Recenzja

Recenzja: Cygni All Guns Blazing

Postrzelalibyście sobie do chmar przeciwników za sterami statku? Mamy dla was pozycję godną polecenia.

Ludzkość opuszcza układ słoneczny w poszukiwaniu nowych miejsc do życia i rozwoju. Wszystkio idzie zgodnie z planem, aż na kluczowej, przypominającej ziemię planecie, dochodzi do odkrycia resztek, zdawałoby się upadłej cywilizacji. Niewiele później ludzkość walczy o przetrwanie, a my wcielamy się w pilota kosmicznego myśliwca, na ostatnim lotniskowcu ludzkiej floty. Rozpoczyna się rozpaczliwa walka o przetrwanie na planecie Cygni. Tak mniej więcej wygląda zarys fabularny gry Cygni All Guns Blazing, wydanej przez Konami, a wyprodukowanej przez studio KeelWorks. Czego możemy się spodziewać po tytule i czy ktoś z was jeszcze kojarzy gatunek shoot'em up? Zapraszam do poniższej recenzji!

Gatunek niesłusznie zapomniany

Jak wiele gier z gatunku shoot'em up lub bullet hell kojarzycie i mieliście okazję ograć? Gracze mający co najmniej ok. 30 lat zapewne kilka tytułów by znalazło, jak chociażby kultowe Space Invaders czy sporo młodsze i rodzime Sky Force, które wspominam bardzo ciepło. W latach 90 takich gier było na rynku prawdziwe zatrzęsienie, sporo z nich było dostępnych jako shareware w bardzo popularnych czasopismach growych, wyrastających jak grzyby po deszczu. Dziś jednak gier tego typu na rynku jest bardzo mało, przez co tym bardziej się cieszę z debiutu Cygni, bowiem to nie tylko świetna wizualnie gra, ale i naprawdę solidny przedstawiciel gatunku. Nie zdawałem sobie wcześniej sprawy, jak bardzo brakowało mi gier tego typu. Choć warto tutaj zaznaczyć, jeśli liczycie na lekką gierkę na kilka godzin, możecie się mocno zdziwić. Poziom trudności został tutaj zawieszony dość wysoko i już na normalu zastanawiałem się, czy aby nie robiło tego From Software.

Ludzkość upadła na kolana, a wy będziecie następni

No dobra, fabuła nie jest niczym odkrywczym, nie pierwszy raz w naszym growym światku mamy być tym wybranym bohaterem, który wybawi ludzkość od zagłady. Tutaj nie jest inaczej, lecz nie przyjdzie to łatwo. Twórcy zadbali, abyśmy osobiście odczuli przytłaczającą przewagę wroga, która objawia się nie tylko w liczebności, ale i w sile ognia. Przyzwyczajony do wspominanego wcześniej Sky Force, spodziewałem się, iż po poznaniu mapy, rodzaju przeciwników i kierunku, z którego wychodzą, przy odpowiedniej wprawie i przygotowaniu będę w stanie niszczyć od 90-100% przeciwników pojawiających się na ekranie. Jakież wielkie było moje zdziwienie, gdy im szybciej likwidowałem maszyny wroga, tym szybciej wyłaniały się kolejne. Nie ma opcji, abyśmy poczuli się tutaj mocarzem. Po raz pierwszy czułem się jak mrówka uciekająca przed podeszwą buta, efekt petarda, szczęka opada!

Gra nie tak prosta, jak by się pozornie wydawało

Jeśli myśleliście, że przeważające ilości wroga to jedyna trudność, jaka na was czeka, to jesteście w błędzie. Nasz myśliwiec posiada zaawansowane systemy przekazywania energii, co mocno urozmaica rozgrywkę, ale i czyni ją bardziej wymagającą. Żebyście mogli zrozumieć ich działanie, przypomnijcie sobie jedną z kultowych scen z filmów SCI-FI kiedy piloci np. przekazywali maksymalną moc na pole siłowe/tarczę lub odwrotnie, na systemy ofensywne statku. Tutaj jest dokładnie to samo, w sytuacjach podbramkowych, kiedy nie ma gdzie uciec (a dzieje się to często) warto przekazać całą moc na tarczę, aby móc to przetrwać. Każde otrzymanie obrażeń oczywiście odbiera nam część energii, a uzupełnić ją możemy poprzez niszczenie sił wroga. Pomysł na ten system jest przemyślany i bardzo mi się podoba. Szczerze mówiąc nie przypominam sobie abym widział coś podobnego w grach tego gatunku.

Dzięki systemowi zarządzania energią statku walka jest tak skonstruowana, aby wymuszać na nas bardziej agresywną rozgrywkę. Jeśli nie będziemy się starać niszczyć jak najwięcej, może zabraknąć nam energii, co skończy się pewną śmiercią. Unikanie w nieskończoność to nie jest dobra taktyka i gra zdecydowanie karci nas za takie nastawienie. Możemy oczywiście przekazać całą moc na działka, ALE wtedy nawet jeden pocisk może nas zniszczyć, więc warto czekać na małe okienko czasowe np. podczas walki z bossem i wtedy spróbować zadać jak najwięcej obrażeń, po chwili zmieniając ustawienia energii na bardziej defensywne. Manipulować tymi ustawieniami będziemy nieustannie, więc warto wpierw się tego nauczyć. Na szczęście twórcy przygotowali samouczek i radzę koniecznie go ukończyć.

Podzielna uwaga to klucz to sukcesu, kadecie!

Skoro wspomniałem już o samouczku, dowiecie się tam kolejnej istotnej rzeczy, dla której LEPIEJ GO NIE POMIJAĆ. Otóż walka z zastępami wrogów z powietrza, to nie wszystko. Przeciwnicy będą nas atakować także z lądu, często za pomocą potężnych systemów przeciwlotniczych. Żeby nie było za kolorowo, to nie ma możliwości jednoczesnego atakowania przeciwników powietrznych i lądowych, albo jedno, albo drugie. Bardzo często oba rodzaje sił będą nas atakować jednocześnie, nie pozwalając nawet na chwilę oddechu, nie ma lekko! Małą pomocą może się okazać automatyczny system kierowania ogniem.

Działa on zarówno na cele powietrzne jak i lądowe, ale znów nie na oba jednocześnie. Jest to system o tyle pomocny, że przydaje się gdy musimy się na chwilę skupić na ucieczce przez zmasowanym ostrzałem, bądź atakiem specjalnym bossa. Jednak ten tryb ostrzału zadaje mniejsze obrażenia niż ogień niecelowany, zatem częściej polecam poświęcić wygodę dla siły ognia. I z takim oto wachlarzem mechanik przyjdzie nam się mierzyć z obcymi. Uważam, iż każda z nich w pełni spełnia swoją rolę, czyni grę bardziej skomplikowaną i trudniejszą, ale także bardziej immersywną, co bardzo sobie cenię.

Jest klimatycznie, immersywnie i niezwykle widowiskowo

Na uznanie zasługuje tutaj również grafika oraz ścieżka dźwiękowa. Gra została stworzona na Unreal Engine i twórcy zdecydowanie dobrze wykorzystali możliwości silnika. Walczymy w różnych środowiskach, od pustyń po oceany. Efekty pogodowe towarzyszące danemu obszarowi robią fenomenalne wrażenie. Modele maszyn i przeciwników zostały starannie wykonane, wpasowując się w charakter produkcji. Co do ścieżki audio, muzyka jest odpowiednio dobrana, jak w dobrym filmie akcji/SCI-FI. Czasem poważna, czasem pompatyczna, nadaje charakter starciom i wydarzeniom na ekranie. Możemy również zmienić ustawienia korektora dźwięku na "zrujnowany". Co nam to da?

Korektor przekształci niskie tony w taki sposób, w jaki byśmy je słyszeli, siedząc w zamkniętym kokpicie myśliwca. Daje to efekt jakby cały akcja działa się pod wodą, co przy dużej intensywności starć daje lekkie uczucie dezorientacji. Jest to szczególnie odczuwalne na dobrej jakości słuchawkach. Zadbano także o detale, które mają niewielki dodatkowy wpływ na rozgrywkę. Czasem podczas walki powietrznej, widzimy na ziemi sojusznicze odddziały zmagające się z przeciwnikami. Jeśli spróbujemy im pomóc, przetrzebiając nieco wrogie siły, mogą nam się później odwdzięczyć wspomagając nasze starcia dodatkowym ostrzałem z ziemii. Nie zmieni to drastycznie poziomu trudności, ale jak bywa ciężko, to każda pomoc jest cenna.

Gdybym miał coś jeszcze pochwalić, to na pewno przerywniki filmowe. Są wykonane na wysokim poziomie, świetnie uzupełniają fabułę pomiędzy misjami. Jeżeli lore nam się bardzo spodoba i chcielibyśmy się dowiedzieć więcej, to w grze znajdziemy również tzw. planetarium, które stanowi swoistą bazę wiedzy o odkrytym przez ludzkość układzie, próbach jego kolonizacji oraz i o samej tytułowej planecie Cygni. Mimo iż wszystko zostało wykonane starannie, to po ukończeniu gry odczuwam lekki niedosyt, jakby finał nadszedł zbyt szybko. Zaledwie 7 misji, w każdej (w zależności od poziomu trudności) spędzimy od 10 do 15 minut, co jednak moim zdaniem jest za mało. Fakt, możemy zawsze zacząć od nowa na większym poziomie trudności, gdzie bossów będzie więcej niż 1 na końcu etapu, ale to nadal tylko 7 misji. Aż by się prosiło o jakieś rozszerzenie w przyszłości.

Kilka wad niestety również się znalazło

Skoro już wspomniałem, co mi nie pasuje, to pociągnijmy temat nieco dalej. Gra niestety nie zawsze nam podpowiada, co i jak możemy zrobić, np. w menu uzbrojenia mamy możliwość stworzenia własnych wzorów prowadzenia ognia. Są to schematy, jak mają się rozchodzić pociski broni podstawowej w trybie ostrzału. Gra niestety nie informuje, w jaki sposób można ten wzór ustawić, oraz jak go wykorzystywać podczas rozgrywki. Odkryłem to dopiero przypadkiem, bodajże w 6 misji podczas rozgrywki. W przypadku samego systemu ulepszeń również miałem problem ze zlokalizowaniem zdobytej waluty na ulepszenia i jej wartości.

Nie jest to wyszczególnione na tle pozostałych informacji na ekranie, w dodatku znajduje się w miejscu, w którym w żadnej grze bym nie pomyślał szukać. Ponadto gra, mimo iż zachwyca grafiką i efektami, bywa (szczególnie na początku) bardzo nieczytelna. Pociski i wybuchy są bardzo mocno rozświetlone, a ich kolory często się pokrywają z naszymi, przez co wielokrotnie szukałem swojego statku na ekranie, gubiąc się w wizualnym chaosie.

Po kilku sesjach już się przyzwyczaiłem, ale każdy, kto widział rozgrywkę z boku, drapał się po głowie, jak ja tam cokolwiek jestem w stanie odróżnić. Problem ten potęguje się w trybie kooperacji (tak, w grze jest tryb lokalnej kooperacji), ponieważ zarówno statek 1 jak i 2 gracza, ma kolor i interfejs tak bardzo do siebie zbliżony, że jak tylko zaczyna dziać się akcja, znów jest problem, żeby się w tym połapać.

To jest do poprawy i miejmy nadzieję, że twórcy postarają się nieco bardziej od siebie odróżnić obu graczy w przyszłości. Ostatnim, szczególnie dla mnie istotnym zgrzytem jest poziom trudności. O ile na łatwym, po paru próbach nie miałem problemu skończyć kampanii, o tyle już na normalnym zamiast 3 żyć mamy zaledwie 1, a jeśli zginiemy to zaczynamy od samego początku. Gdy jedna misja trwa ok 15 minut, wymaga całkowitej koncentracji i zginiemy na sam koniec, to frustracja może wyprowadzić z równowagi. Z tego powodu nie byłem w stanie tknąć poziomu trudnego, zwyczajnie nie jest to na moje psychiczne możliwości. Gra powinna dać poczucie odprężenia, odrobinę wyzwania, ale to jednak za dużo jak na taką produkcję.

Podsumowanie

Cygni All Guns Blazing jest naprawdę świetną grą. To zdecydowanie najładniejszy Shoot'em up w jakiego grałem do tej pory i bije pod tym względem nawet rodzime Sky Force. Tytuł cierpi na kilka bolączek, ale nie są to rzeczy, których nie dało by się naprawić stosownymi aktualizacjami. Grało mi się bardzo przyjemnie i mam nadzieję, że twórcy postanowią jeszcze dodać do gry nieco zawartości, bo potencjał jest ogromny.

Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy firmie Konami oraz studiu KeelWorks.

Podsumowanie

Gra
  • Efektowne bitwy na lądzie i w powietrzu
  • Ścieżka audio na wysokim poziomie
  • Trudniejsza i bardziej skomplikowana niż się wydaje
  • Kanapowa kooperacja
  • Wykorzystany potencjał silnika Unreal
Nie gra
  • Standardowy poziom trudności jest zbyt trudny
  • Rozgrywka i menu bywają nieczytelne
  • Niektóre opcje nie zostały objaśnione
Artyzm
Dźwięk
Gameplay
Fabuła
Werdykt: 4/5
"Solidny szpil"
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star

Godny reprezentant gantunku Shoot'em up.

Platformy:
Czas czytania: 10 minut, 36 sekund
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: