UWAGA PONIŻSZY TEKST ZAWIERA MNIEJSZE LUB WIĘKSZE RZECZY POWSZECHNIE NAZYWANE SPOILERAMI!Lecimy dalej...
MISSION SIXNo i od razu na początek niezła łamigłówka. 3 wejścia, jakieś 3 napisy i człowieku zrozum o co chodzi:D Nie, no żartuję po jakimś czasie skumałem o co chodzi. Najbardziej mi się podobało pomieszczenie z przeciwnikami, których nie można było zabić dopóki się nie scombosiło (ostatnio moje ulubione słowo podczas grania w dmc...) zegara. Agni & Rudra pokazało pazurki. Do tego na koniec otrzymałem Artemisa, plazmowy pistolecik, który mimo iż średnio pasuje do klimatu gry, jest niezawodny na Enigmy. Jami.
Misja zaliczona za 1 razem.
MISSION SEVENNa początku znalazłem ukrytą misje. Poskakałem po przeciwnikach i jakoś miałem te 20 sekund w powietrzu (przy okazji momentami jak miałem naprzykład 19 sekund w powietrzu i spadłem rozwalałem przeciwników pozbierałem parę orbów) Potem było trochę skakaniny, nowy przeciwnik Hell:Greed... Jak ja go nie lubię! Cholera przywołuje następne Hell:Greedy, które mnożą ilość przeciwników. Oczywiście jak się go szybciej zabije to po sprawie, ale i tak mnie wkurza strasznie. Jedziemy dalej, aż dochodzimy do bossa... Łaaa, tożto Vergil... Tożto walka ukazana w intrze/trailerze(poznałem po miejscówce)... I tak zginę... No, ale dobra spróbować nie zaszkodzi (
) Vergil łatwym przeciwnikiem nie jest trudnym też nie, ale trza mu przyznać, że kataną to się posługiwać potrafi. Kiedy za trzecim podejściem, miałem cholernego farta (miałem malutki pasek energii, on miał jakieś 1/5 wkurzyłem się, zamknąłem oczy i wwaliłem kombosa na ślepo... udało się) obejrzałem scenke jak Dante ginie, potem jak wstaje skaczę z góry i robi nie mały sajgon z przeciwnikami i potem pożera go jakiś potwór:D
Misja zaliczona za 3 podejściem.
MISSION EIGHTJestem w brzuchu jakiegoś małego potworka. Najpierw akcja rodem z Zeldy (pościnać wszystkie... jak to nazwać? roślinki?) Potem czeka mnie uciekanie przed robalem w robalu (może to jakiś wirus?) walka z banalnymi przeciwnikami (oni nic nie robią te chłopki małe, co czasem white orby zostawiają) i boss... Boss łatwiutki, Leviathan się nazywał. Waliłem w to coś po lewej, po po prawej zabierało życie. W sumie najgorszą rzeczą w tym bossie byli przeciwnicy przeszkadzający troszkę, bo ataki Leviathana były wręcz żałosne (no może dopóki trzech laserów nie użył)
Misja zaliczona za 1 podejściem.
MISSION NINEDobra. Pomijając nowego przeciwnika-pająka, banalną zagadkę i labirynty z wirującymi ostrzami dochodzimy do Nevan. Nie byle jakiego bossa. Na początku byłem totalnie zdezorientowany. Zabiła mnie od razu. Potem skumałem, że jedno jej wirowanie na mojej skórze równa się utratą połowy energii. Później dziwiłem się dlaczego w kółko używa tych samych ruchów, potem skumałem, że kiedy uderzy atakiem, przed którym mówi doesn't like this (czy coś w tym stylu) jest troszkę zmęczona i można ją trzepnąć. Potem wreszcie wpadłem na to, że kiedy się śmieje można ją bezkarnie okładać, niestety po tym zabiegu robiła wielką czarną dziurę i pole magnetyczne. Obrywałem. Potem, żeby jak najlepiej wykożystać czas śmiania się włączałem Devila. Dzięki czemu nie brało mnie pole. Potem zrozumiałem, że aby unikać 'białej ziemii' muszę kupić podwójny skok, który przyda mi się również przy próbie całowania. Przez które 2 razy przerwałem zabawę z bossem. Potem jakoś poszło. Wygrałem. HA!
Misja zaliczona za 7 razem (co się śmiejecie?)
MISSION TENEeeee... łatwizna, idealny odpoczynek, przy użyciu Nevana... Jejku, jaka ta broń jest genialna! Przy okazji pobawiłem się z Dullahanami, na początku nie skumałem o co w nich chodzi za co zapłaciłem życiem... Dullahany nie lubią ostrych gitarowych riffów...
Misja zaliczona za 2 razem (była by za 1, gdyby nie te cholerne Dullahany)
Ocena wstępna (ale mniej wstępna niż poprzednio)
9