Recenzja

Recenzja: Sword Art Online Fractured Daydream

Czy tym razem Bandai Namco dostarczył solidną grę w uniwersum SAO? Przyjrzyjmy się najnowszej odsłonie o tytule Fractured Daydream.

Sword Art Online, bardzo ciekawa koncepcja gry aRPG, gdzie główni bohaterowie zanurzają się w świat wirtualnej rzeczywistości najbardziej immersywnej gry MMORPG o tym samym tytule. Jeśli oglądaliście anime, to zapewne wiecie, jak wielki potencjał ten pomysł skrywa. Wszak przedstawiana w tej produkcji gra wydaje się być tak dobra, że sami chcielibyśmy się zanurzyć w tej grze na śmierć i życie i przeżyć te wszystkie przygody w świecie fantasy. Niestety finalnie trzeba zejść na ziemię, bo pomimo iż gra opowiada o wyśmienitej przygodzie w grze komputerowej, to produkcja, w jaką my jako gracze mamy okazję zagrać, to zgoła inna jakość. Przygotujcie się zatem na sporo narzekania, bowiem twórcy niestety nie odrobili lekcji, mimo wielokrotnych podejść do franczyzy.

(Znowu) Zmarnowany potencjał

Na wstępie zaznaczę, że to mój pierwszy kontakt z grami serii Sword Art Online, a do dania szansy tej grze skłoniła mnie znajomość anime, które jest bezpośrednią adaptacją głównej fabuły tej serii gier, zresztą całkiem dobrą. Niestety okazuje się, że jest to wabik dla wielu wielbicieli tej franczyzy, którzy głodni emocji i wrażeń zbliżonych do oglądanego anime, sięgną po tą produkcję i momentalnie poczują się rozczarowani.

Fractured Daydream jest już 9 odsłoną z serii, można by więc założyć, że ta ma się świetnie. W innym wypadku przecież już dawno zaprzestano by produkcji tych gier, prawda? No cóż, wcześniejsze nawiązanie do wabika nie było tutaj przypadkowe. Gra ma wielbicieli głównie w Japonii i tam też najlepiej się sprzedaje, ze względu na popularność marki, do czego samo anime się mocno przyczyniło. Dla zachodniego odbiorcy sama franczyza to za mało. SAO jest w mojej ocenie niezbyt atrakcyjne i po wielu wypowiedziach graczy w internecie, można śmiało stwierdzić, że przy produkcji się zbytnio nikt nie starał. Co zatem wypadło słabo?

Nieatrakcyjne dla oka drewno

Ciężko o mniej trafną nazwę niż „Sword art” bowiem ani śladu sztuki w tym tytule znaleźć nie potrafię. Gra oferuje grafikę na poziomie PlayStation 3 i to nawet w trybie jakości, który poza nieco ostrzejszym obrazem, zasięgiem rysowania i rozmyciem w ruchu nie różni się totalnie niczym (poza trudnością z utrzymaniem 30 klatek na PS5). Produkcja sprawia również wrażenie przestarzałej pod względem samej eksploracji. Dla przykładu nie da się nawet wejść do rzeki mimo otwartego świata, bo blokuje nas niewidzialna bariera. To pierwszy od lat tytuł, gdzie się z tym spotkałem, (a dodajmy, że to któraś gra z serii gdzie mamy ten sam świat, zatem każda kolejna odsłona powinna coś dodać od siebie). Nawet niedawno omawiana beta Synduality (też od Bandai Namco) tego problemu jakoś nie miała. Nie mogę więc tego zabiegu potraktować inaczej, niż uznać za lenistwo samych twórców.

Dodam, że konkurent SAO — taki Genshin Impact, (który jest darmową grą F2P i działa nawet na urządzeniach mobilnych) który stawia na podobny model rozgrywki aRPG, i oferuje przy tym jedną z lepszych eksploracji. Dochodzi do tego bogaty, interesujący i atrakcyjny dla oka setting, którego w SAO niestety próżno szukać. Nie mówiąc już nawet, że w darmowym Genshin możemy pływać, nurkować, szybować i wchodzić po wszelkich przeszkodach pionowych i poziomych, z mnóstwem aktywności pobocznej, puzzli i zagadek. Tutaj niestety takich atrakcji brak. To dość wyprany z kolorów świat przeniesiony z poprzednich gier serii oraz anime, który jest niestety pusty i poza walką nie mamy tutaj nic do roboty.

Podczas "eksploracji" co kilkanaście metrów pojawiają się przed nami przeciwnicy, zapewne po to, aby jakkolwiek wypełnić ten pusty świat i zająć czymkolwiek gracza. Szybko jednak po nastu takich sytuacjach przy próbie dotarcia, chociażby do celu misji, robi się to zwyczajnie frustrujące i męczące. Niby możemy wrogów zignorować i iść dalej, ale nasi towarzysze broni (npc) tego już nie zrobią. Przez to nawet 30-minutowa sesja z tym tytułem bywamęcząca, a przecież nie taki jest cel gier.

Czeka na nas trochę przygody

Wiemy już, że eksploracja jest w tym tytule kiepska, ale w takim razie może z fabułą będzie lepiej? Na szczęście tak. Pierwszym trybem, do którego mamy dostęp na starcie, to kampania dla jednego gracza, gdzie pierwsza misja jest pewnym wprowadzaniem do gry i jej historii. Oferowana przez tytuł historia jest pewnym powiewem świeżości dla fanów znających SAO, ale także gracz niemający wcześniej styczności z franczyzą, nie powinien mieć problemu z jej zrozumieniem.

Nie zamierzam spoilerować, więc wspomnę tylko, że zdecydowano się na wprowadzenie wydarzenia, które wymieszało wszystkie wątki, w związku z czym weterani otrzymują możliwość rozegrania poprzednich wydarzeń w nowy i oryginalny sposób, a całkiem nowe osoby dostają historię, której próżno szukać w innych grach z serii czy anime. W grze głosy podkładają wszyscy obecni we franczyzie aktorzy głosowi, nie brakuje również przerywników filmowych z samego anime, co w połączeniu z oryginalnym podkładem muzycznym, powinno dać sporo satysfakcji najwierniejszym fanom.

Poza trybem fabularnym gra oferuje trzy tryby sieciowe. Pierwszym z nich jest Co-Op Quest, czyli wszystko to co w single, tylko bez fabuły. W 4 graczy rozpoczynamy w niewielkiej lokacji, po której pokonaniu wskakujemy na wielką mapę z pozostałymi 16 graczami, podzielonymi na 4 zespoły. Każda z drużyn ma takie samo zadanie, przy czym wygrywa ta z najlepszym wynikiem punktowym. Następny tryb online to Boss Raid, czyli kwintesencja gier MMORPG (ale próżno tutaj szukać porównywalnych wrażeń).

Na koniec pozostaje jeszcze tzw. Free Roam, gdzie na otwartej mapie z pozostałymi graczami możemy wykonywać różne aktywności, obecne w poprzednich trybach. Ale w bieganiu z randomami funu zbytnio nie ma, o ile w ogóle natrafimy na graczy. Gra oferuje wiele postaci znanych z poprzednich odsłon, które są podzielone na 6 klas: Fighter, Tank, Rogue, Support, Mage, Ranger. W grze online kluczowe będzie wybranie klasy, która uzupełni braki pozostałych i przyda się w zależności od obranej strategii całej drużyny, ale znów przy randomowych graczach, na to bym nie liczył.

Problemów jest niestety więcej

Sword Art Online Fractured Daydream jest dla mnie grą momentami nieczytelną. Mam zastrzeżenia w kwestii interfejsu, bo wszystko jest w odcieniach koloru niebieskiego. Kilkukrotnie mi się zdarzyło, że zamiast spróbować ponownie swoich sił po przegranej walce, wybrałem nieświadomie opuszczenie rozgrywki (bo podświetlenie jest w podobnych barwach, co reszta interfejsu). To jest naprawdę denerwujące! Kamera nawet po ustawieniu śledzenia przeciwnika ma problemy ze skupieniem na nim, muszę ją korygować ręcznie prawym analogiem. W przypadku walki z przeciwnikami latającymi jest to, delikatnie mówiąc, frustrujące.

Szkoda, że gra nie informuje z wyprzedzeniem, że po zabiciu głównego celu misji, rozpocznie się 30-sekundowe odliczanie do opuszczenia rozgrywki. Jeśli więc w porę nie zbierzecie zawartości skrzynek i tego co zostało po przeciwnikach, to wasza strata i wszystko przepadnie. Przypadłoby się jakieś zapytanie ze strony gry, czy chcemy już opuszczać rozgrywkę, czy też jeszcze odrobinę eksplorować i później zdecydować się na zakończenie sesji.

Czuje się przytłoczony ilością informacji, pojawiających się tutoriali i całym tym, przepełnionym interfejsem. Rozumiem chęć twórców, aby zapoznać gracza z mechanikami, ale zamiast zrobić to w formie praktycznej, jesteśmy zmuszeni do ciągłego czytania. Tego jest tak dużo, że zwyczajnie się odechciewa. Gra, zamiast stopniowo wprowadzać kolejne mechaniki, od razu zalewa nas masą informacji w formie bannerów zajmujących prawie cały ekran w menu. Przypomina to niestety równie denerwujące reklamy z darmowych gier mobilnych.

Podsumowanie

Sword Art Online Fractured Daydream niestety nie spełnił pokładanych w nim moich nadziei, na dobrą grę w lubianym przeze mnie uniwersum. Produkcja cierpi na wiele problemów, które przy odrobinie pracy i chęci dałoby się naprawić, ja bym na to mimo wszystko nie liczył. Z całą pewnością jednak będzie to dobra gra wyłącznie dla wąskiego grona największych fanów serii, którzy przymkną oko na wszelkie niedociągnięcia. Sądząc po graczach, których w tytule udało mi się napotkać, będą to osoby głównie z Azjatyckiego rejonu świata. Na koniec wspomnę tylko, iż tytuł jest obecny na PlayStation 5, PC, Nintendo Switch oraz Xbox Series X|S. Brak poprzedniej generacji konsol z punktu widzenia jakości tej produkcji mnie dziwi, ale z drugiej strony, nawet na PS5 gra ma problemy ze stabilnością.

Dziękujemy firmie Cenega za udostępnienie gry do recenzji!

Podsumowanie

Gra
  • Oryginalna historia dla starych i nowych graczy
  • Obecność wielu postaci z uniwersum
  • Wykorzystanie aktorów głosowych obecnych w poprzednich produkcjach
  • Świetne wstawki i muzyka z anime
Nie gra
  • Graficzny koszmar na poziomie z PS3
  • Monotonia i nuda
  • Nieczytelny i przeładowany interfejs
  • Jest wiele lepszych i tańszych pozycji z tego gatunku
Artyzm
Dźwięk
Gameplay
Fabuła
Werdykt: 2.25/5
"W ostateczności"
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star

Sword Art Online Fractured Daydream poległ zarówno jako gra z serii, jak i też tytuł aRPG. Produkcja ma sporo braków nawet względem darmowych gier w tym samym gatunku, a sami twórcy niestety nie przyłożyli się odpowiednio do tego tytułu.

Platformy:
Czas czytania: 8 minut, 57 sekund
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: