Recenzja

Recenzja: Warhammer 40000: Rogue Trader

Budżetowy Baldur Gate 3 w mrocznej przyszłości

Tytuł recenzji mówi wiele, ale nie oddaje do końca wszystkich jej aspektów. Rogue Trader to gra RPG w rzucie izometrycznym. Mamy swoją ekipę, i każda ma jakąś swoją historię. Mamy masę decyzji, których skutki wyraźnie odczuwamy. I oczywiście my jesteśmy tym bohaterem, który zapobiegnie wielkiej katastrofie. W tym momencie porównania do Baldur's Gate 3 się kończą, ponieważ mechanicznie gra przypomina poprzedni tytuł studia Owlcat, czyli Pathfindera. Niestety w tytuł ten nie grałem, więc porównanie do Baldur’s Gate 3 będzie dla mnie łatwiejsze. Bardzo ważna w Rogue Trader będzie znajomość, chociaż częściowo uniwersum Warhammera, bo dla kompletnych laików może to być jak skok na głęboką wodę z kulą u nogi.

Kim jesteśmy, dokąd zmierzamy?

Jak w większości tego typu gier, w Rogue Trader możemy stworzyć swoją postać od zera. Wybierzemy m.in. portret, wygląd, i wiele innych aspektów jak miejsce pochodzenia, karierę, jaką mieliśmy przed rozpoczęciem gry, co nie jest bez znaczenia, gdyż te wybory definiują, jakie będziemy mieli statystyki początkowe i dostępne później umiejętności. Sam stworzyłem postać, ale nie wykorzystałem pełnego potencjału swoich wyborów, nie wiedząc, jak gra wygląda w późniejszej fazie rozgrywki, a tych początkowych wyborów niestety nie można zmienić, więc na pierwsze podejście polecam zagrać jedną z 3 postaci przygotowanych przez twórców.

Po zakończeniu tworzenia postaci lub wybraniu już istniejącej rozpoczynamy właściwą rozgrywkę. Tutorial dość jasno tłumaczy podstawy, ale duża część tych porad jest podawana w suchej formie tekstowej, więc niektóre mechaniki mogą być zrozumiane, nie do końca tak jak powinny. Niestety gra jest pozbawiona polskiego tłumaczenia, co może zniechęcić część zainteresowanych i dodatkowo zwiększyć ryzyko niezrozumienia kluczowych mechanik. O ile prolog sprawia bardzo dobre wrażenie, każda kwestia postaci jest dubbingowana, a naprawdę fajnie dobrani aktorzy głosowi robią robotę, tak nie przyzwyczajajcie się, że tak będzie zawsze. To jeden z punktów gdzie bokiem wychodzi brak dużego budżetu.

Tytuł posiada dubbing tylko w paru miejscach, najczęściej w trakcie poznawania nowych towarzyszy, lub w czasie rozmowy po misji z nimi związanej, albo by dowiedzieć się o nich więcej. Więc spodziewajcie się dużej ilości czytania.

Samouczek pokazuje też, że wasz bohater będzie miał trzy ścieżki, którymi może podążać np. czy będziemy przedkładać dobro innych ponad swoje, albo czy będziemy decydować się na decyzje zahaczające o herezję. Myślę, że każda z dróg pasuje idealnie do świata stworzonego przez Games Workshop. Ja akurat grałem niecodzienną postacią, która ratuje innych i dba o innych, za co nieraz dostawałem po tyłku.

Chciałem być marynarzem… Ale Rouge Trader też może być!

Po pewnych wydarzeniach zostajemy tytułowym Rogue Traderem. Aby nie wyjaśniać za długo — to jest taki korsarz w uniwersum 40k, który może praktycznie wszystko, bo ma na to „papiery” od samego Imperatora. Fabuła będzie nas pchała po wycinku galaktyki zwanej Koronus Expanse, gdzie będziemy robić mnóstwo rzeczy, od misji głównych jak szukanie wpływów Chaosu na dużej planecie, poprzez mniejsze misje, jak misje kompanów, czy jakieś trywialne questy poboczne w stylu stłumienia powstania w więzieniu. Nie chcę nikomu psuć zabawy niepotrzebnymi spoilerami, stąd wspomnę jedynie różnorodność wrogów jak i frakcji, jest bardzo zadowalająca. Misje główne jak i te poboczne mogą być zakończone w różny sposób, można wlecieć ogniem i mieczem z hymnem Imperatora na ustach, ale wydaje mi się to nudnym podejściem.

Często można rozmową pchnąć misje w inną stronę pod warunkiem, że mamy odpowiednio wysokie wartości konkretnych atrybutów. Pojawia się klasycznie perswazja i zastraszanie, ale jest też kilka innych statystyk, jak np. wiedza na temat Imperium, Warp albo Xenos. Podążając też jedna z trzech wspomnianych wyżej ścieżek, może nam otworzyć nowe wyjście z sytuacji. Najczęściej będzie to dodatkowa opcja dialogowa, adekwatna do obranej ścieżki. Na przykład w swoim podejściu ścieżką Iconoclast przemawiając do sumienia pewnej postaci, sprawiłem, że zrozumiała, co zrobiła i że musi za ten czyn ponieść karę, po czym strzeliła sobie w głowę, oszczędzając mi walki.

Bardzo podoba mi się, że gra trzyma klimat świata Warhammera, i nigdy nie możemy być pewni rezultatu swoich akcji. Nawet będąc praworządnym dobrym Rogue Traderem czyniącym dobro, niekoniecznie zawsze przełoży się to na "dobry” rezultat naszych akcji. Na przykład zabierając z umierającej planety cywilów, wystawiłem się na to, że stworzą mi kult na statku, przez co straciłem część zasobów ludzkich i wyposażenie. Często więc na problem trzeba spojrzeć z trochę szerszej perspektywy niż „ratujmy ludzi, bo tak trzeba”.

Jako Rogue Trader mamy władzę nad swoim małym państwem, z własną „stolica” na konkretnej planecie, a także możliwość kolonizowania innych planet w trakcie eksploracji. Jest to prosty system, w którym po prostu wybieramy planetę i wybieramy projekty, które będą na niej budowane, czy to w postaci świątyni, czy pałacu ku czci imperatora. Każdy z takich projektów daje nam różne benefity, w postaci pasywnych zdolności, przedmiotów czy innych surowców. I nawet w tej kwestii, raz na jakiś czas będzie trzeba odwiedzić planetę i podejmować decyzje na podstawie dostępnego sprzętu i posiadanych statystyk. Jest to przyjemna odskocznia od częstych walk. Nagrody też są przyzwoite, czasem to po prostu punkty reputacji u jednej z obecnych frakcji, czasem jakiś pasywna umiejętność bohatera albo jakiś sprzęt. Wszystkie nagrody widzimy, zanim zaczniemy budować konkretne budynki, więc nie wybieramy kota w worku. Życie Rouge Tradera to nie tylko pierdzenie w fotel na okręcie.

A skoro przy okręcie jesteśmy, zwiedzanie mapy Koronus Expanse odbywa się z poziomu mapy przypominającej te żeglarskie mapy z XVII i XVIII wieku i jest…upierdliwe. Została ona skonstruowana tak, że będąc w danym systemie, skanujemy drogi do innych systemów, a za odkrycie takiej drogi dostajemy jeden punkt Warp. Za te punkty możemy zabezpieczyć ścieżkę do kolejnego systemu, aby była bezpieczniejsza. Niebezpieczeństwo sygnalizują 3 poziomy zagrożenia, im wyższy, tym większa szansa na jakiś zły losowy event w trakcie podróży (najczęściej jest to walka na pokładzie).

Mechanika ciekawa, tylko że samouczek nie wyjaśnił tego odpowiednio dobrze, i ja w swoim podejściu zabezpieczałem tak każdy skok, przez co w pewnym momencie nie miałem tych punktów wcale, bo już odwiedziłem każdy system w grze, i lecąc z jednego krańca mapy na drugi za misją główna miałem 9 upierdliwych walk! Doszło do tego, że musiałem robić sobie przerwy. Dopiero ostatni patch sprawił, że punkty można zdobywać losowo, i wygląda na to, że przy okazji zmniejszono szansę na walkę na pokładzie.

Większość misji w grze ma bardzo podobną strukturę, podlatujemy do planety na mapie systemu, skanujemy ją, i albo mamy możliwość lądowania bądź wydobycia jakichś surowców z powierzchni planety. Gdy już wylądujemy, to mamy sektory połączone ze sobą ekranem ładowania. Nie są to przesadnie duże mapy, ale bardzo ładnie wymodelowane i pasujące do tego co się aktualnie dzieje na planecie. Zawsze na mapie mamy pochowane skrzynie z towarami i sprzętem, który wykorzystujemy u handlarzy. Do momentu wpadnięcia na wroga poruszamy się po mapie w czasie rzeczywistym, a gdy wpadniemy na wrogów, to ustawiamy swoich kompanów i zaczynamy etap turowy.

Proste jak budowa Astartes, czyli prosta tylko na pierwszy rzut oka.

Gameplay na pierwszy rzut oka wygląda jak każda gra turowa, jaką widzieliście. Jednak przysłowiowe mięsko znajduje się po zagłębieniu w system progresji i co robią dane umiejętności. Rzadko trafimy na proste skille jak "+10% do obrażeń”, a raczej dużo bardziej rozbudowane i wymagające myślenia „kiedy jesteś za osłoną i masz 50% punktów życia” i wyjaśnienie co się wtedy dzieje np. „to twoje obrażenia rosną o tyle i tyle”. Korzystanie z tak rozbudowanych umiejętności wymaga więc przemyślanego rozwijania postaci, bo opisy nierzadko występują w formacie „9+ nazwa statystyki/5”.

Więc tak, rozwój postaci jest na początku przytłaczający, bo jest mnóstwo czytania i patrzenia na statystyki, ale jak już załapiemy, co jak działa, to ten system jest niesamowicie wciągający. Poza sobą rozwijamy też swoich towarzyszy, których w tym samym momencie może być 6, więc jak wlatuje awans na wyższy poziom, to robi się często kilkunastu minutowa przerwa na doczytanie i zdecydowanie jak chcemy zbudować daną postać. Jednak nie ma co się bać, bo na mostku naszego statku znajdziemy postać, która pozwala na reset punktów umiejętności i w razie błędu można go naprawić, co zachęca do eksperymentów.

Poza dość zawiłym rozwijaniem postaci, znajdziemy także mnóstwo gratów w ekwipunku, które są całe szczęście pozbawione różnych stopni rzadkości, możliwość ulepszania itp. Przedmioty na ogół opisano w podobny sposób co umiejętności, ale często też pojawia się informacja, że nakładają one krwawienie, zatrucie czy rodzaje ataków, a tych jest sporo. Zwykłe strzały, wzmocnione strzały, ataki obszarowe, ataki seria itp. Niestety walka rozkręca się dość powoli, gdzie na początku mamy podstawowe zabawki, które nie robią nic ekscytującego, ale gdzieś koło poziomu 15 zaczyna się robić coraz ciekawiej, aż w końcu kalkulujemy w głowie komu damy debuffa, komu jedną postacią damy dodatkową turę, komu wzmocnimy obrażenia, daje to naprawdę masę frajdy.

Różnorodność towarzyszy też jest na ogromny plus. Mamy tutaj postacie z tak znany frakcji tego uniwersum jak siostrę Argentę z Adepta Sororitas, Inkwizytora Hendrixa czy nawet Ulfara, Astartes z zakonu Space Wolves! Każda z tych postaci ma własną historię i własne problemy, z którymi pomożemy im sobie poradzić. Zwykle nagrodą za ukończenie całej historii kompana to nowy pancerz dla nich. Niestety, nie zawsze są to użyteczne przedmioty, wszystko zależy od buildu i tego, jaką rolę w naszym oddziale pełnią, więc finalnie niektóre z nagród mogą nas rozczarować.

Poza walką z naszymi kompanami u boku gra ma jeszcze dwa gameplayowe rozwiązania, z czego jedno jest wprost fenomenalne! Pierwsze to walka statkiem, która też się odbywa w turach i też w pewnym sensie z towarzyszami. Okręt ulepszamy coraz lepszymi elementami siejącymi śmierć, a oprócz tego awansujemy na poziomy, a wtedy odblokowujemy umiejętności. Statek ma 6 stanowisk, na które możemy wysłać naszych kompanów zależnie od wymaganej statystyki mogą oni zmniejszyć cooldown umiejętności, albo zwiększyć jej efektywność. Jest to miła odskocznia od klasycznych walk z osłonami, ale nie ma też tego za wiele, przez co odczuwa się pewien niedosyt.

Drugą mechaniką, która bardzo mi się spodobała to rozwiązywanie niektórych wydarzeń w grze w formie paragrafowej! Na ekranie zobaczymy wtedy pewną formę książki z pięknym artworkiem po prawej i opisem tego co się dzieje po lewej. Czytając, co się wydarzy, mamy kilka opcji do wyboru, najczęściej z wykorzystaniem naszych statystyk np. strzał w kogoś, kto nas ściga wymaga „Ballistic Skill”, a im wyższa wartość, tym większa szansa na sukces tej właśnie akcji. Wygląda to fajnie i jest to miły odpoczynek od ciągłych walk, ale to też raczej kwestia tego, że twórcom zabrakło budżetu na stworzenie gameplayowych mechanik, które obecnie są rozpatrywane w ten sposób (np. inwazja na zajętą przez siły Chaosu planetę).

Machine Spirit dobry, czy splugawiony?

Gra wygląda okej, nie ma tu żadnych fajerwerków graficznych, a modele postaci nie są szczytem w świecie gamingu. Na plus można zaliczyć miejscówki, które odwiedzamy i które naprawdę dobrze oddają klimat tego zmęczonego wojną uniwersum. Soundtrack odpowiednio dobrany potrafi podbić klimat wydarzeń dziejący się na ekranie, ale też nie jest to nic, co byśmy nucili pod nosem, albo słuchali w wolnych chwilach. Odgłosy starć też są po prostu okej, niczym się specjalnie nie wybijają. Bywało lepiej, ale to nie oprawą audiowizualna ta gra stoi, tylko immersją, różnymi wyborami, które mogą się odbić czkawką po iluś godzinach. No, chyba że wcześniej czkawką odbiją nam się bugi, a tych jest naprawdę sporo i to nawet takich mocno psujących rozgrywkę, a to wszystko ogrywając grę kilka miesięcy po jej premierze.

Z tego co czytałem i oglądałem na premierę, gra była praktycznie niegrywalna! Teraz jest lepiej, bo z bugów, na jakie trafiałem to rzeczy typu, fikcyjnego awansu na nowy poziom, ale po wejściu w ekran rozwoju postaci okazało się, że nie mam do rozdania żadnych punktów. Dopiero na następnym poziomie pojawiły się dwa. Zdarzyło się też, że zniknęło mi okno ekwipunku i restart gry dopiero pomógł. To z mniejszych, ale trafiłem też na buga, który sprawił, że na miesiąc odłożyłem grę na bok.

Grając w akcie 3, nie pojawiła mi się postać, którą mógłbym zrekrutować. Jak jej nie było, to pomyślałem „dobra dalej pewnie w fabule można będzie” i tak aż skończyłem 3 akt i poszukałem w internecie, o co chodzi. Okazało się, że nie byłem jedyny, który miał z tym problem… Zresztą twórcy ewidentnie o tej ilości błędów wiedzieli, bo, bo jedna z porad na ekranie ładowania to informacja o tym jak zgłaszać bugi. Z jednej strony fajna praktyka, z drugiej wydaje mi się, że powinni dostarczyć grę nie aż tak zepsutą, żeby gracze nie musieli pokazywać, co trzeba naprawić?

A po eradykacji xenos chodziliśmy na amasec!

Rogue Trader to niewątpliwie gra trudna do oceny. Jest to produkcja wciągająca, zarówno pod względem fabularnym, jak i gampelayowym. Trzeba główkować nad rozwojem postaci, zastanowić się nad wyborami, a nie tylko grać na łapu-capu, niczym w Doom. Misje poboczne, ich przebieg, a także następstwa i wybory wydają się zróżnicowane. Niestety technicznie gra śmiało mogłaby się nadawać do Early Accesu. Jeśli jednak na bugi jesteście odporni i dodatkowo zwiecie się fanami uniwersum wykreowanego przez Games Workshop, to bierzcie w ciemno, bo warto!

Damian "Fidojunior" Fitas

Podsumowanie

Gra
  • Kreatywny pomysł na grę
  • Klimat Warhammer 40K
  • Rozbudowany system rozwoju postaci
  • Wciaga jak bagno
  • Ciekawi towarzysze z własnym charakterm i przeszłością
  • Przyjemny rozwoj koloni na planetach
  • 6-osobowa drużyna zamiast 4
Nie gra
  • Psujące grę bugi
  • Dla niektorych za duzo czytania
  • Upierdliwe latanie po mapie galaktyki
  • Brak dubbingu i pelnoprawnych cutscenek
Artyzm
Dźwięk
Gameplay
Fabuła
Werdykt: 3.5/5
"Między dobrą a przeciętną"
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star
go-stargo-stargo-stargo-stargo-star

Rogue Trader to niewątpliwie gra trudna do oceny. Jest to produkcja wciągająca, zarówno pod względem fabularnym, jak i gampelayowym. Niestety technicznie gra śmiało mogłaby się nadawać do Early Accesu.


Czas czytania: 14 minut, 10 sekund
Komentarze
Dodaj nowy komentarz:
...
Twój nick:
Twój komentarz:
zaloguj się

Ta strona korzysta z reCAPTCHA od Google - Prywatność, Warunki.


Treści sponsorowane / popularne wpisy: