Zagrać w sandboxa godzinkę to nie poznać gry w ogóle. Ja pograłem w AC I & II po około 8-9 i po prostu padłem z nudów. Obie gry ssą na maxa. I to nie jakiegoś osiołka, ale mega pauę mega nosorożca. Nie mam zwyczaju nie kończyć gier więc prę dalej co jakiś tydzień po trochu, ale konwencja 'infymys' podoba mi się o niebo bardziej. Nie przeszkadza mi powtarzalność misji, plastikowy design jak to opisujesz czy (sam się sobie dziwię) polski dubbing. Są różne gusta i nie staram się ich, broń Budda, negować, ale nie można oceniać gry po godzinie. Grając w Heavy Rain straszliwie się męczyłem. Krew z nosa, mini udary co 20 minut, brak ochoty na sex i zepsuty smak piwa, ale przeszedłem do końca i poznałem (tylko?) 4 zakończenia. Mogłem się w pewnym stopniu wypowiedzieć. Zrobiłem to gnojąc HR ze wszystkich stron. Tyle.
Nie czuję również magii FF XIII. System walki nie wystarczy niestety. Cała reszta to obraza dla gier video. Coś z czym, moim skromnym zdaniem, powinno się walczyć, a nie propagować.
Jak wspomniałem - są różne gusta i tyle samo opinii.