Co tu dużo mówić? Jako zadeklarowany ateista cieszy mnie laicyzacja życia publicznego, dochodzimy do momentu kiedy nasze "weekendowe" praktyki religijne (do Kościoła raz w tygodniu odbębnić, prezerwatywa, seks przed ślubem, itd.) w końcu dogoniły sferę publiczną. To, że Polacy są farbowanymi katolikami wiadomo nie od dzisiaj, u nas zawsze religia była związana z tradycją, a nie z dogmatami i edukacją duchową. Nasz Episkopat jest mikry jeśli idzie o rozważania w kwestii duchowej. Na czele są tutaj teolodzy z krajów germańskich, jak np.: Kung. Dużo do powiedzenia mają również kapłani z Ameryki Łacińskiej, jak również Afryki. U nas od 30 lat JPII.
Co można zrobić? Katolicyzm musiałby przejść na wersję light, reprezentowaną przez ks. Bonieckiego tj. sprowadzić religię do sfery prywatnego wyboru każdego. A że Kościół w Polsce w czasach PRL i teraz 20 lat III RP przyzwyczaił się do wpływu na władzę, nie ma co liczyć na coś takiego. Tak więc dalej biskupi będą komentować wszystko na bieżąco, dalej o. Rydzyk będzie prowadził RM, i dalej będą Polacy ignorować coraz bardziej zdanie hierarchów Kościoła.
Dlatego ja nawet nie mam co walczyć jak bojowy ateista. Zwyczajnie poczekam, a Kościół sam się wykończy.
"Gazeta Wyborcza": Ojciec Ludwik Wiśniewski znów punktuje Kościół: za wykluczanie, potępianie inaczej myślących, za to, że często "nie podnosił człowieka, ale go przygniatał". Kolejny mocny głos dominikanina o polskim Kościele.
Mimo, że Gazetę lubię, to jej dziennikarze albo nie widzą rzeczy oczywistych, albo udają że nie widzą. Kościół katolicki, jak i każda religia jest zawsze oparta na wykluczaniu i potępianiu inaczej myślących. Dogmaty religijne, prawdy objawione nie są przedmiotem dyskusji. Nie rozumiem więc oburzenia dziennikarzy.