Zaległe spostrzeżenia po kolejnym 100%:
To nie jest typowa Castlevania. Nie ma w sobie elementów klasycznych części 2D i nie ma elementów późniejszych części 3D. To jakby spinoff, luźno nawiązujący do tradycji serii. To jest kolejna gra w sposób oczywisty starająca się wykorzystać sukces serii God of War. Ok, mam to już za sobą.
Mam słabość do tego typu gier i to od wielu lat. Action adventure czy jak je tam zwać zawsze mi siedziały i nie inaczej jest z C:LOS. Z tego powodu jej słaby związek z klasykami zupełnie mi nie przeszkadza. Zresztą wielkim fanem starych Castlevanii nigdy nie byłem, stąd odmienny charakter nowej części zupełnie mi nie przeszkadza. Tak samo jest z jej zapatrzeniem w stronę GOW - wyszło to znacznie lepiej niż w Dante`s Inferno i jeśli ktoś pokusiłby się o stwierdzenie, że C:LOS jest po prostu klonem GOWa, to dodałbym, że najlepszym z nich.
Gra jest długa, na dzisiejsze standardy nawet bardzo. Fabuła dość ciekawa: wyświechtany motyw wędrówki jest urozmaicony ciekawymi miejscówkami, ich zróżnicowaniem i kilkoma zawijasami.
Fchoooi nie spodziewałem się, że Gabriel dziabnie tę młódkę od czarnego golema
. Całkiem zgranie wychodzi sekwencja, pod koniec której gracz może mieć dylemat, czy to wszystko przez co przeszedł i co zrobił główny bohater ma sens, czy było potrzebne i słuszne. Dopełnieniem tego jest zajebiste zakończenie, które pewnie nie tylko mnie zaskoczyło - to dwukrotnie.
Pierwsze: o żesz, co się z nim stało! Drugie: czasy współczesne?!?!
Bardzo udanie podsumowuje całość fabuły i jest mocno nią uzasadnione (czyli nie jest z dupy, obliczone tylko na zaskok - tak częściowo odebrałem zakończenie Enslaved). Za ten element duży plus, bo nie łatwo mnie już po latach zaskoczyć.
Technicznie jest bardzo dobrze - wiadomo, że korytarzyk ale ładny. I jak pisałem zróżnicowany: włożono tu mnóstwo elementów grywalnościowych, mechaniki, mini grę itp. Starczyło by spokojnie na dwie gry. C:LOS to dobry przykład gry, w której strona techniczna (rozdziałka, animacja, tekstury, płynność, loadingi itp) jest niżej od designu: gdyby nie potężna robota artystów, grafa nie robiłaby większego wrażenia. Jednak ilość detali, ich nagromadzenie, różnorodność, styl robią kolosalne wrażenie. Czasem dziwiłem się, na kiego chu
ja wpakowali mnóstwo roboty nawet w te lokacje, przez które normalnie grając w zasadzie się przebiega - normalny gracz nawet tego nie zauważy. Wielki popis potencjału tkwiącego w ekipie - nie oszczędzali w obawie o wystrzelanie się z pomysłów. Niektóre widoki są "wallpaper worthy". Muzyka - jest rozmach, dużo w niej pompy. Trochę jej za dużo jak na mój gust, miałem momentami przesyt tych podgrzewających do boju rytmów.
Dobicie do platyny (bez DLC - są za drogie a Complete Edition w które tak celuję nigdy nie wyjdzie) zajmuje sporo czasu - to jest duży kawał grania, na wiele godzin i dni. Jak lubisz gry typu GOWy, Darksiders, Onimusha czy nawet Ninja Gaiden, DMC czy Srajonetta - będziesz się dobrze bawił. Nawet jeśli jesteś ortodoksem klasycznych części.