A co do samej sytuacji, wiem, że zabrzmi to bardzo sarkastycznie ale cytując słowa mojego kolegi: "no, to właśnie przyszła do nas kolejna moda z Ameryki"...
masz na myśli modę na olewanie swoich własnych dzieci?
Nie wiem, ale czy te dzieciaki naprawdę nie znają innych sposób radzenia sobie z problemami, jak tylko się zabijając? Czy "dręczenie psychiczne" i "nieporozumienia z kolegami" faktycznie są warte życie?
nie, nie znają, problemy dzieci są proporcjonalne do tych które mają ludzie dorośli, dla dzieciaka dramatem jest jak nie odzywają się do niego koledzy w klasie, ja mając teraz 27lat, miałbym to w d**pie, ale mając np 15 lat, podszedłbym do tego bardziej emocjonalnie, na miarę wieku....o tym rodzice zapominają w obecnych czasach, i kiedy dziecko chciało by "wylać" swe problemy rodzicom, ci zazwyczaj ucinają to krótkim "jak ja bym miał/a takie problemy jak ty, to był/a bym najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi"....takie czasy, trudno być dzieckiem.
PS problemy w szkołach będą dotąd, dokąd nauczyciele nie będą wykonywać swoich
prawnych obowiązków, o powiadamianiu policji o wykroczeniach, nie mówiąc już o przestępstwach, z 1-wszej ręki wiem, jak nauczyciele na wykroczenia reagują: "jak się nie poprawisz, to pójdziesz do dyrektora" pokazując uczniowi tym samym, że nie do końca jest stanowczym nauczycielem, i poza tym, popełnia tym samym wykroczenie, o nie powiadomieniu o popełnieniu wykroczenia/przestępstwia