Przejebane jak w ruskim czołgu w pięciu aktach. Helikopter rozpoznawczy zauważył pluton niemieckich bwp zmierzających w kierunku moich pozycji. Wysłałem pluton czołgów T-72 do małego lasu z widokiem na pole, przez które wróg miał przejechać. Piechota w drugim lesie siedziała sobie na wypadek, gdyby ktoś wpadł na pomysł przekradania się przez las.
Dwie salwy z czołgowych dział i zero efektu. Mardery zatrzymują się i otwierają ogień do czołgów. Piechota z lasu strzela z granatników ppanc, uszkadzając dwa wrogie pojazdy.
Wysłałem do pomocy śmigłowiec z wyrzutnią ppk "Malutka". Pocisk jest naprowadzany ręcznie po przewodzie, który za sobą ciągnie rakieta. Oczywiście nie trafił.
2:1 dla marderów. Załogi moich czołgów wycofują się w rozsypce. Niemcy również wycofują się...
... prosto w ręce ukrytej w lesie polskiej piechoty. Jakimś cudem ostatni transporter potrafił wytrzebić jedną drużynę piechurów