A Boysów tak bym nie atakował, Jay Z, Rush, Rammstein, Dvorakov na weselach raczej nie przechodzą, a "Jesteś szalona" na co drugim, jak nie częściej.
I o czym to świadczy? Rozumiem, że w walce Mozart vs. Britney Spears wygrywa Britney, bo więcej ludzi słucha? Co kogo obchodzą tutaj przeciętne gusta?
Ja osobiście uwielbiam muzykę klasyczną. Jest niesamowita (a jak spisuje się w Burnout Paradise=), niezmiernie podobają mi się też wszelakie pompatyczne, wzniosłe motywy muzyczne - pamiętna walka Neo z agentem, utwór "Returns a King" z "300", są takie podniosłe. Ale w szafie mam niejedna płytę takich zespołów jak:
Marilyn Manson, Slipknot, Rammstein,
Children of Bodom.
Ale to muzyka do posłuchania. A do zabawy oczywiście wszelakie odmiany techno, czy czarna, gorąca muzyka. "Big PIMP" Jay Z sprawdza się na imprezie, do posłuchania w domu, już jakoś mniej, podobnie jak nowe kawałki Dj Rush'a. Natomiast nie widzę się w klubie w weekend, gdzie do uszu grywa mi "Dig" zespołu
Mudvayne. Bo i niby jak przy tym się bawić.
Ja tez nie wspominałem tarniak, że to co popularniejsze, równoznaczne jest z "lepsze", bowiem jakoś nie widzę wyższości kebabu, czy hamburgera z Mc nad kluskami śląskimi, czy piersią kurczaka w sosie słodko kwaśnym z surówkami i ryżem.
Chodzi o swoistego rodzaju uniwersalność. Zespołu Boys słucha zarówno młoda dziewczyna, ejj ojciec, jak i babcia na weselu się przy tym wybawi. Przy kapitalnym nomen omen Eminemie, czy
Cradle of Fith już niekoniecznie.