Skoro jesteśmy w temacie o filmach niskich lotów i "naleśnikach z rozpierdolem", przed chwilą wróciłem z Pacific Rim. W sumie bym się rozpisał, ale podsumowanie będzie krótkie: chcesz poczuć się jak dziecko, mieć mrowienie na ciele, obejrzeć film, o jakim uniwersum Transformers może tylko pomarzyć i zobaczyć największe widowisko tego roku w IMAX? Zapierdalaj do kina!
Warunek - musi być IMAX, bo gdzieś indziej wielkie roboty vs potwory na ekranie będą tylko półśrodkiem. Wiele rzeczy w tym filmie zawodzi - dialogi cienkie, fabuła i postaci do bólu schematyczne oraz dwuwymiarowe, ale pompująca muzyka, świetne 3D i widowiskowe walki powodują, że po powrocie z kina rzeczywistość wydaje się szara, a w domu szukasz gorączkowo w zakurzonym pudle na strychu dawno zmurszałe figurki robotów. Na tym polu film to całkowity wygryw.