Tak po prostu. Nie potrafiłbym zabić bezbronnego zwierzęcia (inb4 komary, wataha wilków, bezludne wyspy), więc
dla mnie jedzenie mięcha to hipokryzja. Nikogo nie zachęcam, nikomu w talerz nie patrzę, ograniczam się do ewentualnego odbijania piłeczki, czy innej formy jalowej gadki, jak jakiś kretyn próbuje mnie przekonać, że działam źle (
). Kiedyś było inaczej, prawda, ale ponoć tylko krowa (cóż za zbieg okoliczności) nie zmienia poglądów. Summa summarum, kwestia podejścia. Dla jednych płód to człowiek i wynika to z pewnego przekonania i systemu wartości (nawet jesli wyznaczyć granicę świadomości to wciąż nie jest to kwestia w jakikolwiek sposób obiektywna), dla innych, w tym dla mnie, życie zwierząt ma określoną wartość.
Zauważyłem też ciekawą zależność. Ludzi poza Internetem, ten temat zazwyczaj niespecjalnie interesuje. Inna sprawa, że ludzie żyjący w dużym/średnim mieście reagują inaczej na takie zjawiska. Duży wpływ ma też wychowanie, ale to raczej truizmy i nie ma co nad nimi debatować. Głupia gadka w necie to jedno, ale w gruncie rzeczy mam naprawdę wyje**ne co kto sobie wcina. Oczywiście, zabijanie dla sportu czy okrucieństwo to zupełnie inny temat. Masa osób, które jedzą mięso nie patrzy przychylnym okiem na myśliwych czy na kolejnego skurwysyna, który zakatował swojego psa.
Obstaję również przy tezie, że jeśli ktoś pod wpływem czyjejś retoryki przestaje być wegetarianinem, to nigdy nim nie był.
EDIT:
Na szczeście ten Twój "oświecony" wzór niespecjalnie pasuje do mnie, bo jako lewacka, homobolszewicka kur**,
staram się zwracać uwagę na to co kupuję. Z drugiej strony nie wydaje mi się, żeby pasował do czegokolwiek, bo jest po prostu imho nadużyciem.