Oglądałem wczoraj ten filmik. Ładnie sklecony, ale poza tym nic specjalnego.
Hongkong nie należał do Chin, ale otwierał możliwości ekspansji na rynek chiński (w tym mam na myśli szczególnie eksport produktów; import również). Na pewno dobre decyzje w zarządzaniu miały wielki wpływ na rozwój miasta. Ale to nie jest tak, że jeśli gdzieś coś poskutkowało, to na pewno poskutkuje też gdzie indziej.
Chiny są teraz (jeszcze) konkurencyjne, ludzie zapier**lają po kilkanaście godzin dziennie i wciąż jeszcze pracują za dość niskie pieniądze (to samo tyczyło się także Hongkongu, tak jak i swego czasu Japonii i Korei Południowej. Dzięki tej wzmożonej pracy kraje te zaczęły się gwałtownie rozwijać. Tu rzeczywiście pomogło zmniejszenie barier ograniczających handel wolnorynkowy. A tania siła robocza i duża wydajność pracy zrobiły resztę. Chiny komunistyczne za czasów Mao, to już w ogóle były dławione i zamknięte na świat i poluźnienie granic bardzo ożywiło gospodarkę, bo potencjał Chin jest i zawsze był ogromny. Do tego doszło całkiem sprawne zarządzanie i Chiny zaczęły powtarzać sukces Japonii, tyle że na większą skalę.
Polska to zupełnie inny rynek. Ludzie tu nie pracują za 50 dolców miesięcznie, jak jeszcze niedawno w Chinach. Chiny teraz się super szybko rozwijają, ale za jakiś czas ten rozwój będzie coraz mniejszy, gdy praca zacznie być coraz lepiej wynagradzana. Wiele firm już wraca do USA z produkcją. Polska okres taniej (w domyśle niewolniczo taniej) siły roboczej ma już na szczęście za sobą. Wtedy też się u nas gospodarka się błyskawicznie rozwijała.
Poza tym jeszcze raz przypominam, Hongkong to miasto, nie państwo. Miasto bogate, które rozwinęło się tak szybko dlatego, że było wyjątkiem w swoim regionie. Nie można na przykładzie miast mówić, jaki system ekonomiczny jest dobry dla rozwoju państw. Świat nie składa się z samych wielkich metropolii. Nie powiemy, że gospodarka USA funkcjonuje znakomicie, bo Nowy York nadal rozwija się w gwałtownym tempie (w miejsce NY można wstawić każde większe, dobrze rokujące miasto). Hongkong jest przykładem, że minimalistyczne podejście do ekonomii może zdać egzamin, ale nie oznacza to, że zda go w każdych okolicznościach. W grę wchodzi znacznie więcej czynników, niż tylko wysokość podatków.