Uncharted: Złota Otchłań był obiektem wielu stresów wśród fanów. Głównie chodziło o to, że gra nie jest robiona przez Naughty Dog, a Sony Bend Studio. To był wystarczający powód, żeby mieć lekki stres przy odpakowywaniu pudełka i odpalaniu gry. Główne pytanie jakie się nasuwało na samym początku to „czy będzie tak samo dobra jak inne?”. No bo jest o co się martwić, skoro do tej pory wszystkie poprzednie części na PS3 za każdym razem były coraz lepsze i dawały mnóstwo frajdy. A tutaj mamy takie side-story od całkiem innej ekipy, niż oryginalni twórcy. Dorzućmy do tego koszt około 200zł, a będzie wystarczająco dużo podstaw do tego, by krytycznie spojrzeć na całość. Ale czy rzeczywiście jest się czym martwić?
Powinienem zostawić moje ostateczne wywody na sam koniec, ale postanowiłem przedstawić Wam je już teraz. Uncharted: Złota Otchłań po prostu DAJE RADĘ. Po pierwszym odpaleniu gry i zagraniu pierwszych dwóch lub trzech rozdziałów większość zmartwień mija niezauważalnie. Wielu z Was powie pewnie, że to nie grafika jest wyznacznikiem dobrej gry. W dużym stopniu się tutaj zgodzę, choć to właśnie ten element był od samego początku jednym z najlepszych elementów serii (poza fabułą). Na przenośnym ekranie OLED małej stosunkowo Vity nowe Uncharted prezentuje się genialnie. Mnogość kolorów jak i detali po prostu “powala”. Spokojnie mogę zaryzykować tutaj stwierdzenie, że wygląda ona prawie tak samo dobrze jak pierwsze Uncharted z PS3. A pamiętajmy o fakcie, że podobnie jak przy innych konsolach, teraz może być już tylko lepiej. Oczywiście nie ma co porównywać tych dwóch gier do siebie, bo efekty cząstkowe są dużo gorszej jakości. Jednak to właśnie dzięki małemu ekranowi prawie w ogóle to nie przeszkadza. Dajmy czas developerom na okrzesanie mocy tego sprzętu, a gdy wyjdzie kolejna część przygód Drake’a na Vitę, to założę się, że będzie to skok jak z U1 do U2.
Skoro jestem już przy takich elementach jak grafika, to wspomnę od razu o muzyce, która jest tutaj równie dobrze dobrana co w każdej innej części. Zawsze jest ona świetnył tłem wydarzeń i często dodaje swoistego klimatu do tego co się dzieje na ekranie. Są kawałki w pełni symfoniczne, a często również zdarzają się i klimatyczne utwory śpiewane stylem kościelnym pasującym do opowiadanej historii. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że jeśli muzyka potrafi wtopić się w tło wydarzeń, jednocześnie dając o sobie znać i uzupełniając akcję, to jest to najlepszy rodzaj muzyki. Z tym w tej kwestii tutaj się jak najbardziej zgadzam. Od razu dodam też, że polska lokalizacja jak zwykle sprawiła się naprawdę nieźle. Jarosław Boberek jak zwykle daje radę jako Nathan, choć mam wrażenie, że cała reszta jest dość sztywna i wypada blado. Chodzi mi tu zwłaszcza o naszą polską pogodynkę, Dorotę Gardias, która wcieliła się w Marisę Chase. Osobiście nic do tej pani nie mam, ale uważam, że powinna była pozostać przy zapowiadaniu pogody, gdyż jej dialogi były bardzo sztywne i momentami w ogóle nie wpasowywały się w postać. Ta jedna postać w wersji anglojęzycznej brzmi tutaj dużo lepiej.
Złota Otchłań to gra, która od samego początku pokazuje nam, że powstała z dwóch głównych powodów. Po pierwsze miał być to tytuł sprzedający konsole, co się w pewnym stopniu udaje. Drugi, pośrednio związany z poprzednim to pokaz umiejętności konsoli. Najlepiej widać to w menusach, gdzie poruszać się możemy jedynie przez ekran dotykowy. Rozumiem, że chodziło o pokazanie, jak to fajnie jest ruchem palca czy stuknięciem wybierać opcje, ale nie zabolało by nikogo, gdyby również dało się używać tutaj przycisków. Fajnym natomiast jest coś w rodzaju dotykowego QTE podczas różnych scen, a zwłaszcza walki na pięści, gdzie odpowiednim ślizgiem palca po ekranie zadajemy ciosy. Wycieranie brudnych artefaktów, wspinanie się poprzez wskazanie krawędzi, na którą Drake ma się wspiąć, czy odrysowywanie map palcem to kilka z wielu różnych fajnych zastosowań możliwości konsoli. Najlepszą i chyba najbardziej przydatną funkcją jest żyroskop, dzięki któremu podczas celowania możemy sobie pomóc ruchem całej konsoli. Nie nadaje się to do ciągłego celowania, ale bardzo pomaga przy headshotach.
Jak jest w takim razie z klimatem i opowiedzianą tutaj historią? Wydarzenia w Złotej Otchłani poprzedzają wszystkie trzy części z PS3 i praktycznie w żadnym stopniu nie wiążą się z nimi. Jest to zamknięta i w pełni opowiedziana historia przygód Drake’a w południowej Ameryce, która ma dobry początek i solidne zakończenie. Nie ma tutaj wodotrysków w postaci scen samolotywch z U3, czy tego typu akcji. Jest to raczej bardziej stonowana opowieść, w której są oczywiście niezłe momenty, lecz niestety bez takich, które zapadają potem na długo w pamięć i o których opowiadamy z podnieceniem kolegom.
Warto zwrócić uwagę tutaj na to, że wszystkie elementy rozgrywki są idealnie zbalansowane. Dla niektórych poprzednie części miały za dużo strzelania, co tutaj solidnie przykręcono. Tym razem jest więcej zwiedzania i wspiniania się, a lokacje wręcz warto przechodzić powoli, bo łatwo jest ominąć któryś z masy skarbów lub zagadek do zebrania. Gwarantuję Wam, że nie zbierzecie wszystkiego za pierwszym podejściem. Tym razem poza skarbami dodano zagadki typu robienie zdjęć konkretnym miejscom, lub odnajdywanie i odrysowywanie tablic z hieroglifami. Nawet jak uda się komuś zebrać wszystkie “znajdźki”, to dodano dość “upierdliwy” element losowy, którym są „Łupy”. Te da się zdobyć tylko przez zabijanie przeciwników bądź opcję „Czarny Rynek”, który wykrzystuje aplikację Near do wymieniania się łupami z innymi graczami w pobliżu. Jeśli mamy szczęście, to dostaniemy kolejny element kolekcji. Jeśli nam ono nie dopisuje, to zmuszeni będziemy do powtarzania rozdziałów licząc, że brakujące łupy nam w końcu wypadną.
Powtórzę tutaj moją opinię z początku tego tekstu: Uncharted Złota Otchłań po prostu daje radę. Wydałem 200zł na tę grę wierząc, że pomimo wszystkich zmartwień jakie przedstawiłem na początku tego tekstu, dostanę grę w pełni zasługującą na swoją cenę. Nie zawiodłem się, bo nowe przygody Drake’a przyszpiliły mnie do konsolki na dobre 10h, a zaraz po napisach końcowych od razu uruchomiłem ją od nowa na odblokowanym, „Druzgocącym” poziomie trudności. Polecam i Wam sprawdzić przynajmniej, jak się prezentuje Uncharted: Złota Otchłań. Rodi zobaczył i uwierzył w moc PS Vita i nowego Uncharted. Teraz i ja jestem praktycznie pewien, że będzie jedynie coraz lepiej. Mam zamiar zrobić platynowe trofeum w tej grze, i nie dlatego, że lubię je kolekcjonować, ale właśnie dlatego, że tak przyjemnie się w nią gra.
Komentarze
Dodaj nowy komentarz: