Indiana Jones nie miał łatwo. Już pierwsza zapowiedź gry i informacja, że za produkcję odpowiada szwedzkie studio MachineGames spotkała się ze sporym zaskoczeniem. Twórcy Wolfensteina nie byliby pierwszym wyborem dla graczy wychowanych na seriach takich jak Uncharted czy Tomb Raider. Drugi moment obawy pojawił się w momencie, gdy potwierdzono, że Wielki Krąg będzie prezentować rozgrywkę z perspektywy pierwszoosobowej. Okazuje się jednak, że wszyscy niepewni – w tym również i ja – byli w błędzie. Nowy tytuł o legendarnym archeologu to jedna z najciekawszych propozycji ostatnich dwunastu miesięcy.
Indiana Jones…
Przywiązanie do materiału źródłowego widać już od pierwszych chwil, kiedy to okazuje się, że w samouczku możemy rozegrać jedną z najbardziej kultowych scen z filmu Poszukiwacze Zaginionej Arki. Akcję gry umiejscowiono pomiędzy wydarzeniami z pierwszej i drugiej odsłony filmowego pierwowzoru. Nowa opowieść rozpoczyna się od kradzieży jednego z eksponatów przez tajemniczego wielkoluda o imieniu Locus – w tej roli Tony Todd, aktor, który niestety zmarł w listopadzie ubiegłego roku. Śledztwo szybko ujawnia, że sprawa ma znacznie głębszy wymiar niż zwykły rabunek, a ów przedmiot ma swoje powiązanie również z tytułowym Wielkim Kręgiem. W poszukiwaniu skradzionego skarbu Indy decyduje się na długą trasę, która prowadzi go aż do Watykanu. Tam niespodziewana choroba papieża doprowadza do przejęcia władzy w Stolicy Apostolskiej przez Ojca Venturę, który wpuszcza nazistów do środka.
To zaledwie wstęp do trwającej około 15-20 godzin kampanii fabularnej, w której Indiana Jones podąża tropem tajemniczych artefaktów. Aby nie zdradzać zbyt wiele, w tym miejscu skończę przedstawiać fabułę. Oprócz Watykanu główny bohater odwiedza jeszcze dwie duże lokacje, zaliczając po drodze kilka mniejszych przystanków rozsianych po całym globie. Historia, która początkowo wydaje się prosta, szybko nabiera tempa i angażuje w sposób przypominający filmowy pierwowzór. Cieszy również, że podczas prac nad grą, do współpracy zaproszono samego Harrisona Forda, co umożliwiło odtworzenie jego wizerunku. Świetnie sprawdza się także główny antagonista opowieści – Emmerich Voss, przesiąknięty do szpiku kości złem nazista, który za cel stawia sobie wielkie odkrycie mogące wspomóc działania III Rzeszy.
To właśnie tutaj ujawnia się argument, który wielu pominęło, oceniając wybór studia odpowiedzialnego za grę. MachineGames to zespół, który wiele lat spędził na tworzeniu produkcji opartych na walce z nazistów. Trudno o lepszego kandydata do stworzenia historii opartej na tym wątku. Trzeba przyznać, że deweloperzy poradzili sobie znakomicie. Dzięki różnorodnym lokacjom scenariusz zachowuje świeżość przez większość rozgrywki. Dopiero pod koniec, a dokładniej, w trzeciej dużej lokacji, zacząłem odczuwać lekkie zmęczenie materiałem. Sam finał natomiast wypadł jednak zaskakująco dobrze, skręcając w zupełnie niespodziewaną stronę. Niemal kinowe doświadczenie jest dodatkowo potęgowane przez wysokiej jakości przerywniki filmowe, pojawiające się również przy aktywnościach pobocznych.
… i 300 łamigłówek z uśmiechem!
Indiana Jones i Wielki Krąg oferuje zaskakująco dużą swobodę rozgrywki. O ile oczywiście niektóre zadania są liniowe, to przez większość gry poruszamy się po niewielkich, ale wyjątkowo otwartych mapach wypełnionych różnego rodzaju aktywnościami. Już po krótkim czasie spędzonym na eksploracji okazuje się, że do wyboru mamy m.in. zlecenia pełniące funkcję misji pobocznych, tajemnice będące mniejszymi lub większymi zagadkami, których rozwiązanie wymaga faktycznego ruszenia głową oraz liczne znajdźki, takie jak podręczniki z umiejętnościami, tajemnicze relikty starożytnych, zagubione skarby oraz kilkaset notatek i fotografii do zebrania, dzięki którym dowiemy się więcej na temat fabuły oraz przedstawionego świata.
Eksploracja jednego z takich poziomów może zająć od 6 do nawet 10 godzin rozgrywki. Niektóre drzwi czy przedmioty kolekcjonerskie stają się dostępne dopiero po ukończeniu konkretnych zadań fabularnych. Nie ma się co martwić, ponieważ zanim opuścimy mapę, bohater poinformuje nas, aby wykonać wszystkie najważniejsze zlecenia przed rozpoczęciem następnego zadania głównego. Nawet jeśli coś pominiemy, to nic straconego, ponieważ do wcześniejszych lokacji możemy powracać na praktycznie dowolnym etapie rozgrywki, również już po zobaczeniu napisów końcowych. Osobiście starałem się zbierać wszystkie możliwe znajdźki na bieżąco, bo zwyczajnie sprawiało mi to ogromną frajdę.
Jednym z kluczowych elementów rozgrywki, są licznie rozsiane zagadki logiczne. W innych grach o odkrywcach, jak w serii Uncharted, nie da się oprzeć wrażeniu, że rozwiązywanie łamigłówek jest raczej dodatkiem do akcyjnego charakteru rozgrywki. W przypadku Indiany niektóre zagadki są znacznie trudniejsze i wymagają analizowania wcześniej zebranych notatek oraz łączenia różnych wskazówek. Niektóre zagadki – szczególnie poboczne, bez doradzającego towarzysza – potrafią zatrzymać gracza na dłużej. Mimo to nie są frustrujące, a zebrane poszlaki powinny zawierać wszystkie elementy potrzebne do zdobycia rozwiązania, czasem jakiś pomysł po prostu nie wpadnie do głowy.
Docenić należy również ich różnorodność, ponieważ każdy typ zagadki pojawia się maksymalnie dwa lub trzy razy. Aby otworzyć sejf lub skrzynię z zamkiem szyfrowym, będziemy, więc musieli na przykład liczyć dni z kalendarza przypisane do konkretnej cyfry, dekodować ukryty na taśmach kod, lub porównywać zachmurzenie z przypadającą na nie datą. Niektóre z tajemnic są wyjątkowo pomysłowe, co dodatkowo wzmacnia satysfakcję z ich rozwiązania.
… i złota packa na muchy?
Podczas swojej podróży, Indiana wielokrotnie napotka wrogo nastawionych przeciwników. Cieszy więc fakt, że model walki – skupiony głównie na starciach wręcz – został sensownie dopracowany. Twórcy, chcąc znacząco urealnić rozgrywkę, mocno rozbudowali system, umożliwiając ataki z prawej i lewej ręki, ładowanie silniejszych ciosów, uderzenia biczem, a także uniki i parowanie. System ten jest na tyle zaawansowany, że pojawiło się nawet kilka zadań skupionych na ringu bokserskim.
Nowy Indiana oferuje również prawdopodobnie najciekawszy zestaw przedmiotów, jakimi możemy obijać okolicznych niemilców. Może to być m.in. szczotka klozetowa, packa na muchy, łopata, a nawet zmiotka z szufelką. Tych niebezpiecznych narzędzi nie da się zatrzymać na długo, bo bohater automatycznie upuszcza je np. podczas wspinania się lub podnoszenia innych obiektów. Każdy przedmiot ma również swoją trwałość i wystarcza maksymalnie na kilka uderzeń. Zmusza to nas do ciągłego eksperymentowania i szybkiego korzystania z dostępnych wokół przedmiotów, w celu ekspresowej obrony przed napastnikiem. Jeśli w pobliżu nie znajduje się już nic przydatnego, to zawsze pozostaje bicz, którym możemy wyrwać broń z rąk wroga i wyrównać szanse.
Chociaż dostępna jest także broń palna, to jej używanie zwykle nie ma sensu. Pociski nie są szczególnie mocne i w większości przypadków nie eliminują przeciwnika za pomocą jednego strzału, a niepotrzebnie hałasują, jednocześnie alarmując okolicznych strażników. Prowadzi to do sytuacji, w której szybko zostajemy otoczeni i obrywamy z każdej możliwej strony. Wszystkie spluwy posiadają jednak również drugą funkcję, mianowicie można je odwrócić i traktować jako kolejne narzędzie do walki wręcz. Sam model strzelania nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale wątpię, że twórcy przykładali do niego większą uwagę. W ten tytuł po prostu gra się inaczej, stawiając raczej na walkę w zwarciu lub ciche podejście do wroga i zadawanie ciosów od tyłu.
Tak, Wielki Krąg można ogrywać również jako skradankę. Rozrzucone wszędzie butelki mogą być traktowane jako narzędzie zbrodni lub wabik mający zwrócić uwagę stojących na drodze nazistów. Ataki od tyłu za pomocą posiadanych narzędzi – po odblokowaniu specjalnej umiejętności, również przy użyciu pięści – eliminują przeciwnika za pomocą jednego uderzenia. Skuteczność skradania ułatwia skopana sztuczna inteligencja, ponieważ wrogowie rzadko kiedy zauważają zagrożenie oraz leżące ciała swoich towarzyszy. Muszą znajdować się bardzo blisko zdarzenia, spojrzeć w jego stronę lub zostać zaalarmowanym za pomocą gwizdka. Nawet po intensywnej wymianie ognia z kilkoma przeciwnikami naraz, okazuje się, że czterdzieści metrów dalej stoi całkowicie nieświadoma grupa nazistów, którą możemy minąć bez żadnych przeszkód. Jest to szczególnie proste, dzięki mechanice kostiumów, pozwalającej przebrać się w strój niealarmujący wrogów na nasz widok. Uważać trzeba jedynie na kapitanów, którzy mogą rozpoznać Indianę, niezależnie od jego ubioru.
… i to nie jest Troy Baker.
Wiem, że nowy Indiana został uznany za jedną z najbardziej imponujących wizualnie gier 2024 roku. Chociaż mogę wskazać co najmniej kilka tytułów, które zrobiły na mnie znacznie większe wrażenie, tak grafika w tym przypadku i tak prezentuje się naprawdę solidnie. Wszystkie zaprojektowane lokacje mają swój unikalny klimat i zróżnicowaną architekturę. Przykładowo, po mocno zabudowanym Watykanie trafimy na mapę z niewielką liczbą obiektów na horyzoncie. Nie zabrakło tutaj licznych detali, które realistycznie oddają kulturę odwiedzanych miejsc, w tym również wielu autentycznych obiektów religijnych i zabytków, takich jak Kaplica Sykstyńska i freski Michała Anioła. Gra wielokrotnie umożliwia również fotografowanie takich ciekawostek i wysłuchanie komentarzy legendarnego archeologa.
Wysokiej jakości wykonania nie mogą powstydzić się modele postaci, które wyjątkowo dobrze przenoszą do gry wizerunek prawdziwych aktorów. W przerywnikach nieźle wypadają animacje bohaterów, które są szczegółowe i nie unikają trudnych ujęć. Gorzej natomiast wypada to w samej rozgrywce, gdzie trudniej ukryć pewne niedoskonałości. Kamera pierwszoosobowa znacząco ułatwia ten proces, ale podczas skoków lub wspinania się po półkach skalnych przełącza się ona do perspektywy trzecioosobowej, umożliwiając bliższe spojrzenie na wszystkie detale. Indiana animacjami stoi, co momentami bywa aż irytujące, bo po pewnym czasie nadmierna immersja może zacząć przeszkadzać. Używanie bandaża, wyłączanie silnika, a także pływanie – to wszystko faktycznie wpływa na immersję i daje poczucie bycia dr. Henrym Waltonem Jonesem, ale nie do końca sprawdza się jako typowa growa animacja i znacząco wydłuża rozgrywkę.
Mam mieszane odczucia co do ścieżki dźwiękowej, ponieważ o ile muzyka wypada bardzo dobrze i buduje filmowy klimat opowieści, to trudno było mi przywyknąć do polskich głosów bohaterów. Niestety zlokalizowana wersja językowa nie pozwala na zmianę dubbingu na angielski, więc jesteśmy niejako zmuszeni do słuchania rodzimych aktorów głosowych. Zamiast Troya Bakera, często chwalonego za podobieństwo do głosu Harissona Forda, słyszymy Alberta Osika. Ten nie wypada wcale źle, ale jego interpretacja odbiega od moich oczekiwań. Najsłabiej wypada głos Giny, który z czasem zaczyna po prostu irytować. Tym bardziej dziwi fakt, że gra stawia na naturalność językową i bohaterowie poboczni wielokrotnie mówią po włosku, niemiecku oraz innych lokalnych językach. Tym bardziej bez sensu, że akurat kwestie fabularne koniecznie muszą być odgrywane po polsku. Jedyną opcją gry z oryginalnymi głosami jest przestawienie języka całej konsoli na angielski, co zmienia również interfejs oraz napisy.
Kilka słów należy poświęcić również optymalizacji. Grałem zarówno na bazowym PlayStation 5, jak i na PlayStation 5 Pro i na żadnej z konsol nie zauważyłem spadków wydajności. Gra raczej stabilnie utrzymuje 60 klatek na sekundę. Gorzej wygląda natomiast sprawa błędów, ponieważ pomimo upływu ponad pięciu miesięcy od oficjalnej premiery, w grze wciąż można napotkać liczne problemy. Czasem są to drobiazgi, jak ucięte kwestie dialogowe po zebraniu znajdźki, a innym razem postać zablokuje się i nie będzie mogła wykonać wymaganego ruchu, zmuszając nad do wczytania ostatniego punktu kontrolnego.
Kiedy wydawało mi się, że mam już za sobą najgorsze, to okazało się, że drzwi, które powinny być otwarte, wymagały ponownej pomocy koleżanki, a ta po napisach końcowych jest już nieobecna. Tym samym gra zablokowała mi dostęp do ostatnich dwóch elementów kolekcjonerskich potrzebnych do platynowego trofeum. Na szczęście, dzięki pomocy internetowej społeczności Reddit udało mi się znaleźć dwa inne błędy, które pozwoliły obejść mój problem i wymusić na systemie przyznanie brakujących pucharków. Twórcy, chociaż są świadomi problemów technicznych, to niezbyt często wprowadzają nowe aktualizacje. Pomimo licznych skarg, na ten moment ukazały się zaledwie cztery większe łatki.
Podsumowanie
Indiana Jones i Wielki Krąg pozytywnie mnie zaskoczył. Po początkowym nie do końca uzasadnionym sceptycyzmie okazało się, że twórcy świetnie rozumieją filmowy pierwowzór i stworzyli grę, która kładzie duży nacisk na eksplorację i rozwiązywanie całkiem wymagających łamigłówek. Tytuł dobrze oddaje klimat oryginału i zabiera gracza do kilku naprawdę wyjątkowych lokacji, w których można spędzić długie godziny na odkrywaniu kolejnych sekretów. Również sama historia rozwija się w niezwykle intrygującym kierunku, pozwalając poczuć się jak prawdziwy odkrywca, chętny rozwikłania starożytnej tajemnicy.
Choć nie obyło się bez kilku istotnych problemów, to rozgrywka i tak jest niesamowicie satysfakcjonująca. Być może właśnie jesteśmy świadkami narodzin nowej serii, która może z powodzeniem konkurować z innymi grami o poszukiwaniu zaginionych skarbów. To jednak jeszcze nie koniec naszej przygody z Wielkim Kręgiem, ponieważ w najbliższych miesiącach powinniśmy dowiedzieć się więcej o nadchodzącym rozszerzeniu fabularnym zatytułowanym Zakon Olbrzymów. Ja już nie mogę się doczekać, aby ponownie włożyć kapelusz odkrywcy i wyruszyć na kolejną wyprawę. Wybieracie się ze mną?
Dziękujemy firmie Bethesda za udostępnienie gry do recenzji.
Podsumowanie





Indiana Jones i Wielki Krąg to pozytywne zaskoczenie. Okazuje się, że gry o legendarnych odkrywcach mogą sprawdzać się również w kamerze pierwszoosobowej. Klucz do sukcesu? Interesująca historia i masa ciekawych zagadek!
Komentarze
Świetnie wypełnia lukę po Uncharted a przy tym nie jest jego kopią, szkoda tylko że cena nie jest troszkę bardziej cywilizowana, bawiłem się świetnie i czekam na więcej.
odpowiedzGry Bethesdy z czasem całkiem szybko tanieją, także myślę że kwestia roku i Indianę będzie można dorwać w przystępnej cenie.
odpowiedzBardzo dobra gra, taki wzór na ocenę blisko 8/10.
Uncharted zdecydowanie brakuje, ale trzeba zapomnieć, od Sony raczej już Uncharted 5 nie będzie.
odpowiedzMyślę, że kiedyś powrócą do tej serii, ale wątpię by zajęło się tym Naughty Dog...
odpowiedzPlotki były, że ktoś robi U5, jednak wszystko jakoś ucichło.
odpowiedzTak, była taka plotka. Patrząc jednak na ostatnie zachowania Sony to równie dobrze gra mogła nigdy nie istnieć lub wydawca ją anulował. Przy TLoU Part I prace nad odświeżeniem zaczęły się u bardzo pobocznego studia, które pomaga przy tworzeniu innych gier. Potem im to odebrali i przekazali Naughty Dog. Nie byłbym zdziwiony gdyby przy nowym Uncharted było podobnie.
odpowiedzDodaj nowy komentarz: