setezer: nie mam pojęcia co lubisz. Jakbyś tak mniej więcej podał swoje wymagania, to byłoby dobrze. Do powyższego opisu to nawet Katie Melua pasuje.
Eee, Kejti to lipa, myślałem, że coś lepszego mi polecisz...
Wymagania, cóż raczej mi chodzi o wskazanie "łatwo przyswajalnych" piosenek z gatunku, który lubisz. Kiedyś słyszałem losowe utwory, którymi się jarałeś i... niełatwe w odbiorze.
Setezer: sprawdź sobie Alice in Chains, może Ci się spodoba.
Nawet przyjemne, ale doprowadziło mnie do zaskakującego wniosku. Otóż inne działy "kultury" nie są aż tak zależny od indywidualnych preferencji jak muzyka. Odpalasz komuś najlepszy kawałek wszechświata, a on mówi, że to badziewie totalne (jakiś rockowy fanowi hip-hopu). Nieważne co słuchasz i tak przez większość fanów innej muzyki będziesz zjechany "jak ty tego możesz słuchać". Odpalasz klasyczny film czy "z treścią" i nikt ci nie będzie jęczał, że to dziadostwo. Wydaje mi się, że gusta muzyczne bardzo łatwo można zmieniać, bo każdy typ "da się słuchać" a przy odpowiedniej propagandzie reklamowej/bo wszyscy słuchają/bo wykonawca się fajnie ubiera można stać się fanem nawet Dody. Przecież te proste melodyjki wpadają w ucho, są przecież fajne? Katie Melua - w samochodzie nie przeszkadza, niezłe tło.
Uwielbiałem jakiś ciężki metal, im mocniejszy, tym lepiej, bo byłem coraz bardziej alternatywny i mnie bardziej jarało to, że odgraniczam się od "motłochu", niż sama muzyka, która teraz mnie denerwuje (np. Raining Blood -
, choć to jeden z niewielu kawałków, który nadal mi się podoba, ale TYLKO do momentu, gdy nie zaczną napieprzać, wstęp tylko). Miałem też okres fascynacji muzyką jak z Flash FM z Vice City (lata 80 -
- push it ot the limit np.). Również Kazik (np. cover Krzesło łaski -
- nadal czasem lubię posłuchać, przyjemna muzyka + ciekawy tekst) czy jazz (np. Skip James i Devil got my woman -
- wyciskacz łez).
Najbardziej niepokoi mnie to, że gdy obejrzę film i mi się spodoba, to automatycznie muzyka z niego staje mi się bliska. Np. mam pilota to Crime Story, wyrąbany kryminał -
, słuchałem bardzo długo, na okrągło. Masę mam tych krótkotrwałych okresów fascynacji, a nie mogę znaleźć gatunku, który byłby mi "bliski" na dłużej sam w sobie, bez żadnej otoczki.
Np. teraz nie cierpię jakichś pedalskich melodyjek z anime, np. (pierwsze z brzegu co mi wpadło na myśl)
opening z Naruto - kwas straszny. Jednak gdybym oglądał ten serial, to byłbym wniebowzięty.
Miałem tak z Akirą i Ghost in the shell, bo bardzo mi się te dzieła spodobały, to i muzyka jest ok (choć w Akirze to zwykłe walenie w bęben -
- kurde, nadal uwielbiam - jednak ktoś nie jarający się animacją pewnie odbiera to niezbyt pozytywnie).
Setezer, pomyśl nad reggae jak cię męczą ciężkie brzmienia. Jakby co, to mogę zaproponować coś dobrego (nie, nie żadne gentlemany ani marleye ).
okej
- młody kawałek w klasycznym rytmie, od starego wyjadacza.
- "groovy situation", tr00 jak cholera. Wydaje mi się nawet, że użyto tego w jakiejś grze, ale głowy nie dam sobie uciąć.
- nowoczesny roots, taki zdecydowanie bardziej mainstreamowy, ale niekoniecznie w złym sensie. Może się komuś spodoba, na pewno łatwiej przyswajalny.
- a to z kolei z tych mniej przyswajalnych, niemniej jak dla mnie kozak. Głos Horace Andy'ego może wydać się znajomy fanom Massive Attack... . Posłuchajcie przynajmniej do połowy, ciężko się w to wbić na szybko.
- TAK naprawdę brzmi reggae. Jakby ktoś pytał, dlaczego gentleman jest wyzywany od buców, cieciów i pedałów, to pod tym linkiem kryje się odpowiedź. Porównajcie "Kingston 11" do jakiegokolwiek kawałka tego popularnego aryjskiego rasta i powiedzcie mi, czy on po prostu nie krzywdzi tej muzyki.
Przyjemne nawet, ale wolę jednak kawałki reggae użyte w GTA III chociażby. Dlaczego?
Znacie Rejs?
Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. No... To... Poprzez... No reminiscencję. No jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę.