Death Stranding
Death Stranding zainteresowałem się od pierwszego zwiastunu, mega dziwny klimat robił na wyobraźnie. Fanem Kojimy za dużym nigdy nie byłem, ale pierwszy zwiastun idealnie pokazał, że to może być jego najdziwniejszy świat. Sama premiera gry to kilka zbiegów okoliczności. Od pierwszego zwiastuna zainteresowałem się muzyką Low Roar i premiera gry zbiegła się z premierą jego nowego albumu, oraz tego samego dnia byłem na jego koncercie w warszawie, więc idealnie wszedłem w klimat nowej gry
Same zwiastuny starałem się oglądać z mniejszą uwagą, rozgrywki nie oglądałem prawie wcale, więc wszedłem do gry od zera. Oczywiście żarty o byciu kurierem widziałem i faktycznie tym mniej więcej jest ta gra. Ale co z tego kiedy mechanika chodzenia to nie tylko przytrzymaj gałkę do góry, ale ciągła walka z ciężarami oraz odpowiednie dobieranie drogi. Do tego z czasem gra daje nam do użytku nowe gadżety, więc praktycznie każda podróż do nowego punktu wygląda inaczej. Czy czegoś mi brakowało ? Z pewnością czegoś do wspinaczki, gór tutaj sporo i fajnie by było, aby była możliwość wspinania, aktualnie trzeba ciągle używać drabin. Generalnie góry to najlepsze co mogłem w tej grze spotkać i chyba w grach w ostatnim czasie. Postać ledwo idzie, kondycja spada jak głupia, a jak za chwilę zaczyna się zamieć i widoczność diametralnie spada do kilku metrów, a ja czuję się zaje******. Po dotarciu do celu sam osobiście byłem wyczerpany, ale byłem mega zadowolony z tej długiej i trudnej podróży i na dobrą sprawę szkoda, że nie było trudniej. Każdy nowy obszar bez podłączenia do sieci jest pusty od urządzeń innych graczy, ale w momencie podłączenia wszystko nagle się pojawia. I przyznam, że o ile pomysł jest fajny, tak za dużo syfu czasem jest po prostu na świecie. Dobrym pomysłem byłoby ograniczenie się np. tylko do znajomych z listy, do tego zastanawiam się, czy nie zacząć kiedyś od zera bez sprzętów od innych, choć przyznam, że czasem są mocno przydatni, zwłaszcza kiedy podczas deszczu sprzęt mi się już prawie popsuł i zauważyłem znak innego gracza, który zaznaczył, że w tym miejscu można się schronić. I faktycznie tak było, więc ściągnąłem sprzęt, naprawiłem i w drogę. Każdy obiekt można naprawić, bądź ulepszyć i nie tylko nasz, ale też innych graczy i to samo mogą zrobić oni. Jest jeszcze autostrada, którą wspólnie można odbudować i to było chyba najlepsze, a do tego droga jest sama w sobie bardzo przydatna, bo znacznie ułatwia podróże pojazdami. A co do samych pojazdów, to tak dobrze mi się chodziło po świecie, że używałem ich bardzo mało.
Co do wynurzonych którzy się pojawiają, to nie są zbyt trudni do omijania, ale za każdym razem budują fajny klimat. Kolejnym przeciwnikiem są MUŁy i o ile ich historia i zamiłowanie do złomu to jakieś wtf, tak potyczki z nimi są bardzo ciekawe, zwłaszcza kiedy wykrywają gracza swoim promieniem i nagle wszyscy biegną w naszą stronę, czy wsiadają w auto i trąbią, no mega. Więc, nie jest to też gra, gdzie się nie strzela, bo jak chcemy, to możemy się trochę pobawić, zwłaszcza, że broni trochę jest. Do tego gra wyraźnie zaznacza, że nie wolno zabijać, choć oczywiście można to zrobić.
Oprawa jest jak każdy widzi, jest bardzo ładnie i klimatycznie, nie jest to żaden graficzny benchmark, ale każde miejsce to mały majstersztyk i idealne miejsce na zdjęcie. I o ile jest super, to brakowało mi trybu dnia i nocy. Mając tak dobry silnik jak Decima Engine, ten sam od Horizon zero dawn, to aż dziwne, że nie trafiło to tutaj. No bo wyobraźmy sobie sytuację, kiedy idziemy po górach, zamieć jak szalona i ciemna noc, więc widoczność spadłaby jeszcze bardziej. Czy natrafienie na wynurzonych o północy, co byłoby jeszcze trudniejsze do omijania, czy budowałoby jeszcze mocniejszy klimat. Audio jest oczywiście fenomenalne i ciężko się do czegoś przyczepić, idealnie muzyka wchodziła w klimat, kiedy podczas długiej podróży już człowiek był pozytywnie zmęczony, to nagle wpadał kolejny utwór, który był jakby kolejną nagrodą za cały trud.
O fabule nie będę pisać za dużo, napiszę tylko tyle, że końcówka dla mnie była satysfakcjonująca, a samych filmów jest po prostu mnóstwo. Przyczepię się jednak do metody narracji, bo tak naprawdę fabuła jest od miejsca w miejsce. Bierzemy paczkę, idziemy do punktu B i wpada film i tak w kółko. Wpadają też maile i inne rzeczy, które można czytać w trakcie misji, ale połowa to bzdety i osobiście nie dałem rady. Przypomina mi się quantum break, w którym sporo fabuły było własnie w mailach, tylko komu chce się to czytać ? No mnie nie, zwłaszcza kiedy jest to nieinteresujące. Bardzo lubię gry które stawiają na fabułę i mam swoich faworytów pod tym względem jak gry od Naughty Dog czy ostatni God of War. Choć oni mieli ciut łatwiej, bo przy bohaterze zawsze był ktoś drugi, z którym postać rozmawiała. O ile DS ma super fabułę, tak jak pisałem, opowiadaną zawsze w tych samych momentach, ot taki mały zarzut.
Nie wiedziałem jak tytuł ocenić, zaraz po zakończeniu myślałem między 4+ a 5-, koniec końców wystawiam całe 5/6,bo jednak były to super spędzone godziny, których łącznie było 45. Nie nudziłem się ani trochę i ze swojej strony mogę polecić, ale jak wszędzie jest powtarzane, nie jest to gra dla każdego.
PS. same napisy końcowe to był sztos.