Gdyby tak było, zapowiada się niezły burdel. Zalegające sprawy w urzędach nabiorą przyspieszenia, co odbędzie się kosztem naciskania, większej presji i ilości pracy na urzędnikach, albo koniecznością zatrudnienia większej liczby pracowników. Oby cała w/w przez Ciebie sprawa nie skończyła się tak, że po prostu skurczy się czas na odpowiedź urzędu (co oczywiście jest korzystne w założeniu, ale siły wykonawczej może braknąć, lub istniejące mogą się zbuntować). Piszę o tym dlatego, że znana mi osoba pracuje na stanowisku, gdzie wydaje się merytoryczną informację techniczną i ma mnóstwo roboty (umysłowej, przy której należy myśleć, a nie polegającej tylko na "klepaniu" i kserowaniu), do tego obcięli etaty i za tą samą kasę jest 2x więcej obowiązków (a jak się nie podoba, wynocha). Grozi to także zwiększeniem ilości i kategorii błędu przy wydawaniu decyzji. M.in. z takim "murem" muszą zmierzyć się pomysłodawcy koncepcji, która jest wg mnie jak najbardziej słuszna, a przynajmniej stanowi krok w dobrym kierunku.