Pod lupą maniaka: Seria God of War
Wiecznie wkurzony łysy pan nie tylko stanowi stereotyp polskiego kibica piłki nożnej, ale i jest opisem jednej z najbardziej charakterystycznych postaci w świecie gier konsolowych – Kratosa. Spartański wojownik, syn Zeusa, bezwzględny rzeźnik w pięciu częściach God of War wyciął w pień niemal wszystkie monstra greckiej mitologii oraz prawie wszystkich bogów. Na konsolach stacjonarnych docelowo ukazały się trzy części serii, dwie poboczne trafiły na PSP, a w późniejszym terminie także na PS3. W tej części cyklu „Pod lupą maniaka” chcę wspomnieć nietuzinkową serię, której początki sięgają drugiej konsoli stacjonarnej Sony. Zapraszam więc do lektury.
Pierwsza część God of War ukazała się na rynku w 2005 roku i była strzałem w dziesiątkę. Nikt nie spodziewał się, że z wiekowego PS2 można wyciągnąć tak piękną grafikę i płynną animację. Lokacje porażały skalą i dbałością o detale, ponadprzeciętnym wykonaniem zachwycali też przeciwnicy, a główne danie stanowiła widowiskowość jaką napotykaliśmy na każdym kroku gry. Praktycznie od samego początku dostawaliśmy akcję w najczystszej postaci, a ilość generowanej adrenaliny w naszym organizmie nie spadała aż do napisów końcowych. Grę zaczynaliśmy pojedynkiem z hydrami na pokładzie statku, który cały czas był podmywany przez silne fale. Nigdy wcześniej gracze nie mieli do czynienia z tak dużym natężeniem atrakcji w początkowych sekcjach gry, co idealnie komponowało się z samouczkiem, gdzie mogliśmy wybadać do czego służy każdy przycisk na padzie. Nie inaczej jest z następnymi częściami - wszystkie one zaczynają się od istnego trzęsienia ziemi, by później, stopniowo, jeszcze bardziej podnosić poziom adrenaliny pompowanej do naszych żył. Trzecia część w tym aspekcie stanowi istne apogeum, a początek gry na ramieniu Gai daje kopa między oczy. Zarówno zachwyca skala całej scenerii, jak i niebotyczny poziom wykonania graficznego.
Trudno serię God of War nazwać tytułem ambitnym, zmieniającym pogląd postronnych osób na temat gier. Choć scenariusz i fabuła wypadają na wielki plus, całość sprowadzono do czystej i niczym nieskrępowanej zabawy w krwawe wybijanie setek przeciwników. Wyrywamy kończyny, wypruwamy flaki, szatkujemy na talarki, zadajemy niebotyczny ból, a wszystko w akompaniamencie niezwykle szczerego uśmiechu na naszej twarzy. W każdej części God of War najważniejsza jest eliminacja coraz to nowszych i twardszych przeciwników. Oczywiście troszkę poskaczemy, kilka zagadek przy tym rozwiążemy, ale i tak gwóźdź programu stanowi walka. Maksymalnie widowiskowa i krwawa walka. Starcia z podrzędnymi kreaturami nie nadwyrężają naszych kciuków i nerwów, ale już przy bossach napsujemy sobie krwi. Pojedynki z szefami na ogół składają się z wielu sekcji, są widowiskowe i jeszcze bardziej naszpikowane przemocą. Oczywiście wszyscy kochają przemoc przedstawianą w serii God of War, tego nie da się ukryć.
Poza radosną sieczką oraz wciągającą fabułą wszystkie części cechują się przepiękną grafiką. Pierwsza odsłona na PS2 zszokowała niejednego recenzenta, zaś przy okazji „dwójeczki” niemal każdy pukał się w głowę, jak coś tak pięknego można było opracować na siedmioletniej wówczas konsoli. Dostaliśmy tytuł wyciskający wszystkie soki z PS2, a wiedzieć musicie, że God of War 2 w dniu premiery było na tyle dobrze wykonane, że sporo pozycji z X360 i PS3 wypadało gorzej, a w niektórych przypadkach dużo gorzej od GoW2. Pierwsze God of War (Chains of Olympus) wydane na PSP pokazało na co stać malutką konsolkę, ale dopiero kolejny tytuł z tego uniwersum z podtytułem Ghost of Sparta wytyczył granice możliwości systemu. Trzecia część wydana na PS3 również zachwyciła cały świat, jednak doświadczeni gracze spodziewają się, że dopiero czwarta część będzie tym, czym „dwójka” dla PS2 i Ghost of Sparta dla PSP. Zagłębiając się w temat aspektów technicznych - seria God of War zawsze powalała skalą odwiedzanych lokacji, jak i rozmachem i dbałością o detale w ich wykonaniu. Nieco słabiej wypadało wykonanie podrzędnych przeciwników. Ich modele na PS2 na pewno nie należały do ścisłej czołówki, ale i nie nastręczały tej maszynce wstydu. W sumie w trzeciej części niektóre kreatury też mogłyby nieco lepiej wyglądać, niemniej zarzut ten dotyczy tylko kilku typów przeciwników.
Jeśli chodzi o sferę audio to nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Wszystkie głosy dobrane zostały odpowiednio, nawet w polskiej wersji językowej w dwóch ostatnich częściach. Soundtracku z całej serii słucha się z niekrytą przyjemnością, a nieraz utwory te umilały mi postój w korkach kiedy jechałem na uczelnię. Całość brzmi pompatycznie, a orkiestra nawet na sekundę nie odpuszcza z wysokimi tonami, co idealnie pasuje do majestatycznej postaci Kratosa. Duży też wkład w doskonały saundtrack mają silne męskie wokale, uzupełnione niczym im nieustępującymi wokalami damskimi.
Masę słów już napisałem, a tak mało zająłem się postacią samego Kratosa. Jest twardzielem pierwszej próby, jest również bezwzględną bestią, bezlitosnym katem. Mimo wszystko posiada uczucia, niegdyś kochał swoją żonę i córkę, ale w szale walki, istnym amoku zabija je obie. Jak się szybko okazuje całemu złu winny jest bóg wojny Ares, który nie chciał wypuścić ze swoich rąk tak znakomitego wojownika, jakim jest Kratos, nie przewidział jednak, że takie działanie doprowadzi do ogromnego gniewu i chęci zemsty. W drugiej części serii Kratos zostaje oszukany przez najważniejszego z bogów Zeusa, ten lękając się rosnącego w siłę nowego boga wojny postanawia sobie spartiatę podporządkować, jednak plan pali na panewce, a Duch Sparty jednocząc swoje siły z tytanami szykuje się na walkę z całym zastępem bogów greckiej mitologii. Tak w wielkim skrócie można opisać fabułę całej serii, oraz cele jakie przyświecają Kratosowi. Z tym typem nie warto zadzierać, a gracz sterujący jego poczynaniami na każdym kroku czuje moc jaką posiada omawiany heros. W pewnym sensie dzięki temu czujemy się tak dobrze wchodząc w jego skórę, i na tych kilka godzin stajemy się maszyną do zabijania. Poza brutalnością seria God of War posiada również erotyczne mini gierki, jednak daleko im do chociażby takich erotyków z TV4, ale jakby niejeden pryszczaty nastolatek powiedział – lepszy rydz niż nic. A właśnie, grać mogą tylko osoby pełnoletnie, więc koniec dywagacji o przemocy i innej erotyce.
Seria God of War zdobyła wielu fanów, stała się też kluczową marką na konsolach Sony, czemu ani troszkę nie można się dziwić. Wszystkie części zachwyciły recenzentów i nigdy nie schodziły poniżej pewnego pułapu jakości. Jako pewniak można traktować, że w niedalekiej przyszłości na rynku ukaże się kolejna odsłona serii. Pytanie tylko w jakim kierunku postanowią pójść twórcy? Zostawić stare mechaniki delikatnie tylko je uaktualniając, czy dokonać totalnej rewolucji? Nas, graczy raczej nie powinien martwić ten dylemat, bowiem, jak już napisałem, God of War jest zbyt potężną marką by Sony przyczyniło się do jej zniszczenia. Tytułu bardzo dobrego zawsze możemy być pewni.
Jeśli posiadacie w swojej kolekcji jakiegoś „GoWa”, mam nadzieję, że ten tekst zachęcił Was abyście go znowu odpalili, a jeśli nie mieliście jeszcze styczności z przygodami Kratosa, lepiej nie traćcie czasu i czym prędzej nadrabiajcie zaległości.
Komentarze
Dodaj nowy komentarz: