resistance 3 wygląda dobrze, ale nie rewelacyjnie. Inaczej prezentuje się kwestia cutscenek, które wyglądają jak wyjęte z filmu Blu-Ray. Grę testowałem również w technologii stereoskopowego 3D. Jak wiadomo po włączeniu trybu 3D każda gra traci na jakości oprawy (co bardzo daje się odczuć np. w Killzone 3), a kiedy pozbawimy jakiejś części mocy oprawę gry prezentującą się „tylko” dobrze to… mimo nieźle wyglądającego 3D, nie będziemy zadowoleni z ostatecznego efektu. Dlatego zdecydowaną większość R3 przeszedłem w normalnym trybie. Dźwięki stoją na poziomie odpowiednim do oprawy. Strzały są w porządku, jednak „piski” Chimer średnio przypadły mi do gustu. Z drugiej strony czego oczekiwać po kosmicznych cudakach. Ogólnie w kwestii audio jest ok, ale fajerwerków nie ma.

Obsługa Playstation Move również wypada w tej grze średnio. Niestety w żaden sposób nie umiałem dopasować ustawień, przez co granie na kontrolerze ruchowym nie spełniało moich oczekiwań, tak jak było to w Killzone 3, gdzie nie wyobrażałem sobie grania na padzie. Cały czas zamiast celować, rzucałem granat, a kiedy już przycelowałem, to postać za wolno ruszała karabinem, więc nie zdołałem trafiać chimer z celnością taką, jak na padzie. Również sztuczna inteligencja Chimer nie stoi na najwyższym poziomie. Są to najwyraźniej stwory, które nie zastanawiają się nad taktyką walki. Większość z nich po prostu na nas naciera. Nie ma mowy o flankowaniu czy chowaniu się za osłonami. Kwestię wrogów osładza fakt, że rodzajów potworków jest całkiem sporo. Każde mają inne umiejętności, co wymaga od nas zastosowania innych broni.

Jedną ze słabszych stron tworu Insomniac Games jest niestety polska lokalizacja. Sony przyzwyczaiło nas do polonizacji na najwyższym poziomie, niestety tutaj jest inaczej. Nie chodzi mi nawet o brak znanych aktorów, którzy mają doświadczenie w dubbingu, ale o to, że zaangażowani ludzie nijak nie potrafią wczuć się w swoje role. Wygląda to tak, jakby swoje kwestie czytali z kartki i nigdy nie widzieli co robi wówczas postać, pod którą podkładają głos. Zdarza się też, że niektóre teksty brzmią nienaturalnie lub nie pasują do zaistniałej sytuacji. Nie tego oczekujemy po projekcie Polonizacje 2.0.

Pomimo tych kilku braków, Resistance 3 jest grą, która broni się czymś, czego mogą jej pozazdrościć niektóre topowe produkcje. Klimat w tej grze jest bardzo fajny. Wspomniany przeze mnie design zniszczonej ziemi sprawia, że wraca się do niej z dużą przyjemnością. Przyznam szczerze, że fabuła Resistance 3 jest całkiem niezła, choć moim zdaniem pomysł nie został w pełni wykorzystany. W postaciach, jak zresztą i w całej historii, drzemał wielki potencjał. Możliwe jednak, że ja jestem na tym punkcie szczególnie wyczulony, ponieważ oczekuję od każdej gry fabuły takiej, jaka mogłaby się znaleźć w dobrym filmie. Za mało „zła” pomiędzy Malikov’em i Capelli’m – poza jedną sceną nie pokazano zbyt dosadnie tragedii Josepha, który już nigdy może nie zobaczyć swojej rodziny. Gra ma kilka dobrych momentów, o których nie wspomnę, żeby nie psuć Wam zabawy, ale nie rekompensuje to całej historii, która miała możliwości, aby stać się jedną z lepszych w tym gatunku. Niestety, te możliwości zostały wykorzystane tylko w połowie. Oczywiście tak jak wspomniałem wcześniej, fabularnie absolutnie nie jest źle, moim zdaniem i tak o niebo lepiej niż np. w Crysis 2 (jeśli porównujemy FPS’y z tego roku).

Tryb wieloosobowy to klasyka gatunku, nieco urozmaicona za sprawą gadżetów takich jak tarcza, którą wykorzystujemy również w trybie single, lub hologram, który dubluje naszą postać, tym samym myląc przeciwnika. Dostępne jest też takie ułatwienie jak śledzenie przeciwnika po jego krokach. Mapki utrzymane są w klimacie gry, a więc postrzelamy m.in. w opuszczonym miasteczku. Całość znacznie przedłuża ilość godzin, jakie można spędzić z grą. Dla miłośników FPS’ów powinna to być jakaś tam odmiana, chociaż w gruncie rzeczy, o dosyć podobnej formie co w Killzone 3, Crysis 2 czy CoD: Black Ops.

Resistance 3 jest grą, która zamyka letni okres posuchy na rynku. Tryb dla pojedynczego gracza zajmuje standardowe w dzisiejszych realiach 7-8 godzin. Oczywiście po skończeniu wątku fabularnego, możemy postrzelać w trybie wieloosobowym. Czy warto wydać na nią swoje pieniądze? Myślę, że jeśli ktoś poszukuje gry z fajnym klimatem i modną w ostatnim czasie fabułą, to ten tytuł jest jak najbardziej dla niego. Twór Insomniac Games z pewnością nie zagrozi ani Battlefield 3, ani Modern Warfare 3, ale przecież nikt się tego po nim nie spodziewał. Resistance to swoista saga, o swoistym klimacie, nie pozbawiona wad, ale też bogata w zalety. Przedmiot recenzji jest wart zastanowienia się nad zakupem. Jeśli chcecie przetrenować sobie strzelanie przed BF3 i MW3, to nie będzie ku temu lepszej okazji.

Nasza ocena: 8/10

Platformy:
Czas czytania: 8 minut, 45 sekund
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: