Zagrajmy w: Bioshock Remastered #2
Czy ktoś nie słyszał o "Bioshocku:? A może ktoś nie grał? Prawdopodobnie każdy gracz, który choć trochę interesuje się gamingiem, zna lub słyszał o tym tytule. Ja jednak sięgnąłem po niego po raz pierwszy. Zapraszam do lektury.
"Bioshock" to gra typu pierwszoosobowej strzelanki, składająca się z trzech części, ale dziś będę pisał jedynie o tej pierwszej z całej trylogii, która do dziś jest jedną z najwyżej ocenianych gier w historii gamingu. Zanim zacznę opisywać swoje wrażenia z gry, to może opowiem krótko historię tej legendy i czy jest to dzieło stworzone z miłości i pasji?
Pierwsza część "Bioshock" zebrała oceny recenzentów w granicach 96/100. Produkcja została wydana w 2007 roku, oraz stała się rocznym exclusivem na Xboxie 360, by w 2008 roku ukazać się również na Playstation 3 i w 2009 roku na MacOS. Wersja "Remastered" została wydana w 2016 roku i dodatkowo zadebiutowała na konsoli Nintendo Switch, ale tutaj mówimy już o roku 2020. Gra została swtorzona przez studia 2k Boston i 2k Australia pod przewodnictwem Kena Levine. Proces tworzenia "Bioshock" był bardzo trudny, a sama gra przeszła mnóstwo zmian. Plotki głoszą, że pierwotny pomysł gry opierał się na ratowaniu ludzi z sekt, a następnie pomysł przeniósł się w czasy II wojny światowej i tajnych laboratoriów. Koncepcje gry były często zmieniane, a finalny efekt odbiegał mocno od początkowych założeń. Dziś taki misz-masz produkcyjny określa się mianem "piekło deweloperskie", a "Bioshock" był chyba w jego najgłębszych czeluściach. To naprawdę niespotykane, że po tym wszystkim udało się stworzyć taki cud!
Swoją recenzję gry "Bioshock" zacznę od oceny grafiki. Wspomnę jeszcze tylko o tym, że gram w wersję Remastered z zainstalowanym spolszczeniem. Choć pierwsza część "Bioshocka" posiadała polską, kinową wersję na PC, to w remasterze już o to nie zadbano. Muszę przyznać, że gra prezentuje się bardzo ładnie i klimatycznie. Design gry jest wciąż żywy i dobrze zniósł upływ lat, choć widać pewne archaizmy w teksturach czy modelach otoczenia, to jest naprawdę przyzwoicie. Ogromne wrażenie wywołała u mnie woda, która w "Bioshocku" wygląda bardzo ładnie i nadaje wyraz elementom, które są wystawione na jej działanie. Równie dobrze eksponowane są wszelkie neony czy większe źródła światła nadające klimat tej produkcji. Zadbano także o dobre modele używanej broni. No może poza karabinem, który kompletnie mi się nie podoba i jakoś brak mu wyrazu. Pochwalić jednak muszę strzelbę, która w mojej opinii, jest najbardziej dopracowaną bronią w grze. Szczegółowość modelu i jej wygląd, bardzo przypadły mi do gustu i z miejsca stała się moją ulubioną giwerą w "Bioshocku". Reszta uzbrojenia jest wykonana poprawnie i nie kłuje w oczy. Doczepić mógłbym się trochę do modelu przeciwników, którzy często wyglądają jak by byli ciosani z drewna i kontrastują ze światem przedstawionym, ale mimo to, jakoś dziwnie do niego pasują... Pasują na tyle mocno, że śmiem twierdzić, iż właśnie tak miało to wyglądać. Podwodne miasto Rapture do dziś potrafi wywołać zachwyt i wgnieść w fotel swoim klimatem.
Fabuła to zdecydowanie najmocniejszy element tej produkcji. Nasz bohater Jack, przeżywa katastrofę lotniczą gdzieś nad Atlantykiem i cudem dopływając do pobliskiej latarni trafia do podwodnego miasta Rapture. Odkrywanie tajemnic miasta to jazda bez trzymanki. Ratując swoje życie, staramy się zyskać sojusznika, który ogarnia to co wydarzyło się w tym podwodnym mieście. Smaczki fabularne oraz samą historię powstania jak i życia w mieście poznajemy, zbierając dzienniki audio, których jest bardzo dużo. Muszę przyznać, że przez 16 godzin gry, nie znudziły mnie te opowieści i każdy dziennik audio, który znalazłem, odsłuchiwałem i łączyłem w całość. Chciałbym zdradzić Wam więcej, ale uwierzcie mi... "Bioshock" to historia, którą warto nadrobić samemu a pewne wydarzenia, jestem pewien, wywołają u Was opad szczęki.
Gameplay to kolejny mocny element produkcji. Bieganie po podwodnym Rapture z giwerą w łapie daje mnóstwo satysfakcji, bo model strzelania jest tu na dobrym poziomie. Trzymając broń w prawej ręce, oddano nam do dyspozycji jeszcze lewą, która dysponuje przeróżnymi mocami. Moce w lewej dłoni to istotny element fabularny, więc nie będę zdradzał skąd je mamy, ale jest ich tutaj dość sporo i są bardzo zróżnicowane. Jedną z moich ulubionych była błyskawica oraz wywołanie szału u przeciwnika. Moce mają również zastosowanie praktyczne, nie tylko bojowe, bo używając telekinezy, możemy przyciągać odległe przedmioty, a taka błyskawica w połączeniu z wodą, potrafi stworzyć śmiertelną pułapkę dla naszych oponentów. Zastosowań jest ogrom, ale polecam eksperymentować na własną rękę, bo jest z czym.
"Bioshock" był dla mnie mega pozytywnym zaskoczeniem. Siadając do tego tytułu, nie spodziewałem się, że tak mocno mnie ona pochłonie. Jedynym minusem tej gry, był dla mnie zbyt mocno przeciągnięty końcowy fragment gry, który zrobiono wybitnie nieudolnie. Naprawdę zastanawiam się, czemu deweloperzy przeciągają tak końcówki gier. To chyba jedyna rzecz, do której mogę się przyczepić. "Bioshocka" ukończyłem w 15 godzin i był to bardzo dobrze spędzony czas. Polecam z całego serduszka. A czy ktoś z Was jeszcze nie grał w "Bioshocka"? Dajcie znać w komentarzu, co sądzicie o tej produkcji.
Komentarze
Bioshocki ograłem na X360 i dla mnie to była genialna trylogia. Z remasterem nie miałem styczności i raczej odpuszczę (cały czas posiadam X360).
Na XsX podobny jest Atomic Heart i jestem także mile zaskoczony.
odpowiedzPorównywałem sobie wersję remastered z oryginałem i jak mam być szczery to oryginał nie ma się czego wstydzić. Atomic Heart przeszedłem jakiś czas temu i to rośnie również jest bardzo dobry tytuł, aczkolwiek do Bioshocka no to sporo mu brakuje :)
odpowiedzZgadza się Bioshocki oryginalne nadal dobrze wyglądają. Ja raczej patrze na gameplay. Grafa na ostatnim miejscu i zawsze tak patrzyłem, a mam już 40 lat.
Atomic oczywiście dużo brakuje mu do Bioshocka ale ile jest takich gier?
W Atomicu tylko bym zmienił respawn przeciwników w otwartych terenach (wkurzające to było) mimo, że dało się wyłączyć "pszczoły" zasilające strefy na ok. 10 min. by swobodnie pozwiedzać.
odpowiedzNiestety mało jest takich gier. Tak, w Atomic ten resp był irytujący... Moim zdaniem w Atomic brakowało szlifów. Przychylić się nad kilkoma aspektami gry i jeszcze w nich podłubać. Przede mną jeszcze 2 części Bioshocka, ale jeśli chodzi o pytanie, "ile jest takich gier", to z przykrością muszę odpowiedzieć, że zdecydowanie za mało. Teraz wszędzie tylko pakują "open world" i miliony znajdziek...
odpowiedzDodaj nowy komentarz: