Wczoraj wieczorem ukończyłem pierwsze przejście. Świetna gra i bardzo dobre DMC, ale jednak w moim odczuciu trochę zabrakło do pełni szczęścia. Nie chodzi o gameplay, bo ten jest rewelacyjny, przekonałem się w końcu do Nero, V był fajnym powiewem świeżości, nawet jeśli tylko przez chwilę, jednak to Dante dawał najwięcej możliwości (co jednocześnie oznaczało, iż gra oczekuje od gracza więcej w kwestii stylu). Jeśli idzie o mechaniki to tylko mogę zarzucić, iż Devil Brakery byłyby fajniejsze, gdyby się nie psuły i można by je swobodnie przełączać (w obrębie zestawu).
To gdzie gra, w moich oczach, ustępuje miejsca poprzedniczkom (DMC1 i 3) to content. Może pamięć mnie zawodzi (tak może być), ale mam wrażenie, że w odsłonach z PS2 wszystkiego było więcej - broni, przeciwników, bossów, różnorodnych lokacji, wariackich akcji. Piątka jest pod tym względem bardziej stonowana i rozciągnięta między trzech bohaterów i to według mnie ma właśnie taki wpływ na moje odczucia (patrzę za bardzo na poszczególne części a nie na całość). Niby wciąż mamy dużo misji, czas przejścia jest według mnie dobrze wyważony (mi zajęło to chyba jakieś 16-18 h). Miałem jednak poczucie, że końcówka za bardzo przyspiesza, ostatnia misja jest zbyt prosta w porównaniu do poprzedniej. Generalnie poziom trudności (Devil Hunter) jest raczej dobrze dobrany, niby mogłoby być trudniej, albo raczej mogliby odblokować harda od początku. Dla minie wyzwaniem był tylko
Vergil i to głównie przez fakt, że musiałem nauczyć się późniejszych stadiów walki, a w zasadzie jak się w nich zachowywać, bo tak poza tym, walka była prosta (o ile nie zależało mi na randze). Gdybym używał złotych kamieni to poszłoby za pierwszym razem, ale przez całą grę tego nie robiłem, więc i na końcu było szkoda.
I tu może kolejny minus, mały ale jednak - dlaczego po śmierci mam opcję poddania się, a nie załadowania checkpointu? Niepotrzebna strata czasu na przechodzenie do następnego okna (i wygląda trochę tak jakby zachęcali gracza do używania orbów) oraz trochę dezorientująca ("poddanie się" to dla mnie deklaracja braku chęci dalszej gry). Przy kilkukrotnym powtarzaniu przedostatniej misji takie rozwiązanie było lekko frustrujące.
Graficznie seria wskoczyła na następny poziom, gra prezentuje się świetnie, tylko należy pamiętać, iż przez specyfikę rozgrywki, nie będzie tak szczegółowa (a może raczej - szczegółowa w taki sposób) jak inne gry AAA. Postacie jednak prezentują się świetnie, o ile nie byłem pierwotnie przekonany do tak wyraźnego stosowania twarzy aktorów (zwłaszcza Dante) finalnie uważam, iż wyszło świetnie. Cut-sceny są tak genialnie zrealizowane, że nie powstydziłyby się ich gry z dużym naciskiem na story. Przyjemnie się na to patrzy i czułem, iż po każdej misji dostaję stosowną nagrodę. Muzyka to jak zwykle ważna część rozgrywki i Capcom tu nie zawodzi. Mimo, że zwykle nie słucham utworów z tak dużą ilością elektroniki, dla OST DMC'ków robię wyjątek i co pewien czas odsłuchuję.
Jak wspomniałem, lokacje mogłyby być bardziej różnorodne, ale trzeba też oddać jedno - nawet pomimo, że same miejscówki ograniczają się do miasta i demonicznego świata, twórcy starali się je różnicować, przede wszystkim oświetleniem i kolorystyką. Klimat poszczególnych poziomów ulegał więc zmianom, co w szczególności wyraźnie odczułem pod koniec (niby to samo, a jednak inaczej).
Fabuła, jak na serię o radosnym zabijaniu demonów, wykonała krok do przodu. Wpływ na to mają miedzy innymi świetnie wyreżyserowane cut-sceny, poprzez które gracz poznaje całą historię. Mimo wszystko scenariusz DMCV zostawia trochę do życzenia. Wchodzi na płaszczyznę, która staje się trochę mniej wybaczająca dla wszelkich "głupot".
Co mnie chyba najbardziej zakuło, to końcówka. Nero nagle staje się takim wymiataczem, że od tak kładzie Dantego, a walka z Vergilem nie stanowi żadnego wyzwania. Do tego Dante i Vergil pracujący razem nad pozbyciem się Qliphoth - na początku łezka się w oku kręci (podobieństwo do DMC3) i serce raduje, a po chwili rozum podpowiada - zaraz, zaraz, Vergil stworzył to i teraz od tak chce zniszczyć?! Można to oczywiście próbować tłumaczyć, że w sumie nie on, tylko demoniczna część niego, itd. Mimo wszystko wciąż wydaje misię to naciągane.
Trzeba więc wciąż podchodzić do historii z przymrużeniem oka, choć mimo wszystko jako całość wypada dobrze.
Powrót Vergila, Nero, który okazuje się synem tego pierwszego, ciągły konflikt między braćmi (choć tutaj znowu trochę brakuje mi silniejszego podłoża, bo generalnie odczucie mam takie - walczą, aby walczyć). Gra kończy się tak, że gdyby Capcom nie zrobił więcej DMC (co mam nadzieję jeszcze przez długi czas nie nastąpi) to seria wydaje się domknięta. Z tego punktu jest sporo dróg - mogą skupić się na Nero jako głównym bohaterze (choć pozostawienie Dante i Vargila w świecie demonów byłoby stratą). Może on wyruszyć w podróż w celu uwolnienia ojca i wujka. Co w matką Nero, w końcu chyba nie mogła być zwykłą kobietą, skoro jej syn ma taką moc? A na koniec coś, co chodzi za mną od bardzo dawna - Sparda. Gra o nim, o tym jak ocalił ludzkość i się poświęcił. Albo wersja druga, Sparda powraca, ale niekoniecznie jako sprzymierzeniec. Możliwości jest sporo, fajnie gdyby coś z tego zostało wykorzystane, ale przede wszystkim mam nadzieję, że długo nie trzeba będzie czekać na powrót braci.
Po ukończeniu gry mam jeszcze sporo chęci na powrót do świata DMCV, na zmasterowanie choć części gry (na platynę na pewno się nie porwę, ale jeszcze trochę pucharków zdobyłbym z przyjemnością). Niestety premiera Sekiro zmusza mnie do przełożenia tego na kiedyś. Co mnie raduje to kolejne DMC od Japończyków, bo to się czuje niemal na każdym kroku (no może w designie postaci i przeciwników jakby lekko się powstrzymywali). Jak już wspominałem przy okazji Resident Evil 2, Capcom wrócił na dobre. W ciągu tak krótkiego odstępu czasu dostarczyli dwie świetne produkcje i najprawdopodobniej razem z Sekiro zapewnią mi najlepszy pierwszy kwartał roku ever. Za ich sprawą poczułem się jak na przełomie wieku i jaram się potwornie obecnymi grami. Branża może skręcać w stronę f2p, GaaS, battle royal i czego tam jeszcze finansiści nie wymyślą, ale mnie to nie obchodzi tak długo jak firmy pokroju Capcom dostarczają tak świetnych gier. Mam nadzieję, że na produkcję DMC6 sypnął więcej pieniędzy, bo choć dzięki ciasnym budżetom te gry mogą powstawać i być opłacalne, to jednak przydałoby się więcej contentu. Czekam na więcej.