Recenzja

Ertugrul of Ulukayin — nasze wrażenia z Wczesnego Dostępu

Czy w Tureckim Gothicu też czuć aromat szlachetnego drewna?

Przygodowych gier akcji z perspektywy trzeciej osoby nigdy dosyć, a “gatunek” ten zdaje się pasować do praktycznie każdego settingu. Deweloperzy z Tekden Studio postanowili wykorzystać ten sprawdzony i lubiany zestaw i obudować go szczelnie w klimaty tureckiego średniowiecza. W wirtualnej Turcji chyba nie miałem jeszcze okazji przebywa, dlatego z zainteresowaniem sięgnąłem po wczesną wersję Ertugrul of Ulukayin. Ściślej mówiąc to „przedwczesną”, bo właściwy early access wystartować ma w drugim kwartale 2025.

Kto, co, gdzie i z kim

Do targanej konfliktami średniowiecznej Turcji trafiamy wcielając się w Turgut — młodą kobietę, poszukującą swojego zaginionego brata. Szybko znajdujemy wioskę spustoszoną przez mongolskich najeźdźców oraz tropy odnośnie miejsca przebywania domniemanego poszukiwanego. Chociaż obserwujemy zniszczenie, to wstęp do historii jest raczej spokojny. Szybko jednak nabiera tempa, a gra żongluje wydarzeniami, chronologią oraz postaciami, w jakie przyjdzie nam się wcielić.

We wczesnym dostępie wydarzenia obserwujemy z punktu widzenia wspomnianej już Turgut oraz jej brata Ertuğrula. Poznajemy też Meryema, który, zgodnie z zapowiedziami twórców, ma również dołączyć do grona grywalnych postaci. W dostępnym fragmencie bohater zmienia się wraz z naszymi postępami w fabule. Jest to bardzo płynne i zaprezentowane zawsze przy okazji jakichś ciekawych wydarzeń. Czy będziemy mogli sami wybierać, kim zagramy w danym momencie? Na to pytanie obecna wersja nie udziela odpowiedzi.

Historia, choć na ten moment wydaje się prosta, to faktycznie potrafi zainteresować i podano ją w bardzo smaczny sposób. W pierwszym rozdziale, który miałem okazję ogrywać, tempo akcji zachowuje zdrowy balans pomiędzy chwilami na spokojną rozmowę a momentami przepełnionymi adrenaliną. Sporo tutaj bardzo poważnych momentów, ale od czasu do czasu twórcy przemycają jakiś żarcik sytuacyjny, a atmosfera nigdy nie jest przesadnie mroczna. Sposób narracji na jaki zdecydowali się twórcy bardzo przypadł mi do gustu i z zaciekawieniem wyczekuje dalszego ciągu tej historii.

Nie galopuj, bo będę żigoł

Moje pierwsze wrażenia po przejęciu kontroli nad bohaterką były niesamowicie wręcz złe. To nie kwestia tego jak gra brzmi czy wygląda, bo jedno i drugie robi nieźle, (o tym później), lecz tego, co musimy robić na samym początku. Naszą przygodę rozpoczynamy od konnej przejażdżki i, o rany, nie wiem kiedy ostatnio tak bardzo zbierało mnie na wymioty przy graniu, jeżeli w ogóle kiedykolwiek. To, jak trzęsie się ekran podczas jazdy, jest pod każdym względem okropne. Mdliło mnie od tego tak strasznie, że aż bałem się o moją klawiaturę. Mimo zaawansowanego przeczesywania opcji, nie znalazłem możliwości wyłączenia tego „ficzera”. Na domiar złego konno jeździmy tu naprawdę często.

Z konikiem wiążą się też znacznie mniej wymiotogenne aspekty rozgrywki. Naszego wierzchowca możemy pogłaskać, prowadzić pieszo za lejce czy przywiązać do specjalnego słupka. Elementy te znajdziemy też w Red Dead Redemption 2, ale tutaj nie zauważyłem, aby wiązała się z nimi taka głębia gameplayowa, jak ta obecna w dziele Rockstara. Być może kolejne aktualizacje czymś mile nas zaskoczą? Szkielet tych mechanik już jest i działa nieźle.

Jedną z rzeczy, które robimy w Ertugrul of Ulukayin często, jest walka. Uderzać możemy ciosami lekkimi i silnymi, do tego dochodzi blok, parowanie, kopnięcie i unik. Aby pokonać wroga, musimy albo wykrwawić go ze wszystkich punktów życia, albo zbić jego pasek wytrzymałości, co pozwala nam aktywować wykończenie. System walki to w obecnej wersji mocno drewniany szkic, oparty na znanych i sprawdzonych pomysłach, ale wymagający mnóstwa szlifów.

Zupełnie nie czuć tutaj siły naszych ciosów. Przeciwnicy raz reagują na nasze ataki, a innym razem chlastanie żelastwem nie robi na nich wrażenia. Beznadziejna jest sztuczna inteligencja wrogów, którzy po zauważeniu nas biegną w naszą stronę w prostej linii. Prowadzi to do dość zabawnych sytuacji. W jednej scenie nasz bohater jest bezbronny i zostaje zaatakowany przez kilku przeciwników, którzy zamierzają spacyfikować go samymi pięściami. Wystarczy biegać w kółko, a gdy do nas podejdą sprzedać im kopniaka. My wtedy odbiegamy, a wesoła gromadka jak jeden mąż dalej będzie dreptać w naszym kierunku tylko po to, aby nadziać się na kolejne kopnięcie.

Walkę możemy prowadzić również na dystans. Do tego posłuży nam łuk oraz kilka rodzajów strzał. System strzelectwa jest bardzo prosty i, niestety, pozbawiony jakichkolwiek upiękniaczy, mogących dodać tu nieco frajdy. Nie czuć siły naciągu, zmęczenia czy drgania celownika. Sami wrogowie na nasz ostrzał reagują bez przesadnej ekscytacji. Jeżeli skończą im się punkciki zdrowia, to upadną, zaś w innym przypadku potrafią się nawet nie zachwiać.

Podczas zabawy mamy okazję zbierać przeróżne kwiatki, patyki i inne przedmioty służące do wytwarzania. Niczym w przygodach Aloy, dostępne mamy wygodne koło, w którym widzimy możliwe do wytworzenia strzały, bomby i inne mikstury. Zbieranie jest trochę uciążliwe i nie ułatwia go specjalnie nawet to, że rzeczy możliwe do podniesienia są podświetlone po aktywowaniu tutejszego odpowiednika wiedźmińskich zmysłów. Znacznie wygodniejsze byłoby, gdybyśmy mogli podnosić więcej gotowych przedmiotów, zamiast niezbędnych do ich skonstruowania półproduktów.

To mi się podoba i chcę to u siebie

Deweloperzy odpowiedzialni za Ertugrul of Ulukayin nie kryją tego, jakimi grami się inspirowali. Gra wypełniona jest znanymi i sprawdzonymi motywami, z docenionych przez graczy produkcji. Znajdziecie tutaj zarówno scenę żywcem wyjętą z Assassin’s Creed Odyssey, jak i podpowiedzi do wspinaczki, budzące silne skojarzenia z przygodami Kratosa. Nasz zastępca redaktora naczelnego, Przemek, dopatrzył się też wyjątkowo silnych inspiracji polskim The Thaumaturge w grafikach ze steamowej karty tytułu. Wyłapywanie odniesień do innych dzieł to w tym przypadku wręcz gra w grze.

Posłuchaj i daj się przekonać

Ertugrul of Ulukayin ma naprawdę dobrą ścieżkę dźwiękową. W przypadku gier bardzo często sprawdza się zasada, że jeżeli jakiś tytuł ma dopracowaną i przyjemną dla ucha muzykę, to istnieje bardzo duża szansa, że będzie to dobra gra. Dlatego też, chociaż obecnie od strony technicznej produkcja ta mocno niedomaga i wiele systemów czy animacji wymaga nadal sporo pracy, to twórcy z Tekden Studio mają u mnie obecnie z tego powodu duży kredyt zaufania. Kawałki, których miałem okazję posłuchać były albo co najmniej solidne, albo wręcz zaskakiwały mnie tym, jak dobrą robotę wykonano tutaj w tym aspekcie.

Żeby nie było za kolorowo - poza muzyką, udźwiękowienie gry jest mocno przeciętne. Brakuje dźwięków tła, a różne akcje naszego bohatera czy innych postaci niezależnych brzmią jakoś tak płasko i bez życia. Trudny w odbiorze był dla mnie turecki dubbing. Bardzo fajnie, że rozmowy w grze są udźwiękowione, ale lubię rozumieć to co słyszę. Dodatkowo, patrząc na angielskie napisy, miałem wrażenie, że aktorzy często jakby błędnie intonowali swoje wypowiedzi. Czułem inne emocje w tym, co czytałem i tym, co słyszałem.

Graficznie natomiast jest całkiem nieźle. Nie jest to wizualna pierwsza liga, ale lokacje mogą się podobać. Przydałyby się im jednak lepsze tekstury, bo te na zbliżeniach bardzo rażą w oczy. Najgorzej prezentują się same postacie. Nawet te główne nie wyglądają, jakby poświęcono im wiele pracy. Widać też, że twórcy robią co mogą, aby poradzić sobie z obecnie nie najlepszą optymalizacją. Modele znikają tutaj często zbyt wcześnie, aby tylko zwolnić miejsce w pamięci.

Drewno pełne potencjału

Wczesny dostęp Ertugrul of Ulukayin prezentuje tytuł bardzo słaby technicznie, sztywną walką i jazdą konną powodującą zawroty głowy. Jednocześnie jest też świetna muzyka, dosyć nieźle poprowadzona i potrafiąca zaciekawić historia oraz mnóstwo systemów i pomysłów z innych, popularnych produkcji, które wydają się być tu bardzo na miejscu. Jasne, potrzeba jeszcze masy pracy, żeby można było pozytywnie ocenić tę produkcję. Mam też wrażenie, że od wczesnego dostępu wiele osób może się odbić. Mnie jednak deweloperom z Tekden Studio udało się zainteresować i pełen nadziei wyczekuję premiery Ertugrul of Ulukayin. Mam przeczucie, że dostaniemy coś, co poziomem będzie odpowiadać co najmniej grom od Spiders Studio, a to oznacza, że zapewni mi to wiele godzin dobrej zabawy.

Platformy:
Czas czytania: 8 minut, 12 sekund
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: