Bo przedstawiony gameplay i nowy wygląd bohatera był zbyt oderwany od tego, do czego przyzwyczaił nas Ubisoft przez ostatnie 8 lat. Za odważną decyzję producentowi należy się szacunek. Szkoda, że tą drogą nie idą niektóre firmy - przy tak dużych kosztach produkcji gra po prostu musi się dobrze sprzedać, bo inaczej ludzie idą na bruk, a firma do komornika.
Pierwsze kroki
Rozpoczynam rozgrywkę, w pamięci mam jedną z udanych infiltracji wrogiej bazy z przeszłości...
Najpierw cichutko podchodzę do wartownika, odwracam jego uwagę jakąś butelką czy rzuconym kamieniem, po czym włączam noktowizor i bezszelestnie go obezwładniam. By uniknąć wykrycia ciało chowam do magazynku, który uprzednio otwarłem wytrychem...
myśli się rozpraszają, nadchodzi chwila na zweryfikowanie wspomnień z rzeczywistością. Niestety powitanie jest brutalne - żadnej z wymienionych powyżej czynności nie da się zrobić w nowej odsłonie Splintera. Nowe otwarcie jest raczej zamknięciem tego co bardzo wielu pokochało w tej serii. Rozgrywka jest typowo zręcznościowa z wieloma uproszczeniami. Jeżeli miałbym ją do czegoś porównać to do głowy przychodzi mi skrzyżowanie Max Payne z systemem coverów rodem z Gears of War którą dopełnia to co pozostało ze starego Splintera.
Nie jest źle
Jeżeli spróbujemy spojrzeć na grę bez balastu poprzednich części dostrzeżemy bardzo ciekawy i udany produkt. Doskonałe sterowanie oraz sprawdzający się znakomicie system wykorzystywania naturalnych osłon. Do tego wartka akcja rodem z filmu o Jamesie Bondzie, stada przeciwników do zabawy w kotka i myszkę. Co zostało ze starego Splinter Cella ? Myślę, że najważniejsze czyli możliwość wcielenia się w agenta specjalnego NSA, co wiąże się z przenikaniem, przemykaniem, znikaniem w ciemnościach, cichą eksterminacją wrogów, ukrywaniem przed światłem latarek, zastawienie pułapek. Pozostała część gadżetów z dawnych lat, możemy więc używać dwóch typów kamer – do sprawdzenia czy ktoś nie czai się za drzwiami oraz takie które możemy rzucać w kierunku wroga, by przeprowadzić rozpoznanie lub zwabić przeciwnika po czym wysadzić zaimplementowany ładunek. Mamy kilka rodzajów broni, które możemy zmieniać w napotykanych co jakiś czas skrzynkach. Zwykle sprowadza się to do wyboru pistoletu z tłumikiem oraz cięższej broni. W miarę postępów i wykonywania zadań powiększamy nasz budżet, który pozwala na dodatkowe zakupy, upgrade sprzętu.
Sam Fisher
Sam Fisher to całkiem przystojny gość. Jak na swoje lata jest dobrze zbudowany, bardzo szybki i zręczny. Model postaci jest zrobiony bardzo dobrze, porusza się wspaniale, gibko, dużo lepiej niż starszych odsłonach, w których momentami odnosiło się wrażenie jakby Sam połknął kij od szczotki. Wydaje się, że zmieniono także proporcje, kompozycja poszczególnych partii ciała wydaje się doskonała. Postać nosi ślady walki co potęguje realizm. Jak dla mnie świetna robota. Jest jeden mankament, podczas rozmów animacja ust wydaje się bardzo niedopracowana. Równoważy to głos Sama, doskonale dubingowany przez znanego aktora Michaela Ironside’a. Jest tak klimatyczny, że wystarczy się w niego wsłuchać, by zapomnieć o tych niedoróbkach.
Infiltracja
Teren gry nie jest zbyt rozległy i niespecjalnie dużo czasu potrzeba by go poznać. Lokacje zaprojektowano z wyczuciem, miejscami dodając interaktywne elementy jak np. beczki wypełnione materiałami wybuchowymi lub zawieszone na łańcuchach pod sufitem części maszyn. Nieco nachalnie autorzy informują nas o możliwości ich wykorzystania przeciwko przechadzającym się, cudownym zbiegiem okoliczności, pod nimi strażnikom. Trochę martwi fakt, że wrogie instalacje ograniczają się do kilku kamer na parkingu oraz dwóch – trzech działek na podczerwień. Nie pogrzebiemy także w komputerach, nie poczytamy dzienników, nie poszukamy haseł, no może z raz czy dwa razy przewidziano coś podobnego w scenariuszu. Możemy na szczęście po staremu „regulować oświetlenie” za pomocą strzału w lampę lub po prostu wyłączyć je przyciskiem znajdującym się na ścianie. Nasza niewidoczność jest obrazowana przejściem otoczenia w skalę szarości. Nie wiem czy to najlepszy pomysł ale nie przeszkadza w grze i daje szybko potrzebną informację. Tak jak wcześniej pisałem nie dane nam będzie posmakować zielonych kolorów noktowizora ani termowizji, zamiast tego w późniejszym czasie otrzymamy urządzenie przypominające sonar, które bardziej można wykorzystać do zrobienia sobie mapy otoczenia w głowie niż jako zabawkę do użycia w akcji. Z początku wygląda to świetnie, pokazuje obiekty przez ściany, możemy zobaczyć co robią i gdzie są nasi przeciwnicy. Jednak przy najmniejszym ruchu obraz się rozmywa i uniemożliwia użytkowanie gogli. Możemy także otwierać i zamykać okna i drzwi, wspinać po gzymsach oraz rurach na ścianach i pod sufitami. Kontrowersyjną sprawą są podpowiedzi wyświetlane na ścianach, chyba lepsze to niż wchodzenie do menu i czytanie celów ale jednocześnie dekoracja otoczenia średnia.
Przeciwnicy z mózgiem, a czasem nawet bez
Postacie przeciwników wykonano dokładnie, a ich głosy dosyć dobrze pasują. Irytujące może być powtarzanie jednego tekstu wielokrotnie w kółko przez zabłąkanego gdzieś w okolicy żołnierza, który zamiast nas poszukać stoi i pokrzykuje w oczekiwaniu na kulkę. Czasem postać przypisana do danej lokacji za Chiny nie chce wyjść poza wyznaczony obszar. Na szczęście w większości przypadków wygląda to inaczej i nasi przeciwnicy w momencie kiedy coś się wydarzy sukcesywnie penetrują latarkami wszystkie zakamarki. Zostajemy informowani dźwiękiem o możliwości dostrzeżenia nas przez wrogów, zaś zauważenie skutkuje pozostawieniem naszego „cienia” w miejscu, w którym zostaliśmy nakryci i jednoczesną salwą w oznaczoną lokację. Próba wyskoczenia z ciężkim karabinem a’la Rambo w większości przypadków kończy się szybką śmiercią Fishera. Najlepsza taktyką jest ucieczka i znalezienie innego miejsca na osłonę. Czasem uda się obiec przeciwników i wykończyć cichaczem zanim skończą strzelaninę. Można wykorzystać jednego jako żywą tarczę, spaść niespodziewanie czatując na ofiarę pod sufitem lub wyrzucić delikwenta przez okno. To dzięki przeważającej sile przeciwników jesteśmy zmuszeni do rozpoznania i przygotowania taktyki dla każdej lokacji. Właśnie to sprawia, że można poczuć klimat starego dobrego Splinter Cella, a rozgrywka wciąga od początku do samego końca. Dla nienasyconych przygotowano dodatkowe operacje z możliwością współpracy z żywym towarzyszem oraz zabawę online.
Nowe pokolenie graczy
Rozumiem podejście Ubisoftu do swoich nowych produkcji. Sukces Wii pokazał, że ludzie boją się zbyt skomplikowanych gier i nawet piękna grafika nie jest w stanie ich przyciągnąć by spróbować. By to przełamać zaczęły się pojawiać coraz prostsze gry, bo producenci doskonale wiedzą, że starych fanów będzie ciągle ubywać i trzeba starać się zainteresować nowe osoby.
Po przemyśleniach udało mi się trochę uspokoić ból po stracie ulubionych elementów z poprzednich odsłon cyklu, bo grało się znakomicie. Wydaje się, że producent może sięgnąć po sprawdzone rozwiązania i przywrócić je w kolejnej części. Miejmy taką nadzieję, bo Splinter Cell to seria, w którą po prostu trzeba pograć.
Komentarze
eh..szkoda że nie mam Xboxa 360
odpowiedzGra jest tez na PC ... ale swoja droga gra jak dla mnie jest strasznie nudna, monotonna. Słaba grafika i animacja postaci. Mam wrażenie, ze otrzymałem produkt bardzo niskiej jakosci a nie gre na ktora czekalem tyle lat. Słabizna ... 4/10 max
odpowiedzBardzo dobra recka, Phoenix sprawiedliwe ocenił najnowsze przygody Fishera. Gra niewątpliwie jest kontrowersyjna, dla starych fanów (zaliczam się do tego grona od 2003) to cios między oczy. Ale nie jest tak źle jak się mogło wydawać. Gra moim zdaniem jest udana i od dnia premiery nie opuszcza napędu w moim Xboxie 360. Singiel jest ciekawie zrobiony, wyjaśnia kilka ważnych rzeczy i prawie każda misja jest świetnie zaprojektowana. Wyjątkiem jest słynny już Irak który chyba pominięto przy testach jakości. W grze jest kilka gorących momentów nastawionych na akcję, ale SCC to od początku do końca skradanka. Ciężko mi jednak zrozumieć czemu wyleciały podstawowe składniki serii (gwizdy, przenoszenie ciał, zwisy), cóż, widocznie jesteśmy skazani na maksymalne uproszczenie i idiotyczne pomysły Nintendo staną się faktem (brrr). Krótkiego singla świetnie uzupełniają operacje specjalne i co-op. Gramy właśnie z ziomkiem na splicie i jesteśmy zachwyceni. Zabawa jest przednia. Dobrze się bawię z Fisherem, jestem w stanie wybaczyć uproszczenia i dlatego daję taką samą ocenę jak Phoenix.
odpowiedznalezy sprawdzic:)
odpowiedzDodaj nowy komentarz: