Jeździcie po tej dziewczynie, ale można wyczuć, że nie o taką przyszłość walczyła. Poczuła zawód, że na studiach roztacza się przed nią wizje złotych gór, spełnienia zawodowego, swoistej nagrody za ślęczenie godzinami nad materiałem (co samo w sobie powinno być nagrodą, bo o to chodzi w studiach, ale nie ma co się oszukiwać - w dzisiejszych czasach traktowane jest to formie kapitału), a tu nie ma roboty, nie ma możliwości rozwijania swojej teoretycznej wiedzy i wprowadzenia jej w czyn, bo jedyne co można jej zaproponować, to praca, którą mogłaby spokojnie wykonywać po podstawówce. Parzenie kawy w urzędzie to też zabijanie własnych ambicji. Wielu przechodzi przez ten etap i nie każdy jest świadomy, potem zostaje to brutalnie zweryfikowane. Studia też wprowadzają w błąd - wykładowcy mówiąc, że macie żacy pewną przyszłość, to przede wszystkim TEORETYCY, którzy nierzadko mają gówniane pojęcie o praktyce. Coś jak przykład zajęć z przedsiębiorczości, prowadzonych przez gościa na słabo płatnym etacie. Pojawia się dylemat - jak nie jesteś dobry ze ścisłych przedmiotów i nie umiesz kombinować, to zwiększa się czynnik ryzyka.
Nawiązując do posta beceta napiszę, że po ch** się męczyć, zlikwidować uczelnie i menadżerować w sklepach z ciuchami. Niestety nie jest tak do końca, bo np. myśląc o karierze w branżach technicznych studia to absolutne minimum i dużo pojęcia pod kopułą bardzo się przydaje. Oczywiście można założyć własną firmę, ale przykładowo w ciężkiej branży budowlanej trzeba mieć w sobie dużo skurwysyństwa i cwaniactwa, żeby utrzymać się na powierzchni - nie każdy posiada takie cechy, tak jak nie wszyscy mogą założyć firmę, bo ktoś musi w niej pracować.
Z drugiej strony też znam przykład koleżanki, która handluje prześcieradłami po studiach i większość znajomych przestała się śmiać z tego faktu, gdy okazało się na spotkaniu klasowym, że ma z tego więcej hajsu w miesiącu, niż jej wszyscy koledzy przy kawiarnianym stoliku.
Wszystko zależy od człowieka, co z tego, że ktoś kończy studia jak g**** wie o pracy. Przyjdzie taki na rozmowę, nie wie co powiedzieć, ale da papierek, ze niby magister.... Od razu chciałoby się na stanowisko kierownika. Nic dziwnego, że nie może znaleźć pracy w zawodzie, taka osoba pracy po prostu nie znajdzie.
Nie do końca. Wstępna weryfikacja na podstawie cv to przede wszystkim widzimisię decydentów. Sam jestem przykładem, że startowałem z inną znaną mi osobą do jednej firmy, mnie zaproszono na rozmowę, bo miałem w życiorysie epizod w dużym i branżowym przedsiębiorstwie, a on nie. Wcale nie uważam, żeby był mniej rozgarnięty ode mnie, ale jemu nawet nie dano szansy. Dzisiaj, jak człowiek nie umie należycie sprzedać dupy, nawet na papierku, ma słabe perspektywy i często nie ma możliwości pokazać swych umiejętności.
Zawsze można spiąć poślady i spróbować swoich sił za granicą.
Ja myślę o Norwegii, choć życie drogie, to Kudosy wpadają zacne. Nie dalej jak 3 lata po studiach kumpel już działkę kupił i chałupę stawia na wiosnę, bez złodziejskiego oddechu banku za plecami.