Dla mnie to realistyczne. Grasz i nagle nieoczekiwanie gaśnie jeden monitor, Xbox RRoDuje, wypadek losowy, sprawdzasz wskaźniki, nie widzisz co się dzieje, wypadek! Emocje, emocje, emocje!
Ostatnio stwierdziłem, że posiadanie obu konsol (360 i PS3) jest nieopłacalne. Nie mam zamiaru teraz prawić truizmów, że na Xa nie ma w co grać, ale coraz mniej na rynku gier ekskluzywnych. Xa nie zamierzam się pozbywać, ale nie będę oszukiwał - leży w drugim pokoju podłączony do SD i czeka na lepsze czasy (Fable 2 do kupienia i posucha do Alana Waita). Naprawdę między bajki można włożyć teorie, że niby najlepiej jest mieć 2 konsole. Wiadomo, fajnie jest też mieć Maybacha, Audi R8 i Lancera Evo X, ale nawet jeśli ktoś kocha grać (a u mnie niestety wielka miłość do grania wygasła mniej więcej po premierze Time Splitters: Future Perfect) to ciułanie na obie konsolki jest wg mnie zbędne. Z perspektywy czasu pewnie wziąłbym tylko PS3, bo porównania demek, nie wskazały jasno zwycięzcy. Gry i funkcjonalność samego sprzętu już tak, ale to kwestia tylko i wyłącznie gustu. Przywiązanie do marki to smutna sprawa i bardzo mi przykro, że ludzie myślą w takich idiotycznych, przepełnionych chorą potrzebą konsumpcji kategoriach.
Rozumiem, swoją drogą, wojenkę przy zbliżonych gatunkowo grach (F3 vs GT dla przykłądu), ale zupełnie nie rozumiem zasadności jechania po tytułach, które nie mają alternatywy na innej platformie. Inna sprawa, że wszystko rozbija się o gust. Wkurza mnie, że w GT5:P nie ma zniszczeń, chociaż i bez nich od GT1 bawiłem się świetnie. Wkurza mnie wrzucanie kretyńskich patentów do FORZY, mimo, że mogę je powyłączać itd. Podoba mi się to zdanie o real racing sim i real driving sim. Coś w tym jest.
--------------
Zupełnie inną kwestią, którą chcę poruszyć jest obecny marketing w świecie gier. Nie mówię tu o product-placemencie, ale o marketingu - zarówny tym zorganizowanym, jak i tym szeptanym. To nie jest tak, że obecne tytuły są słabe, a tytuły z czasów SNESa i PSXa wymiatały po całości. Sentymentalizm to jedno, obecny marketing drugie. Między innymi dlatego zawiodłem się na Killzone. Niby nie było szerokiej kampanii reklamowej przez dłuższy czas, ale natłok newsów i podsycanie atmosfery na forach (gify, bootlegowe filmiki) stworzyły zupełnie wykrzywiony obraz rzeczywistości.
Teraz można w łatwy sposób orzec (i to całkiem trafnie), że gra będzie crapem czy tam na 7, bo raz, że połowę jej contetnu znamy przed premierą, dwa - wszyscy mają jasno sprecyzowane wymagania i oczekiwania. Tego kiedyś nie było. Była nazwa, krótki opis, kilka screenów i wielka nie wiadoma do czasu aż gra nie pojawiła się w czytniku. Zatem, wbrew ogólnemu przekonaniu, obecne gry mają często tyle samo czy nawet więcej polotu niż "kultowe starocie", ale zabija je marketing i niewyobrażalne rozmiary rynku. Kiedyś łatwo było oddzielić ziarno od plew czy to w kinematografii, czy w grach - teraz wszystko wygląda jak to ziarno, a jeśli wybija się z konwencji czy ma niewielki marketing - ma przeje... Ot taki InFamous (ludzie błagam - infYmys, nie - inFEJMUS - to wyjątek, mało kto o tym wie, ale jednak) czy Crackdown, niech posłużą za pkrzykład.
No to teraz liczę na rzeczową polemikę, coby wyjść poza konwencję "ch*** się znasz palancie, XYZ rządzi!"