Tak to już jest. Jedni marudzą i obniżają oceny, z tytułu "tylko na kilka godzin", ale już jak dostaną grę na kilkadziesiąt to "o, jak się dłuży" i drudzy psioczą, czy nawet ci pierwsi.
Jakby jednak nie było to Castlevania zawsze była grą na więcej niż posiedzenie w weekend.
Dodatkowo wszelakie sekrety zabawę wydłużą. No i dodatkowa postać, bowiem i ta zapewne się znajdzie. Wystarczy przypomnieć sobie tylko, jaką ogromna różnicą było zaliczanie SotN, Alucardem, a Richterem. Dwie, zupełnie odmienne gry niemal.