Po gigantycznym sukcesie It Takes Two zastanawiałem się, czy istnieje możliwość stworzenia jeszcze lepszej gry kooperacyjnej. W tamtym czasie wydawało się, że Josef Fares i studio Hazelight przekroczyli już wszystkie możliwości, tworząc opowieść tak kreatywną i tak świetną w odbiorze, że osiągnięto maksimum. Nie będę was trzymał w niepewności. Najnowsza gra studia, czyli Split Fiction przebiła wszystkie oczekiwania i wylądowała w topce moich ulubionych gier w historii!
Ogień i Woda
Opowieść przedstawia Mio oraz Zoe. Dziewczyny udają się do siedziby korporacji Rader Publishing, aby podpisać umowy wydawnicze na napisane książki. Jedna z nich jest pisarką opowieści z gatunku science fiction, a druga preferuje motywy fantastyki. Na miejscu okazuje się, że bohaterki mają zostać podłączone do maszyn, które pozwolą im przeżyć własne historie na żywo. Nieprzewidziana sytuacja sprawia, że Mio trafia do tej samej maszyny co Zoe i tak rozpoczyna się długa podróż poprzez niezwykłe, wykreowane światy. Ten z pozoru dosyć prosty koncept sprawia, że gracz, w ramach jednej historii ma możliwość przeżyć dwie całkowicie odmienne scenerie, a jednocześnie poznać bohaterki, które z charakteru pozornie mogą wydawać się całkowitym przeciwieństwem prowadzącym do wielu bezsensownych konfliktów.
Początkowo tak właśnie się dzieje, ale w kolejnych rozdziałach dokładniej poznajemy obie bohaterki i ich przeszłość, co pozwala lepiej zrozumieć zarówno ich motywacje, a także czasem nieprzyjemne zachowanie. Twórcom udało się stworzyć postacie, które są autentyczne, a mimo początkowego stereotypowego starcia emocji – radość kontra smutek – otrzymujemy opowieść o wzajemnym zrozumieniu, jak i przyjaźni pomimo różnic. Z tego podsumowania warto jednak wyłączyć głównego antagonistę, którego motywacja może wydawać się nieco płytka. Nie psuje to jednak całości, ponieważ, jak nauczyła poprzednia gra studia, na przestrzeni fabuły doświadczymy wielu innych mniejszych opowiadań, które spajają całość w jeden fantastyczny scenariusz.
Gatunkowa mieszanka
Ukończenie całości powinno zająć około 12 godzin. Zdobycie dodatkowych trofeów, które często wymagają nieobowiązkowych, ale zabawnych interakcji pomiędzy dziewczynami to wyzwanie na kolejne dwie lub trzy godziny, w zależności od umiejętności i poziomu współpracy. Narracja została ułożona tak, aby naprzemiennie przenosić do światów stworzonych przez Mio i Zoe. Dzięki tej konstrukcji kolejne opowiadania koncentrują się na całkowicie innych mechanikach. W jednym momencie będziemy jechać na ścigaczu po wieżowcach, skakać po rozpędzonych samochodach, a potem kontrolować naturę i zmieniać się we wróżkę czy inne urocze stworzenia. Nie chcę jednak spoilerować kolejnych rozdziałów. To ten typ opowieści, którego najlepiej doświadcza się z zaskoczenia. Historia bowiem stale żongluje pomysłami, sprawiając, że nie ma czasu na nudę.
Różnorodność ta objawia się zarówno w rozgrywce, jak i w sposobie pracy kamery. Twórcy nie boją się eksperymentować i wielokrotnie wrzucają graczy w najróżniejsze scenerie. Split Fiction to gra akcji, strzelanka trzecioosobowa, dwuwymiarowa platformówka, side-scroll shooter, gra taneczna i wiele, wiele więcej. To niesamowite, ile zróżnicowanych mechanik udało się zamieścić w jednej grze, nie sprawiając przy tym, że całość wydaje się sztampowa i przesadzona. Wręcz przeciwnie, dzięki formatowi opowiadań wszystko wpasowuje się w kreatywny klimat pozycji. Często łapałem się za głowę, zaskoczony świeżymi pomysłami myśląc, że lepiej być już nie może, by zaledwie kilkadziesiąt minut później doświadczać kolejnych niespodzianek. Dawno nie grałem w tytuł, który sprawiał, że co chwilę uśmiechałem się do ekranu i muszę przyznać, że miło jest znów poczuć szczerą radość z grania w gry.
Żeby tego było mało, oprócz samych głównych historii na trasie bohaterek znajdzie się również dwanaście opowiadań pobocznych, czyli krótszych wyzwań, niezwiązanych z główną osią fabularną. Warto jednak zwrócić na nie uwagę, ponieważ dostarczają dodatkowych informacji na temat życia Mio i Zoe. Są to najbardziej odjechane scenariusze, które być może nie nadawały się do poprowadzenia wokół nich głównego wątku, ale idealnie sprawdzają się jako krótka odskocznia. Co powiecie na granie w gorącego kartofla za pomocą bomby, na teleturnieju kierowanym przez szalony komputer? A może preferujecie wyprawę na farmę jako duet prosiaków ze specjalnymi mocami w postaci zamiany w sprężynę oraz latania za pomocą puszczanych bąków?
To wymaga dwojga
Mam problem z grami kooperacyjnymi. Zwykle sam motyw współpracy opiera się gównie na wspólnym przesuwaniu ciężkich obiektów albo funkcji zastępnika drabiny. Jest to bardzo sztuczne rozwiązanie, w którym tryb wspólnego grania jest najczęściej opcjonalny i możliwy do zastąpienia przy użyciu botów. W przypadku takich gier jak A Way Out czy Split Fiction mowa o tytule, którego rdzeń opiera się właśnie na koordynacji pomiędzy obojgiem graczy. Każda z bohaterek oferuje inne zdolności, na przykład w jednym rozdziale Mio może przyciągać się do pól grawitacyjnych, a Zoe ma w posiadaniu dwa elektryczne lassa, za pomocą których może łapać i rzucać przedmiotami.
Większość zagadek przy rozwiązywaniu wymaga wykorzystania obu umiejętności. Jednocześnie łamigłówki te są na tyle logiczne, że nie ma potrzeby szukania porad w internecie, a wystarczy krótka burza mózgów ze swoim partnerem/partnerką, aby znaleźć rozwiązanie. Wielokrotnie istnieje również potrzeba zaglądania na ekran drugiej osoby, aby wyłapać kluczowe dla siebie wskazówki. Z tego powodu tytuł, nawet w trybie sieciowej kooperacji wyświetla ekran obu graczy jednocześnie.
Osobiście nie wyobrażam sobie przechodzenia gry tego typu we współpracy z botem i zakładam, że przyjemność z takiej rozgrywki byłaby znacznie gorsza. Split Fiction działa właśnie dzięki zabawie, potrzebie komunikowania się między sobą i wspólnym obmyślaniu rozwiązań. Jeśli jednak ktoś nie ma partnera do grania, to w internecie istnieje aktywna społeczność fanów studia, która chętnie służy pomocą. Warto również zaznaczyć, że model finansowy gry wymaga zakupu tylko jednej kopii na dwóch graczy. Jeśli ktoś już posiada Split Fiction, to druga osoba musi tylko pobrać bezpłatny launcher, by móc wspólnie cieszyć się rozgrywką.
Widok jak z bajki
Grudniowa zapowiedź wzbudziła pewne obawy, jeśli chodzi o stylizowaną oprawę graficzną. Szczególne wątpliwości budziły modele postaci głównych bohaterek, które były ubogie w detale. Przyznaję, nie są one aż tak realistyczne, jak w przypadku A Way Out. Całej grze znacznie bliżej jest do animacji i w tym wypadku sprawdza się to świetnie. Wrażenie robi również szczegółowe otoczenie. Takie lokacje jak krajobraz neonowego, okrytego nocą miasta czy zamek rodem z filmów o Harrym Potterze robią oszałamiające wrażenie. Projektanci dobrze wykorzystali swoją okazję do wymyślenia pięknych futurystycznych i fantastycznych scenerii. Jak już wcześniej wspominałem świetnie radzi sobie również kamera, która wielokrotnie zmienia perspektywę, a często również przebija czwartą ścianę, stając się elementem rozgrywki.
Bardzo dobrze wypada również ścieżka dźwiękowa, jednak z jakiegoś powodu do tej pory cały album nie został udostępniony w sieci, więc aktualnie trudno wskazać te najlepsze kawałki. W pamięć zapadła mi m.in. piosenka, która leci podczas napisów końcowych, czyli Echoes autorstwa szwedzkiej artystki Loreen. W swoich rolach bardzo dobrze wypadają również aktorki głosowe podkładające głosy dla Mio i Zoe, czyli Kaja Chan oraz Elsie Bennett.
Podsumowanie
Split Fiction to jeden z najlepszych tytułów, w jakie miałem okazję zagrać. Stworzyli ją prawdziwi pasjonaci branży, wkładając w grę mnóstwo serca. To dzieło kooperacyjne mogące służyć jako książkowy przykład świetnie wykonanej roboty. Jest to długa, różnorodna opowieść, która idealnie nadaje się do wspólnego spędzania czasu z bliską osobą. Połączenie światów fantasy i science fiction okazało się strzałem w dziesiątkę, a twórcy wykorzystali swoją możliwość i dostarczyli masę kreatywnych rozwiązań.
Cieszę się, że mogłem zagrać w najnowszy tytuł Josefa Faresa i jego studia. W tej branży brakuje takich niespodzianek, które swoją rozgrywką wywołują prawdziwy uśmiech na twarzy. Pozycja, której zdecydowanie nie można przegapić i jeden z najważniejszych projektów nie tylko tego roku, ale również i całej generacji. Nie wiem jak wy, ale ja już odliczam do następnego projektu stworzonego przez tych deweloperów. Nominacja w kategorii gry roku gwarantowana!
Dziękujemy firmie Electronic Arts za udostępnienie gry do recenzji!
Podsumowanie





Spit Fiction to prawdziwa perełka dla fanów kooperacji. To nie tylko kandydat do gry roku, ale również generacji!
Komentarze
Największą wadą tej gry jest mieć z kim zagrać, bo w grupie znajomych jestem tym dziwakiem co gra w gry.
odpowiedzTrochę to znam, gdzie te czasy kiedy przed jednym TV i Playem z Tekkenem/ISS tłoczyło się połowa kumpli ze szkoły ;-)
odpowiedzGra ma na tyle niski próg wejścia, że można próbować z kimś kto nie gra w gry. Kwestia opanowania kamery. Dodatkowo Split Fiction wspiera crossplay, także można szerzej szukać kompana.
odpowiedzNie spodziewałem się, że będzie to takie dobre.
odpowiedzJa niby spodziewałem się, że będzie świetne, ale no nie aż tak!
odpowiedzDodaj nowy komentarz: