Jak to świetnie, że Mundial już się zaczął. A jeszcze lepiej, że miałem okazje w nim uczestniczyć
.
Do Gelsenkirchen pod stadion przybyłem w okolicach godziny 14. Od razu poszedłem wybrać bilety póki kolejka nie jest duża. Miejsce miałem zajebiste! Kategoria 1, drugi rząd od dołu! Byłem tuż za bandą z napisem Toshiba. Pokręciłem się dookoła. Zwiedziłem muzeum Shalke i się trochę posiedziało na miejscu. Kibiców już było sporo, nawet Ekwadoru. Najlepsze było to, że dookoła stadionu wszędzie były puszki Tyskie, Dębowe, Żywiec, Warka, Strong
. Co drugi Polak był naku*wiony
. Ekwadorczyków było, oczywista sprawa, mniej niż Polaków, ale i tak słychać było : Eqador!. Polacy wyszydzili przed meczem Ekwadorczyków. Śmiali się z nich, pomagali im śpiewać Equador! Nawet w pubie słyszałem jak goście się kłócili ile Polska wygra
. Nikomu do głowy nie podchodziła myśl, że może być chociaż remis. Atmosfera była niedoopisania. Wszędzie było słychać śpiewy, oto kilka z nich : "Jeba* jeba* PZPN! PZPN PZPN jeba* jeba* PZPN!", "Gdzie jest Listkiewicz! O kur*a gdzie jest Listkiewicz! Gdzie jest Listkiewicz! O kur*a gdzie jest Listkiewicz!", "Sialala sialala podzielimy równo! Polacy trzy punkty a Ekwador gówno!", "Jeszcze tego lata jeszcze tego lata Polska będzie Mistrzem Świata!". To co się działo, to w ogóle było niesamowite! No i potwierdza się, że nasze panie od kibicowania są najpiękniejsze
(apropo ich
w Gelsenkirchen zostawiłem gdzieś karte z prawie wszystkimi zdjęciami polskich kibicek
)
No i jakoś czas leciał, a ja przed 19 wlazłem na stadion. Organizacja całych Mistrzostw była wzorowa! Widać było niemiecką solidność! Na stadion nie wolno było wchodzić nawet z butelkami z wodą mineralną! Ochroniarzy było sporo, więc mogłem spokojnie iść na stadion. Oczywiście gdy zobaczyłem, to co tam było automatycznie pojawił się :
Już w środku od razu poszukałem swojego zajebistego miejsca i oglądałem Niemcy - Kostaryka na telebimie. Czekałem aż przyjadą Orły no i się doczekałem
. Przyszli na środek boiska i od razu zaśpiewaliśmy hymn oraz kilka przyśpiewek na powitanie typu "Gramy u siebie! Polacy gramy u siebie! Gramy u siebie! Polacy gramy u siebie!", "Jesteśmy z Wami! Polacy jesteśmy z Wami!", "Polska! Polska! Polska! Polska!...". Później Orły janasa poszły się przebrać, a ja w dalszym ciągu oglądać Niemców. Wszyscy czekali kiedy Polacy wyjdą się grzać. Gdy wyszli od razu cały stadion powitał ich brawami i śpiewem. Podczas rozgrzewki przybiegł do nas Boruc i Fabiański poprosić o doping
. Piłkarze się rozgrzewali, kibice darli gardła, aż wreszcie 14 minut przed meczem poszli aby wyjść już o 21.
O samym meczu powiem tylko, że się bardzo zawiodłem
. Janas wymyślił sobie diament tydzien przed mistrzostwami i mamy efekt. Dał Żurawia na szpice
. To tak jakby Capello dał Del Piero na tę samą pozycję, który uwielbia rozgrywać
. Smolarek jedyny, który biegał, walczył i zostawił tam zdrowie. Widać, że gościu gra za granicą i ma pojęcie. Prócz Smolarka można jednak jeszcze kogoś wyróżnić, ale to jest na razie nieważne...
Jeden pan kibic podbiegł blisko, rzucił biletem oraz smyczą na murawę i zaczął krzyczeć wyzywając polskich piłkarzy od ku*w. Podczas meczu wszyscy dawaliśmy z siebie wszystko prócz polskich piłkarzy. Krzyczeliśmy ile się dało i to na stojąco, np. "My chcemy gola! Polacy my chcemy gola!", "Biało-Czerwone to barwy niezwyciężone! Biało-Czerwone to barwy niezwyciężone!". Niektórzy kibice dwoili się i troili no ale jednak na nic to wszystko...
I po meczu. 30 tysięcy Polaków szło ze stadionu z głowami w dół, 5 tysięcy jeszcze coś tam wyśpiewywało, a Ekwadorczycy szaleli, tańczyli i śpiewali. Pasuje tutaj powiedzenie ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Mimo wszystko kibice obu drużyn gawędzili ze sobą, pobawali sobie ręce, stawiali piwka. Nie było oznak żadnych wrogości, choć kilku podpitych panów miało zamiar oklepać paru "wrogów".
No i właściwie tak to wszystko minęło. I chociaż zrobiłem prawie 3 tys. km, opróżniłem swoje kieszenie doszczętnie, to i tak nie żałuję tego wszystkiego.
A teraz trochę tego, co tam było widać
: