Deszczowy opad szczeny
Był tropikalny, teraz pora na deszczowy.
Na wstępie odszczekuję wszystko co pisałem złego o kontynuacji Metal Gear Solid. Po obejrzeniu filmiku, który znajdziecie w rozwinięciu, mogę powiedzieć, że Ground Zeroes wygląda NIESAMOWICIE!
Jak wiadomo, najnowsza część przygód Big Bossa (tak, widać przepaskę na oku) ma być grą z otwartym światem. Na filmiku możemy zobaczyć jak Snake prowadzi samochód oraz świecą dymną wzywa śmigłowiec. Jestem bardzo ciekaw jak taka forma rozgrywki sprawdzi się w nadchodzącym tytule. Ponadto Ground Zeroes ma być prequelem Metal Gear Solid 5. Kolejna gra serii na PS4?
Ten film nie jest już dostępny :(
Przeczytaj więcej na podobne tematy:
• Czy Xbox jest nam jeszcze w ogóle potrzebny? Sprawdzamy! - 17.10.2024 17:00
• Mojang aktualizuje Minecraft, ale na natywną wersję na PS5 jeszcze poczekamy - 10.09.2024 11:52
• Minirecenzja: Call of Duty Classic - 18.08.2024 12:42
Niedawno pisaliśmy też o...
Komentarze
game of the generation bedzie tak samo jak snake eater, elo
odpowiedzWygląda ładnie. Ta część wychodzi też na xboxa?
odpowiedzSzczerze mówiąc nie sądze, aby fabularnie przebiło MGS4, ale zapowiada się extra.
odpowiedznie jestem wielkim fanem MGS, albo inaczej... uwielbiam klimat, złożoność fabuły i bohaterów serii, ale nie śledzę dokładnie fabuły każdej gry z serii, więc ktoś mi powie może czym jest "XOF" i kim jest ten poparzeniec?
Zgaduję, że XOF powstało jako forma zdyskredytowania FOX (wymieniony "koń trojański"), ale jakieś szczegóły?
odpowiedzWow, wygląda to oszołamiająco. Zadziwiające, co można jeszcze wyciągnąć z tych konsol.
[quote]R.A.F.:Szczerze mówiąc nie sądze, aby fabularnie przebiło MGS4[/quote]
To chyba dobrze? Bo fabuła MGS4 to poziom naprawdę okropnego, przegadanego do granic możliwości fanfica, w którym wszystko, czego nie da się logicznie wyjaśnić, tłumaczone jest nanomaszynami (a nawet wówczas nie ma to najmniejszego sensu) ;) *MGS4 hejter*
odpowiedzNo nie do końca się z Tobą zgodzę Zombie. Fakt 4 była max przegadana, ale taka być musiała, żeby zamknąć wszystkie wątki.
odpowiedzWygląda na to, że Kojima wraca do formy. Oby było tak jak mówi Lupi. I na szczęście, zobaczymy to jeszcze na konsolach obecnej generacji.
odpowiedz[quote]Mr_Zombie:Wow, wygląda to oszołamiająco. Zadziwiające, co można jeszcze wyciągnąć z tych konsol.
R.A.F.:Szczerze mówiąc nie sądze, aby fabularnie przebiło MGS4
To chyba dobrze? Bo fabuła MGS4 to poziom naprawdę okropnego, przegadanego do granic możliwości fanfica, w którym wszystko, czego nie da się logicznie wyjaśnić, tłumaczone jest nanomaszynami (a nawet wówczas nie ma to najmniejszego sensu) ;) *MGS4 hejter*[/quote]
No nie zgodze się tutaj ;) Faktycznie wiele wątków zostało potraktowanych nieco po macoszemu, ale mówiąc "fabuła" chodzi mi o to jak Kojima fantastycznie grał na emocjach fanów, mam tutaj na myśli (SPOILER) powrót do Shadow Moses, powrót takich postaci jak Meryl czy Raiden. Każdemu kto grał w pierwszą część w oku zakręciła się łezka i właśnie to było w "czwórce" wspaniałe, nawet jeśli była mocno przegadana ;)
odpowiedz[quote]windomearl:Fakt 4 była max przegadana, ale taka być musiała, żeby zamknąć wszystkie wątki.[/quote]
Sęk w tym, ze wcale nie musiała. Sporo wątków, które 4 "zamknęła" w ogóle nie wymagała zamknięcia; sporo postaci zostało sztucznie wciągniętych do gry tylko po to, by "zakończyć" ich wątek.
Z Para-Medic zrobiono Dr. Clark (jeżeli dobrze pamiętam, w MGS3 była ona w 100% przeciwna jakiejkolwiek przemocy, a potem zabrała się za badania nad super żołnierzami przyszłości, co dla Franka łączyło się z torturami?), a z Siginta Donalda Andersona (z tego co kojarzę, wiek kompletnie się nie zgadzał). W jakim celu? Nie można było tych postaci zostawić w spokoju?
Historia Raidena została ładnie zakończona w MGS2 - zmierzył się z demonami swojej przeszłości i je pokonał; wraz z Rose mieli się uczyć żyć na nowo, na nowo poznawać to, co jest wartościowe; mieli przed sobą wspólną przyszłość, a Rose była w ciąży. Przywrócenie go w MGS4, gdzie znowu jest emo chłopcem niemogącym żyć bez walki, który dodatkowo zrobił z siebie cyborga, a na koniec dochodzi do tego samego wniosku, co na końcu MGS2 (że warto żyć; że ma rodzinę itp.), było kompletnie zbędne. Zatoczyło się pełne kółko, postać się w ogóle nie rozwinęła.
Eva jako matka Snake'ów, która w wieku 78 lat dalej lata z cyckami na wierzchu? Why? Jej ucieczka do Chin w MGS3 powinna skończyć jej historię.
Johhny Sasaki, postać która była nic nie znaczącym wątkiem komediowym w MGS1, MGS2 i MGS3 oraz na początku MGS4, nagle staje się jednym z głównych bohaterów serii, przystojnym księciem z bajki, który ratuje świat i zdobywa kobietę. Dodatkowo kilkadziesiąt minut zakończenia poświęcona jest ślubowi jego i Meryl. :|
Przywrócenie do życia Big Bossa (nanomaszyny!) tylko po to, by go ponownie ukatrupić po 30 minutach, w ciągu których próbował zawile wyjaśnić, co tak naprawdę wydarzyło się w grze. "The world is born... from zero. The moment zero becomes one is the moment the world springs to life. One becomes two, two becomes ten, ten becomes 100..." - jak na kogoś, kto ma przed sobą zaledwie kilkanaście minut życia, naprawdę nie mógł się powstrzymać od cudacznych analogii.
Naomi ma romans z Otaconem. Ale nie, bo Naomi nagle sobie przypomina, że ma raka i umiera ("mam raka; wyłączę teraz nanomaszyny, które powstrzymywały jego rozwój przez kilka lat, i od razu zginę; bo nowotwór w ten sposób właśnie działa, prawda?"), czyli sztuczne nawiązanie do tragicznego "szczęścia" Otacona do kobiet. (Fakt, że w tym momencie Mk. II zawija się, jakby robocik szlochał wraz z Otaconem, jedynie dodaje sytuacji komizmu jeżeli się uświadomi, że Otacon musiał sterować tym robocikiem, by ten tak się zachowywał.)
Rose nagle staje się "kochanką" Porucznika i ma "z nim" dziecko, pomimo iż wcześniej się nawet nie spotkali, a w ciąży była już w MGS2...
Wrzucanie na siłę postaci, łączenie ich w pary, dorabianie wątków które są kompletnie zbędne, ale tworzą "fajną sieć powiązań" to właśnie dla mnie jest ten "okropny fanfic". Każdy fan marzy o historii, w której wszyscy bohaterowie serii się spotykają (nawet, jeżeli nie ma to najmniejszego sensu) i robią coś cool. Ale tym się różni scenarzysta (w tym przypadku Kojima), od fana, że nie powinien dać się ponieść emocjom i stawiać głównie na logiczność fabuły, a nie na fajność. To IMO zawiodło.
No i oczywiście pozostaje kwestia zakończenia. Snake się zabija! W tle leci "Here's to you!", które kompletnie nie pasuje do tego zakończenia (pogłoski mówią, że pierwotnie Otacon i Snake mieli zostać schwytani i niesłusznie skazani na śmierć za zbrodnie wojenne, co dużo bardziej pasowałoby do tematyki tej piosenki). Ale nie, Snake żyje (spudłował? strzelił w niebo? nieważne) i ma przed sobą jeszcze kilka tygodni/miesięcy szczęśliwego życia. Happy end. Nie mówię, że jest to złe zakończenie, jednak gdy od początku Kojima wielokrotnie w trailerach sugerował samobójstwo Snake'a, zakończenie które dostaliśmy mnie osobiście nie zadowoliło. Odebrałem to raczej jako tchórzostwo ze strony Kojimy, ewentualnie wykorzystanie drastycznego wątku głównego bohatera do marketingu MGS4.
Plus właśnie przegadanie. Gadanie, gadanie, gadanie. Przy MGS1 tłumaczeniem gry zajmował się Jeremy Blaustein, który powiedział kiedyś w wywiadzie, że podczas tłumaczenia gry często zmieniał teksty, by były bardziej klarowne, mniej zawiłe i bardziej logiczne, gdyż dosłowne tłumaczenie z języka japońskiego na angielski nie miało kompletnie sensu. Kojimie się ponoć nie podobało, że ktoś ingeruje w jego teksty i Blaustein nad tłumaczeniem następnych MGS'ów już nie pracował. Co widać. Nie bez przyczyny scenariusz MGS1 uważany jest za najlepszy (ok, MGS3 uważane jest za najlepsze, ale ta gra ma dużo prostszy scenariusz), a MGS2 uznawana jest za najbardziej przegadaną (gadające głowy to domena tej gry). MGS4 cierpi na tą samą przypadłość. Ile to razy podczas rozmowy dwóch postaci, któraś z nich co rusz powtarza to, co ta druga przed chwilą powiedziała? Bądź ile to razy jeden temat wałkowany jest w wielu rozmowach, pomimo iż tak naprawdę niczego nowego się nie dowiadujemy? Przykład z ostatnim monologiem Big Bossa jest tego doskonałym przykładem. Kilkanaście minut gada o jednym i tym samym, ubierając to co rusz w różne słowa.
odpowiedzWedług mnie to akurat MGS1 była najlepszą grą (nie tylko serii, ale także mojego życia), jednak z wiadomych przyczyn nie podziałała na mnie tak, jak właśnie MGS4 (gdzie na ogólne odczucia wpłynęły m.in. upływ lat, przywiązanie do marki i liczne "powroty" zapomnianych przeze mnie postaci). Oczywiście, wszystko co piszesz jest prawdą. Większość wątków, które zostało na nowo "odgrzebane" w MGS4 mogła spokojnie nie znaleźć się w grze, jednak według mnie właśnie "czwórka" miała być swoistym zwieńczeniem, w którym będziemy mieli okazję pożegnać się na swój sposób (w mniej lub bardziej udanej formie) z każdą z postaci.
Pytanie: Co znajdzie się w MGS5? Gdzie podobno powrócić ma Solid Snake...
odpowiedzDodaj nowy komentarz: