Czy czas i zmiana producenta dobrze na niego wpłynęła? Zobaczmy.
Po latach poznajemy Maxa jako pijącego glinę, który nieprzerwanie szprycuje się środkami przeciwbólowymi i w dalszym ciągu walczy z przeszłością. Nieogolony, zapijaczony, mający jazdy po mieszance alkoholu i tabletek, trafia do brazylijskiej metropolii – Sao Paulo. Przyleciał do Brazylii na prośbę znajomego z przeszłości, by ochraniać żonę wpływowego biznesmena, Fabianę, a przy okazji całą rodzinę Branco.
Akcja rozpoczyna się na dachu ekskluzywnego wieżowca, gdzie w towarzystwie polityków, biznesmenów, lekarzy i przedstawicieli policji trwa impreza. W tle panorama olbrzymiego miasta, a przy barze w eleganckim garniturze Max, popijający czystą szkocką. Zabawa trwa w najlepsze do momentu, w którym imprezę postanawiają odwiedzić nieproszeni goście w kominiarkach z ciężką bronią w ręku. Porywają Fabianę, a Max i jego kumpel, Passos, ruszają w pogoń za gangsterami.
To dopiero początek opowieści o gliniarzu będącym wrakiem człowieka, który będzie miał nieprzyjemność zagłębić się w najciemniejsze rejony brazylijskich slumsów. Fabuła jest naprawdę wciągająca, kolejne wydarzenia zachęcają do parcia naprzód, by powoli dowiadywać się, że nie wszystko jest takie proste i jasne, jakby się mogło z początku wydawać. Wiarygodne postacie i odpowiednie przedstawienie akcji sprawiają, że momentami można się poczuć jak w kinie na filmie sensacyjnym. Skojarzenia z produkcjami “Człowiek w ogniu”, “Miasto Boga” czy nawet „Zakładnik” przychodzą samoistnie do głowy. Mieszanka wybuchowa, której zapalnikiem jest Max, ze swoimi genialnymi tekstami na czele. W tym momencie należy się olbrzymie uznanie dla Jamesa McCaffrey’a, który odwalił kawał dobrej roboty, użyczając po raz kolejny głosu Maxowi. Miejmy nadzieję, że również i nie ostatni. Reszta ekipy również nie odstaje w tej kwestii, przez co głosy wypadają bardzo naturalnie z charakterystycznym akcentem dla każdej postaci. Oczywiście w grze przewija się cały czas język portugalski, co dla osób nie znających go dodatkowo wpływa na potęgowanie klimatu odosobnienia w niebezpiecznej metropolii. Na swojej drodze napotkamy liczne przekleństwa, brutalność i nagie kobiety, czyli Rockstar jaki znamy i kochamy.
Teren naszych poczynań został przygotowany z wielką starannością i dbałością o detale. Doskonale można poczuć atmosferę skąpanego w słońcu Sao Paulo, przedstawiającego bolesną prawdę o podziałach na biednych i bogatych. Nie martwcie się jednak, starzy wyjadacze serii, bowiem znajdzie się również miejsce na powrót do ośnieżonego Nowego Jorku w klimatach noir.
Przeprawa przez skorumpowane miasto wygląda dokładnie tak, jak można ją sobie było wyobrazić, patrząc przez pryzmat poprzednich części serii. Bullet Time, headshoty, painkillersy, genialne teksty i więcej Bullet Time. W kwestii rozgrywki wraca stary, dobry Max Payne. Usprawniona animacja oraz nowe ruchy bohatera odświeżają znaną formułę eliminowania przeciwników w zwolnionym tempie. Teraz możemy w każdym momencie położyć się na ziemi i naturalnie turlając dookoła, kolejno wykańczać wrogów. Szczególnie przydatne okazuje się to po energicznym wyskoku zza przeszkody. Pojawia się również system osłon, który umożliwia nieco bardziej asekuracyjny styl rozgrywki. Na szczęście wrogowie odznaczają się inteligencją i potrafią nas zajść z boku, dzięki czemu siedzenie cały czas za jedną osłoną nie wychodzi na dobre. Model rozgrywki „wbij do pomieszczenia i zabij wszystkich” został urozmaicony poprzez sekcje pościgów na nieco bardziej otwartych terenach, gdzie w roli strzelca musimy zatrzymać kolejne fale wrogów. Tak czy siak, my tylko strzelamy. Elementem, który podbija efektowność przerywników filmowych jest automatyczne przejście w stan Bullet Time, w którym dalej to już my kolejno eliminujemy przeciwników. Wita nas również Last Stand, czyli możliwość zabicia oponenta, który zadał nam śmiertelną kulę. Jeżeli nam się uda, tracimy painkillera i podnosimy się z ziemi, jeżeli nie, niestety giniemy.
W grze oddano nam do dyspozycji 26 broni, wśród których znalazły się pistolety, rewolwery, ciężkie karabiny, shotguny czy też karabiny snajperskie. Wszystko to do wykorzystania w śmiertelnym tańcu, oczywiście w akompaniamencie zwolnionego czasu. Nic nie stoi na przeszkodzie, by jednocześnie w jednym ręku dzierżyć krótki shotgun, a w drugim uzi. Siła rażenia jest wtedy olbrzymia.
Muszę przyznać, że gra nie jest łatwa. Jak dla mnie to plus i powiem, że na Normal zdarzyło mi się czasem ostro dostać od przeciwników. Dodatkowo do odblokowania są jeszcze poziomy Hardcore oraz Old School, stanowiące spore wyzwanie dla śmiałków. Plusem jest również czas rozgrywki. Napisy końcowe bowiem zobaczymy po ok. 10h grania. Zważywszy na charakter rozgrywki jest to bardzo dobry wynik. Dodatkowo po zakończeniu gry możemy pobawić się w trybach arcade na nabijanie punktów – Score Attack, oraz walkę z czasem – New York Minute. Miły dodatek, który znacząco podbije licznik godzin spędzonych z grą.
Jako, że Rockstar położył swoje ręce na najnowszej części Maxa, nie mogło się obyć bez silnika Euphoria. Genialnie sprawdza się on w połączeniu z Bullet Time, przez co w zwolnieniu można oglądać świetną fizykę ciał oraz obserwować na Bullet Cam, jak kule przeszywają ciała brazylijskich nieszczęśników. Również Max naturalnie reaguje np. na źle wymierzony shootdodge, przez co odbija się od ściany i tracimy kilka cennych sekund na podniesienie się z gleby. Koniec z beztroskim fruwaniem po ciasnych pomieszczeniach. Teraz każda akcja musi być dokładnie przemyślana.
Otoczenie, w którym przyjdzie nam wymieniać ogień, genialnie reaguje na nasze kule. Sypie się szkło, tynk leci z kolumn, pękają żarówki odcinając światło czy też wybuchają zbiorniki z gazem, demolując wszystko wokół. Interakcja z otoczeniem jest bardzo duża, pozwalając na zadowalający stopień destrukcji. Gra jest przy tym bardzo płynna, oferuje zero przycięć, utrzymując w czasie rozgrywki stałą liczbę klatek. Raz mi się zdarzyło, że podczas wstawki zagubił się gdzieś dźwięk i był sekundowy przestój na ekranie, albo przeciwnik, który po strzale odbił się nienaturalnie od sufitu. Uciążliwą rzeczą jest również brak możliwości całkowitego pominięcia przerywnika filmowego, ponieważ w ich trakcie dogrywają się kolejne chaptery i levele. Na szczęście w trybach arcade wstawek nie ma i mamy czysty gameplay. Poza tym strona techniczna gry pozostaje bez zarzutu.
W kwestiach dźwiękowych Remedy przeniosło się ze swoimi Poets of The Fall (notabene świetny, finlandzki zespół) do innych produkcji, natomiast Rockstar poprosiło amerykańską grupę HEALTH o stworzenie ścieżki dźwiękowej do nowego Maxa. Nie ukrywam, że wyszło wyśmienicie. Genialne kawałki oddające powagę fabuły, ciężki klimat Sao Paulo, a czasami sentymentalne powroty w ciemną przeszłość. Na czele ścieżki dźwiękowej stoi kawałek „Tears”, którego urywek mogliście usłyszeć w reklamie TV gry. Podczas rozgrywki usłyszymy również gorące kawałki wprost z ulic Sao Paulo, przy których dziewczęta energicznie trzęsą tyłkami. Wbrew pozorom taki mix stylów ciekawie się uzupełnia, serwując jednocześnie naszym uszom satysfakcjonujące doznania.
Odgłosy otoczenia, świst pocisków przebijających ciało czy też uderzających w kamizelki kuloodporne, pękające szkło, sypiący się ze ścian gruz, dźwięk łusek uderzających o podłogę, wszystko to jest na swoim miejscu. Przejście w Bullet Time narzuca dodatkowe efekty dźwiękowe, m.in. potęgując i spowalniając odgłos oddawanych strzałów i niejako zakrzywiając wszystko w czasoprzestrzeni.
Oprawa graficzna prezentuje się pierwszorzędnie. Rockstar przyzwyczaił nas już do wysokiego poziomu, jeżeli chodzi o stronę wizualną swoich gier. W nowym Maksie dostajemy bogate w polygony i dokładnie przygotowane modele postaci, naturalne twarze oraz dobrej jakości tekstury. Urozmaicone lokacje pozwoliły wykazać się grafikom, serwując najróżniejsze efekty, od promieni gorącego słońca wpadającego przez okna slumsów Sao Paulo, na blasku księżyca nad pokrytym śniegiem cmentarzu kończąc. Na ścianach i elementach otoczenia pozostają ślady kul, możemy również podziurawić przeciwników, by później po zakończonej wymianie ognia podziwiać miejsca naszych celnych trafień. Grafika trzyma poziom przez całą rozgrywkę dla pojedynczego gracza. Niestety tryb multiplayer (o którym szerzej za chwilę) trochę w tej kwestii odstaje. Postacie już nie wyglądają tak efektownie, a otoczenie zgubiło gdzieś sporo elementów. Nie jest może brzydko, ale włączając tryb wieloosobowy po skończonym singlu dostajemy zauważalnie niższy poziom oprawy.
Skoro doszliśmy już do trybu multiplayer, to miejmy go za sobą. Ustalmy na wstępie – Max Payne 3 to gra dla pojedynczego gracza. Multiplayer został tu dodany na zasadzie „bo taka moda”. Niestety obecna jego forma pozostawia wiele do życzenia. Niby jest sporo trybów rozgrywki, ciekawe Gang Wars (podkładanie bomb, obrona danego punktu, eliminacja celu itp.), Payne Killer (wszyscy na Maxa, którym kieruje jeden z graczy) czy standardowe Deathmatch i Team Deathmach, ale coś nie gra. Wyrzuca z meczów, a zagranie razem z kumplem jest praktycznie niemożliwe. Nie widać kto z listy znajomych w ogóle gra w multi, nie można dołączyć do meczu, w którym gra znajomy, non-stop jakieś błędy. Sama rozgrywka nieco chaotyczna, ale to pewnie kwestia ogrania i dokładnego rozpoznania map.
Nie powiem, trochę się zawiodłem, ponieważ na filmikach promocyjnych wyglądało to wszystko interesująco. Niestety zderzenie z rzeczywistością było dla mnie jak headshot w Bullet Time. Poczekamy na stosowne łatki, może wtedy coś się zmieni. Na chwilę obecną multi w Max Payne 3 dla mnie w ogóle nie istnieje. Przykro to mówić, ale taka prawda.
Na koniec zostawiłem mały opis Edycji Specjalnej gry, która zawitała do mnie w dzień premiery. Dla osób, które nie wiedzą, co wchodzi w jej skład powiem, że są to: oczywiście gra Max Payne 3, figurka Maxa w szarym garniturze z dwoma spluwami, breloczek w postaci odkręcanego pocisku, soundrack HEALTH do pobrania z Internetu, skórki i bronie do multi oraz zestaw artów z koszmarami Maxa (pociski, broń, painkillersy itp.). Wszystko ładnie zapakowane, figurka dobrej jakości, dokładnie wykonana (są nawet metalowe kule na posadzce, po której stąpa bohater). Trzeba przyznać, że bardzo fajnie prezentuje się na półce. Breloczek jest dosyć ciężki, po odkręceniu którego do środka można coś wsypać. Szczerze, nie wiem do końca jaki był zamysł takiego ficzera. Chociaż znając Rockstar mogli pomyśleć o wszystkim. O ścieżce dźwiękowej już wspominałem, powiem tylko tyle, że towarzyszyła mi cały czas podczas pisania owej recenzji. Arty dobre do wstawienia w ramkę i powieszenia na ścianie, jeżeli ktoś oczywiście nie ma nic przeciwko strzykawkom, tabletkom i giwerom.
Powrót starego znajomego po latach okazał się niezwykle udany. Dojrzała fabuła, nowe środowisko w słonecznym i niebezpiecznym Sao Paulo oraz dająca radochę rozgrywka, dodatkowo okraszona sugestywną muzyką. Do tego wyborna grafika i złożona fizyka dzięki zastosowaniu Euphorii. Wszystko to na koniec przyprawione magią Rockstar sprawiło, że otrzymaliśmy świetny tytuł, który po latach wrócił z impetem jakich mało. Wrócił Bullet Time, painkillersy i demony przeszłości. Wrócił twardy charakter oraz cyniczny glina. Jednym słowem, wrócił Max Payne.
Komentarze
Dlaczego 9? brak uzasadnienia a z opisu wynika że gra cię pochłonęła i nie przyczepiłeś się dosłownie do niczego w singlu. Multi odpuśćmy bo do multi to jest battlefield.
odpowiedzDlatego 9, ponieważ oceniam grę jako całość, a nie tylko kampanię single ;] W rozgrywce dla pojedynczego gracze doczepiłem się tylko do braku możliwości skipowania wstawek, co też podałem w minusach. Multi nie działa jak powinno, dlatego gra nie mogła dostać maksymalnej noty. Ta zarezerowana jest w moim rankingu dla gier prawie idealnych, przelomowych oraz odkrywczych.
odpowiedzNo w sumie masz racje. Podejrzewam że max3 przełomem nie jest a tym bardziej odkrywczy :)
skipowanie wstawek to nie jakiś tam znaczący minus widocznie twórcy wyszli z założenia że warto ogarnąć zajawki a przeciętnie właśnie się to skipuje :) Osobiście jeszcze nie miałem sposobności zagrania w maxa3
ale czuję i po recenzji widzę że trzeba to naprawić :)
odpowiedz[quote=Bobas]skipowanie wstawek to nie jakiś tam znaczący minus widocznie twórcy wyszli z założenia że warto ogarnąć zajawki[/quote]
Podstawowa kwestia, że wtedy wszystko się dogrywa, dzięki czemu nie ma loadingów w czasie rozgrywki.
odpowiedzDobrze się czytało i fajnie, że wrzuciłeś one-linery Maxa :)
http://www.youtube.com/watch?v=Z9vrzUxXqrE&feature=share
odpowiedzOne-linery Maxa to serce tej serii. Bez nich już nie byłoby to samo ;]
odpowiedzCiekawa, choć nie pozbawiona błędów, recenzja. Pograłem nieco na swoim PC w MP III. teraz czeka mnie zderzenie z konsolową wersją. Liczę, że aż takiej różnicy, jak przy Bf trzecim nie będzie. O_o
PS. Pozdrawiam moja trojkę kolegów z forum ^^'
odpowiedzniepozbawiona*
odpowiedz[quote=Sylvan Wielki]Ciekawa, choć nie pozbawiona błędów, recenzja.[/quote]
Chodzi o błędy stylistyczne, ortograficzne, interpunkcyjne...? Jak możesz daj znać, to na przyszłość będę wiedział ;]
Co do grafiki względem PC - nie jest źle. Moim zdaniem na konsolach R* mocno dało radę.
odpowiedzNiegrzecznym byłoby z mojej strony to robić (a już jakbym miał marudzić na interpunkcję). Poza tym, to tylko recenzja, a nie praca dyplomowa, nie czepiajmy się drobnostek.
Chętnie dam Ci za nią, Ryo, plusa po powrocie. Nawet bez kropki :)
odpowiedz[quote=Sylvan Wielki]Chętnie dam Ci za nią, Ryo, plusa po powrocie.[/quote]
I tak wszyscy wiemy, że jesteś na forum, tylko w novej postaci.
odpowiedzKalumnia.
odpowiedzGram w maxa3 :) rzeczywiście porażająca mnogość i długość filmików zabija. Gra przez to traci. Mam problemy z celownikiem wkurza na maksa :) ale klimat samego gameplayu przedni choć czasami iq przeciwników szwankuje? miałem fajne sytuacje :) aż kładłem się z kumplem ze śmiechu. trochę to upłyca wielkość tej produkcji. A i co do oceny dla mnie 9/10 to zdecydowanie za dużo gra dobra ale nie ma tego czegoś i pełno rozproszeń 7/10 góra 8 za tytuł i dewelopera
odpowiedzJa dopiero zaliczyłem jedną, krótką sesję z MP trzecim (PC ver.). Położę nań łapki, jak ukończę co mam skończyć. Wersja na PS3 czeka na instalację. Ciekawi mnie, czy graficznie będzie odbiegać tyle klas od odsłony na blaszaka co Bf trzeci. Oby nie. Dzbany wszak czekają.
odpowiedzAleż grzebią w ustawieniach >< Uprzednio mój post nie wyświetlił mi się (stąd napisałem zbliżony raz jeszcze), ale Ryo jego część -odnośnie oprawy- potrafił zacytować, a teraz moja wypowiedź z dnia szóstego VI pojawiła się cała -_-
odpowiedz[quote=Sylvan Wielki]Dzbany wszak czekają.[/quote]
Jeden z nich jest bardzo wymagający. Trzevba się nieźle napocić, by wbić platynę.
odpowiedzTak, podobno jest jedną z najtrudniejszych jakie obecnie istnieją. Rzekomo już hard daje w kość, a co dopiero old school. A New York minute hardcore to zapewne taki odpowiednik "gold standard" z GT5, czy dzbana za sześć zadań w Vanquish.
odpowiedzDodaj nowy komentarz: