Gra z klimatycznego kryminału z wątkami sci-fiction nagle przeobraża się w Matrixa.
Główny bohater, przez 2/3 gry normalny człowiek, który został wykorzystany przy morderstwie, okazuje się być "the One" i walczy z głównym złym niczym połączenie Neo i Son Goku - z lataniem, ładowaniem się i rzucaniem fireball'i włącznie. Do tego znikąd pojawiają się nowe, idiotyczne, wątki ze sztuczną inteligencją, które w ogóle można by spokojnie pominąć bo i tak nie dodają one niczego fabule.
Ogólnie tak jak przez 2/3 gry fabuła powoli rozwijała się, zwracając baczną uwagę na rozwój bohaterów i jak najdokładniejsze przedstawienie ich, tak pod koniec wszystko leci na łeb na szyję, gra nagle przeskakuje o parę miesięcy w przód (w ciągu których obu głównych bohaterów nagle się zakochuje - offscreen), nowe wątki zwalają się nieproszone, inne wątki zostają nagle ucięte, bohaterowie drugo- i trzecioplanowi odstawieni na bok... Zaś dziewczynka, o którą przez całą grę chodzi, zachowuje się i traktowana jest jak przedmiot - nikt na nią nie zwraca uwagi, tylko chcą ją wykorzystać.
Ogólnie wygląda to tak, jakby cala końcówka, została zrobiona na szybkiego, bo nagle ktoś zrozumiał, że zbliża się deadline a gra jest dopiero w połowie ukończona.
Do tego główny bohater przed tym przeskokiem w czasie ginie, a potem jest żywym trupem
. I uprawia seks z drugą bohaterką... w wyniku czego mają dziecko...