Zainstalują te patrioty w Polsce, to złomiarze rozbroją w jedną noc.
Wkurzają mnie buraki w kinie, co w środku seansu nie dość że im komórka zadzwoni (z dzwonkiem typu umcumc), to jeszcze odbiorą i na caly głos (konkurencja dla dolby sorround z 20 głośników) "a no w kinie jestem no! Nie bardzo mogę rozmawiać no! Nie wiem, jeszcze godzinę no!"
To w Krakowie takie wieśniaki mieszkają?
Dość często bywam w kinie i nigdy z czymś takim się nie spotkałem.
Często goszczę w krakowskich kinach i też nie miałem z tym do czynienia. Inna rzecz mnie za to denerwuje: masowa konsumpcja popcornu, nachos i siorbanie ze słomki rozpuszczalnika do śrub. Nie ma to jak słyszeć niekulturalne odgłosy konsumpcji podczas np. monologu Jokera.
Dlatego ja do kina chodzę na lajtowe filmy. Jakieś komedie itp. Horror w kinie oglądać to porażka.
Nie krzywdziłbym taką opinią wszystkich kin, należy rozgraniczyć - małe, niemal klubowe sale kinowe =/= multipleksy dla gawiedzi. Jednak zgodzę się, że horrory ogląda się zdecydowanie gorzej, jeśli widownię dla niego w jakimkolwiek otoczeniu stanowią więcej niż jedna, dwie osoby.
Oglądałem ciekawy dokument o zmotoryzowanych kinach w USA, tam tanie horrory o zmutowanych potworach atakujących nastolatków stanowiły element marketingu, mający zaciągnąć nową publiczność w postaci małolatów (którzy jeździli głównie do kina, nie na film). Wtedy takie projekcje miały większy sens, bo oglądało się je w pewnej izolacji, w otoczeniu natury, ze zjawiskami atmosferycznymi tworzącymi dodatkowy klimat. Film akurat wtedy był najmniej ważny, ale otoczenie rządziło.
Ja unikam chodzenie do kina na komedie, coś co mnie np. nie śmieszy bo jest słabe, innych wprawia we spazmy i rechoczą jak dzieci. Wkurzająca rzecz.