Publicystyka

Zagrajmy w: Starfield #5

Starfield... czy w kosmosie faktycznie jesteśmy sami?

Bethesda... Bethdesda never change. Tak można podsumować całe portfolio tego studia, a ich najnowsza produkcja, jaką jest Starfield, nie zamierza wychylać się w tym temacie z szeregu. Choć ja na Starfielda nie specjalnie czekałem, to postanowiłem kupić edycję premium na Xboxa Series X i co sądzę o tej grze, dowiecie się poniżej.

Uwielbiam tematykę kosmosu i życia pozaziemskiego. Uwielbiam wszystkie ciekawostki dotyczące tego tematu, ale w grach niespecjalnie przepadam za odysejami kosmicznymi. Wszystkie zapowiedzi dotyczące Starfielda obserwowałem z przymrużeniem oka i nie dałem się ponieść hypowi, oraz nie uwierzyłem w gruszki na wierzbie, które Todd Howard obiecywał w swoich wywiadach na temat gry. Jak to się stało, że kupiłem wersję z wczesnym dostępie? Po prostu miałem wtedy więcej czasu na grę, a sama przepustka premium na Xboxa wyniosła mnie 140zł (Stellbook + naszywka + dlc w grze). Z tego powodu zdecydowałem się na zakup.

Pierwszy kontakt ze Starfieldem sprawił, że poczułem się jak w domu. Jestem fanem Skyrima, spędziłem w tej grze sporo godzin i naprawdę uważam ten tytuł za wyjątkowy, a odpalając Starfielda odniosłem wrażenie, że to właśnie taki Skyrim w kosmosie. Wszystkie gry Bethesdy mają ze sobą wiele wspólnych cech np. typowe stanie "oko w oko" podczas rozmów, specyficzne animacje postaci, czy dość przeciętna oprawa graficzna. Nie inaczej jest w Starfieldzie. Dlatego grając w jakąś grę od Bethesdy, tak naprawdę odnajdziemy się w każdej innej produkcji tego studia. Graficznie jest to zdecydowanie najładniejsza i najbardziej dopracowana gra Bethesdy, ale nie wybija się nic ponadto. W porównaniu do dzisiejszych produkcji, mamy do czynienia z przeciętnej jakości grafiką, a modele postaci są na miarę poprzedniej dekady. To nadal ten sam przestarzały silnik, który nie jest dostosowany do dzisiejszych konsol, ale jego modyfikacje sprawiają, że gry jeszcze jako tako się prezentują i mają swoje momenty. Gra posiada zbyt duże wymagania graficzne do tego, co prezentuje na ekranie, a na Xbox Series X, działa jedynie w 30fps, ale czy kiedykolwiek gry Bethesdy były graficznym wyznacznikiem?

Jednym z aspektów, które doceniam w grach Bethesdy, jest sposób, w jaki zaprojektowali zadania pod kątem dialogów. Podczas wykonywania misji mamy zazwyczaj kilka opcji do wyboru, jak ją zakończyć. Perswazja to system, który jest charakterystyczny dla Bethesdy i pozwala nam na manipulowanie rozmówcami za pomocą słów, jeśli mamy odpowiednio rozwiniętą postać. Wydaje mi się, że w Starfield system ten jest jeszcze lepszy, bo uwzględnia także naszą intuicję i sposób komunikacji. Już na początku rozmowy możemy wyczuć, jakiego tonu oczekuje nasz rozmówca i czasem warto być bardziej stanowczym. Dzięki perswazji udało mi się uniknąć wielu niepotrzebnych walk i zmusić innych do zrobienia tego, co chciałem.

Misje poboczne oraz główne są tutaj bardzo nierówne. Choć praktycznie każda ma swoją historię, to wiele z nich jest czysto śmieciowych i sprowadza się do wykonywania tych samych czynności. Są jednak misje, które potrafią zaskoczyć, są wielopoziomowe, a zaczynają się banalnie. Widać tutaj inspirację czerpaną z Wiedźmina 3 i dołożeniem do każdej, nawet najprostszej misji, indywidualnej historii, przez co czułem się, jakby każda misja była indywidualną przygodą, która dodawała głębi mojej postaci i jej relacjom z innymi. Moim zdaniem to nadal nie jest poziom Wiedźmina, ale jest to krok w dobrą stronę, do konstrukcji zadań w ogóle. Główny wątek czepia się tematyki czasu i byłem bardzo ciekawy, jak zostanie to wytłumaczone, ale nie zostało, a szkoda, bo mogli z tego zrobić bardzo ciekawy wątek. Oś fabularna jest zrobiona przyzwoicie, ale często jedynie ociera się o tematy, które powinny stanowić cały sens zadania, a nie poboczną informację Spędziłem w grze 45 godzin i naprawdę grało mi się bardzo dobrze, a większość misji wykonywałem bardzo chętnie.

Niestety, gra została mocno ograniczona przez swój wiekowy silnik. Eksploracja kosmosu, która miała być w tym tytule swobodna, nie jest wykonana w dobry sposób. Lądowanie na planecie to zaznaczenie celowniczkiem dowolnego miejsca na globie i filmik. Oczekiwałem tutaj ładowania danych w locie i możliwość niczym nieograniczonego wybrania sobie lądowiska. Choć obszar, który generowany jest przez grę w miejscu lądowania, jest ogromny. Tutaj trzeba pochwalić Bethesdę, bo gra generuje obszar oparty na położeniu słońca i krajobraz wygenerowany przez grę jest logicznie spójny z tym co powinno być, a wygenerowany teren, jest wielkości całej mapy z Far Cry 6. Lądując na styku dnia i nocy, faktycznie zobaczymy wschód lub zachód słońca, a każda z planet posiada swój cykl dobowy oraz warunki atmosferyczne. Warto zaznaczyć, że nie na każdej planecie toczy się życie. Wiele z nich jest jałowymi pustyniami z ekstremalnymi warunkami pogodowymi. Ta gra posiada wiele wspaniałych mechanik, które zostały zasłonięte bezsensownymi loadingami, brzydkimi NPC, czy brakiem wyżej wymienionej eksploracji.

Walka to mocny element produkcji. Każda broń ma swój unikatowy model strzelania i czuć w nich moc. Potyczki są dynamiczne i choć przeciwnicy nie są zbyt inteligentni, to potrafią stanowić wyzwanie. Nieco inaczej wyglądają bitwy w kosmosie, Statek, który posiada rozbudowany kreator tworzenia, jest uzbrojony w różnego rodzaju broń, która ma nam posłużyć do zniszczenia osłony przeciwnika, a następnie do przerobienia go na żyletki. Oponenci pozostawiają po sobie wszelkiego rodzaju złom, który możemy sprzedać, wykorzystać do ulepszeń lub się w niego wyekwipować. Oprócz złomu zdobywamy też w ten sposób cenne doświadczenie, pomagające nam rozwijać postać. System rozwoju postaci był dla mnie rozczarowaniem, ponieważ drzewko zawierało w sobie wiele bezsensownych umiejętności, które nie wnosiły nic ciekawego do gry. W Skyrim lubiłem levelować skille, a tutaj robiłem to, bo musiałem.

Czy Starfield to gra wybitna? Nie. Czy Starfield to rozczarowanie? Też nie. Gra posiada wiele zachwycających mechanik, które robią wrażenie i były do tej pory niespotykane, ale jednocześnie psuje odbiór częstymi loadingami, paskudnymi NPC czy problemami wydajnościowymi. Na Xboxie ta gra działa w 30fps. Starfiled potrafi zachwycić widokami i dopracowaniem elementami statku, czy miast, ale jednocześnie potrafi to wszystko zniszczyć jakimiś głupimi technologicznymi bublami, które w obecnych czasach nie powinny istnieć. Dla mnie najnowsza produkcja Bethesdy to gra bardzo dobra, ale na jeden raz. Tematyka kosmosu została tutaj nieco zmarnowana i czuć, że można było wyciągnąć z tego znacznie więcej.

Platformy:
Czas czytania: 6 minut, 43 sekund
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: