Co tak cicho w temacie.
Po dwóch dniach intensywnego grania potwierdzam, że
Sekiro: Shadows Die Twice, to jedna z najlepszych gier autorstwa From Software i światowa średnia na poziomie 9/10 nie jest przesadzona. Mocarny kandydat do tytułu gry roku.
Klimat wprost wylewa się z ekranu. Spójrzcie tylko jakie majestatyczne widoki serwuje ten tytuł.
W grze można pobawić się ustawieniami i dopasować je pod siebie - wszelakie informacje (paski, cyferki) mogą być wyłączone i całość nabiera iście filmowego uroku.
Pod względem graficznym to najlepiej prezentująca się gra From Software. Stylistycznie zachwyca, a i jakościowo nie ma na co kręcić nosem. Niemal brak rozmazanych tekstur rodem z
NioH/
Bloodborne (no, może coś się tam znajdzie, ale na pewno nie tyle co w tych pozycjach). Wszelakie modele postaci bardzo dobrze się prezentują (nie jest to nowy Devil, ale jest na czym oko zawiesić). Najzwyczajniej w świecie jest ładnie.
Baza wypadowa (pierwsza arena), więc pozwolę sobie ją wrzucić, natomiast w spoilerze jeden z późniejszych etapów (śmiało można zajrzeć).
To jak bajecznie to na OLEDzie wygląda, to głowa mała - kombo żar + HDR i czerń nocy, coś wspaniałego.
Szkoda jedynie, że nie udało się osiągnąć stałych 60 k/s na konsolach i daje się to wyraźnie odczuć. Z drugiej strony
Bloodborne to były okolice 24-30 k/s i gra mimo to zachwycała jakością animacji, a tu mamy okolice 44 k/s, a gra to poezja, jeżeli chodzi o przywiązanie do detali podczas walki i eksploracji. Wszelakie wykończenia przeciwników można oglądać i oglądać, podobnie jak samo odbijanie ciosów i całą resztę (linka).
No właśnie. Systemowo
Sekiro wypada pierwszorzędnie. Gra jest trudna, bardzo trudna (jest zdecydowanie większym wyzwaniem niż
Bloodborne). Niby możemy raz się wskrzesić, ale nawet zwykły samuraj potrafi nam skubnąć 3/4 paska jeżeli popełnimy błąd, a sub bossowie, których jest całkiem sporo, biją bez opamiętania i już pierwszy posyła gracza kilkukrotnie do piachu.
No i widać, że duch genialnego
Tenchu tkwi w tej grze - i dobrze.
Jak tylko można warto walki unikać (szczególnie w pierwszych godzinach gry), bo to nie stare Asasyny, gdzie przeciwnicy ustawiają się grzecznie w kolejce. Dwóch, trzech oponentów plus strzelec w oddali nawet po 14 godz. gry to niemal pewny zgon.
Gdy już zaczynamy sobie radzić jako tako, gra częstuje nas bossem danej placówki, któremu z pomocą zwykli żołnierze przychodzą i szybko kończy się to tak:
Pochwalić wypada także udźwiękowienie - wybrałem japońskie głosy z napisami w rodzimym języku.
Wbrew temu co dało się wcześniej wyczytać w sieci
Shadows Die Twice oferuje rozwój postaci, choć nie w takim stopniu jak Dusze/Krwiste.
Wilk wraz z upływem czasu staje się znacznie potężniejszy niż na początku - wzmacniamy statystyki postaci, rozwijamy naszą protezę oraz dodajemy potężne i niezwykle pomocne dodatkowe ataki, jak i umiejętności bierne. Kapliczki podobnie jak w DkS umożliwiają przeniesienie bohatera do innych miejsc oraz odpowiedzialne są za jego rozwój. Sama śmierć niesie za sobą brzemię - tzw. smoczy mór, który negatywnie na postacie poboczne oddziałuje.
Podsumowując - wspaniała, niezwykle wymagająca gra, którą wstępnie na 9/10 oceniam.