Czy ktoś z Was grał w Mutant Year to Zero? Jeśli nie, to polecam, bo to świetna gra! Jednak mój wstęp nie był po to, by promować poprzednią grę Studia The Bearded Ladies (no może troszkę), ale dlatego, że Miasma: Chronicles to po prostu więcej i lepiej tego samego. Jeśli podobały Wam się Mutanty to i w Miasma: Chronicles wsiąkniecie równie mocno, albo jeszcze bardziej!
Jestem graczem, na którym ciężko zrobić dobre wrażenie. Nie ukrywam, że pierwsze kilkanaście minut jest dla mnie kluczowe przy rozpoczęciu nowej produkcji i jeśli gra mi nie podejdzie, no to niestety zazwyczaj trafia na kupkę "do ogrania kiedyś". Jednak gdy gra zaciekawi mnie w swoich pierwszych minutach, no to staram się wyciągnąć z niej jak najwięcej i poświęcam jej znacznie więcej czasu. Miasma: Chronicles wciągnęła mnie jak bagno... Serio, już po kilku minutach z tą produkcją wiedziałem, że znów będę wstawał wcześniej by móc dłużej w nią pograć.
Początek gry jest dosyć typowy... Nasz bohater "Elvis" kombinuje coś przy ścianie z tytułową "Miasmą", która w polskim tłumaczeniu jest określana jako "Wyziew" i tak też będę "to" nazywał. Niestety nie wszystko idzie zgodnie z planem i rękawica, która jest kluczowym elementem całej gry, ulega uszkodzeniu, a my wyruszamy ją naprawić oraz zgłębić jej tajemnice. Fabularny początek mieści się w standardach dobrej opowieści, a przy okazji określa nasz najbliższy cel i pozwala lepiej poznać naszych bohaterów. Gra wita nas nieco mroczną wizją przyszłości, w której tajemniczy Wyziew zniszczył i przemienił praktycznie całe środowisko, w którym przyszło żyć i działać naszym protagonistom. Nie bez powodu użyłem wyrazu "działać", bo przyjaciel i opiekun naszej postaci to robot. Tak więc gra przenosi nas w futurystyczne postapokaliptyczne klimaty, znacznie różniące się od tego co widzieliśmy w Mutant Year Zero, i uważam, że kierunek obrany przez twórców jest jak najbardziej właściwy.
Jak na złość, po kilku godzinach spędzonych w grze, odczujemy tutaj bardziej "luzacki" klimat, który niekoniecznie przypadł mi do gustu. Pewne zachowania i teksty naszych postaci zakrawają tutaj o żałość, a niektóre wydarzenia i związane z nimi dialogi czy też filmiki są totalnie odklejone (szczególnie od czasu poznania pewnej fabularnej postaci)... Niestety fabuła pod koniec gry robi się totalnie bez sensu, a nasz bohater powinien zjeść Snickersa, bo zaczyna strasznie gwiazdorzyć. Mimo tych kilku poważnych wad sama opowieść poprowadzona jest ciekawie i gdzieś w tle gonimy za tą "tajemnicą", która pcha nas cały czas do przodu i sprawia, że chcemy tę grę po prostu ukończyć, by rozwikłać zagadkę, której jesteśmy częścią.
Miasma: Chronicles oferuje nam również możliwość wykonywania zadań pobocznych, które dość szybko mnie znudziły, a po kilku wykonanych misjach, zwyczajnie sobie je odpuściłem. Większość z nich polega na tym samym, czyli sprowadza się do potyczki i nagrody w postaci doświadczenia i ekwipunku. Oczywiście każde zadanie posiada opis, niektóre z nich mają nawet ciekawe tło fabularne, ale zdecydowana większość z nich zawsze kończy się tak samo, czyli wspomnianą wyżej walką. A jeśli o walce mowa...
Mamy tu do czynienia z walką turową, czyli dokładnie to samo co w Mutant Year Zero, ale każdy aspekt został jeszcze bardziej dopieszczony i rozbudowany. Poza typową bronią palną (karabiny, strzelby, snajperki), mamy również broń, która potrafi rykoszetować i odbijać się od elementów otoczenia, dając nam nowe możliwości taktyczne. Każdą broń możemy ulepszać poprzez dodanie do niej dwóch modyfikacji, które mogą zwiększyć ilość naboi w magazynku lub szansę na trafienie krytyczne. Do użycia oddano nam również arsenał miotany w postaci granatów, napalmu, granatów EMP czy choćby zbiorniczków z potworkami, które po rozbiciu atakują najbliższą postać. Postacie można rozwijać poprzez zdobywanie doświadczenia oraz wybór umiejętności. Każda z nich posiada drzewko skilli, które pomaga nam dostosować postać to naszego stylu gry. Jest to raczej symboliczny wybór, ale jest. Dodatkowym elementem jest rękawica, która posiada niszczycielskie moce, które można określić jako magiczne. Odpowiednio wykorzystana potrafi przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść, nawet w bardzo trudnych sytuacjach. Umiejętności zdobywamy poprzez odnajdywanie w grze specjalnych Wirów Wyziewu, które powiększają wachlarz naszych umiejętności. Warto jeszcze wspomnieć, że korzystaniu z mocy rękawicy towarzyszą efektowne animacje, które bardzo mi się podobały.
To nie wszystko. Największy nacisk położono tutaj na skradanie i ciche eliminacje. Jeśli posiadamy w naszym arsenale broń z tłumikiem, możemy ściągnąć wroga bez udziału w walce z resztą kompanii. Należy jednak uważać, ponieważ przeciwnicy mogą dostrzec atak na swoich kompanów, lub usłyszeć wystrzał broni, wtedy oczywiście zlatują się na nas wszyscy okoliczni przeciwnicy. Odpowiednie podejście taktyczne, gwarantuje nam jednak eliminacje co słabszych oponentów, by główne starcie była znacznie łatwiejsza. Możemy również odciągać uwagę wrogów, używając do tego szklanych butelek, które przykuwają uwagę naszych adwersarzy. Ważne jest również wykorzystywanie otaczającego nas terenu, ponieważ ostrzał z wyższej pozycji, znacząco zwiększa szansę na trafienie. Osobiście nie lubię gier skradankowych, bo do akcji zwykle wkraczam z pełnym impetem i na pełnej petardzie, ale tutaj jest to chyba obowiązkowe, bo wrogowie potrafią dać naprawdę w kość!
Przeciwnicy potrafią zaskoczyć. Będą nas flankować, odrzucać, przenosić czy nawet obalać. Grając na zwykłym poziomie trudności, nie raz zadziwili mnie swoją taktyką. Ja nie mówię, że gra ma być łatwa, ale jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, by przeciwnik, mając 50% szans na trafienie, chybił. Moje postacie jednak notorycznie nie trafiają lub nie wpada im strzał krytyczny, mając nawet 60% szans na powodzenie! Dziwną sprawą jest tutaj oznaczenie poziomu danej misji... Mając 13 poziom, często miałem problem z rozwaleniem stworów z misji na poziom 9 a niejednokrotnie potrafiłem bez większego wysiłku pokonać wrogów z wyższym poziomem doświadczenia. Edit: W najnowszym patchu zostało to poprawione. Przeciwnicy są troszkę słabsi i lepiej zbalansowani oraz zdarza im się chybić.
Graficznie mamy do czynienia z ewolucją grafiki znaną z Mutant Year Zero. Sterowanie i eksploracja jest wręcz identyczne, a same mapy są również podzielone na sektory, do których możemy swobodnie się przenosić, jeśli już nich byliśmy. Ze strony artystycznej Miasma trzyma wysoki poziom i widać, że graficy mieli zgodną wizję zniszczonej w przyszłości ameryki. Na pochwałę zasługują komentarze naszych bohaterów, którzy często w ciekawy sposób, starają się sobie wytłumaczyć zasady działania typowych dla nas przedmiotów codziennego użytku. Takie opowiastki przypominały mi Horzion: Zero Dawn, gdzie Alloy również nazywała po swojemu przedmioty i miejsca, które były dla niej nie znane, a dla nas powszechne.
Walka również obfituje w przyjemne dla oka efekty graficzne. Zwykłe wystrzały z broni potrafią generować ładne efekty cząsteczkowe, a dodatkowo, zależnie od typu przeciwnika, postrzał potrafi wykrzesać iskry, trafiając w pancerz lub efekt porażenia prądem gdy używamy takiego typu broni czy umiejętności. Najbardziej widowiskowe efekty powstają jednak w wyniku korzystania z rękawicy lub broni miotanej. Eksplozje granatów lub obłok trucizny wyglądają bardzo ładnie. Nasza tajemnicza rękawica również potrafi zachwycić nasz wzrok, choć to już jest zależne od wyboru umiejętności. Muszę wspomnieć jeszcze o zaimplementowanej mechanice niszczenia niektórych osłon, a także rozmieszczonych na polu walki wybuchających beczek. Zniszczona osłona rozpada się w drzazgi, a strzał w beczkę wywołuję efektowną eksplozję.
Na sam koniec warto jeszcze wspomnieć o przyzwoitej optymalizacji tego tytułu. Miasma: Chronicles była przeze mnie ogrywana na PC, a jego konfiguracja jest dość leciwa. I7 7700k + RTX 3060 + 16Gb Ram, pozwoliły mi na grę w 1440p w detalach na ULTRA, ale z włączonym FSR w trybie JAKOŚĆ. Gra trzymała stałe 60fps a jedyne spadki fps pojawiały się przy eksplozjach granatów lub beczek (gra tutaj potrafiła spaść nawet do 1 fps) i okazjonalnie przy otwieraniu jakiegoś przejścia do kolejnego miejsca na mapie, choć to już była kwestia kilkusekundowych dropów do 40 fps. Wyłączając FSR i grając w 1440p oraz ULTRA detalach, gra działała średnio w 30/40fps.
Edit: Ostatnia aktualizacja poprawiła dropy animacji przy eksplozjach, ale co jakiś czas się zdarzały.
Czy mogę polecić Miasma: Chronicles fanom Mutant Year Zero? Tak! Gra jest dobra i warto dać jej szansę, ponieważ sam gameplay jest mocno usprawniony, a potyczki dają satysfakcję. Niestety Fabularnie jest gorzej, a najbardziej rozczarowały mnie postacie, które od pewnego momentu stały się bez wyrazu a niektóre wręcz irytujące. Gra posiada polską lokalizację w postaci napisów, choć pewne kwestie wyświetlają się po angielsku i chyba ktoś o nich zapomniał. Na szczęście jest to rzadki przypadek i przez całą grę może trafiłem na to z 2/3 razy i to w pobocznych aktywnościach.
Za udostępnienie gry dziękujemy firmie CENEGA.
Podsumowanie
Ciekawy tytuł, któremu warto dać szansę. Fani walki turowej powinni być usatysfakcjonowani, a eksploracja sprawia dużo frajdy. Fabularnie radzę jednak przymknąć oko na pewne idiotyzmy
Komentarze
Dodaj nowy komentarz: