Dla mnie proporcja miedzy eksploracją (chwile spokoju, poszukiwania fantów, oglądania widoczków) i akcją są idealne. Do tego sama walka jest jedyna w swoim rodzaju - nie ma uniwersalnych rozwiązań, jest improwizacja, łapanie za butelki, cegły, ale też myślenie strategiczne - na crushing potrafiłem pół godziny skradać się wokół grupy wrogów, wyłuskując po jednym tak, by inni mnie nie zauważyli. Nie brakuje też zwykłej rozpierduchy.
Sama historia może nie jest najoryginalniejsza na świecie, ale sposób jej poprowadzenia jest po prostu mistrzowski (na poziomie najlepszych filmów i seriali). Ja również dopiero po spotkaniu Sama i Henryego doceniłem geniusz fabularny tego tytułu.
Dla mnie do tej pory najlepsza gra ever. (GTA V na bliskim drugim miejscu).