Recenzja

Recenzja: The Last of Us Part II Remastered

Kolejne odświeżenie The Last of Us? Kto by się spodziewał!

Remastered, Remake, Remastered. Seria The Last of Us słynie z tego, że posiada więcej odświeżeń niż oryginalnych historii. Do kompletu brakowało wyłącznie, aby druga część otrzymała natywne wsparcie do PlayStation 5. Długo nie musieliśmy czekać i życzenie się spełniło. The Last of Us Part II Remastered przedstawia hit z 2020 roku przynajmniej w teorii, przystosowany do możliwości konsol dziewiątej generacji. Jak jest naprawdę? Okazuje się, że nowa edycja oferuje bardzo znajome doświadczenie.

W ramach remastera gracze otrzymują ulepszoną oprawę graficzną, wsparcie funkcji kontrolera DualSense oraz całkowicie nową zawartość, w tym nieukończone poziomy wycięte w trakcie procesu tworzenia. Tak przynajmniej mówią oficjalne materiały zapowiadające grę. W ostateczności okazuje się, że najbardziej opłacalnym elementem pakietu jest, to co już znamy, a cała reszta nie spełnia oczekiwań.

Zombie, ale inaczej…

Kolejny raz wracamy do Joela i Ellie, którzy po wydarzeniach z oryginału osiedlili się w Jackson – miasteczku, które udało się dostosować do realiów brutalnego postapokaliptycznego świata. Pozwoliło to na stworzenie społeczności, która, chociaż częściowo powróciła do stylu życia sprzed dnia zero. Początkowy spokój szybko zostaje przerwany, kiedy na jaw wychodzą konsekwencje wydarzeń z Salt Lake City. Pełnoletnia już Ellie staje w centrum akcji, i to właśnie jej losy będziemy śledzić przez dużą część rozgrywki. To już nie jest opowieść o transporcie dzieciaka. Przedstawiona historia jest o wiele bardziej osobista i skupiona na motywie zemsty ponad wszystko. Nowa odsłona przedstawia również całkowicie nową bohaterkę, czyli Abby mającą pokazać drugą stronę konfliktu.

Historia jeszcze przed premierą budziła kontrowersję o gigantycznej skali. Krytykowane decyzje fabularne jednak idealnie wpasowują się do wizji świata, jaki Naughty Dog chciało przedstawić. Kreacja postaci odbiega od stereotypowego ukazania konfliktu jako wyidealizowany bohater walczący z czarnym charakterem, posiadającym wyłącznie demoniczne cechy. Świat jest brutalny i pełen niesprawiedliwości, a ten, kto chce przeżyć czasem musi dokonać niemoralnych czynów, mających swoje konsekwencje. Przedstawieni bohaterowie są bardzo autentyczni i świetnie napisani. Ich czyny bywają dyskusyjne nawet dla gracza, który teoretycznie powinien im kibicować. Doceniam The Last of Us właśnie za ten realizm przedstawionego świata, w którym nikomu nie powinno się ufać, ponieważ każdy walczy za siebie. Świat, w którym naiwność i wszechobecna pomoc się nie opłacają, a chwila zawahania może kosztować życie.

To również świat, w którym apokalipsa została pokazana w inny, a jednocześnie najlepszy sposób. Tym, co trzeba podkreślać, za każdym razem jest fakt, że to nie jest gra o zombie. To gra o ludziach, którzy nauczyli się żyć wśród zombie. Chociaż pasożytniczy grzyb wciąż jest dużym problemem, to największym wrogiem człowieka będzie drugi człowiek. Przedstawione więc wydarzenia ukazują zarażonych jako irytującą przeszkodę, z którą trzeba się liczyć na drodze do celu. Biorąc pod uwagę, o jak bardzo przejedzonym gatunku mówimy, to inne podejście do tematu jest bardzo pożądane a Naughty Dog udało się przygotować historię tak, że ten świat zwyczajnie chce się poznawać.

Jeżeli chodzi o scenariusz, choć gra ma już prawie cztery lata to na pewno znajdą się nowe osoby, które dopiero przy okazji remastera będą mogły poznać The Last of Us Part II. Z tego też powodu pominę szczegóły, które można uznać za spoiler. W mojej ocenie jest to historia z bardzo odważnym i ciekawym pomysłem na siebie. W realizacji jednak widoczny jest problem z tempem. Opowieść mniej więcej do połowy leci bardzo szybko, jednak potem następuje moment kulminacyjny, który zostaje przerwany na wiele godzin. Chociaż treść przedstawiana w drugiej połowie gry jest interesująca, to jednocześnie jest to wątek kompletnie inny, jedynie uzupełniający wiedzę o dodatkowe szczegóły. Takie rozwiązanie sprawia, że w drugiej połowie łatwiej o znużenie i przerwanie rozgrywki.

Maczeta zabija

Uwagę gracza utrzymuje rozgrywka oferująca całkiem wymagające, mocno oskryptowane doświadczenie. U podstaw mamy tutaj trzecioosobową grę akcji, nastawioną na skradanie. Tytuł wyróżnia się brutalnością i wrażeniem ciągłej walki o przetrwanie. Sposobem na osiągnięcie takiego celu – szczególnie początkowo – są duże braki w amunicji, co zmusza do kombinowania, odciągania uwagi wrogów i cichej eliminacji każdego z nich.

Przeciwnicy reagują na nadchodzące zagrożenie i w przypadku zauważenia czegoś podejrzanego łączą się w grupy i przeszukują teren, co skutecznie utrudnia nieco ślamazarne ukrywanie się. Sprawa robi się jeszcze trudniejsza, kiedy na mapie pojawiają się psy podążające za śladem gracza. To wszystko sprawia, że chociaż skradanie się jest kuszące, to rzadko kiedy wychodzi. To dobra metoda na rozpoczęcie pojedynku i ograniczenie ilości przeciwników, ale zdecydowanie lepiej bawiłem się, kiedy już dochodziło do otwartego starcia.

Pojemność magazynku ograniczona do zaledwie kilku pocisków zmusza do ciągłego żonglowania posiadaną bronią, a każda z nich sprawia, że pojedynek robi się coraz bardziej widowiskowy. Zarówno Ellie jak i Abby posiadają swój własny, trochę różny arsenał. Znajdzie się miejsce dla pistoletów, strzelb czy innych snajperek. Ja jednak najbardziej upodobałem sobie tłuczenie przeciwników znajdowanymi w międzyczasie maczetami. Pojedynki prowadzone w bliskim dystansie są najbardziej intensywne i brutalne. Twórcy nie ograniczali fantazji, a bohaterowie bez większych rozterek emocjonalnych kontynuują podążanie krwawą ścieżką.

To kolejny sposób, aby pokazać, jak rzeczywisty świat twórcy chcieli przedstawić. Wielokrotnie wykorzystuje się sztuczki, które mają sprawić, że gracz będzie chciał kolejnego starcia uniknąć, a przynajmniej uzna je za mało moralne. Przerażeni przeciwnicy wykrzykują imię zabitej osoby, a psy niepewnie sprawdzają ciało swojego pana. W opisie takie mechaniki mogą wydawać się kiczowate, jednak przyznaję, że potrafią działać. W The Last of Us granie na emocjach jest konieczne. Każda strona konfliktu ma swoje racje, a odbieganie od ukazania wrogiej frakcji jako źródło wszechobecnego zła to dobry sposób, aby przedstawić ambitny scenariusz.

Naughty Dog wygrywa z Naughty Dog

Mówiąc o najładniejszych grach generacji nie sposób nie wspomnieć o TLoU. Gra Naughty Dog ma wyglądać, a ich logo można uznać za pewien znak jakości. Już prawie ośmioletnie Uncharted 4: Kres Złodzieja do dzisiaj wymieniane jest jako jedna z najpiękniejszych produkcji, które kiedykolwiek powstały. Przy swojej kolejnej grze poprzeczka znowu musiała zostać podniesiona.

To już nie Madagaskar. Cała gra utrzymana jest w chłodnych barwach, a dominującymi kolorami jest zielony i szary. Opuszczone miasto przerosło gęstą roślinnością, a krajobraz wypełniony rozpadającymi się wieżowcami tym bardziej podkręca postapokaliptyczną wizję. Kreacja zniszczonego świata udała się perfekcyjnie. Seattle wciąż trzyma się na tyle dobrze, że większość budynków choć podniszczona, to wciąż nadaje się do eksploracji. W mieście wciąż widoczne są wszelkiego rodzaju biurowce, sklepy, zakłady mechaniczne, stacje paliw i inne miejsca, które mijamy każdego dnia. Ilość detali, które można tam znaleźć, jest zdumiewająca. Praktycznie każdy sklep został stworzony wiarygodnie. Całkiem nieźle jak na obiekty, w których spędza się zaledwie kilka minut.

Już Nathan Drake udowodnił, że Niegrzeczne Pieski potrafią stworzyć prawdziwie szczegółowe i realistyczne modele postaci. Kto inny mógłby przebić ten poziom jak nie właśnie Naughty Dog? Można powiedzieć, że to rywalizacja z samym sobą, aby ciągle utrzymać się na pierwszym miejscu. Zaawansowana technologia motion capture umożliwiła pocięcie animacji na mniejsze fragmenty, dzięki czemu nagła zmiana interakcji wygląda bezbłędnie. Świetnie sprawdza się również mimika twarzy, na których po prostu czuć emocje. Warto powtórzyć, że przedstawiana tu gra ma już prawie cztery lata, a zestarzała się tak niewiele, że wciąż ciężko wskazać produkcję, która wygląda znacząco lepiej.

To jest jednak recenzja remastera, więc koniecznie trzeba powiedzieć kilka słów o tym jak on wypada. Niestety to właśnie elementy, które miały przekonać do zakupu odświeżenia, wypadają najsłabiej. Po pierwsze, The Last of Us: Part II otrzymało już wcześniej bezpłatną aktualizację, która pozwoliła wyciągnąć z PlayStation 5 1440p w 60 FPS. Co więc oferuje nowa edycja? W kwestii osiągów to dużo bardziej odpowiednim określeniem wydaje się być słowo port. Zmiany graficzne względem wersji z 2020 roku są praktycznie niewidoczne. Dobrze, że w końcu wykorzystano możliwości kontrolera DualSense, więc podczas rozgrywki zauważycie obsługę triggerów adaptacyjnych oraz haptycznych wibracji. To wciąż bajer niż wyróżniająca się opcja, ale im więcej gier z tego skorzysta tym lepiej dla gracza.

Director’s Cut czy Remastered?

Zmian jest mało, więc twórcy musieli dorzucić kilka nowych elementów, aby przekonać sceptyków do zakupu. Remaster oferuje trzy nowe dodatki. Po pierwsze, tryb gry na gitarze. Gracz nie jest już ograniczony do kilku poziomów, które trzeba wczytać, aby sobie pobrzdąkać. Od teraz można odpalić nowy tryb w menu, wybrać bohatera, mapę i konkretną gitarę. Jest tutaj kilka różnych typów dźwięków, więc osoby zorientowane w temacie będą miały co robić. Ja niestety do nich nie należę. Brakuje tam jakiegoś trybu prowadzącego nowicjuszy typu karaoke, dzięki czemu – tak jak podczas kampanii fabularnej – nawet osoba niedoświadczona będzie mogła zagrać coś interesującego. Na ten pomysł nikt nie wpadł, więc wszystko, co nowicjusz może zrobić to przez kilka minut jeździć palcem po touchpadzie.

Dodatek, który już w momencie zapowiedzi przyciągnął moją uwagę to Lost Levels. Podczas procesu tworzenia gry część zawartości musiała zostać wycięta. Remaster był więc idealną okazją, aby przywrócić porzucone elementy. Aż do samej premiery niewiele się mówiło jak Lost Levels ma wyglądać. Niektórzy spodziewali się całkowicie nowych, doklejonych do kampanii scen. Ostatecznie są to trzy bardzo krótkie sekwencje, które można włączyć z menu gry. Wciąż są one niedokończone, a głównym celem jest słuchanie dzienników deweloperskich, w celu poznania jak początkowo miało wyglądać TLoU i dlaczego wycięte elementy nie zostały ukończone. Dotarcie do końca każdego z poziomów to kwestia od kilku do kilkunastu minut. To dalej jest wyłącznie ciekawostka. Bardzo chętnie przyjąłbym je w wersji ukończonej, szczególnie polowanie na dzika. Warte zainteresowania głównie, jeżeli ciekawi was proces tworzenia gier, lub jesteście tak wielkimi fanami, że musicie poznać wszystko ze świata The Last of Us.

Promocja remastera odbywała się głównie poprzez pokazywanie trybu „Bez Powrotu”. Inspirując się gatunkiem roguelite, twórcy stworzyli rozgrywkę z generowanymi losowo ścieżkami. Śmierć jest permanentna i oznacza rozpoczynanie rozgrywki od początku. Od razu warto zaznaczyć, że słowo „generowane” jest tutaj bardzo nie na miejscu. To nie są tworzone na nowo mapy, a kilkanaście wycinków z fabuły. Losowo wpada wyłącznie kolejność i dodatkowe modyfikatory, czy to, z jakimi przeciwnikami się zmierzymy. Łącznie są to cztery tryby rozgrywki. Przykładowo w Starciu trzeba wybić kolejne fale wrogów, a podczas Obrony wyeliminować wszystkich, zanim pasek zdrowia sojusznika spadnie do zera.

Po ukończeniu wszystkich pięciu poziomów i starciu z bossem wpadają punkty, co pozwala umieścić się na rankingu i rywalizować z przyjaciółmi. Gracz chcący otrzymać jakąś konkretną nagrodę musi wykonywać wyzwania, za które wpadnie kilka skinów do wykorzystania podczas następnych prób. Całość oferuje pewien sposób progresu. Przyjemna nowość, która dodaje treści na kilka godzin. Można się w tym dobrze bawić, a dodatkowe poziomy trudności i kiepsko wylosowane modyfikatory sprawiają niemałe wyzwanie. Po pewnym czasie pojawia się jednak monotonia, a animacje ulepszania broni wydają się o wiele zbyt długie. Na niektórych mapach spędza się tak niewiele czasu, że ekrany ładowania stają się irytujące. Gdyby wyrzucić spacer po bazie i na jego miejsce dodać proste menu, to zabawa z czterdziestu minut mogłaby spaść nawet do dwudziestu pięciu.

Podsumowanie

Mam pewien problem z The Last of Us Part II Remastered. Jako produkt, który znamy z 2020 roku, to gra momentami idealna. Świetna kampania fabularna umieszczona w prawdziwie interesującym świecie. Zarówno oprawa graficzna jak i ścieżka dźwiękowa tylko dopełniają wrażenia grania w produkt premium. Zapowiadające się 10/10 leci w dół przez obietnice, jakie nie zostały spełnione.

Mówiąc o remasterze powinniśmy poczuć, że ta gra się zmieniła. Ja jednak widzę głównie elementy niedokończone, a dłuższa praca nad nimi mogłaby sprawić, że nowa edycja będzie warta swojej ceny. Zabrakło czasu, budżetu albo chęci. Finalnie w remasterze dodano jedynie kilka bonusów, byle tylko przyciągnąć osoby, które już wcześniej poznały The Last of Us. Jeśli macie chrapkę na TLoU Part II Remastered, to zagrajcie w tryb historii, bo to jedna z najlepszych opowieści, jakie przyniosła poprzednia generacja. Cała reszta to wyłącznie dodatki, na które można, ale nie zawsze warto tracić czas.

Dziękujemy firmie Sony za udostępnienie gry do recenzji.

Podsumowanie

Gra
  • Brutalna historia skupiona na motywie zemsty
  • Długa i wciągająca kampania fabularna
  • Świetnie napisani, wielowymiarowi bohaterowie
  • Piękny, pełen detali świat
  • Umiejętna gra na emocjach gracza
  • Szczegółowe animacje i mimika twarzy
  • Gra wykorzystuje haptyczne wibracje i adaptacyjne triggery
  • Bez powrotu to dobra zabawna na kilka godzin
Nie gra
  • Mało satysfakcjonujące zakończenie
  • Skradanie się bywa problematyczne
  • Zmiany graficzne są praktycznie niewidoczne
  • Granie na gitarze tylko dla zorientowanych
  • Lost Levels to zabawa na mniej niż godzinę
Artyzm
Dźwięk
Gameplay
Fabuła
Werdykt: 4.25/5
"Solidny szpil"
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star

The Last of Us: Part II to gra momentami idealna. Remaster niestety taki nie jest, ilość nowości, które wprowadza jest niewystarczająca.

Platformy:
Czas czytania: 12 minut, 57 sekund
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: