Niech opóźniają gry ile się da (no, może nie tak jak FF XV, czy tam
The Last Guardian). Lepiej zapłacić za kompletny, sprawnie działający produkt. Przykładów można (szczególnie na obecnej generacji) mnożyć bez liku.
SFV - kontynuacja jednej z najwybitniejszych pozycji z minionej generacji. Przez pośpiech otrzymali gracze betę za 240 z dwoma trybami na krzyż. Gracze psioczą, firma traci, a wystarczyło poczekać i nie kombinować.
Wiedźmin III - jedna z najwspanialszych gier ostatnich lat. Ile on miał paczy i łatek - dziesiątki. A na konsolach działała podczas premiery marnie.
Bloodborne - cyfrowe arcydzieło. Opcje są dwie - albo mocne 9/10, albo 10/10. Teraz po zgonie wracasz do zabawy po kilku sekundach. Miesiące po premierze ten czas wynosił ponad 40sek. Sporo jak na grę, w której często się ginie.
A z gier bliższych GTS - DC. Obecnie fantastyczna pozycja wypchana zawartością w takim stopniu, że gra zapewnia dziesiątki godzin zabawy. Na "dzień dobry" to nie działa, tamto, średnio z zawartością, nawet kultowego deszczu nie było. Oczywiście cena pełna.
Lata temu kupił gracz GT i bawił się cudownie miesiącami. Tylko blacharze zawistnie narzekali, choć mało który grę widział. A teraz widzisz co dzieje się z branżą i aż dziw, że osoby urodzone w latach osiemdziesiątych/dziewięćdziesiątych, które mają niejedną generację za sobą klaszczą, mówiąc, że to rewolucja, bo to platforma, która latami będzie rozwijana.