Niestety naprzeciw Korwina Lis wystawił jakąś kompletną idiotkę, która w pierwszym wypowiedzonym zdaniu porównała Korwina do Hitlera, a w drugim zaczeła nazywać go faszystą - ta taktyka dominowała do końca. Żużlowiec na wózku może i miał dobre intencje, ale mówca z niego żaden. Najlepiej w debacie wypadł Mela - powiedział kilka zdań, zdążył wypromować swoją organizację, mówił łagodnie, uśmiechał się, pewnie wiele osób zdołał sobie zjednać - jednym słowem sto razy bardziej nadaje się na polityka niż JKM. Co zabawniejsze był w tym bardziej prawicowy ("inwalidzi powinni być aktywni i nie siedzieć na garnuszku państwa") niż Korwin ("inwalidzi nie powinni wychodzić z domu").
Ogólnie Lis chciał zrobić cyrk, to zrobił. Wszyscy (oprócz Meli i żużlowca) wyszli na pajaców, łącznie z prowadzącym.