Recenzja

Recenzja SSX

Ponad 10 lat temu na poprzedniej generacji konsol miała swój debiut seria SSX. Seria, która nadała grom snowboardowym nowego, soczystego i szalonego charakteru arcade. Seria kultowa, która przez kolejne lata święciła triumfy na podium białego szaleństwa, przyciągając do siebie rzesze fanów. W końcu seria, która oferowała niezliczone ilości funu płynącego z czesania w powietrzu wykręconych trików.

Dziś w nasze ręce trafia najnowsza odsłona SSX’a, pierwszy raz na nowej generacji, powracająca po latach nieobecności na rynku. Czy sprostała oczekiwaniom fanów oraz legendzie, którą sama sobie wytworzyła? Czy w pełni wykorzystała obecne możliwości systemowe? Czy przejęła pałeczkę pierwszeństwa od SSX 3? Zakładajcie gogle, szykujcie deski, bo zapowiada się intensywny zjazd po stoku.

Fabuła gry rzuca nas w wir wydarzeń związanych ze starą ekipą znaną z poprzednich części SSX’a, uzupełnioną również nowymi twarzami. Wracają takie osobistości i ikony serii jak: Mac Fraser, Elise Riggs, Zoe Payne, Kaori Nishidake, Psymon Stark, Moby Jones, Griff Simmons oraz dostępny w pre-orderach Eddie Wachowski. W szeregu nowych pojawiają się Alex Moreau, Tane Mumea oraz Ty Thorsen. Tryb World Tour kręci się wokół osoby Griffa, który wraz z wiekiem stwierdził, że jest najlepszym snowboarderem ever i postanowił, iż jako pierwszy zdobędzie 9 najbardziej niebezpiecznych szczytów na ziemi. Pozostali członkowie ekipy z miejsca przyjęli wyzwanie i stanęli do walki, chcąc utrzeć nosa młodemu Amerykaninowi.

Tryb World Tour (jeden z trzech dostępnych w grze) pozwala nam przemierzyć różne rejony globu, charakteryzujące się specyficznymi warunkami terenowymi oraz pogodowymi. Twórcy oddali nam do użytku 9 regionów świata, od Alaski, przez Himalaje, aż do Nowej Zelandii. Dodatkowo jako exclusive dla użytkowników PS3 dostajemy Japonię ze swoją górą Fuji. Wszystkie miejscówki zostały odwzorowane na podstawie zdjęć NASA, a następnie odpowiednio przemodelowane na potrzeby gry. W żadnym z powyższych miejsc nie byłem, więc pozostaje wierzyć ekipie z EA na słowo.

W trakcie rozgrywki przenosimy się w kolejne miejsca, gdzie postacią przypisaną do danego regionu walczymy z innymi riderami, oczywiście z Griffem na czele. Poszczególne stoki możemy podziwiać uczestnicząc w trzech rodzajach rozgrywki – Race It, Trick It oraz Survive It. Pierwsze dwa, czyli wyścig oraz trzaskanie trików, są dobrze znane. Nowością natomiast jest tutaj szumnie zapowiadany tryb Survive It, który ma miejsce na najwyższym szczycie z danego regionu i polega po prostu na przetrwaniu w ekstremalnych warunkach. Albo musimy się zmierzyć z lawinami (gdzie kamera przez cały przejazd pokazuje naszą postać od przodu), albo musimy szczęśliwie zjechać przez skąpane w ciemności jaskinie Afryki, tudzież przetrwać mrozy Antarktydy trzymając się nasłonecznionej części stoku. W pomyślnym ukończeniu danego wyzwania przychodzi nam z pomocą specjalistyczny ekwipunek, w postaci m.in.: wingsuita (strój wiewiórki), panelu solarnego, latarki czy też butli z tlenem. Jest różnorodnie, a z każdym kolejnym wyzwaniem poziom trudności wzrasta.

World Tour można spokojnie potraktować jako rozgrzewkę przed daniem głównym, którym jest rozgrywka w Explore. To tutaj możemy swobodnie przemieszczać się po kuli ziemskiej i wybierać, w którym regionie świata chcemy szosować. A jest w czym wybierać, ponieważ tras i stoków jest o wiele więcej niż w World Tour. W sumie możemy zebrać 153 medale ze wszystkich tras, z każdego trybu. Oczywiście nie każda trasa jest unikalna, ponieważ czasami 3 różne stoki mają tę samą końcówkę, która liczona jest jako osobny zjazd. Aby nie było nudno i monotonnie, w ramach różnych trybów witają nas odrębne pory dnia, które dodatkowo potrafią podkreślić piękno miejscówek.

Trasy są niezwykle rozbudowane, naszpikowane skoczniami, railami, licznymi skrótami oraz niekiedy przepaściami. Elementy otoczenia w postaci rozbitego samolotu, ośnieżonych przewodów wysokiego napięcia, czy też buddyjskich świątyń podkreślają specyfikę każdego regionu. Na nudę podczas przejazdu na pewno narzekać nie można, ponieważ zawsze do celu mamy co najmniej kilka dróg. Tryb Explore potrafi wciągnąć na długie godziny, gdzie z radością odkrywamy kolejne obszary globu, walcząc o złote medale, jednocześnie śrubując własne wyniki.

Na deser pozostaje nam tryb Global Event, który zaliczyć należy do rozgrywki multiplayer. Zamysłem chłopaków z EA było stworzenie zawodów, swego rodzaju turniejów, które rozgrywane są przy odpowiednich zasadach, na każdym dostępnym w grze stoku. Przystąpić do nich możemy w dowolnym momencie, ustanowić swój wynik walcząc z innymi graczami, a następnie czekać na rozstrzygnięcie. Muszę przyznać, że zdaje to swój egzamin perfekcyjnie. Eventy są dostępne non-stop, widzimy ile w każdym z nich bierze udział osób, ile wynosi wpisowe oraz jaki czas pozostał do jego zakończenia. Nasz wynik determinuje ostateczną pozycję w rankingu, która z kolei przekłada się na wynagrodzenie w postaci dostępnej w grze waluty. Walka trwa do ostatniej sekundy, przez co emocje stale utrzymują się na najwyższym poziomie. W tym momencie warto wspomnieć o dosyć kontrowersyjnej sprawie związanej z trybem multi, która była przyczyną niejednego „flejma” na internetowych forach oraz bluzgów w stronę EA. Otóż w trybie multiplayer nie uświadczymy żywego gracza, który w danym momencie będzie jechał obok nas inną postacią. Dostrzeżemy jedynie ducha z jego przejazdu, więc o żadnej fizycznej styczności z przeciwnikiem czy sprzedaniem mu przysłowiowej “piąchy” nie ma mowy. Dla jednych takie rozwiązanie to plus, dla innych z kolei minus. Osobiście nie widzę w tym nic złego; z drugiej jednak strony jestem w stanie zrozumieć graczy, którzy liczyli na „typowy” multiplayer. Cóż, kwestia gustu oraz indywidualnych preferencji.

Wspominając o trybie wieloosobowym, dochodzimy tym samym to kolejnej nowości, która podrzuca olbrzymi słoik miodu pod drzwi z napisem „fun płynący z rozgrywki”. Mowa o RiderNet. Jest to ficzer pozwalający na bieżąco śledzić poczynania naszych znajomych, obserwować gdzie ustanowili jaki wynik, gdzie pobili nasz czas, czy też gdzie zostawili Geo Tagi (o których za chwilę). Panowie z EA wzorowali się w tym aspekcie na Autolog od kolegów z Criterion i zaimplementowali go na potrzeby SSX’a. Trzeba przyznać, że wyszło wyśmienicie. Jest to element, który dodaje do rozgrywki motyw jeszcze jednego przejazdu, jeszcze jednego rekordu. Bo cóż tak motywuje do walki, jak nie lepszy wynik kumpla z PSN. Nie raz są sytuacje, że przed wyłączeniem konsoli dostajemy info, iż znajomy pobił nasz rekord na danej trasie. Potrafi to skutecznie przedłużyć rozgrywkę, ponieważ pojawia się kwestia honoru, który zakazuje nam wyłączyć konsolę przed pobiciem wyniku znajomego. Jak dla mnie motyw genialny, który w żaden sposób nie pozwala na wkradnięcie się uczucia znużenia rozgrywką. Dzięki RiderNet zawsze jest co robić, stale coś się zmienia i widać, że gra żyje. Oczywiście warunek jest jeden – musimy mieć znajomych, którzy również grają w SSX’a. Bez tego ani rusz i niestety spora część radości z gry ucieka. Na szczęście każdego napotkanego na stoku gracza możemy w dowolnej chwili zaprosić do grona znajomych, tak więc w razie desperacji mamy jakieś wyjście.

Kolejnym interesującym rozwiązaniem jest zarabianie creditsów, nie mając nawet włączonej konsoli. Jak to działa? Już tłumaczę. Jeżeli nasz duch (czyli ustanowiony rekord) przetrwa ataki znajomych, którzy będą próbowali go pobić, dostaniemy za to kasę. Wtedy po ponownym odpaleniu gry i powrocie na stoki przywita nas info, ile pieniędzy zarobiliśmy podczas nieobecności. Zarabianie w ten sposób możliwe jest właśnie dzięki wykręconym rekordom, zakończeniu jakiegoś Global Eventu czy przetrwaniu naszego Geo Taga. Ostatnia opcja polega na rozstawieniu kolorowego globu w dowolnym momencie podczas przejazdu. Im dłużej utrzyma się on na trasie nie zebrany przez innych graczy, tym więcej zarobi dla nas creditsów. Proste i skuteczne rozwiązanie, które skłania do kombinowania, gdzie by tu umieścić Geo Taga, tak, by go nikt nie znalazł.

Wiemy już, w których miejscach oraz w jakich trybach możemy jeździć. Pora sprawdzić, jak ta jazda tak naprawdę wygląda. A wygląda nieco inaczej niż w poprzednich odsłonach serii. Głównie za sprawą sterowania postacią, które jest bardziej czułe, przez co lekkie wychylenie gałki owocuje mocnym i gwałtownym skrętem. Również trzaskanie w powietrzu trików odbywa się szybciej i sprawniej. Z początku można poczuć się lekko nieswojo, lecz po krótkim ograniu kwestia ta staje się normalnością. Do szosowania po górach i siekaniu wygibasów możemy użyć dwóch różnych ustawień pada. Albo klasycznych z trikami pod triggerami, albo standardowych pod gałką. Zapewne weterani serii będą preferowali ustawienie pierwsze, które sprawi, że poczują się jak za dawnych lat.

Co już wcześniej wspomniałem, trasy nie dają chwili wytchnienia i tak naprawdę w każdym momencie mamy możliwość wykorzystania ukształtowania terenu do soczystego wyskoku i wyczesaniu trikowego combosa. Te ostatnie w głównej mierze decydują w tej części o punktacji. Trzaskanie kolejnych sztuczek bez zaliczenia gleby owocuje wysokim mnożnikiem punktów. Bezbłędny przejazd okraszony zwariowanymi, powietrznymi kombinacjami jest kluczem do sukcesu przy uzyskiwaniu kosmicznym wyników punktowych. Pomóc nam w tym mają powracające Ubery, Super Ubery oraz Signature Tricks, unikalne dla każdej postaci. Wykonywanie trików napełnia wskaźnik Tricky, który z kolei daje możliwość wykręcania coraz to lepszych sztuczek. Stara i dobrze znana zasada, która w dalszym ciągu idealnie się sprawdza. Napełniony napis Tricky daje również dostęp do nieskończonego przyśpieszenia, będącego z kolei zbawiennym przy ustanawianiu czasów w Race It. Nowością jest możliwość cofania czasu (ograniczona w niektórych trybach), dzięki której możemy skorygować wyskok, uciec z przepaści lub uniknąć wywrotki.

Przy robieniu coraz to lepszych wyników pomagają nam zróżnicowane deski, które charakteryzują się odpowiednimi statystykami. Zakupić możemy je w specjalnym sklepiku, dostępnym tuż przed zjazdem. Jedne są lepsze do trików inne dodają przyśpieszenia i sprawdzają się bardziej podczas wyścigu. Kombinowania jest sporo, przez co dechy już nie tylko mają wpływ na wygląd naszej postaci ale również realnie wpływają na osiągnięcia.

Całe to SSX’owe szaleństwo standardowo odbywa się w akompaniamencie zróżnicowanej muzyki. Od kawałków dance, różnego rodzaju energicznych remiksów, aż po dub-step. Utwory padają w ucho, podkreślając jednocześnie charakter poszczególnych trybów. Na wypadek, gdyby soundtrack nie przypadł nam do gustu, EA oddało możliwość wgrania własnych pieśni, które również są odpowiednio remiksowane w zależności od naszych poczynań na stoku. Można więc spokojnie pośmigać przy tym co najbardziej odpowiada naszym uszom.

Wszelakie odgłosy podczas zjazdów są poprawne i brzmią naturalnie. Dokładnie słychać kiedy jedziemy po lodzie, po śnieżnym puchu, wbijamy na raila czy lecimy przez dłuższy czas w powietrzu. Jak na moje, postacie trochę za mało mówią w czasie wyścigów. Przyzwyczajony do zacnych kwestii z SSX 3, sypanych dosyć często, tutaj musiałem przywyknąć do niezbyt chętnie wypowiadających się riderów. Na duży minus zaliczam również znikomą wręcz obecność dj Atomika, który pojawia się dosłownie na chwilę w World Tour. Postać, która genialnie budowała klimat SSX 3, tutaj została wrzucona na zasadzie gratisu. Może ze względu na inny charakter rozgrywki, być może nie do końca pasowała, nie wiem. Dla mnie jednak to spory brak

Strona wizualna nowego SSX’a niestety nie jest zbyt imponująca. W parze z przesiadką na nową generację konsol nie podążyła oprawa. Patrząc na dzisiejsze standardy, grafika mogłaby być zdecydowanie lepsza. Momentami wręcz mamy wrażenie, jakbyśmy grali w jakąś starszą część w HD. W prawdzie nie jest tragicznie, ale zapewne fani spodziewali się o wiele więcej w tej kwestii. Grafika bywa nierówna, raz ma się ochotę zatrzymać i podziwiać widoki, by za chwilę użyć przyśpieszenia i jak najszybciej ominąć niezbyt ładną sekcję. Na szczęście słabsza jakość grafiki odnosi się przeważnie do jaskiń, gdzie nie uświadczymy żadnych fajerwerków wizualnych. Otwarte stoki natomiast prezentują się uroczo, zapierając chwilami dech w piersiach. To, co zasługuje na plus, to bardzo przejrzyste i schludne menusy. Główne skrzypce gra tutaj kula ziemska, która z niezwykłą prostotą i przejrzystością pozwala na szybki wybór poszczególnych regionów rozgrywki.

Nowego SSX’a z pewnością można zaliczyć do gier udanych. Jest niezwykle rozbudowanym i solidnym tytułem, oferującym olbrzymie pokłady radości płynącej z rozgrywki. Nie obyło się oczywiście bez niedociągnięć oraz małych zgrzytów, ale nie stanowią one zbyt dużej skazy na całościowym obrazie tego tytułu. Utrudnieniem dla SSX’a był z pewnością olbrzymi hype, który stopniowo narastał przez te wszystkie lata, będąc dodatkowo potęgowanym przez niedoścignionego SSX 3, który notabene ostatecznie nie oddał pierwszego miejsca w serii. Mimo wszystko dla fanów będzie to wspaniały powrót znanego szaleństwa arcade, okraszonego licznymi nowościami, kosmicznymi trikami oraz znaczkiem „must-have”. Osoby nie mające wcześniej styczności z serią, mogą w prawdzie nie zostać w pełni pochłonięci legendą tego tytułu, natomiast jedno jest pewne – będzie to dla nich “ostra jazda bez trzymanki”, szalona radość z pomykania po stokach oraz bodziec do zasmakowania pozostałych, kultowych wręcz tytułów spod znaku SSX.

Nasza ocena: 8.5/10

Platformy:
Czas czytania: 12 minut, 33 sekund
Komentarze
...
4377 dni temu

Mam gierke od dnia premiery i generalnie zgadzam się z oceną. jedyne czego mi w tej części brakuje to jakichś tras w mieście tak jak to było w poprzednich ssxach. No i trochę za dużo jest miesc gdzie można spaść.

Niestety moja ocena to co najwyżej 5. A dlaczego? Gra nie ma multi na jednym TV! To jest GRZECH! Uwielbiam tą grę i nienawidzę zarazem (za to brak multi właśnie).

odpowiedz
...
4376 dni temu

Na szczęście, eliwis1, producenci nie wykluczają wrzucenia split-screena w przyszłych DLC. Jeżeli będzie duże zapotrzebowanie ze strony fanów, to stawiam, że dostaniemy możliwość gry w multi na jednym ekranie.

Osobiście żywię nadzieję, że dostaniemy również coś z SSX 3, bo przed przed premierą gry zapowiadane było bardzo duże DLC. Góra z SSX 3 ze swoimi stokami, wkomponowana w pozostałe miejscówki na globie? Poproszę.

odpowiedz
...
4376 dni temu

[quote=Ryo]Na szczęście, eliwis1, producenci nie wykluczają wrzucenia split-screena w przyszłych DLC. Jeżeli będzie duże zapotrzebowanie ze strony fanów, to stawiam, że dostaniemy możliwość gry w multi na jednym ekranie.

Osobiście żywię nadzieję, że dostaniemy również coś z SSX 3, bo przed przed premierą gry zapowiadane było bardzo duże DLC. Góra z SSX 3 ze swoimi stokami, wkomponowana w pozostałe miejscówki na globie? Poproszę.[/quote]

Tylko że za DLC trzeba będzie zapłacić. Jak dla mnie taka polityka to wydawanie gry niepełnej w treści. Jesteśmy niecnie oszukiwani i naciągani! Nawet jak wyjdzie to dla mnie to zwykłe oszukaństwo.

A takiego dodatku w postaci tras z SSXa 3 też sobie i wam życzę. W końcu byśmy mieli miasto (chyba metrocity z tego co pamiętam) :)

odpowiedz
...
4376 dni temu

[quote=eliwis1]W końcu byśmy mieli miasto (chyba metrocity z tego co pamiętam) :)[/quote]

Dokładnie.

Moim życzeniem, które chyba nigdy się nie spełni, jest pełnoprawny udział dj Atomika. Nie to, co otrzymaliśmy teraz z World Tour.

odpowiedz
...
4374 dni temu

[quote=Ryo]Miejmy nadzieję, że będzie za free ;]

Dokładnie.

Moim życzeniem, które chyba nigdy się nie spełni, jest pełnoprawny udział dj Atomika. Nie to, co otrzymaliśmy teraz z World Tour.[/quote]

A ja się przyznam że mi DjAtomica nie brakuje, ale miasta bardzo :). Muszę przyznać, że bardzo też podobało mi się mariocity w "On tour" na GCN.

Zaś jeżeli chodzi o najnowszą część to muszę pochwalić twórców za wyciągnięcie pomysłu z SSXa Blura na samo-miksującą się ścieżkę dźwiękową.

Ech, tylko brak multi :(

odpowiedz
...
4372 dni temu

Wracam ze Świąt i ściągam DLC oraz patcha. Co do Metro City i split-screena jestem spokojny. Imo prędzej czy później to wrzucą. Samo-miksującej się muzy w końcu się doczekałem. Nie ma to jak pośmigać po stoku słuchając własnej muzy. Szkoda tylko, że nie łączy się ona z muzą SSX'a.

odpowiedz
...
4372 dni temu

Jakby co, to eliwis1 dodawaj mnie do znajomych na PSN (jeżeli grasz na PS3). Pośmigamy razem - mój PSN ID to Jin_ryo.

odpowiedz
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: